- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 maja 2019, 22:39
Kiedy zaczynam dietę, trzymam się jej w 100% i absolutnie nic nie kombinuję. Ale potem nadchodzi taki moment, albo związany z jakimś wyjazdem, albo spadek motywacji (mimo trzymania się diety waga nie spada) i dochodzi do jakiegoś odchylenia. Nie jest to kompuls, po prostu jakieś maleńkie zboczenie z kursu. No i okazuje się zazwyczaj, że to nic nie zmienia. Czasem wręcz działa to pozytywnie, waga zaczyna znowu spadać. Ale w głowie rodzi się taki pomysł, że skoro nic się nie stało, to można to kontynuować. I następnego dnia zjadam jakąś bułkę, albo garść płatków śniadaniowych. Obserwuję - znowu nic się złego nie dzieje, więc znowu i znowu - i nagle to staje się nawykiem. Jakbym wpadała w jakiś dziwny nałóg. Jest w tym element takiego jakby buntu, chęci złamania reguł i satysfakcji, że to ode mnie zależy. Tylko, że wydaje mi się, że to początek końca. Jak zawrócić? Czy w ogóle się da? A może pozwalać sobie na takie nieuczciwości dietowe, tylko np. raz na tydzień? Co o tym sądzicie?
Edytowany przez ggeisha 17 maja 2019, 23:32
19 maja 2019, 16:06
Mnie śmieszą różne dziwne porady, kuźwa, jak mam ochotę na litr lodów, to nie powstrzyma mnie nawet nowy nawyk, i tak polegnę i je zeżrę. Nie że robię tak codziennie, ale raz w miesiącu na bank. Szkoda. Mnie nawet kilka miesięcy kształtowania nowego nawyku nie pomagają.
A co do wyliczeń, motywacji i postanowień, to ma sens, ale nie u wszystkich. Ja np. nie lubię się ograniczać w życiu, lubię wolność wyboru, niezależność itd, więc czasem wkurw mnie bierze, że odmawiam sobie tego litra lodów od czasu do czasu, że trzymam dość czystą dietę (w 80%?) bo JA SIĘ PYTAM PO CO? Chcę ładnie wyglądać, lubię siebie w wersji szczupłej nie grubej (ważę już normalnie), ale gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl "to może do 56 kg?".
Nie lubię "zdrowej" diety, muszę czasem zjeść coś kijowego dla dobra psychiki. Ale u mnie to się kończy napadem na lodówkę. Nie, nie takim typowym z ED, to mam za sobą. Ale cieszę się jak dziecko, gdy wcinam te lody... Żeby nie było, jem normalnie słodycze (wychodzę z diety 1800), więc to nie jest tak, że to zakazany owoc...
Pewnie nawyk...
19 maja 2019, 17:18
Mnie śmieszą różne dziwne porady, kuźwa, jak mam ochotę na litr lodów, to nie powstrzyma mnie nawet nowy nawyk, i tak polegnę i je zeżrę. Nie że robię tak codziennie, ale raz w miesiącu na bank. Szkoda. Mnie nawet kilka miesięcy kształtowania nowego nawyku nie pomagają.A co do wyliczeń, motywacji i postanowień, to ma sens, ale nie u wszystkich. Ja np. nie lubię się ograniczać w życiu, lubię wolność wyboru, niezależność itd, więc czasem wkurw mnie bierze, że odmawiam sobie tego litra lodów od czasu do czasu, że trzymam dość czystą dietę (w 80%?) bo JA SIĘ PYTAM PO CO? Chcę ładnie wyglądać, lubię siebie w wersji szczupłej nie grubej (ważę już normalnie), ale gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl "to może do 56 kg?". Nie lubię "zdrowej" diety, muszę czasem zjeść coś kijowego dla dobra psychiki. Ale u mnie to się kończy napadem na lodówkę. Nie, nie takim typowym z ED, to mam za sobą. Ale cieszę się jak dziecko, gdy wcinam te lody... Żeby nie było, jem normalnie słodycze (wychodzę z diety 1800), więc to nie jest tak, że to zakazany owoc...Pewnie nawyk...
Powstrzyma, ale nie nowy nawyk, a odzwyczajenie się od takich ilości cukru. Ja przy kompulsach potrafiłam zjeść z siedem tysięcy kalorii z cukru, na spokojnie. A teraz nie zjem nawet całej tabliczki mlecznej czekolady, bo mnie w połowie zmuli. Gdzie przedtem cała ta 300gramowa milka to nie był żaden problem. Skoro kończy się napadem na lodówkę to tak naprawdę z ed się do końca nie rozstałaś, tylko trochę je ujarzmiłaś.
