Temat: Ile kasy na jedzenie przy obecnych cenach ...

Ile kasy na jedzenie dla dwóch dorosłych  osób powinno wystarczyć na tydzień ?

Takie w miarę zdrowe, tzn nie najtańsze kluski codziennie, tylko w miarę urozmaicone ?

podstawowe kupowane w biedrze plus warzywa owoce sezonowe na targu?

bez chemii, bez jedzenia dla psa.


Pasek wagi

Na dwie dorosłe osoby wychodzi do 300 zł tygodniowo. Ale też mam wpojone nie kupować byle czego, wolę kupić mniej np. dobrej szynki niż więcej słabo jakościowej. W dodatku codziennie jemy inny obiad, rzadko się zdarza, żebyśmy jedli to samo np dwa dni. 

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

Peanut_Butter napisał(a):

Martyna12111 napisał(a):

mamazabki napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Martyna12111 napisał(a):

Po prostu śmieszą mnie takie sztuczne problemy, ja wydam 100 zł i mam żarcie na tydzień, jajka, makarony, mrożone warzywa, jakieś jogurty i jestem NAJEDZONA, a jak ktoś je za pięciu to faktycznie ma potem problem i musi wydawać i 1000 na jedzenie tygodniowo. 

Jak wydajesz 100 zł tygodniowo na żarcie dla samej siebie gdzie ja dla rodziny 2+2 wydaję 300 z chemią, to twoim tokiem rozumowania też żadna szczególnie oszczędna i mało wpierd...jąca nie jesteś. Poza tym można kupić gównianą szynkę za 20 zł/kg a można kupić porządną, bez konserwantów, z dobrego mięsa za 50. Można kupić jajka za 0,6/szt a można kupować po zeta czy 1,2 od chłopa zza płota. Można kupować porządne mięso a można byle gówno. Wszystko ma swoje tańsze i droższe odpowiedniki. Może ten co wydaje więcej je mniej od Ciebie, tylko lepiej jakościowo, stąd cena za tym idąca. Tego nie wiesz a już zakładasz że siedzi i wpierd...la za 3 osoby.

Ja za szynkę daje już 60 zl za kg. Ale marketowej nie przełknę. A jajka mam od znajomego gospodarza po 1 za sztukę 

No, a ja kupiłam dziś polędwice za 9 zł (w opakowaniu w Polo) i wiem, że nie zjem jej nawet w tydzień, trochę bułek, czasem na obiad zjem bułkę z polędwicą i ogórkiem, nie jem dużo, bo mi sie nie chcę robić jedzenia, moja waga waha się między 50/51 kg, czuję się dobrze, po prostu tutaj większość jest uzależniona od jedzenia, sama autorka tematu to grubaska, jak ktoś się doprowadził do takiego stanu to znaczy, że nie ma równo pod kopułą i dla niej żarcie za pięciu to normalność. Jedzeniem w ogóle się nie martwię i nie odczuwam nic na portfelu. Dla mnie większa przyjemność to pobyt w spa czy kupno kurteczki z Versace niż żarcie.

pytanie ile masz mięsa w polędwicy za 9 zł i jak będzie się miało Twoje zdrowie po latach niedojadania bułki z szitszynką na obiad.

mi ciężko to policzyć, bo robię mniejsze zakupy codziennie (w przerwie w pracy) i często kupuję produkty na promkach i je potem mrożę lub trzymam w szafce w słoikach. Ale jeśli nie jadam na mieście, to na pewno nie wychodzi jakoś bardzo dużo. Wiadomo że jest coraz drożej i to odczuwam przy kasie, ale raczej nie jest to więcej niż 350-400 zł na dwie osoby na tydzień.

No nie napisała że 9 zł za kilogram, może za 100 g ?

no tak, skoro dla niej fanaberią jest kupowanie szynki za 50 i 60 zł/kg, to na pewno chodzi o to, że kupuje za 90 zł/kg ....

