Temat: Ustawa o związkach partnerskich

Jesteście za czy przeciw ? A jeśli przeciw to z jakiego powodu ?

Ja jestem jak najbardziej za, zarówno dla par hetero jak i jednopłciowych. Brak tych regulacji to udawanie że tacy ludzie nie istnieją. Legalizacja takich związków to podstawowe prawa człowieka.

Pasek wagi

menot napisał(a):

Cyrica napisał(a):

menot napisał(a):

Bo cała zabawa się sprowadza do interpretacji słowa "nienormalny". Tak się składa, że gdy używa się go w określeniu do ludzi, to nie oznacza ono kogoś odstającego od normy statystycznej (bo wtedy kogoś kto ma 155cm można by nazwać nienormalnym, czy rudzielca, a nikt tego nie robi), tylko osobę chorą psychicznie. Udawanie, że się tego nie wie, to za przeproszeniem, granie "nienormalnego".

no dobra, ale na potrzeby dyskusji uznajmy, że człowiek homoseksualny jest "nienormalny" i "zaburzony" (cudzysłów, bo cytat). Czy człowiekowi z chorobą psychiczną czy zaburzeniami nie wpływającymi na prawidłowe rozumienie otoczenia prawo odmawia zawarcia związku małżeńskiego? Nie. Czlowiek cierpiący np. na ED czy natręctwa ma prawo do zawarcia związku w świetle prawa i nie potrzebuje do tego żadnych specjalnych regulacji. Zatem jakim argumentem przeciwko małzeństwom homoseksualnym jest to, że ktoś uzna tę orientację za nienormalną czy zaburzoną, czy że kogoś to obrzydza bo woli cipki (sic)? Zadnym. Czekam na coś co może być argumentem, na razie nic takiego nie padło. 

Hehe, oczwyiście. Dodatkowo się zastanawiam, czy w takim razie osoby używające tego słowa w kontekście choroby psychicznej, używają go też w stosunku do osób z potwierdzoną, istniejącą jednostką chorobową. Osoba z depresją? Nienormalna. Osoba z ED, autyzmem? Też nienormalna. Wynaturzenie. Stawiam, że nie, ale może są takie buraki.Oczywiście jakby ktoś nie wyłapał sarkazmu - nie, tak serio to się nie zastanawiam. Bo wiem o co w tym chodzi. Nie o naturę, nie o normalność, tylko o próbę odbierania praw jednostkom, na podstawie kodeksu moralnego zbudowanego na podstawie książki spisanej przez poganiaczy kóz w pustynnym kraju setki lat temu, bo kogoś coś tam brzydzi jak sobie za bardzo intensywnie to wizualizuje.Jeśli ktoś, aby uargumentować swoją tezę, musi się odwoływać do swobodnie interpretowanej naturalności czy normalności i z tego wyciągać wniosek o ograniczeniu swobody ludzi pod tę definicję nie podchodzących, to ja po prostu zakładam, że ta osoba niespecjalnie ma po drodze z krytycznym myśleniem.

Ale pójdźmy dalej w absurd. PSL sprzeciwia się nie tylko przyspodobieniu dzieci. Ma problem również z tym, aby osoby w związkach niemałżeńskich mogły nosić to samo nazwisko. Oraz temu, aby sporzadzenie aktu notarialnego wejścia w związek partnerski mogło mieć formę uroczystości przy świadkach. Tak wygląda konstytucyjna równość obywateli w państwie rzekomo odbudowującym swoją praworządność?

Pasek wagi

menot napisał(a):

Cyrica napisał(a):

menot napisał(a):

Bo cała zabawa się sprowadza do interpretacji słowa "nienormalny". Tak się składa, że gdy używa się go w określeniu do ludzi, to nie oznacza ono kogoś odstającego od normy statystycznej (bo wtedy kogoś kto ma 155cm można by nazwać nienormalnym, czy rudzielca, a nikt tego nie robi), tylko osobę chorą psychicznie. Udawanie, że się tego nie wie, to za przeproszeniem, granie "nienormalnego".

no dobra, ale na potrzeby dyskusji uznajmy, że człowiek homoseksualny jest "nienormalny" i "zaburzony" (cudzysłów, bo cytat). Czy człowiekowi z chorobą psychiczną czy zaburzeniami nie wpływającymi na prawidłowe rozumienie otoczenia prawo odmawia zawarcia związku małżeńskiego? Nie. Czlowiek cierpiący np. na ED czy natręctwa ma prawo do zawarcia związku w świetle prawa i nie potrzebuje do tego żadnych specjalnych regulacji. Zatem jakim argumentem przeciwko małzeństwom homoseksualnym jest to, że ktoś uzna tę orientację za nienormalną czy zaburzoną, czy że kogoś to obrzydza bo woli cipki (sic)? Zadnym. Czekam na coś co może być argumentem, na razie nic takiego nie padło. 