19 maja 2019, 18:11
Mnie śmieszą różne dziwne porady, kuźwa, jak mam ochotę na litr lodów, to nie powstrzyma mnie nawet nowy nawyk, i tak polegnę i je zeżrę. Nie że robię tak codziennie, ale raz w miesiącu na bank. Szkoda. Mnie nawet kilka miesięcy kształtowania nowego nawyku nie pomagają.A co do wyliczeń, motywacji i postanowień, to ma sens, ale nie u wszystkich. Ja np. nie lubię się ograniczać w życiu, lubię wolność wyboru, niezależność itd, więc czasem wkurw mnie bierze, że odmawiam sobie tego litra lodów od czasu do czasu, że trzymam dość czystą dietę (w 80%?) bo JA SIĘ PYTAM PO CO? Chcę ładnie wyglądać, lubię siebie w wersji szczupłej nie grubej (ważę już normalnie), ale gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl "to może do 56 kg?". Nie lubię "zdrowej" diety, muszę czasem zjeść coś kijowego dla dobra psychiki. Ale u mnie to się kończy napadem na lodówkę. Nie, nie takim typowym z ED, to mam za sobą. Ale cieszę się jak dziecko, gdy wcinam te lody... Żeby nie było, jem normalnie słodycze (wychodzę z diety 1800), więc to nie jest tak, że to zakazany owoc...Pewnie nawyk...
Litr lodów zjadłam w sobotę
Dobre były!!!
19 maja 2019, 18:32
...
19 maja 2019, 18:54
Wiesz, długo wytrzymuję. Tym razem prawie pół roku. Teraz zaczęłam podjadać. Zaczęłam od warzyw, w przypadku głodu. Potem jakieś kawałki owoców, 1-2 rodzynki, czasem kilka orzeszków. To są malutkie odstępstwa, ale kilka dni temu zjadłam już całą bułkę, a dziś jabłko. No więc to rośnie......
w takim razie myślę, że u Ciebie jest to problem psychologiczny bardziej. już tak długo byłaś na diecie, że psychika się buntuje i szuka sobie jakiejś rozrywki w podjadaniu , bo to po prostu sprawia radość, prawda? a sprawia Ci? czy może po każdym takim incydencie masz okropne wyrzuty sumienia jak nastolatka, która masakrycznie przejmuje się swoim wyglądem? uważam, że powinnaś wyluzować i przestać aż tak bardzo się kontrolować. kontrola na dłuższą metę jest chora. nie można być non stop na diecie. zacznij jeść bez tego kontrolera siedzącego Ci na ramieniu. nie mówię, żeby od razu rzucić się na hurt żarła, ale zdrowa dieta raczej Cię nie utuczy i pisząc dieta mam tu na myśli po prostu jedzenie, a nie ciągłe uważanie na to, co się wkłada do buzi. ja osobiście uważam, że tak pojmowane diety czyli skupienie na kaloriach, spadkach strasznie męczą psychikę. zrób sobie reset i po prostu zacznij jeść.
19 maja 2019, 20:49
Ja jestem zdania ze w tygodniu ładnie trzymam dietę a weekend troszkę odpuszczam . Troszkę to nie znaczy ,ze rzucam się na jedzenie ale pozwalam sobie na jakiegoś drinka czy jakieś trochę bardziej kaloryczne jedzenie
19 maja 2019, 22:03
w takim razie myślę, że u Ciebie jest to problem psychologiczny bardziej. już tak długo byłaś na diecie, że psychika się buntuje i szuka sobie jakiejś rozrywki w podjadaniu , bo to po prostu sprawia radość, prawda? a sprawia Ci? czy może po każdym takim incydencie masz okropne wyrzuty sumienia jak nastolatka, która masakrycznie przejmuje się swoim wyglądem? uważam, że powinnaś wyluzować i przestać aż tak bardzo się kontrolować. kontrola na dłuższą metę jest chora. nie można być non stop na diecie. zacznij jeść bez tego kontrolera siedzącego Ci na ramieniu. nie mówię, żeby od razu rzucić się na hurt żarła, ale zdrowa dieta raczej Cię nie utuczy i pisząc dieta mam tu na myśli po prostu jedzenie, a nie ciągłe uważanie na to, co się wkłada do buzi. ja osobiście uważam, że tak pojmowane diety czyli skupienie na kaloriach, spadkach strasznie męczą psychikę. zrób sobie reset i po prostu zacznij jeść.Wiesz, długo wytrzymuję. Tym razem prawie pół roku. Teraz zaczęłam podjadać. Zaczęłam od warzyw, w przypadku głodu. Potem jakieś kawałki owoców, 1-2 rodzynki, czasem kilka orzeszków. To są malutkie odstępstwa, ale kilka dni temu zjadłam już całą bułkę, a dziś jabłko. No więc to rośnie......
