Temat: Małżeństwa kiedyś i dzis

Jak to jest ze kiedyś nie było tyle rozwodów co w dzisiejszych czasach? Jak patrzę na moich dziadków, wujków czy ciocie wszyscy żyją w związkach małżeńskich juz po ponad 20 lat. Szczerze mówiąc nie ma u mnie w rodzinie (nie wiem czy w tej dalszej) ale tej która mieszka obok mnie kobiety rozwiedzionej, czy zostawionej przez męża z dziećmi.  Jakoś nie widać po wujkach czy ciotkach aby cos sie miedzy nimi "wypaliło", okazują sobie miłość. Dziadek juz nie żyje, ale babcia jak oni opowiada to z taka miłością. Poza tym wiem ze nie tylko u mnie te "stare " małżeństwa sa takie trwałe. 

Nie wierze ze w tamtych czasach wszyscy mężczyźni czy wszystkie kobiety były idealne. A jednak ludzie żyli ze sobą bardzo dlugo. A teraz wydaje mi sie ze jest coraz więcej rozwodów czy samotnych matek. Co o tym myślicie ?

tak jak piszecie, wtedy rozwod to byl wstyd, a poza tym kobieta miala siedziec przy chlopie chocby pil, bil i z polowa panien w miescie zdradzal i wszyscy o tym wiedzieli. Teraz kobiety maja wiecej swobody i praw, czasy sie zmienily. I dobrze. Moi rodzice jak pies z kotem tyle lat, dziadkowie to samo, mimo ze myslimy ze lepiej by bylo jakby sie rozwiedli

Pasek wagi

po części sie zgadzam, ale uważam również że ludzie w dzisiejszych czasach mają nierealne wyobrażaenie małżeństwa. 50% małżeńsw rozpada sie w pierwszym roku. a przecież to jest właśnie czas kiedy ludzie się docierają, kłócą najwięcej, dopasowują. teraz pojawią sie pierwsze problemu i już ludzie myślą - koniec miłosci. długoletni związek to ciężka praca, będą kryzysy, okresy lepsze i gorsze. warto sobie z tego zdać sprawę, że jak sie człowiek w pewnym momencie przestanie starać, to każdy związek się rozpadnie.

Wydaje mi się, że teraz ludzie lepiej wiedzą, czego chcą i na co mogą sobie pozwolić. Jeśli ktoś, mimo dzisiejszych "niesubordynowanych" czasów i ogólnego rozbisurmanienia, na które jest przyzwolenie, szczerze kocha swoją drugą połówkę i z wzajemnością, to będą razem. Niezależnie, czy mają papier czy też nie. Tyle.

Piszecie "kiedyś, wtedy". To znaczy kiedy? Przecież małżeństwa z długim stażem jeszcze istnieją. Moi rodzice przeżyli razem 40 lat, do śmierci taty. Moi tesciowie są razem 50 lat. My- 28. Nie jest idealnie, miewamy kryzysy, ale kochamy siebie nawzajem, a nie każde siebie. Oczywiście to wymaga pracy, kompromisów, myślenia nie tylko o własnej przyjemności.

''Kiedyś się naprawiało, teraz się wyrzuca'' I bardzo dobrze! Jednymi z głównych przyczyn rozwodów są zdrada i alkoholizm. Co tutaj naprawiać? Szarpać się z alkoholikiem, który nie chce się leczyć i fundować piekło sobie i dzieciom? Czekać aż mąż/żona zdradzi znowu, bo istnieje duża szansa że tak będzie? Inną z przyczyn jest niedopasowanie charakterów, nie wiem dokładnie jak to z tym jest, ale myślę że powodem może być niezamieszkanie ze sobą przed ślubem albo przymykanie oczu na pewne sprawy.

Pasek wagi

jak pomyślę sobie, że mój ojciec mnie lał, a mojej matce jakieś durne zabobony kazały z nim dalej być to cieszę się, że czasy się zmieniły.