Hehe, oczwyiście. Dodatkowo się zastanawiam, czy w takim razie osoby używające tego słowa w kontekście choroby psychicznej, używają go też w stosunku do osób z potwierdzoną, istniejącą jednostką chorobową. Osoba z depresją? Nienormalna. Osoba z ED, autyzmem? Też nienormalna. Wynaturzenie. Stawiam, że nie, ale może są takie buraki.Oczywiście jakby ktoś nie wyłapał sarkazmu - nie, tak serio to się nie zastanawiam. Bo wiem o co w tym chodzi. Nie o naturę, nie o normalność, tylko o próbę odbierania praw jednostkom, na podstawie kodeksu moralnego zbudowanego na podstawie książki spisanej przez poganiaczy kóz w pustynnym kraju setki lat temu, bo kogoś coś tam brzydzi jak sobie za bardzo intensywnie to wizualizuje.Jeśli ktoś, aby uargumentować swoją tezę, musi się odwoływać do swobodnie interpretowanej naturalności czy normalności i z tego wyciągać wniosek o ograniczeniu swobody ludzi pod tę definicję nie podchodzących, to ja po prostu zakładam, że ta osoba niespecjalnie ma po drodze z krytycznym myśleniem.

ja powiem więcej, to co ktoś uważa za naturalne czy odpowiednio moralne nie ma najmniejszego znaczenia bo porządek prawny w konstytucji i innych przepisach gwarantuje obywatelom bez względu chociażby na płeć równy dostep do usług publicznych, czyli tych świadczonych przez administrację publiczną, zatem niemożność udzielenia ślubu dwóm osobom które maja pełne prawo i zdolność do zawarcia małżeństwa, stoi w kolizji z przepisami nadrzędnymi. Może się to wydawać nie do pomyślenia, ale wskazywanie płci w przypadku jedynej w tym kraju instytucji dającej takie prawa i obowiazki ludziom, jakie daje małżeństwo, jest po prostu dyskryminajcją. I znów, nie pomoże na to żadna ustawa szczególna, potrzeba zmiany przepisów o małżeństwie, które nie będą dyskryminować ze wzgledu na płeć. 

dobrze by było, żebyśmy nie sprowadzali wszystkiego do seksu.

Wolfshem napisał(a):

Tojotka napisał(a):

Wolfshem napisał(a):

Tojotka napisał(a):

LiuAnnee napisał(a):

Nie znam treści ustawy, więc trudno się wypowiadać. Ale generalnie uważam, że jak ktoś chce żyć jak mąż i żona, tworzyć stały związek na całe życie, powinien iść do urzędu i ten związek zalegalizować. Jaki to problem? Jeśli komuś nie chce się dopełnić tego obowiązku, to niech ponosi konsekwencje.

Co do par homoseksualnych, tutaj mam problem, bo generalnie jestem katolikiem wierzącym i praktykującym... Ale w rzeczywistości pary homoseksualne w ogóle mi nie przeszkadzają. Nie interesuje mnie, kto co robi pod kołdrą, jak realizuje swoje potrzeby, z kim spędza życie. O ile nie robi w ten sposób krzywdy innym. Natomiast jednocześnie nie uważam, że homoseksualizm jest czymś naturalnym i normalnym. Ale ludzie cierpią na różne zaburzenia, mają różne choroby i niedostatki, a nikt ich z tego powodu nie piętnuje.

Homoseksualizm nie jest ani zaburzeniem ani chorobą, kurde! 

Czy podstawą katolicyzmu nie jest przypadkiem przykazanie miłości bliźniego? Współcześnie katolicyzm niesie ze sobą wyłącznie pogardę dla inności i nienawiść. Dlaczego?

A czym jest w takim razie homoseksualizm?

Jedną z orientacji seksualnych. Taką samą jak heteroseksualizm i jemu równą. Nie jest niczym innym i angażowanie do rozmowy światopoglądu czy religii jest bezprzedmiotowe. Tak stanowi nauka.

to poprosze Cie jeszcze o jakies naukowe zrodlo tych slow.

ja akurat z tych, co religi do niczego nie miesza.

