- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 grudnia 2016, 20:18
Edytowany przez Trendgirl 11 grudnia 2016, 20:18
13 grudnia 2016, 18:13
Dokładnie. Nadal lubię tę pracę, ale nie tak jak wcześniej. Zresztą jak wszędzie są osoby, które trzymają ten etat, bo to źródło dochodu i tyle. Pasji nie mają. Nikt oczywiście zwierząt źle nie traktuje, ale i nie każdy biegnie z uśmiechem do pracy. Kiedy o 6 rano mieliśmy pierwsze karmienie żyrafy, też nie biegłam w skowronkach, bo trudno cieszyć się tym, gdy stoi się o 4.30 na przystanku zimą i czeka na autobus. Kiedyś odjechał mi za wcześnie, więc zadzwoniłam po taksówkę. Kierowca szczerze zaskoczony, że do zoo o tej porze, a jak usłyszał, że jedziemy szybko, bo żyrafa głodna, to o mało z siedzenia nie spadł.
13 grudnia 2016, 20:33
Zarabiam niewiele, bo 1900-2000 zł na rękę (pracownik fizyczny), Mój facet trochę lepiej- 4000 zł jako tester.
13 grudnia 2016, 21:43
Łeeee... gady mnie nie przerażają, wręcz je lubię. Tak jak gryzonie. Ale owady, robaki i pająki to najpaskudniejsze stworzenia jakie istnieją. Jak tak sobie siedzą za szybką, to mi zwisają, ale jeśli jest minimalna szansa kontaktu dotykowego - to umieram na atak paniki.
13 grudnia 2016, 21:52
Ja też!!!ale Ci zazdroszczę :)Zależnie od dyżurów w weekendy i święta 2300-2700, latem więcej, zimą mniej. Pracuję w zoo.
Ja tam bym nei chciala pracowac w wiezieniu. Nie masz wyrzutow sumienia, ze te biedne zwierzeta dla uciechy gawiedzi zyja w klatkach przez cale swoje zycie?
Pewnei zaraz uslysze ze im tam dobrze i ze chronicie gatunki ;D
13 grudnia 2016, 22:29
Ja tam bym nei chciala pracowac w wiezieniu. Nie masz wyrzutow sumienia, ze te biedne zwierzeta dla uciechy gawiedzi zyja w klatkach przez cale swoje zycie?Pewnei zaraz uslysze ze im tam dobrze i ze chronicie gatunki ;DJa też!!!ale Ci zazdroszczę :)Zależnie od dyżurów w weekendy i święta 2300-2700, latem więcej, zimą mniej. Pracuję w zoo.
no ochrona zagrożonych gatunków jest jednym z celów zoo :) w schroniskach też zwierzęta siedzą w kojcach, a nikt nie potępia pracowników. tak samo pracownicy zoo nie są odpowiedzialni za niewolę zwierząt. jasne, lepiej żeby ich nie było, bo jak np. patrzę na klatkę tygrysów w gdańskim zoo, to się nóż w kieszeni otwiera (powinny mieć tak samo jak lwy), ale pracując w takim miejscu można zrobić też wiele dobrego.
14 grudnia 2016, 09:53
Lumen można prosić o więcej szczegółów? Co to znaczy "zacnie"? W jak dużym mieście pracujecie, ile lat doświadczenia, czym się konkretnie zajmuje? Pytam, bo mój narzeczony jest automatykiem po studiach i chcielibyśmy poznać więcej szczegółów-jak to wygląda w innych firmach. My pracujemy w małym mieście 60.000 mieszkańców, na zachodzie Polski. Myślimy o wyjeździe do Poznania.soraka zajrzyj do programowania może. Chociażby mikrokontrolery AVR. 200 zł brutto za godzinę Ci wpada. Można nieźle dorobić do wypłaty, jeśli pracujesz gdzieś na etacie.No takie mamy realia w tym kraju niestety. U mnie mąż zacnie zarabia (automatyka przemysłowa) i teraz na zwolnieniu a potem na macierzyńskim, głownie dzięki jego zarobkom, nie będziemy musieli z niczego rezygnować.
Ja bym chetnie odp ale moj Maz nie zyczy sobie takich info na forum - wiec jesli bys chciala cos wiecj wiedziec to napisz do mnie na priva ( Ja Do Ciebie nie moge ) Moj Maz pracuje w automatyce przemyslowej wlasnie w miescie podobnym do Twojego obecnego. to ile sie zarabia trzeba tez skonfrontowac z realiami miasta i jakie sa koszty utrzymania .., bo owszem moj M zarabai tu stosunkow Malo jak np za to samo by mogl miec w Warszawie ( mial tam propozycje ) ale po obliczneiu kosztow zycia tam - np to ,ze tutaj mamy fajne mieszkanie - ktore nas nie zabija cena :p i ogolnie taniej tu jest plus to ,ze bysmy bylo daleko od bliskich ( a jestesmy rodzinni ) przechylilo szale ,ze zostajemy w mniejszy miescie za mniejsza kase ( co w sumie po przelicznieu kosztow etc wedlug nas wychodzi podobnie mimo wyzszych zarobko w Warszawie... )- no i kwestia tez tego ,ze nie kazdy przepada za tym pedem duzych miast... trzeba sobie na wiele plaszczyzn sojrzec a nie tylko i wylacznie kwote zarobku
14 grudnia 2016, 10:56
Ja tam bym nei chciala pracowac w wiezieniu. Nie masz wyrzutow sumienia, ze te biedne zwierzeta dla uciechy gawiedzi zyja w klatkach przez cale swoje zycie?Pewnei zaraz uslysze ze im tam dobrze i ze chronicie gatunki ;D
No taka jest jedna z ról ogrodów. Cel rozrywkowy, edukacyjny- też. Inna sprawa, jak ludzie to widzą. Magisterkę pisałam w zoo, poruszyłam kwestię tego, że choćby zoo wyłaziło ze skóry, by czegoś ludzi nauczyć, to większość i tak nie ma na to ochoty. Przychodzą się rozerwać, mają nawet pretensje, że zwierząt nie widać albo tylko leżą, a nie zabawiają występami publiczności. Nasz ogród reintrodukuje do natury jedynie kilka gatunków, ale ogrody za granicą więcej, mają też więcej możliwości. Przede wszystkim są większe, co poprawia dobrostan zwierząt. Ogród w Stanach a ogród warszawski to dwa różne światy.