Mam prośbę, czy osoby wydające 200-250 zł na tydzień  na 2-3 osoby mogłyby przedstawić jakiś przykladowy jadłospis? Może chętnie skorzystam. Bo ja wydaję około 400-500 zł na tydzień na 3 osoby, w tym chemia, kawa (b.dużo pijemy), sporo warzyw, które tanie nie są, trochę mięsa, lepszych wedlin, owoce, masło, sery, czasem oliwa czy olej.  Standardowe jedzenie moim zdaniem bez fanaberii, bez słodyczy, bez przejadania się, prawie bez gotowców.  I jakoś za cholerę nie potrafię wydać mniej nie rezygnując z jakości.  

Peanut_Butter napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Peanut_Butter napisał(a):

Martyna12111 napisał(a):

mamazabki napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Martyna12111 napisał(a):

Po prostu śmieszą mnie takie sztuczne problemy, ja wydam 100 zł i mam żarcie na tydzień, jajka, makarony, mrożone warzywa, jakieś jogurty i jestem NAJEDZONA, a jak ktoś je za pięciu to faktycznie ma potem problem i musi wydawać i 1000 na jedzenie tygodniowo. 

Jak wydajesz 100 zł tygodniowo na żarcie dla samej siebie gdzie ja dla rodziny 2+2 wydaję 300 z chemią, to twoim tokiem rozumowania też żadna szczególnie oszczędna i mało wpierd...jąca nie jesteś. Poza tym można kupić gównianą szynkę za 20 zł/kg a można kupić porządną, bez konserwantów, z dobrego mięsa za 50. Można kupić jajka za 0,6/szt a można kupować po zeta czy 1,2 od chłopa zza płota. Można kupować porządne mięso a można byle gówno. Wszystko ma swoje tańsze i droższe odpowiedniki. Może ten co wydaje więcej je mniej od Ciebie, tylko lepiej jakościowo, stąd cena za tym idąca. Tego nie wiesz a już zakładasz że siedzi i wpierd...la za 3 osoby.

Ja za szynkę daje już 60 zl za kg. Ale marketowej nie przełknę. A jajka mam od znajomego gospodarza po 1 za sztukę 

No, a ja kupiłam dziś polędwice za 9 zł (w opakowaniu w Polo) i wiem, że nie zjem jej nawet w tydzień, trochę bułek, czasem na obiad zjem bułkę z polędwicą i ogórkiem, nie jem dużo, bo mi sie nie chcę robić jedzenia, moja waga waha się między 50/51 kg, czuję się dobrze, po prostu tutaj większość jest uzależniona od jedzenia, sama autorka tematu to grubaska, jak ktoś się doprowadził do takiego stanu to znaczy, że nie ma równo pod kopułą i dla niej żarcie za pięciu to normalność. Jedzeniem w ogóle się nie martwię i nie odczuwam nic na portfelu. Dla mnie większa przyjemność to pobyt w spa czy kupno kurteczki z Versace niż żarcie.

pytanie ile masz mięsa w polędwicy za 9 zł i jak będzie się miało Twoje zdrowie po latach niedojadania bułki z szitszynką na obiad.

mi ciężko to policzyć, bo robię mniejsze zakupy codziennie (w przerwie w pracy) i często kupuję produkty na promkach i je potem mrożę lub trzymam w szafce w słoikach. Ale jeśli nie jadam na mieście, to na pewno nie wychodzi jakoś bardzo dużo. Wiadomo że jest coraz drożej i to odczuwam przy kasie, ale raczej nie jest to więcej niż 350-400 zł na dwie osoby na tydzień.

No nie napisała że 9 zł za kilogram, może za 100 g ?

no tak, skoro dla niej fanaberią jest kupowanie szynki za 50 i 60 zł/kg, to na pewno chodzi o to, że kupuje za 90 zł/kg ....

Dla mnie ta polędwica ma potencjał na bycie forumowym running jokiem na miarę noszenia ziemniaków na plażę - jem na obiad cały tydzień bułki z polędwicą za 9 złotych, bo muszę sobie kupić kurteczkę Versace :D Swoją drogą temat o wydatkach dla dwóch osób, już widzę minę swojego jak wraca po całym dniu z roboty, albo przychodzi z siłowni, a ja mu oznajmiam, że na obiad bułka z polędwicą za dziewięć złotych, i do tego ogórek, za to będzie mógł sobie kupić nową kurteczkę :D 

Mnie jeden mały kotek kosztuje miesięcznie ponad 300 zł na jedzenie.