Litości. 

Pasek wagi

Cyrica napisał(a):

menot napisał(a):

Cyrica napisał(a):

menot napisał(a):

Bo cała zabawa się sprowadza do interpretacji słowa "nienormalny". Tak się składa, że gdy używa się go w określeniu do ludzi, to nie oznacza ono kogoś odstającego od normy statystycznej (bo wtedy kogoś kto ma 155cm można by nazwać nienormalnym, czy rudzielca, a nikt tego nie robi), tylko osobę chorą psychicznie. Udawanie, że się tego nie wie, to za przeproszeniem, granie "nienormalnego".

no dobra, ale na potrzeby dyskusji uznajmy, że człowiek homoseksualny jest "nienormalny" i "zaburzony" (cudzysłów, bo cytat). Czy człowiekowi z chorobą psychiczną czy zaburzeniami nie wpływającymi na prawidłowe rozumienie otoczenia prawo odmawia zawarcia związku małżeńskiego? Nie. Czlowiek cierpiący np. na ED czy natręctwa ma prawo do zawarcia związku w świetle prawa i nie potrzebuje do tego żadnych specjalnych regulacji. Zatem jakim argumentem przeciwko małzeństwom homoseksualnym jest to, że ktoś uzna tę orientację za nienormalną czy zaburzoną, czy że kogoś to obrzydza bo woli cipki (sic)? Zadnym. Czekam na coś co może być argumentem, na razie nic takiego nie padło. 

Hehe, oczwyiście. Dodatkowo się zastanawiam, czy w takim razie osoby używające tego słowa w kontekście choroby psychicznej, używają go też w stosunku do osób z potwierdzoną, istniejącą jednostką chorobową. Osoba z depresją? Nienormalna. Osoba z ED, autyzmem? Też nienormalna. Wynaturzenie. Stawiam, że nie, ale może są takie buraki.Oczywiście jakby ktoś nie wyłapał sarkazmu - nie, tak serio to się nie zastanawiam. Bo wiem o co w tym chodzi. Nie o naturę, nie o normalność, tylko o próbę odbierania praw jednostkom, na podstawie kodeksu moralnego zbudowanego na podstawie książki spisanej przez poganiaczy kóz w pustynnym kraju setki lat temu, bo kogoś coś tam brzydzi jak sobie za bardzo intensywnie to wizualizuje.Jeśli ktoś, aby uargumentować swoją tezę, musi się odwoływać do swobodnie interpretowanej naturalności czy normalności i z tego wyciągać wniosek o ograniczeniu swobody ludzi pod tę definicję nie podchodzących, to ja po prostu zakładam, że ta osoba niespecjalnie ma po drodze z krytycznym myśleniem.

ja powiem więcej, to co ktoś uważa za naturalne czy odpowiednio moralne nie ma najmniejszego znaczenia bo porządek prawny w konstytucji i innych przepisach gwarantuje obywatelom bez względu chociażby na płeć równy dostep do usług publicznych, czyli tych świadczonych przez administrację publiczną, zatem niemożność udzielenia ślubu dwóm osobom które maja pełne prawo i zdolność do zawarcia małżeństwa, stoi w kolizji z przepisami nadrzędnymi. Może się to wydawać nie do pomyślenia, ale wskazywanie płci w przypadku jedynej w tym kraju instytucji dającej takie prawa i obowiazki ludziom, jakie daje małżeństwo, jest po prostu dyskryminajcją. I znów, nie pomoże na to żadna ustawa szczególna, potrzeba zmiany przepisów o małżeństwie, które nie będą dyskryminować ze wzgledu na płeć. 

dobrze by było, żebyśmy nie sprowadzali wszystkiego do seksu.

Oczywiście, że tak.

Ja sobie mogę wyobrazić, jaki mógłby być argument przeciw temu podejściu - ktoś mógłby zapytać, co w takim razie z poligamią, dlaczego nie pozwolić większej ilości ludzi wchodzić w związki formalne, skoro już zmieniamy definicję małżeństwa? To by był trochę bardziej interesujący argument do przedyskutowania, ale on nigdy nie pada - to zawsze są jakieś średniowieczne uprzedzenia odnośnie tego kto co w jaką dziurkę wkłada i kto jak się z tym czuje. Ja bym się chyba wstydziła tak argumentować (odnosząc się do własnych seksualnych fobii) w temacie tworzenia prawa w 40 milionowym, Europejskim kraju, który szczyci się tym, że jest państwem świeckim.

