Temat: Wulgarne i obraźliwe nazywanie dzieci

Coraz częściej widzi się, że głównie osoby, które dzieci mieć nie chcą nazywają je np bachorami lub kaszojadami. Domyślacie się skąd te zachowania? Nie rozumiem po co obrażać dzieci, których nawet się nie zna i nie chce w swoim życiu. Może tak obrażające osoby mają jakieś deficyty? Bo kurczę to bolesne napisać "nie chcę dziecka" zamiast  "nie chce bachora"

GdzieJestNematolog napisał(a):

Udzicha napisał(a):

..Lynn.. napisał(a):

GdzieJestNematolog napisał(a):

..Lynn.. napisał(a):

GdzieJestNematolog napisał(a):

Cancri, ty też jesteś dupodajka chybaze nie uprawiasz seksu. W sumie to bym się nie zdziwiła. Pewnie go ciągle boli głowa. 

kobietą uprawiająca seks  ze swoim facetem nie jest dupodajką. A co do obrażania znów Cancri-znow poziom mułu

Wiem kto to. Ja nie daje komu popadnie tylko tym co chce :*

A to myślisz, że dupadajki są zmuszane? Dają komu chcą 

przyznam, że interpretacja Moniki mnie bardzo zaskoczyła, czyli jej otwartość na przygody jest wytłumaczone faktem, iż ona chciała, nikt jej nie przymusił?

Serio ktoś w 21 w wytyka ilość partnerów? Których znowu nie było tak dużo? Twoja córka pewnie w wieku 20 lat będzie miała większy przebieg. Ostatnio usłyszałam, że jak na ten wiek i tyle lat w singielstwie to jestem prawie dziewicą ;] 

sorry, ale swoim poziomem tak mocno szorujesz po dnie, że żałuję że kiedyś pomogłam zdjąć z Ciebie bana, oby wrocil

Ja jestem dzieckiem lat 80 wiec gówniarz był potocznie używany przez dorosłych i nikt nie snowfalke-ował na ten temat powiedzmy sobie szczerze - gdyby to był jedyny problem dzieci dorastających nawet w latach 90 to by było cudownie. Ja jednak pamietam ze co drugie dziecko było bite przez rodziców za karę…

Górniaka pierwszy raz słyszałam jak byłam dorosła i używam tego żartobliwie bo jest to tak bardzo nie z naszego codziennego słownika. 

czarnadot napisał(a):

Ja jestem dzieckiem lat 80 wiec gówniarz był potocznie używany przez dorosłych i nikt nie snowfalke-ował na ten temat powiedzmy sobie szczerze - gdyby to był jedyny problem dzieci dorastających nawet w latach 90 to by było cudownie. Ja jednak pamietam ze co drugie dziecko było bite przez rodziców za karę?

Górniaka pierwszy raz słyszałam jak byłam dorosła i używam tego żartobliwie bo jest to tak bardzo nie z naszego codziennego słownika. 

Gówniak to inaczej obsraniec i dotyczy dzieci nieodpieluchowanych jeszcze :)

Dla mnie osoby, które tak mówią o dzieciach, to prostu osoby, które miały cięzkie dzieciństwo :D cóż wiecej powiedzieć. 

izabela19681 napisał(a):

czarnadot napisał(a):

Ja jestem dzieckiem lat 80 wiec gówniarz był potocznie używany przez dorosłych i nikt nie snowfalke-ował na ten temat powiedzmy sobie szczerze - gdyby to był jedyny problem dzieci dorastających nawet w latach 90 to by było cudownie. Ja jednak pamietam ze co drugie dziecko było bite przez rodziców za karę?

Górniaka pierwszy raz słyszałam jak byłam dorosła i używam tego żartobliwie bo jest to tak bardzo nie z naszego codziennego słownika. 

Gówniak to inaczej obsraniec i dotyczy dzieci nieodpieluchowanych jeszcze :)

nie no, urocze słowa 

izabela19681 napisał(a):

czarnadot napisał(a):

Ja jestem dzieckiem lat 80 wiec gówniarz był potocznie używany przez dorosłych i nikt nie snowfalke-ował na ten temat powiedzmy sobie szczerze - gdyby to był jedyny problem dzieci dorastających nawet w latach 90 to by było cudownie. Ja jednak pamietam ze co drugie dziecko było bite przez rodziców za karę?

