Temat: Brak domu a dziecko

Hej,

Co byscie zrobily w takiej sytuacji.

Oboje mieszkamy za granica, wynajmujemy kawalerke i staramy sie uzbierac na mieszkanie, ale ceny ida tak w gore ze mozemy nie uzbierac przez kolejne 5 lat. Chcielibysmy starac sie o dziecko, ale wiadomo ze w kawalerce nie bardzo damy rade z dzieckiem, wiec albo czekamy te okolo 5 lat jak pojdziemy 'na swoje', ale przeprowadzamy sie do 1 pokojowego mieszkania. Ale wtedy i czynsz bedzie wiekszy, i wizja wlasnego mieszkania juz w ogole odplywa na jakies kolejne 10 lat.

Co byscie zrobily? Czasami mysle zeby olac wlasne mieszkanie i przeprowadzic sie do wiekszego mieszkania i wynajmowac do konca zycia, ale przynajmniej rodzina nam sie powiekszy. Czy zbierac na wlasne a dziecko odlozyc na pozniej :(

Mieszkałam z mężem i dzieckiem przez 1,5 roku na kawalerce i to jest męka dla dziecka i rodziców. Jest naprawdę ciasno, a dziecko ma coraz to nowe zabawki, ubranka itp. jakieś rowerki, wózki itp. Jak już dziecko zaczyna chodzić to potrzebuje przestrzeni , żeby się poruszać, rozwijać. Przecież jeden pokój to jak cela w psychiatryku. Poza tym jak dziecko ma już ze 3 latka to powinno mieć swój pokój, swoja przestrzeń. Jak się przeprowadziliśmy do dużego mieszkania to wszyscy odżyli i  my i dziecko. Jest "czym oddychać" jest gdzie "spacerować" jest gdzie wszystko pochować, nic się nie wala po podłodze, dziecko ma w deszczowe dni gdzie biegać, albo jeździć na rowerku. Nie wyobrażam sobie "usadzić" dziecko w jednym pokoju. 

Co do własnego miejsca. Nie wyobrażam sobie tułać się gdzieś z dzieckiem. Robiliśmy wszystko, aby mieć własne mieszkanie nie na kredyt. Od początku małżeństwa ostro oszczędzaliśmy. Wynajmowanie mieszkań W PL to tragedia. Za granicą to już inaczej wygląda. 

Mieszkanie w przyszłości odziedziczy dziecko, albo jak będziemy starzy i emerytury nie starczy ja jakieś specjalistyczne leczenie to sprzedamy i kupimy mniejsze, czyli zostanie nadwyżka ze sprzedaży  i czynsz się zmniejszy. 

P.S.

I  nas było najpierw mieszkanie, potem dziecko. W dniu porodu sprzedawaliśmy małe mieszkanie własne, potem po porodzie mieliśmy chwilowo mieszkać na kawalerce do czasu zakupu dużego mieszkania, ale przedłużyło się , bo żadne mieszkanie nam się nie podobało. 

To moze pomyscie o innym miescie. Ja kupilam dom w Londynie ponad 10 lat temu za 200 tys. teraz kosztuje 500 tys. Moja corka skonczyla w tam tym Roku studia ale z chlopakiem mysla o jakims mniejszym miescie gdzie domy i zycie jest duzo tansze.

Czy mieszkanie, czy dziecko, jaka kolejnosc. Wydaje mi sie ze w przypadku Ciebie Autorko jest to tylko kwestia priorytetow. Czym chcesz zająć sie najpierw? Jedna wybierze mieszkanie, potem dziecko. Inna calkiem inaczej. Kazdy z nas ma swoje priorytety.

Pasek wagi

Marisca napisał(a):

Mieszkałam z mężem i dzieckiem przez 1,5 roku na kawalerce i to jest męka dla dziecka i rodziców. Jest naprawdę ciasno, a dziecko ma coraz to nowe zabawki, ubranka itp. jakieś rowerki, wózki itp. Jak już dziecko zaczyna chodzić to potrzebuje przestrzeni , żeby się poruszać, rozwijać. Przecież jeden pokój to jak cela w psychiatryku. Poza tym jak dziecko ma już ze 3 latka to powinno mieć swój pokój, swoja przestrzeń. Jak się przeprowadziliśmy do dużego mieszkania to wszyscy odżyli i  my i dziecko. Jest "czym oddychać" jest gdzie "spacerować" jest gdzie wszystko pochować, nic się nie wala po podłodze, dziecko ma w deszczowe dni gdzie biegać, albo jeździć na rowerku. Nie wyobrażam sobie "usadzić" dziecko w jednym pokoju. Co do własnego miejsca. Nie wyobrażam sobie tułać się gdzieś z dzieckiem. Robiliśmy wszystko, aby mieć własne mieszkanie nie na kredyt. Od początku małżeństwa ostro oszczędzaliśmy. Wynajmowanie mieszkań W PL to tragedia. Za granicą to już inaczej wygląda. Mieszkanie w przyszłości odziedziczy dziecko, albo jak będziemy starzy i emerytury nie starczy ja jakieś specjalistyczne leczenie to sprzedamy i kupimy mniejsze, czyli zostanie nadwyżka ze sprzedaży  i czynsz się zmniejszy. P.S.I  nas było najpierw mieszkanie, potem dziecko. W dniu porodu sprzedawaliśmy małe mieszkanie własne, potem po porodzie mieliśmy chwilowo mieszkać na kawalerce do czasu zakupu dużego mieszkania, ale przedłużyło się , bo żadne mieszkanie nam się nie podobało. 