menot napisał(a):

Cyrica napisał(a):

menot napisał(a):

Cyrica napisał(a):

menot napisał(a):

Bo cała zabawa się sprowadza do interpretacji słowa "nienormalny". Tak się składa, że gdy używa się go w określeniu do ludzi, to nie oznacza ono kogoś odstającego od normy statystycznej (bo wtedy kogoś kto ma 155cm można by nazwać nienormalnym, czy rudzielca, a nikt tego nie robi), tylko osobę chorą psychicznie. Udawanie, że się tego nie wie, to za przeproszeniem, granie "nienormalnego".

no dobra, ale na potrzeby dyskusji uznajmy, że człowiek homoseksualny jest "nienormalny" i "zaburzony" (cudzysłów, bo cytat). Czy człowiekowi z chorobą psychiczną czy zaburzeniami nie wpływającymi na prawidłowe rozumienie otoczenia prawo odmawia zawarcia związku małżeńskiego? Nie. Czlowiek cierpiący np. na ED czy natręctwa ma prawo do zawarcia związku w świetle prawa i nie potrzebuje do tego żadnych specjalnych regulacji. Zatem jakim argumentem przeciwko małzeństwom homoseksualnym jest to, że ktoś uzna tę orientację za nienormalną czy zaburzoną, czy że kogoś to obrzydza bo woli cipki (sic)? Zadnym. Czekam na coś co może być argumentem, na razie nic takiego nie padło. 

Hehe, oczwyiście. Dodatkowo się zastanawiam, czy w takim razie osoby używające tego słowa w kontekście choroby psychicznej, używają go też w stosunku do osób z potwierdzoną, istniejącą jednostką chorobową. Osoba z depresją? Nienormalna. Osoba z ED, autyzmem? Też nienormalna. Wynaturzenie. Stawiam, że nie, ale może są takie buraki.Oczywiście jakby ktoś nie wyłapał sarkazmu - nie, tak serio to się nie zastanawiam. Bo wiem o co w tym chodzi. Nie o naturę, nie o normalność, tylko o próbę odbierania praw jednostkom, na podstawie kodeksu moralnego zbudowanego na podstawie książki spisanej przez poganiaczy kóz w pustynnym kraju setki lat temu, bo kogoś coś tam brzydzi jak sobie za bardzo intensywnie to wizualizuje.Jeśli ktoś, aby uargumentować swoją tezę, musi się odwoływać do swobodnie interpretowanej naturalności czy normalności i z tego wyciągać wniosek o ograniczeniu swobody ludzi pod tę definicję nie podchodzących, to ja po prostu zakładam, że ta osoba niespecjalnie ma po drodze z krytycznym myśleniem.

ja powiem więcej, to co ktoś uważa za naturalne czy odpowiednio moralne nie ma najmniejszego znaczenia bo porządek prawny w konstytucji i innych przepisach gwarantuje obywatelom bez względu chociażby na płeć równy dostep do usług publicznych, czyli tych świadczonych przez administrację publiczną, zatem niemożność udzielenia ślubu dwóm osobom które maja pełne prawo i zdolność do zawarcia małżeństwa, stoi w kolizji z przepisami nadrzędnymi. Może się to wydawać nie do pomyślenia, ale wskazywanie płci w przypadku jedynej w tym kraju instytucji dającej takie prawa i obowiazki ludziom, jakie daje małżeństwo, jest po prostu dyskryminajcją. I znów, nie pomoże na to żadna ustawa szczególna, potrzeba zmiany przepisów o małżeństwie, które nie będą dyskryminować ze wzgledu na płeć. 

dobrze by było, żebyśmy nie sprowadzali wszystkiego do seksu.

Oczywiście, że tak.Ja sobie mogę wyobrazić, jaki mógłby być argument przeciw temu podejściu - ktoś mógłby zapytać, co w takim razie z poligamią, dlaczego nie pozwolić większej ilości ludzi wchodzić w związki formalne, skoro już zmieniamy definicję małżeństwa? To by był trochę bardziej interesujący argument do przedyskutowania, ale on nigdy nie pada - to zawsze są jakieś średniowieczne uprzedzenia odnośnie tego kto co w jaką dziurkę wkłada i kto jak się z tym czuje. Ja bym się chyba wstydziła tak argumentować (odnosząc się do własnych seksualnych fobii) w temacie tworzenia prawa w 40 milionowym, Europejskim kraju, który szczyci się tym, że jest państwem świeckim.