Ja bym bardzo chciała świata pięknego, gdzie natura jest szanowana, ale tak nie jest. Można wypuścić zwierzęta z ogrodów. Połowa zginie, nie potrafiąc znaleźć pokarmu i uniknąć zagrożenia. Cenniejsze gatunki zostaną natychmiast zabite dla przemytu skór, kości, ciosów, trofeów. Mogłam oczywiście odmówić oferty pracy i zostać w schronisku dla zwierząt albo pójść do sklepu zoologicznego. Czy w sklepie nie męczy się zwierząt? Pracując w zoo staram się zrobić tyle dobrego, ile mogę. W schronisku też, a mimo to słyszałam obelgi, gdy nie chciałam wydać psa do adopcji. "Przecież każdy powinien mieć dom, a pani chce go tu trzymać!". Odbierałam telefony z wyzwiskami i groźbami, że pies za chwilę zostanie zastrzelony, jeśli nie przyjedziemy gdzieś pod Kozią Wólkę i nie powiemy mu, żeby przestał szczekać. Przyjmowałam od eko-patrolu i policji psy pobite, z łańcuchami u szyi cięższymi niż one same. U nas przechodziły operacje, rekonwalescencje, my pisaliśmy pisma, aby wszcząć postępowanie przeciwko właścicielowi. A potem gdzieś w rozmowie słyszałam: jak możesz tam pracować, wy tam psy zabijacie, jak macie za dużo. Nawet ludzie w pracy mi tak mówili, gdy aktualizowałam stan psów i kotów na dany dzień. "A jak macie za dużo, to usypiacie?".
W zoo nic sama nie zdziałam, mogę tylko dbać o to, co mi powierzono. Na zewnątrz widać to, co widać plus opinia mediów. Wracając jeszcze raz do żyraf: w zeszłym roku padł nam samiec, ukochany, spokojny. Tylko pracownicy wiedzą, ile się walczyło o jego życie. Ile razy był faszerowany lekami, by nie cierpiał, badany, konsultowany, odpowiednio żywiony, siedzieliśmy przy nim w dzień i w nocy. Ja nie zapomnę widoku, gdy upadł po strzałce z lekiem. A po śmierci kolega usłyszał od zwiedzającej "I co, zabiliście, jak w Danii". Mała żyrafa, z której zrobiono celebrytę, wydaje się taka "łatwa". Urodziła się, coś tam przebąkiwano o problemach, ale jest, samo z siebie wyszło. Co się za tym kryje? Całodobowa opieka, nocowanie z małym, masaże, bandażowanie, ubieranie, montowanie promiennika, bo był wychłodzony, obserwowanie moczu, łapanie moczu do badań, mierzenie temperatury, przez pierwszy miesiąc co rano przed wejściem do pawilonu myśl, czy żyje. Karmienie kilka razy dziennie i wszystko, co z tym związane -matki karmiące butelkowo na pewno wiedzą, ile z tym zabawy, z wyparzaniem, przygotowywaniem mleka (butelki były 4), nie chciał pić, a musiał. W naturze drapieżnik zabiłby go już pierwszego dnia. Tutaj żyje i choć sam na wolność nie wróci, przekaże swoje geny.
Nie, nie przeszkadza mi praca tutaj. Klatki (dla nas woliery) nie są klatkami jak w menażeriach sprzed 200 lat. Są duże, mają wzbogacenia. Owszem, to nie rezerwat ani wolność, też bym chciała tam widzieć zwierzęta. Ale wiemy, jak to się zwykle kończy. W zoo jest utrzymywana pula genowa, by w ogóle te zwierzęta przetrwały. Za 50 lat na świecie nie będzie już choćby dzikich słoni, lwów, tygrysów, gepardów, nosorożców. Króla Lwa będą puszczać na spotkaniach WWF.
14 grudnia 2016, 15:04
Nie przytulam. Teraz pracę traktuję czysto zarobkowo. Po zmianie działu płakałam 3 dni, a przez 3 miesiące niczego nie wzięłam do ust w czasie godzin pracy. Nie mam u siebie socjalnego, w sezonie jesień-zima nie jem w pracy, nie jestem w stanie. Może komuś nie przeszkadza widok biegających po blacie koło jedzenia robali. Mnie na pewno.
A to cale towarzystwo nie jest w jakis terrariach tylko tak sobie miedzy ludzmi biega?