Martyna12111 napisał(a):

mamazabki napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Martyna12111 napisał(a):

Po prostu śmieszą mnie takie sztuczne problemy, ja wydam 100 zł i mam żarcie na tydzień, jajka, makarony, mrożone warzywa, jakieś jogurty i jestem NAJEDZONA, a jak ktoś je za pięciu to faktycznie ma potem problem i musi wydawać i 1000 na jedzenie tygodniowo. 

Jak wydajesz 100 zł tygodniowo na żarcie dla samej siebie gdzie ja dla rodziny 2+2 wydaję 300 z chemią, to twoim tokiem rozumowania też żadna szczególnie oszczędna i mało wpierd...jąca nie jesteś. Poza tym można kupić gównianą szynkę za 20 zł/kg a można kupić porządną, bez konserwantów, z dobrego mięsa za 50. Można kupić jajka za 0,6/szt a można kupować po zeta czy 1,2 od chłopa zza płota. Można kupować porządne mięso a można byle gówno. Wszystko ma swoje tańsze i droższe odpowiedniki. Może ten co wydaje więcej je mniej od Ciebie, tylko lepiej jakościowo, stąd cena za tym idąca. Tego nie wiesz a już zakładasz że siedzi i wpierd...la za 3 osoby.

Ja za szynkę daje już 60 zl za kg. Ale marketowej nie przełknę. A jajka mam od znajomego gospodarza po 1 za sztukę 

No, a ja kupiłam dziś polędwice za 9 zł (w opakowaniu w Polo) i wiem, że nie zjem jej nawet w tydzień, trochę bułek, czasem na obiad zjem bułkę z polędwicą i ogórkiem, nie jem dużo, bo mi sie nie chcę robić jedzenia, moja waga waha się między 50/51 kg, czuję się dobrze, po prostu tutaj większość jest uzależniona od jedzenia, sama autorka tematu to grubaska, jak ktoś się doprowadził do takiego stanu to znaczy, że nie ma równo pod kopułą i dla niej żarcie za pięciu to normalność. Jedzeniem w ogóle się nie martwię i nie odczuwam nic na portfelu. Dla mnie większa przyjemność to pobyt w spa czy kupno kurteczki z Versace niż żarcie.

nie każdy żywi się śmieciami. Nie jem mięsa w ogóle i dla mnie żywienie się głównie pieczywem z szynką to kompletne niedbanie o swój organizm. Nie mówiąc już o bardzo niewysublimowanych kubkach smakowych, czego współczuję bo nie trzeba być grubasem żeby jedzenie cieszyło. 

Tak z ciekawości- chciałam napisać że około 350-400 zł tygodniowo na dwie osoby (ale to już z winem które często wpada chemią typu szampon, papier toaletowy, tabletki do zmywarki itd ), ale tak naprawdę nie spisuje tego, więc dokładnie nie wiem. Pewnie samo jedzenie ostatecznie zmiesciloby się w kwocie około 300 zł. Prowadzicie budżety czy też raczej tak jak ja strzelacie na podstawie częstotliwości wychodzenia na zakupy i tego ile przeciętnie zostawiacie w sklepie?:)

Wilena napisał(a):

nuta napisał(a):

tak serio, ale widzę że ludzie glupieja w marketach. Mały Lidl w centrum miasta, koszyki wyładowane na full. Nie robię zapasów i kupuje małe ilości na bieżąco po drodze. Absolutnie nic marnuje w kuchni i nie kupuje dodatkowych sztuk na promocji.

tez mam osobę w rodzinie, promocja, to od razu do koszyka 3 produkty, gdzie mieszkają we dwoje i w lodówce mają zapasy z poprzedniej promocji. I to się marnuje.

mieszkam obok centrum handlowego, przez które 2razy dziennie przechodzę.

taka bieda, taka inflacja, a ludzie caly czas kupują ciuchy i tony kosmetyków. Nie widzę aby ten ruch w sklepach zmalał. 

Mam ulubiona kawiarnię, drogo, ale nie ma gdzie usiąść.

Bilety na koncert lokalnego zespółu - +150%, dawno wyprzedane, taka bieda.

Autorka nie ma kasy zrobienie sałatki w domu, ale na kebaba na miescie już tak...

Kwestia wyboru.

