Temat: Brak domu a dziecko

Hej,

Co byscie zrobily w takiej sytuacji.

Oboje mieszkamy za granica, wynajmujemy kawalerke i staramy sie uzbierac na mieszkanie, ale ceny ida tak w gore ze mozemy nie uzbierac przez kolejne 5 lat. Chcielibysmy starac sie o dziecko, ale wiadomo ze w kawalerce nie bardzo damy rade z dzieckiem, wiec albo czekamy te okolo 5 lat jak pojdziemy 'na swoje', ale przeprowadzamy sie do 1 pokojowego mieszkania. Ale wtedy i czynsz bedzie wiekszy, i wizja wlasnego mieszkania juz w ogole odplywa na jakies kolejne 10 lat.

Co byscie zrobily? Czasami mysle zeby olac wlasne mieszkanie i przeprowadzic sie do wiekszego mieszkania i wynajmowac do konca zycia, ale przynajmniej rodzina nam sie powiekszy. Czy zbierac na wlasne a dziecko odlozyc na pozniej :(

No ja pamiętam co przeżyli moi rodzice uziemieni kredytem na 30 lat za mieszkanie, którego potem nie mogli sprzedać i na którym de facto nic nie zarobili, a które wpędziło nas w okropne problemy finansowe na całe lata. Taka to była super inwestycja. 

Gdybym mieszkała w Polsce, ew. zarabiała za granicą, ale planowała wrócić do kraju, to kupowałabym mieszkanie bez zastanowienia. Tyle, że mieszkania w Paryżu, w porównaniu do zarobków są jakieś 2-3 razy droższe niż w moim Wrocławiu. No może i to jest inwestycja, ale taki kredyt przy moich zarobkach to jakiś kosmos.

Diamorfina napisał(a):

Według mnie jeśli chcecie mieć swoje własne M i dziecko, to na waszym miejscu najpierw poszła bym do kilku banków zapytać jak wygląda ewentualny kredyt i ile by wynosiła rata, bo  może się okazać, że będzie niewiele wyższa od czynszu który płacicie za wynajem. Druga sprawa to taka, że wypadało by zrobić badania na płodność obojga przyszłych rodziców. Na podstawie takich danych podjęłabym decyzję, jeśli byłabym pewna, że to jest miasto w którym chcę zapuścić korzenie. A do tych, którzy mówią że własne mieszkanie jest takie złe i niedobre bo drogie, a dzieci liczą na spadek (dom/mieszkanie) po rodzicach to niech przeczytają co piszą jeszcze raz, bo to jest głupotą. Mieszkanie to zawsze inwestycja, rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej, więc co w tym dziwnego, że ktoś chce aby dzieci coś odziedziczyły po śmierci rodziców? Rodzice jak kochają i mogą to pomagają. Osobiście wolałabym płacić trochę więcej za kredyt i po tych 20-30 latach mieć coś swojego, niż pakować w komuś kieszeń i nie mieć z tego nic.

Tak miedzy wynajem a rata kreduty bylaby roznica £200-400 wiec do ogarniecia. Problemem jest uzbieranie 5% wkladu wlasnego przy cenach mieszkan dwu pokojowych okolo £350 000. A przeciez do tego oplaty legalne jeszcze...

blueink napisał(a):

choco.lady napisał(a):

blueink napisał(a):

choco.lady Ale ty pracujesz za granica i zbierasz na dom w PL?Bo to zupelnie inna sytuacja gdy ktos mieszka za granica i kupuje dom tu.
Tak, pracuję za granicą, ale chcę w Polsce kupić mieszkanie.
Pracujecie za granicą (oboje!) i Ty się martwisz że w perspektywie 5 lat nie uzbieracie na mieszkanie? Ja pracuje 3 lata sama, również za granicą i mam zamiar kupić mieszkanie już w wakacje. Coś kiepsko z tą waszą pracą...No to Twoja wczesniejsza wypowiedz w ogole sie nie odnosi do sytuacji i komentowanie ze mamy kiepska prace jest poprostu niegrzeczne szczegolnie gdy ktos zarabia ?1200 miesieczne ekhm.