no ale prawo generalnie pozwala wkładać w każda dziurkę która wyraża na to zgodę, wiec to dalej nie jest żaden argument. Prawo ogranicza ludziom mozliwość wspólnoty majątkowej, opieki wzajemnej i szeregu innych wzajemności międzyludzkich pozadziurkowych. To jest archaizm z czasów, nie tak znowu odległych, kiedy równość płci była nie do końca przewidziana prawnie i interes tej ograniczonej strony wymagał zabezpieczenia ogólnego, a jeszcze dalej, wymogu dokumentacji rodowodów kiedy kluczowe dla praw było urodzenie stanu szlacheckiego. Na raty idziemy w tym zrównywaniu praw, dziurki naprawdę są bez znaczenia. 

Cyrica napisał(a):

menot napisał(a):

Cyrica napisał(a):

menot napisał(a):

Cyrica napisał(a):

menot napisał(a):

Bo cała zabawa się sprowadza do interpretacji słowa "nienormalny". Tak się składa, że gdy używa się go w określeniu do ludzi, to nie oznacza ono kogoś odstającego od normy statystycznej (bo wtedy kogoś kto ma 155cm można by nazwać nienormalnym, czy rudzielca, a nikt tego nie robi), tylko osobę chorą psychicznie. Udawanie, że się tego nie wie, to za przeproszeniem, granie "nienormalnego".

no dobra, ale na potrzeby dyskusji uznajmy, że człowiek homoseksualny jest "nienormalny" i "zaburzony" (cudzysłów, bo cytat). Czy człowiekowi z chorobą psychiczną czy zaburzeniami nie wpływającymi na prawidłowe rozumienie otoczenia prawo odmawia zawarcia związku małżeńskiego? Nie. Czlowiek cierpiący np. na ED czy natręctwa ma prawo do zawarcia związku w świetle prawa i nie potrzebuje do tego żadnych specjalnych regulacji. Zatem jakim argumentem przeciwko małzeństwom homoseksualnym jest to, że ktoś uzna tę orientację za nienormalną czy zaburzoną, czy że kogoś to obrzydza bo woli cipki (sic)? Zadnym. Czekam na coś co może być argumentem, na razie nic takiego nie padło. 

Hehe, oczwyiście. Dodatkowo się zastanawiam, czy w takim razie osoby używające tego słowa w kontekście choroby psychicznej, używają go też w stosunku do osób z potwierdzoną, istniejącą jednostką chorobową. Osoba z depresją? Nienormalna. Osoba z ED, autyzmem? Też nienormalna. Wynaturzenie. Stawiam, że nie, ale może są takie buraki.Oczywiście jakby ktoś nie wyłapał sarkazmu - nie, tak serio to się nie zastanawiam. Bo wiem o co w tym chodzi. Nie o naturę, nie o normalność, tylko o próbę odbierania praw jednostkom, na podstawie kodeksu moralnego zbudowanego na podstawie książki spisanej przez poganiaczy kóz w pustynnym kraju setki lat temu, bo kogoś coś tam brzydzi jak sobie za bardzo intensywnie to wizualizuje.Jeśli ktoś, aby uargumentować swoją tezę, musi się odwoływać do swobodnie interpretowanej naturalności czy normalności i z tego wyciągać wniosek o ograniczeniu swobody ludzi pod tę definicję nie podchodzących, to ja po prostu zakładam, że ta osoba niespecjalnie ma po drodze z krytycznym myśleniem.

ja powiem więcej, to co ktoś uważa za naturalne czy odpowiednio moralne nie ma najmniejszego znaczenia bo porządek prawny w konstytucji i innych przepisach gwarantuje obywatelom bez względu chociażby na płeć równy dostep do usług publicznych, czyli tych świadczonych przez administrację publiczną, zatem niemożność udzielenia ślubu dwóm osobom które maja pełne prawo i zdolność do zawarcia małżeństwa, stoi w kolizji z przepisami nadrzędnymi. Może się to wydawać nie do pomyślenia, ale wskazywanie płci w przypadku jedynej w tym kraju instytucji dającej takie prawa i obowiazki ludziom, jakie daje małżeństwo, jest po prostu dyskryminajcją. I znów, nie pomoże na to żadna ustawa szczególna, potrzeba zmiany przepisów o małżeństwie, które nie będą dyskryminować ze wzgledu na płeć. 

dobrze by było, żebyśmy nie sprowadzali wszystkiego do seksu.