Edytowany przez ggeisha 19 maja 2019, 23:49
20 maja 2019, 11:49
Powstrzyma, ale nie nowy nawyk, a odzwyczajenie się od takich ilości cukru. Ja przy kompulsach potrafiłam zjeść z siedem tysięcy kalorii z cukru, na spokojnie. A teraz nie zjem nawet całej tabliczki mlecznej czekolady, bo mnie w połowie zmuli. Gdzie przedtem cała ta 300gramowa milka to nie był żaden problem. Skoro kończy się napadem na lodówkę to tak naprawdę z ed się do końca nie rozstałaś, tylko trochę je ujarzmiłaś.
To akurat po kilku miesiącach diety mam odrobione: moja ukochana mleczna czekolada jest dla mnie ZBYT SŁODKA, bo odzwyczaiłam się od cukru, dodaję go tylko do kawy. Słodycze jem max 3 razy w tygodniu w bardzo małych ilościach, bardziej dla dobra psychiki. Szybko mnie zamula, bo wydają mi się teraz "strasznie słodkie".
Nie sądzę, że wciąż mam ED, bo po napadzie na słodkie czy słone czy tłuste (żeberka mniaammmm), ponieważ nie odczuwam wyrzutów sumienia, nie głodzę się później ani nic.
Wiesz, długo wytrzymuję. Tym razem prawie pół roku. Teraz zaczęłam podjadać. Zaczęłam od warzyw, w przypadku głodu. Potem jakieś kawałki owoców, 1-2 rodzynki, czasem kilka orzeszków. To są malutkie odstępstwa, ale kilka dni temu zjadłam już całą bułkę, a dziś jabłko. No więc to rośnie......
Ja właśnie mam wrażenie, że czasem podżeram tylko po to, żeby podżerać.
w takim razie myślę, że u Ciebie jest to problem psychologiczny bardziej. już tak długo byłaś na diecie, że psychika się buntuje i szuka sobie jakiejś rozrywki w podjadaniu , bo to po prostu sprawia radość, prawda? a sprawia Ci? czy może po każdym takim incydencie masz okropne wyrzuty sumienia jak nastolatka, która masakrycznie przejmuje się swoim wyglądem? uważam, że powinnaś wyluzować i przestać aż tak bardzo się kontrolować. kontrola na dłuższą metę jest chora. nie można być non stop na diecie. zacznij jeść bez tego kontrolera siedzącego Ci na ramieniu. nie mówię, żeby od razu rzucić się na hurt żarła, ale zdrowa dieta raczej Cię nie utuczy i pisząc dieta mam tu na myśli po prostu jedzenie, a nie ciągłe uważanie na to, co się wkłada do buzi. ja osobiście uważam, że tak pojmowane diety czyli skupienie na kaloriach, spadkach strasznie męczą psychikę. zrób sobie reset i po prostu zacznij jeść.
No właśnie, ja nie mam wyrzutów sumienia po takich wyżerkach, cieszą mnie smaki i spore ilości jedzenia, sprawia mi radość odkrywanie nowych smaków oraz to, że nie winię siebie, gdy zjem za dużo.
21 maja 2019, 21:49
Wiecie co ja też się boje tego że w końcu dopadnie mnie takie niby niewinne podjadanie które zakończy się powrotem do złych ale jak przyjemnych dla mnie nawyków podjadania przed snem, nie chciałabym tego dlatego teraz gdy przychodzi wieczór i siadam przed tv zamiast przekąsek robię sobie herbatkę imbirowa lub zielona i wmawiam sobie że to moja przekąska do filmu, na razie działa mam nadzieję że przerodzi to się wkoncu w nawyk, a mianowicie że zamiast chipsów będę odruchowo wybierała herbatkę:-)
11 czerwca 2019, 14:23
Jak uniknąć efektu yo-yo, powstrzymać się przed podjadanie ?? Ja zaczalem sie niedawno odchudzac z wagi ok 75 kg chce zejść do ok 65 kg przy 172 cm. Ruchu mam dużo, dziś spacerowalem roznoszac ulotki 5 godzin, codziennie tak z 4 -8 godzin ruchu mam i pojawiło się na wadze 6 z przodu pierwszy raz od 2016 r :) przed chwilą 69.8 kg teraz chce to utrzymać, a potem schodzić do tych 65 kg, wiecie jak uniknąć efektu yo-yo? Bo podjadanie to mój problem. .