Bo myślałam, że jesteście na dorobku za granicą i nie możecie zarobić we dwójkę na mieszkanie czy dom w Polsce :) Przepraszam, nie doczytałam :O

1200 miesięcznie na angielskie realia to faktycznie niewiele, ale jakby to odnieść na polskie złotówki to wyjdzie fajna sumka. Ja nigdy nie planowałam się osiedlać poza Polską więc odniosłam się do naszych krajowych cen. 

blueink napisał(a):

Diamorfina napisał(a):

Według mnie jeśli chcecie mieć swoje własne M i dziecko, to na waszym miejscu najpierw poszła bym do kilku banków zapytać jak wygląda ewentualny kredyt i ile by wynosiła rata, bo  może się okazać, że będzie niewiele wyższa od czynszu który płacicie za wynajem. Druga sprawa to taka, że wypadało by zrobić badania na płodność obojga przyszłych rodziców. Na podstawie takich danych podjęłabym decyzję, jeśli byłabym pewna, że to jest miasto w którym chcę zapuścić korzenie. A do tych, którzy mówią że własne mieszkanie jest takie złe i niedobre bo drogie, a dzieci liczą na spadek (dom/mieszkanie) po rodzicach to niech przeczytają co piszą jeszcze raz, bo to jest głupotą. Mieszkanie to zawsze inwestycja, rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej, więc co w tym dziwnego, że ktoś chce aby dzieci coś odziedziczyły po śmierci rodziców? Rodzice jak kochają i mogą to pomagają. Osobiście wolałabym płacić trochę więcej za kredyt i po tych 20-30 latach mieć coś swojego, niż pakować w komuś kieszeń i nie mieć z tego nic.
Tak miedzy wynajem a rata kreduty bylaby roznica ?200-400 wiec do ogarniecia. Problemem jest uzbieranie 5% wkladu wlasnego przy cenach mieszkan dwu pokojowych okolo ?350 000. A przeciez do tego oplaty legalne jeszcze...

Na waszym miejscu bym przekalkulowała to wszystko jeszcze raz, tak na spokojnie, bo przecież nikt nie karze wam już jutro mieć dziecko lub kupić mieszkanie :P 

No bo tak: te 5% z 250k to 17500, czyli rozkładając to na 5 lat wychodzi 292funty miesięcznie, a jeśli tylko tyle mniej-więcej dacie radę odkładać przez ten czas i w ogóle, to zastanowiłabym się nad kredytem w ogóle i po prostu zaczęła starać się o dziecko :D 

Diamorfina napisał(a):

blueink napisał(a):

Diamorfina napisał(a):

Według mnie jeśli chcecie mieć swoje własne M i dziecko, to na waszym miejscu najpierw poszła bym do kilku banków zapytać jak wygląda ewentualny kredyt i ile by wynosiła rata, bo  może się okazać, że będzie niewiele wyższa od czynszu który płacicie za wynajem. Druga sprawa to taka, że wypadało by zrobić badania na płodność obojga przyszłych rodziców. Na podstawie takich danych podjęłabym decyzję, jeśli byłabym pewna, że to jest miasto w którym chcę zapuścić korzenie. A do tych, którzy mówią że własne mieszkanie jest takie złe i niedobre bo drogie, a dzieci liczą na spadek (dom/mieszkanie) po rodzicach to niech przeczytają co piszą jeszcze raz, bo to jest głupotą. Mieszkanie to zawsze inwestycja, rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej, więc co w tym dziwnego, że ktoś chce aby dzieci coś odziedziczyły po śmierci rodziców? Rodzice jak kochają i mogą to pomagają. Osobiście wolałabym płacić trochę więcej za kredyt i po tych 20-30 latach mieć coś swojego, niż pakować w komuś kieszeń i nie mieć z tego nic.
Tak miedzy wynajem a rata kreduty bylaby roznica ?200-400 wiec do ogarniecia. Problemem jest uzbieranie 5% wkladu wlasnego przy cenach mieszkan dwu pokojowych okolo ?350 000. A przeciez do tego oplaty legalne jeszcze...
Na waszym miejscu bym przekalkulowała to wszystko jeszcze raz, tak na spokojnie, bo przecież nikt nie karze wam już jutro mieć dziecko lub kupić mieszkanie :P No bo tak: te 5% z 250k to 17500, czyli rozkładając to na 5 lat wychodzi 292funty miesięcznie, a jeśli tylko tyle mniej-więcej dacie radę odkładać przez ten czas i w ogóle, to zastanowiłabym się nad kredytem w ogóle i po prostu zaczęła starać się o dziecko :D 

Aha no tak :D Ja policzylam troche z inflacja ze w ciagu 5 lat te ceny jeszcze pojda w gore wiec wyjdzie pewnie troche wiecej niz 17500 :D

Czakii napisał(a):