Oczywiście, że tak.Ja sobie mogę wyobrazić, jaki mógłby być argument przeciw temu podejściu - ktoś mógłby zapytać, co w takim razie z poligamią, dlaczego nie pozwolić większej ilości ludzi wchodzić w związki formalne, skoro już zmieniamy definicję małżeństwa? To by był trochę bardziej interesujący argument do przedyskutowania, ale on nigdy nie pada - to zawsze są jakieś średniowieczne uprzedzenia odnośnie tego kto co w jaką dziurkę wkłada i kto jak się z tym czuje. Ja bym się chyba wstydziła tak argumentować (odnosząc się do własnych seksualnych fobii) w temacie tworzenia prawa w 40 milionowym, Europejskim kraju, który szczyci się tym, że jest państwem świeckim.

no ale prawo generalnie pozwala wkładać w każda dziurkę która wyraża na to zgodę, wiec to dalej nie jest żaden argument. Prawo ogranicza ludziom mozliwość wspólnoty majątkowej, opieki wzajemnej i szeregu innych wzajemności międzyludzkich pozadziurkowych. To jest archaizm z czasów, nie tak znowu odległych, kiedy równość płci była nie do końca przewidziana prawnie i interes tej ograniczonej strony wymagał zabezpieczenia ogólnego, a jeszcze dalej, wymogu dokumentacji rodowodów kiedy kluczowe dla praw było urodzenie stanu szlacheckiego. Na raty idziemy w tym zrównywaniu praw, dziurki naprawdę są bez znaczenia. 

Dla ciebie nie, jak widać dla dużej części wyborców tak. Dziurki są sprawą priorytetową.

Mam wrażenie, że po tej wymianie zdań większość wojowniczych naturalistów wycofa się z dyskusji i zostawi nas same sobie. Temat się urwie po 15 stronach, bo o ile udowadniać, że coś jest nienaturalne względnie łatwo, to znaleźć argument na to, dlaczego to w ogóle miałoby mieć znaczenie przy formowaniu prawa -poza nie bo nie, bo mi się to nie podoba - już trudniej.

🤪


Pasek wagi

Menot ja nie znajduję argumentu przeciwko ustawie. Włączając w to  możliwość przysposobienia dziecka współmałżonka. Może takim połowicznym argumentem byłoby pójście od razu naprzeciw oczekiwaniom znacznej części społeczeństwa i ustanowienie równości małżeńskiej. Ale to niestety pieśń przyszłości w przypadku Polski. Natomiast sama się intensywnie zastanawiam nad uporem PSLowców i nie znajduję odpowiedzi na pytanie dlaczego politycy tego ugrupowania postanowili być bardziej konserwatywni niż ich elektorat. To jest już jakiś absurd do kwadratu.

Matylda111 napisał(a):

Menot ja nie znajduję argumentu przeciwko ustawie. Włączając w to  możliwość przysposobienia dziecka współmałżonka. Może takim połowicznym argumentem byłoby pójście od razu naprzeciw oczekiwaniom znacznej części społeczeństwa i ustanowienie równości małżeńskiej. Ale to niestety pieśń przyszłości w przypadku Polski. Natomiast sama się intensywnie zastanawiam nad uporem PSLowców i nie znajduję odpowiedzi na pytanie dlaczego politycy tego ugrupowania postanowili być bardziej konserwatywni niż ich elektorat. To jest już jakiś absurd do kwadratu.

Bo im z badania opinii społecznej pewnie wyszło, że na tym więcej można ugrać. I tyle. Wyrachowanie. 

menot napisał(a):

Matylda111 napisał(a):

Menot ja nie znajduję argumentu przeciwko ustawie. Włączając w to  możliwość przysposobienia dziecka współmałżonka. Może takim połowicznym argumentem byłoby pójście od razu naprzeciw oczekiwaniom znacznej części społeczeństwa i ustanowienie równości małżeńskiej. Ale to niestety pieśń przyszłości w przypadku Polski. Natomiast sama się intensywnie zastanawiam nad uporem PSLowców i nie znajduję odpowiedzi na pytanie dlaczego politycy tego ugrupowania postanowili być bardziej konserwatywni niż ich elektorat. To jest już jakiś absurd do kwadratu.

Bo im z badania opinii społecznej pewnie wyszło, że na tym więcej można ugrać. I tyle. Wyrachowanie. 

Tak, tak, chcą iść po elektorat prawicowy a ja im wieszczę, że nie dość, że im to się nie uda, to stracą też własnych wyborców.  Krzyż na drogę. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.