Dawniej było wstyd przed ludźmi, jak kobieta miała dziecko bez męża to puszczalska, jak rozwódka to jej wina bo powinna dawać się lać I zdradzać bo jest w świętym związku małżeńskim. Są pewnie szczęśliwe pary ale z moich obserwacji wynika, że wszędzie coś zgrzyta, ktoś pije, bije, zdradza, znęca się psychicznie, straszy, gnębi, leje dzieci. Ciocia o takich rzeczach nie powie, wspomni że mają drobny kryzys, a o tym że codziennie chłop ją od ku*** obzywa to już przemilczy. Skoro np.cioci lub babci to pasuje to pięknie, to jej życie. Ja bym nie ratowała związku gdyby mnie facet bił. A takie kłamstwa o "wspaniałości" małżeństwa kobiety przekazują sobie od pokoleń wbijając córkom do głowy że bywają problemy I to trzeba przetrwać, trzeba znieść wszystko nawet kosztem własnego cierpienia. Facetom takich głupot się nie wciska, facet słyszy małżeństwo to kajdany, koniec życia, nie żeń się. Uważam więc, że kobiety stereotypowo mają siedzieć cicho I udawać że jest super I dlatego są takie długie staże. Obecnie kobiety trochę o siebie się zatroszczyły I nie dadzą sobą pomiatać I rozwód gotowy. To samo w drugą stronę, dlaczego chłopak ma się żenić po jednorazowym numerku który zaowocował ciążą jeśli dziewczyny nie kocha.

Rozmawiałam kiedyś o tym z moją babcią ;) Babcia miała szczęście, dziadek babcię kochał i szanował. Ale to co opowiadała o związkach znajomych... tak, małżeństwa trwały ale z bardzo różnych powodów - wstyd, brak możliwości utrzymania się w pojedynkę itp. Wiele kobiet albo nie pracowało albo miało dużo niższe pobory więc przymykały oczy na wybryki mężów bo dzieciom coś jeść dać trzeba. 

Nie mówię, że wszystkie małżeństwa tak wyglądały ale wbrew pozorom wiele.

Dziś mamy ten luksus, że nikt nie będzie wytykał palcami rozwódki, poradzi sobie finansowo. A nie zawsze warto walczyć. 

EgyptianCat napisał(a):

EnolaaGay napisał(a):

Myślę, że kiedyś były inne czasy (odkrywcze!): rozwód to był wstyd i porażka, ludzie byli bardziej uzależnieni od siebie (zwłaszcza kobiety nie miały zbyt dużego pola do manewru w większości przypadków i musiały trwać przy swoich małżonkach nawet wtedy, gdy ci robili im rozmaite świństwa itp.) i w ogóle chyba za bardzo się nie zastanawiano nad tym, czy jest się szczęśliwym w tym związku i czy to zdrowa relacja. Tak więc ja raczej daleka jestem od gloryfikowania "starych dobrych czasów" i przypisywania poprzednim pokoleniom jakichś nadzwyczajnych cech.
Myślę tak samo. To nie związki były lepsze tylko możliwości mniejsze, a mentalność inna. Trzeba było zostać z mężem skoro się go wybrało i zrobiło się wspólne dzieci. Nie było internetu, więc o problemach w związku nie dało się nawet porozmawiać anonimowo. Psycholog? Słyszał ktoś o czymś takim 30-40-50 lat temu? Mnóstwo małżeństw przetrwało z braku jakichkolwiek innych perspektyw, a nie dlatego, że się tak bardzo kochali. Moja babcia spędziła z dziadkiem 50 lat. Dostali nawet medal od Prezydenta Miasta.  Łączyły ich dzieci, gospodarstwo i głęboka, wzajemna nienawiść. Dziś jest zupełnie inaczej, a i tak wiele kobiet ma problem z niezależnością, tkwią więc w beznadziejnych związkach, bo nie mają gdzie iść, bo dziecko, bo strach przed samotnością. 

Dokladnie . 

Dodatkowo, Ja nie jestem zwolenniczka zwiazkow na sile , ludzie sie zmieniaja, ich priotytety . Nigdy nie wiadomo, a siedziec i wbijac sobie szpilki to naprawde marnowanie czasu . 

Lepiej rozstac sie i zyc w spokoju w normalnych relacjach niz marnowac zycie , sobie Czy partnerowi. 

Moją teściową i jej matkę wcześniejj mąż zdradzał nawet bardzo się z tym nie kryli a jednka nadal są w małżęśnstwach....kochanki mineły teraz żona dobra na stare lata...kiedyś było ciche przyzwolenie na tego typu wyskoki u meżczyzn, bicie i picie nie było jakoś specjalnie napiętnowane a teraz właśnie z tych powodów kobiety kończą związki mają większe poczucoie własnej wartości.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.