RapsberryAnn napisał(a):

masz 27 lat, decyduj sie dziewczyno, co 3 para w PL ma problemy z poczęciem, a co jesli bedziecie mieli wspaniałe mieszkanie ale w ciąże nie bedziesz juz mogła zajść? są rzeczy ważne i ważniejsze a jesli bedziesz kochać dziecko to bedzie miało wspaniałe dzieciństwo nawet w malutkiej kawalerce :)
Taka mądra jesteś? Sama miłość do szczescia nie wystarczy jeśli nie ma się godnych warunkow do życia, to nie czasy naszych babć kiedy rodzice mieszkali z kilkorgiem dzieci w jednym pokoju. Moje dwie kuzynki dorastały w nieciekawych warunkach a mianowicie mieszkały razem z rodzicami w dużym pokoju przedzielonym cianką działową ale  żeby wejść do tego "swojego pokoju" musiały przejść przez pokój rodziców i powiem ci, że miały przekichane. Zero intymności, prywatności, koleżanek prawie nie zapraszały no bo jak? Nie mówiąc już o przyprowadzeniu chłopaka... Do tego musiały chodzić spać wtedy kiedy rodzice bo przeszkadzało im jak chciały dłużej posiedzieć na kompie, posłuchać muzyki czy TV. Byłabyś szczęśliwa żyjąc w ten sposób?? 

Ale autorka nie mówi o gromadce dzieci tylko o jednym, plus stać ich na dziecko oboje pracują jak autorka napisała ;) a zresztą nie chce mi się z Tb wchodzic w dyskusje bo czytałam juz nie jedną twoją wypowiedz i mam raczej jasno zdefiniowane zdanie o twojej osobie :)

blueink napisał(a):

Diamorfina napisał(a):

blueink napisał(a):

Diamorfina napisał(a):

Według mnie jeśli chcecie mieć swoje własne M i dziecko, to na waszym miejscu najpierw poszła bym do kilku banków zapytać jak wygląda ewentualny kredyt i ile by wynosiła rata, bo  może się okazać, że będzie niewiele wyższa od czynszu który płacicie za wynajem. Druga sprawa to taka, że wypadało by zrobić badania na płodność obojga przyszłych rodziców. Na podstawie takich danych podjęłabym decyzję, jeśli byłabym pewna, że to jest miasto w którym chcę zapuścić korzenie. A do tych, którzy mówią że własne mieszkanie jest takie złe i niedobre bo drogie, a dzieci liczą na spadek (dom/mieszkanie) po rodzicach to niech przeczytają co piszą jeszcze raz, bo to jest głupotą. Mieszkanie to zawsze inwestycja, rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej, więc co w tym dziwnego, że ktoś chce aby dzieci coś odziedziczyły po śmierci rodziców? Rodzice jak kochają i mogą to pomagają. Osobiście wolałabym płacić trochę więcej za kredyt i po tych 20-30 latach mieć coś swojego, niż pakować w komuś kieszeń i nie mieć z tego nic.
Tak miedzy wynajem a rata kreduty bylaby roznica ?200-400 wiec do ogarniecia. Problemem jest uzbieranie 5% wkladu wlasnego przy cenach mieszkan dwu pokojowych okolo ?350 000. A przeciez do tego oplaty legalne jeszcze...
Na waszym miejscu bym przekalkulowała to wszystko jeszcze raz, tak na spokojnie, bo przecież nikt nie karze wam już jutro mieć dziecko lub kupić mieszkanie :P No bo tak: te 5% z 250k to 17500, czyli rozkładając to na 5 lat wychodzi 292funty miesięcznie, a jeśli tylko tyle mniej-więcej dacie radę odkładać przez ten czas i w ogóle, to zastanowiłabym się nad kredytem w ogóle i po prostu zaczęła starać się o dziecko :D 
Aha no tak :D Ja policzylam troche z inflacja ze w ciagu 5 lat te ceny jeszcze pojda w gore wiec wyjdzie pewnie troche wiecej niz 17500 :D

Słuchaj, mieszkanie możesz kupić mając nawet 50 lat, a z ciążą nigdy nie wiadomo. Zrób co Ci serce z rozumem podpowiadają :D

Musicie ustalić priorytety. Bo może się okazać, że za te parę lat uda Wam się kupić mieszkanie i zajść bez problemu w ciążę i będzie cudnie. Ale może być tak, że uda Wam się kupić mieszkanie ale będą problemy z zajściem w ciążę a każdy rok Was od tej szansy będzie oddalał. I zostaniecie we własnym mieszkaniu sami ( znam dwie takie pary- choć nie twierdzę, że na wynajętym by zostali rodzicami. Chodzi mi o to, że lepiej leczyć bezpłodność w wieku +20 lat niż 40). Inna opcja: zachodzisz teraz w ciążę, ale niestety nie kupicie mieszkania bo stracisz pracę, nie uzbierasz na wkład itp. i sobie żyjecie z tym dzieckiem na wynajmowanym. Wiadomo, że najlepiej by było gdyby spełnił się ten optymistyczny scenariusz. Ale zastanów się którą opcję byś wolała z tych mniej optymistycznych. 