Dla mnie z kolei głupotą jest latanie do sklepu parę razy w tygodniu, straszna strata czasu. Nie każdy też ma sklep pod nosem, jak trzeba gdzieś kawałek podjechać to już w ogóle marnowanie popołudnia na zakupy. Zdecydowanie wolę raz w tygodniu wyjść z pełnym wózkiem i mieć spokój. Tak samo z kupowaniem na zapas. Bardzo dużo rzeczy tak kupuję, nie pamiętam nawet kiedy mi się ostatni raz coś zmarnowało. Bez sensu dla mnie przepłacać potem, jak mogę coś kupić sporo taniej. Wiadomo, że jak mam w lodówce już dużo jogurtów, to nie biorę kolejnych, wyłącznie dlatego, że promocja, bo rzeczywiście byśmy tego nie zjedli. Ale jak są makarony, jakieś puszki, słoiki, mięso (ja mrożę), mleko, mąka, olej, tego typu rzeczy, to biorę i może to sobie spokojnie stać. No ale mimo, że wolę mieć więcej i robić zakupy rzadziej, to nie łażę po rodzinie żeby przeprowadzać im inwentaryzację lodówki i ich rozliczać czego mają za dużo, czy za mało. 

ja zauważam że  jest zdarzają mi się tygodnie gdy ileś razy jadę do sklepu, zdecydowanie więcej wydaję - to zawsze taki czas, kiedy nie mam jak się zorganizować, nie rozplanuje sensownie obiadów itd. I też jestem zwolennikiem większych zakupów, też robię zapasy i wszystko zużywam- widzę w tym korzyści finansowe. Niby tutaj kilkanaście złotych, tak kilka i miesięcznie się okazuje że manicure wychodzi "za darmo";) Jak np. było w tym tygodniu tofu w promocji to kupiłam duży zapas- wiem że to zjemy bo i tak ciągle kupuję tofu. Jak są mleka roślinne to też taki produkt który może stać bardzo długo, tak samo jak szampon czy reczki papierowy, a nawet pakowany ser (często kilka miesięcy ważności). Chyba oczywistym jest że jak się kupuje na zapas coś z krótkim terminem to raczej takie produkty które się zjada w dużych ilościach?


sacria napisał(a):

Tak z ciekawości- chciałam napisać że około 350-400 zł tygodniowo na dwie osoby (ale to już z winem które często wpada chemią typu szampon, papier toaletowy, tabletki do zmywarki itd ), ale tak naprawdę nie spisuje tego, więc dokładnie nie wiem. Pewnie samo jedzenie ostatecznie zmiesciloby się w kwocie około 300 zł. Prowadzicie budżety czy też raczej tak jak ja strzelacie na podstawie częstotliwości wychodzenia na zakupy i tego ile przeciętnie zostawiacie w sklepie?:)

Place kartą i sprawdziłam w aplikacji.

Pasek wagi

nuta napisał(a):

tak serio, ale widzę że ludzie glupieja w marketach. Mały Lidl w centrum miasta, koszyki wyładowane na full. Nie robię zapasów i kupuje małe ilości na bieżąco po drodze. Absolutnie nic marnuje w kuchni i nie kupuje dodatkowych sztuk na promocji.

tez mam osobę w rodzinie, promocja, to od razu do koszyka 3 produkty, gdzie mieszkają we dwoje i w lodówce mają zapasy z poprzedniej promocji. I to się marnuje.

mieszkam obok centrum handlowego, przez które 2razy dziennie przechodzę.

taka bieda, taka inflacja, a ludzie caly czas kupują ciuchy i tony kosmetyków. Nie widzę aby ten ruch w sklepach zmalał. 

Mam ulubiona kawiarnię, drogo, ale nie ma gdzie usiąść.

Bilety na koncert lokalnego zespółu - +150%, dawno wyprzedane, taka bieda.

Autorka nie ma kasy zrobienie sałatki w domu, ale na kebaba na miescie już tak...

Kwestia wyboru.

To jest właśnie problem. 

Bo pomimo inflacji, ludzie nie rezygnują z konsumpcji.  

Odkładają mniej pieniędzy, zadłużają  się,  ale nie zrezygnują z dotychczasowego stylu życia.

A to niestety inflacji nie zatrzyma .

  

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.