Nie podlega to dyskusji, że im większe mieszkanie tym większa swoboda. 

Nie każdego stać by z wypłaty odłożyć na swoje, bez kredytu.

Mam wielu znajomych którzy nie mieli własnego pokoju, a nawet kąta. Dwie koleżanki do poznania swoich mężów mieszkały z rodzicami, rodzeństwem i zwierzakami w kawalerce! I są takie same jak my, mające za dzieciaka wygodę posiadania dużej przestrzeni.

Pasek wagi

jurysdykcja napisał(a):

W żadnym kraju w którym mieszkałam nie widziałam takiego ciśnienia na własne mieszkanie, jak w pl. Na zachodzie to chyba standard, że się mieszkania wynajmuje i przeprowadza jeśli zachodzi taka potrzeba. Tzn. jaką różnicę dziecku robi to, czy mieszka na swoim czy na wynajętym? Żadną.Jak się ma lądować na bruku, to z własnego też można, wystarczy nie mieć z czego spłacić kredytu na 30 lat. Ba, jest się dużo bardziej uziemionym, ciężej o zmianę pracy, przeprowadzkę do innego miasta itd..

Zgadzam sie. Tylko w innych krajach lokatorzy maja wieksze prawa jak wlasciciele a w ogole to wszystko trzymaja spoldzielnie. W Polsce to jednak ludzie sami sobie robia pod gorke bo kazdy wali ceny wynajmu z kosmosu, byle ktos im kredyt splacil.

My wynajmujemy i nie ma opcji, ze bedziemy cos kupowac - budowac. Po co? Nawet nie wiesz czy dozyjesz splaty. Ciulac Cale zycie, zeby dziecku ulatwic "start" tez mnie nie przekonuje. Zycie masz jedno. Szkoda go na kredyty. 

Smerfetka860323 napisał(a):

Marisca napisał(a):

Mieszkałam z mężem i dzieckiem przez 1,5 roku na kawalerce i to jest męka dla dziecka i rodziców. Jest naprawdę ciasno, a dziecko ma coraz to nowe zabawki, ubranka itp. jakieś rowerki, wózki itp. Jak już dziecko zaczyna chodzić to potrzebuje przestrzeni , żeby się poruszać, rozwijać. Przecież jeden pokój to jak cela w psychiatryku. Poza tym jak dziecko ma już ze 3 latka to powinno mieć swój pokój, swoja przestrzeń. Jak się przeprowadziliśmy do dużego mieszkania to wszyscy odżyli i  my i dziecko. Jest "czym oddychać" jest gdzie "spacerować" jest gdzie wszystko pochować, nic się nie wala po podłodze, dziecko ma w deszczowe dni gdzie biegać, albo jeździć na rowerku. Nie wyobrażam sobie "usadzić" dziecko w jednym pokoju. Co do własnego miejsca. Nie wyobrażam sobie tułać się gdzieś z dzieckiem. Robiliśmy wszystko, aby mieć własne mieszkanie nie na kredyt. Od początku małżeństwa ostro oszczędzaliśmy. Wynajmowanie mieszkań W PL to tragedia. Za granicą to już inaczej wygląda. Mieszkanie w przyszłości odziedziczy dziecko, albo jak będziemy starzy i emerytury nie starczy ja jakieś specjalistyczne leczenie to sprzedamy i kupimy mniejsze, czyli zostanie nadwyżka ze sprzedaży  i czynsz się zmniejszy. P.S.I  nas było najpierw mieszkanie, potem dziecko. W dniu porodu sprzedawaliśmy małe mieszkanie własne, potem po porodzie mieliśmy chwilowo mieszkać na kawalerce do czasu zakupu dużego mieszkania, ale przedłużyło się , bo żadne mieszkanie nam się nie podobało. 
Nie podlega to dyskusji, że im większe mieszkanie tym większa swoboda. Nie każdego stać by z wypłaty odłożyć na swoje, bez kredytu.Mam wielu znajomych którzy nie mieli własnego pokoju, a nawet kąta. Dwie koleżanki do poznania swoich mężów mieszkały z rodzicami, rodzeństwem i zwierzakami w kawalerce! I są takie same jak my, mające za dzieciaka wygodę posiadania dużej przestrzeni.