Górniaka pierwszy raz słyszałam jak byłam dorosła i używam tego żartobliwie bo jest to tak bardzo nie z naszego codziennego słownika. 

Gówniak to inaczej obsraniec i dotyczy dzieci nieodpieluchowanych jeszcze :)

o swoich dzieciach też byś tak powiedziała ? 0_o

Kiedyś mówiło się gówniarz teraz przeszło w gowniaka.

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

Kiedyś mówiło się gówniarz teraz przeszło w gowniaka.

tak, ale gówniarz to rodzaj pracy, to byli chłopcy, którzy czyścili ulice z końskich gówien, ludzie rzucali im drobne i tak zarabiali. A że pałętali sie pod nogami i kołami, to dlatego bigajace dzieciaki nazywało się potem gówniarzami. A gówniak to nie wiem od czego...

Ja dzieci nie mam, nie chce mieć, ale są dla mnie takimi samymi ludźmi jak inni. Nie używam takich słów, chociaż kaszojad czy bombelek to nie jest moim zdaniem obraźliwe, jeśli nie są użyte w zdaniu w kontekście nienawiści do dzieci. Myślę,że ten negatywny stosunek rzeczywiście istnieje, ale rodzice też go wspierają, np.nie lubię dzieci, lubię tylko moje. To jest to samo co powiedzieć nie lubię seniorów, nie lubię kobiet, nie lubię mężczyzn. I ok, każdy może nie lubić kogo chce, ale to sprawia,że się na człowieka nie patrzy jako na jednostkę, tylko jako część grupy której się nie lubi, a przecież ludzie są różni. 

Myślę też, że ludzie się nawzajem na siebie nakręcają, ktoś mówi,że nie chce dzieci, więc ktoś inny mu na to,że to egoizm, że życie bez dzieci jest bezsensowne,i strasznie samotnością na starość. Więc jest odbicie piłeczki, ze dzietni zajmują się tylko dziećmi, nie mają hobby, tylko pieluchowe zapalenie mózgu, i przenosi się to też na niechęć do dzieci, i tak to się kręci. Najlepiej moim zdaniem uznać ,że dla każdego jest dobre co innego, i nawzajem się nie przekrzykiwać który sposób na życie jest lepszy. 

.Daga. napisał(a):

To i ja wypowiem się na ten temat, bo kiedyś wielokrotnie używałam tych określeń na forum Vitalii. 

Ja przyzwyczajona byłam do nazywanie tak dzieci wśród moich równie bezdzietnych znajomych. Nie robimy tego złośliwie, do dzieci mamy stosunek neutralny, ani ich nie lubimy, ani lubimy. Nigdy nie mieliśmy do czynienia z dziećmi, czy to z noworodki czy z kilkulatki. Żadnych osób, ani dzieci nie krzywdziliśmy tymi określeniami, bo funkcjonowały one tylko w naszym gronie. 

Wchodząc na Vitalię błędnie założyłam, że mogę się tutaj wyrażać tak jak w kontakcie z moimi znajomymi. 

Dodatkowo w międzyczasie zaczęłam pracę w firmie z branży artykułów dziecięcych i poznałam wiele wspaniałych mam. Polubiłyśmy się, one zaakceptowały mnie, mimo, że otwarcie mówię, że dzieci nie chce mieć i nie rozumiem dlaczego ludzie się w ogóle na nie decydują. Tworzymy zgraną paczkę, poznałam ich dzieci, wyjechaliśmy nawet wspólnie z nimi na weekend w góry. 

Od tamtej pory zmieniło się moje podejście i zrozumiałam, że to co dla mnie jest śmiesznym określeniem na dzieci, innym może sprawić przykrość. 

Z tego miejsca mogę przeprosić wszystkich, których kiedyś uraziłam takim nazewnictwem. 

Brawo Daga! 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.