Mnie np dziecko napędza do działania. Też wynajmujemy ale odkładamy na coś swojego. Wcześniej mi nie zależało gdzie będę mieszkać, bo i tak się często przeprowadzaliśmy. Teraz chcielibyśmy gdzieś osiąść. Więc może się okazać, że po urodzeniu dziecka będziecie np szukać lepszej pracy, bardziej oszczędzać żeby szybciej odłożyć. 

Hipopotam2014 napisał(a):

A Ty byś wolała odziedziczyć coś po rodzicach i mieć poczucie bezpieczeństwa, własny dom czy dorastać ze świadomością że w każdym momencie można być wyrzuconym na bruk i wszystkie pieniądze za mieszkanie zostały w obcej kieszeni i nic z tego nie ma ? 

zmartwie Cie zazwyczaj ludzie dożywają i 50tych urodzin swoich dzieci :) więc licząc na drapane można się baaardzo mocno zdziwić. wg mnie własne mieszkanie nie jest obowiązkowe, ale za to zaradność, pracowitość.. a to czy mieszkanie własne czy wynajmowane to drugorzędna kwestia jeśli stać was na utrzymanie siebie i dziecka bez stresu. pomijając ten szczegół, ze w naszym kraju wlasne mieszkanie u młodych ludzi to mieszkanie banku..

nariya napisał(a):

idealnecialo napisał(a):

Nattina napisał(a):

nataliaas napisał(a):

No na pewno nie starałabym się o dziecko, gdybym nie miała mu nic do zaoferowania, nawet takich podstaw. Szczyt głupoty i egoizmu. 
wolałabym żeby rodzice zaoferowali mi miłość, opiekę, czas, uwagę, wsparcie, wykształcenie, wyższe wartości. Na mieszkanie można samemu  sobie zapracować :) 
Tak się tylko mówi. Mój mąż powtarza "lepiej na wszystko samemu zarobić",ale jest nam ciężko, bardzo ciężko. Wynajem,do tego zbieranie na wkład własny (tak,chcemy mieć swoje M, bo chcemy zostać na stałe w mieście, w którym mieszkamy). Bardzo zazdroszczę koleżankom, których rodzice pomagają finansowo, kupują nawet mieszkania lub dają na wkład własny... my nie mamy na kogo liczyć, nie mamy też czego odziedziczyć, więc jest ciężko. Można mówić, że miłość starczy,ale jak chce się zakładać swoją rodzinę, to miłość i wsparcie to nie jest wszystko. Nie każdy będzie kierownikiem, zwykły szarak też chce mieć możliwość godnego życia,no ale takiemu najtrudniej jest się dorobić.My z mężem (30 l.) odkładamy decyzję o dziecku póki się nie dorobimy. Niestety, ale coś za coś. My wybraliśmy własny kąt na pierwszym miejscu.
Dla mnie to straszne podejście. Sama mam prawie trzydziestkę i już wiem, ze to powoli ?czas?. Bo nie chce żeby moje dzieci miały ?starych? rodziców, chce im moc pomoc jak będą wchodziły w dorosłość, pomagać z ich dziećmi. Kurcze, życie nie jest aż tak dlugie. Tym bardziej, ze wcale nie jest tak, ze w ciąże zachodzi się na pstryknięcie palcami. Dobra materialne to nie wszystko zwłaszcza jeśli stać na godne życie, nawet jeśli na wynajmowanym.Ja się dorabiam sama z narzeczonym, (mamy kredyt na 10 lat) ale chce wierzyć, ze moje dzieci tez nie będą takie, ze tylko będą czekać aż umrę żeby dziedziczyc.

Wiesz co,ale dziecko zmniejsza zdolność kredytową. To taki przykład - mając 4 tys - pensja "na głowę" to jest 2 tys, jeśli decydujesz się na dziecko to 4 tys dzieli się na 3 = 1300 na osobę, czyli twój "komfort" zmniejsza się o 700zł, dla banku to już jest inna sytuacja.
Ja chciałabym swojemu dziecku zapewnić chociaż minimum jakiego ja nie otrzymałam, i wiem, że to brzmi strasznie, ale czasy są ciężkie i chciałabym swojemu dziecku chociaż kilkanaście tysięcy na start dać. Ja nie dostałam nic i jest mi ciężko.

A sama nie ogarnęłam jeszcze swojego życia, nie czuję stabilności finansowej i nawet jakbym miała 35 lat i brak takiej stabilności -też bym się nie zdecydowała, gdyby nawet mi "zegar tykał". 

Nie chcę popełniać tych samych błędów jak rodzice, po prostu.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.