Jak pisałam powyżej my z dzieckiem męczyliśmy się na kawalerce. My sami dorośli nie byliśmy w stanie żyć w tej klitce, dostawaliśmy na głowę, czuliśmy się stłamszeni, mieliśmy depresyjne nastroje, a dziecko nie miało gdzie się obrócić. Mam bardzo energiczne i ruchliwe dziecko , więc wybacz, ale rozwój mojego dziecka byłby zakłócony przez życie w klitce. Ludzie są rożni i mają rożne charaktery są i tacy którzy nie czują się bezpiecznie nie mając swojego miejsca. 

Posiadanie dużej przestrzeni to nie tylko wygoda, to zdrowie psychiczne i zwykła potrzeba życiowa. A duża przestrzeń to nie jest dla mnie 300 metrowy dom (to już bym mogła nazwać wygodą, a nie potrzebą życiową).

Gdybyśmy nie uzbierali na mieszkanie bez kredytu wolelibyśmy jednak kredyt niż męczarnie w jednym pokoju.jeden pokój to nie tylko brak miejsca, ale też brak intymności  dla rodziców i dla dziecka.  Dbałam o to, aby była w mieszkaniu osobna sypialnia i nie musimy czekać z mężem aż dziecko pójdzie spać i nie muszę zakładać tematów, z dziecko wszystko zmienia między małżonkami. Jak dziecko się kładzie mogę sobie w sypialni spokojnie tańczyć, ćwiczyć, słuchać muzyki i nie czuje się skrępowana, ani nie muszę uważać,  że dziecko się obudzi. Dziecko jak dorośnie też zaprosi koleżanki może nawet na noc, przyprowadzi chłopaka.  Nie będą sie błąkać po parkach. 

Zaraz się dowiem, że posiadanie prądu to wygoda. 

Zanim zdecydowaliśmy się na dziecko mieliśmy 2 małe pokoiki i nam pasowało. W sumie korzystaliśmy tylko z jednego i jako para moglibyśmy nawet mieszkać na jednym pokoju, ale przy dziecku bezwzględnie potrzebne są min. 2 pokoje. Przy dzieciach rożnej płci min 3 pokoje. 

P.S.

Moja mama od urodzenia aż do ślubu z moim ojcem  mieszkała na kawalerce. Do dzisiaj ma traumę i mi opowiada jak było ciężko. 

Dla mnie brak własnego mieszkania czy domu i sprowadzanie na świat dziecka jest wręcz niedopuszczalne. 

Alicja19900 napisał(a):

Dla mnie brak własnego mieszkania czy domu i sprowadzanie na świat dziecka jest wręcz niedopuszczalne. 

Tylko że mało kto ma własne mieszkanie w wieku rozrodczym. Wszyscy albo kredyt albo wynajem a to już bez różnicy, bo żadne nie jest twoje. Tylko ludziom się wydaje, że to na kredyt jest już ich.. taka miła iluzja, a tymczasem jak ktoś obliczył - brak trzech wypłat dzieli cię od bezdomności.

andorinha napisał(a):

Alicja19900 napisał(a):

Dla mnie brak własnego mieszkania czy domu i sprowadzanie na świat dziecka jest wręcz niedopuszczalne. 
Tylko że mało kto ma własne mieszkanie w wieku rozrodczym. Wszyscy albo kredyt albo wynajem a to już bez różnicy, bo żadne nie jest twoje. Tylko ludziom się wydaje, że to na kredyt jest już ich.. taka miła iluzja, a tymczasem jak ktoś obliczył - brak trzech wypłat dzieli cię od bezdomności.

A no swieta prawda...

cancri napisał(a):

andorinha napisał(a):

Alicja19900 napisał(a):

Dla mnie brak własnego mieszkania czy domu i sprowadzanie na świat dziecka jest wręcz niedopuszczalne. 
Tylko że mało kto ma własne mieszkanie w wieku rozrodczym. Wszyscy albo kredyt albo wynajem a to już bez różnicy, bo żadne nie jest twoje. Tylko ludziom się wydaje, że to na kredyt jest już ich.. taka miła iluzja, a tymczasem jak ktoś obliczył - brak trzech wypłat dzieli cię od bezdomności.
A no swieta prawda...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.