Temat: Zarobki a życie

Tak się zaczęłam zastanawiać. Wielu ludzi zarabia najniższą krajową. Nie każdy dostaje od rodziców majątki czy pomoc finansową. W dwie osoby można może coś uciułać, ale nie będą to kwoty, za które się kupi mieszkanie. Co wtedy? Wyobraziłam sobie np singli zarabiających np 2500-3 tys. Ceny wynajmu mieszkania u mnie w mieście to ok 1500 zł. Zostało by tysiąc na miesięczne życie. Jak wtedy w ogóle żyć? Porąbane. 

menot napisał(a):

cancri napisał(a):

menot napisał(a):

Rozmawiasz z architektem grafikiem (taka przyszłościowa specjalizacja - ja pie... młoda menot, ty ćwoku) :D "Pocieszam się", że nie tylko moją profesję wytnie automatyzacja i globalizacja w połączeniu z pracą zdalną (mam wrażenie, że to nas wszystkich w tyłek ugryzie bardziej niż podejrzewamy). Może powinnam się przebranżowić, ale w sumie licho wie na co. Na dziado informatyka? Ostatnio czytałam na ten temat artykuł na wyborczej - że ludzie porzucają swoje branże, żeby robić jakieś podstawowe zlecenia IT bo z tego i tak są lepsze pieniądze. Smutne trochę. Lubię swoją pracę. 

Na BIM :P

heheh, sprawdziłam z ciekawości - też wychodzi bardzo zbliżony sufit zarobków jak w mojej branży i generalnie na wyrobnictwie architektonicznym :D 

Gdzie sprawdzalas te place? 

google + moje okolice, nie chce mi się zakładać nowego konta na glassdoor, żeby zrobić lepszy research :D Nie zdziwiłabym się jakby w De to to była inna półka. To tak pół serio ;) z BIM miałam jakąś tam styczność i miłości nie było..choć w pewnym sensie tak, to jest alternatywa. 

menot napisał(a):

google + moje okolice, nie chce mi się zakładać nowego konta na glassdoor, żeby zrobić lepszy research :D Nie zdziwiłabym się jakby w De to to była inna półka. To tak pół serio ;) z BIM miałam jakąś tam styczność i miłości nie było. Zdecydowanie :D 

To juz pewnie tez zalezy na jakim poziomie. Bo na "zaawansowanym" to juz sa dobre pieniadze no i jakby nie bylo calkiem sporo IT wjezdza ;-) Nie znam tego glassdoor, musze obczaic i zobaczyc o ile za malo zarabiam 😂

cancri napisał(a):

menot napisał(a):

google + moje okolice, nie chce mi się zakładać nowego konta na glassdoor, żeby zrobić lepszy research :D Nie zdziwiłabym się jakby w De to to była inna półka. To tak pół serio ;) z BIM miałam jakąś tam styczność i miłości nie było. Zdecydowanie :D 

To juz pewnie tez zalezy na jakim poziomie. Bo na "zaawansowanym" to juz sa dobre pieniadze no i jakby nie bylo calkiem sporo IT wjezdza ;-) Nie znam tego glassdoor, musze obczaic i zobaczyc o ile za malo zarabiam ?

A  ja nie napisałam, że to złe pieniądze - bo jakbym poszła w BIM 10 lat temu to zarabiałabym więcej. No ale nie poszłam :P Ale masz rację, to jest jakaś alternatywa.

Może niech każdy robi co chce ?

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

april_93 napisał(a):

Wilena napisał(a):

april_93 napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

kuhfrcisehrfuu3377876 napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

kuhfrcisehrfuu3377876 napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

april_93 napisał(a):

no niestety tak jest. Napływ ukrainców niestety będzie sprawiał że zarobki nie będą szly w góre wśród ludzi którzy mają prace fizyczną....

Jest pełno takich ludzi jak opisałaś ale zwykle widzi się tylko tych którzy coś dostali. Sporo ludzi na początku biduje, mieszka kątem u rodziny albo wynajmuje jak najtańsze mieszkanie, odkłada pieniądze na wkład własny przez pare lat a potem bierze kredyt na 30. I tacy, którzy całe życie spłacają kredyt mieszkaniowy, zapewne też nie kupią swoim dzieciom mieszkań. I tak koło się kręci. 

Każdy by chciał dostać mieszkanie. Obecnie młodzi wszystko by chcieli mieć od razu. Trzeba sobie uświadomić że na wszystko trzeba zapracować i nie patrzeć że ktoś tam dostał coś tam od rodziców, bo serio takich co coś dostali jest mniej niż tych co musieli sami sobie kupić. 

Absolutnie nie rozumiem idei kupowania dzieciom mieszkań.

Co jest w tym złego jeżeli rodzice chcą pomóc własnemu dziecku, żeby nie musiało harować pół życia na własne mieszkanie i spłacać kredytu?

Czyżbyś dostała mieszkanie od rodziców i urażona duma się odezwała?

Jaka urażona duma? Po prostu zapytałam co jest z tym złego. Najwidoczniej Ty masz problem z tym, że ktoś miał łatwiejszy start w życiu od Ciebie.

A skąd... Fakt, że zapracowałam na mieszkanie samodzielnie daje mi dużą satysfakcję a mieszkanie ma wartość znacznie większą niż materialna. Zostałam wychowana w przekonaniu, że jak coś chcę to powinnam na to zapracować. Bardzo cenię sobie tę lekcję i sama bym podobnie postąpiła z własnymi dziećmi. Rozwalające są te Wasze "aaaaa, pewnie zazdrościsz, bo sama miałaś trudno", jak słowo daję słabe z Was psycholożki skoro tylko jedna opcja jest wg. Was dopuszczalna.

ja tak samo. Nie wzielabym zadnej kasy od rodzicow na mieszkanie. Oni maja swoje lata, wolalabym zeby sami sobie cos kupili, zadbali o siebie. Ja pracuje, kupilam male.mieszkanie na kredyt, bede je remontowac. Nie zamierzam brac kasy od rodzicow. Najwyzej wyremontujw tylko co musze, na reszte odloze pozniej. Zarabiam wiecej od rodzicow, szybciej sama odloze. Chyba zaplakalabym sie gdyby mama dala mi jakas kase. Szkoda mi, nie sa juz najmlodsi. Wiekszosc z nas nie ma majetnych rodzicow.I nie rozumiem jak mlodzi, silni ludzie moga brac jakies pieniadze od starych, styranych rodzicow. 

Powiem jeszcze ze mam kolezanki ktore powychidzily za maz I kupily duze mieszkania z mezami. Jak powiedzialam ze kupilam malutka kawalerke to niektore dziwnie zareagowaly, nie spodziewalam sie ze ktos kto ma pieknee mieszkanie, meza moze mi pozazdroscic malego mieszkania. Zapracowalam sobie na nie sama. Wiec pisanie ze tylko ci zazdroszcza ktorzy mieli gorszy start.... jest nieprawda. 

Ja nie rozumiem dlaczego to przedstawiacie tak, jakby styrani rodzice rękoma zdartymi od pracy odejmowali sobie od ust ostatnią kromkę chleba i zdejmowali z przygarbionych pleców ostatnią koszulę. Gdyby moi rodzice, czy dziadkowie byli w złej sytuacji finansowej, to bym nie chciała żeby mi pomagali, a sami musieli zaciskać pasa. Ale nie są. Dostałam np. od dziadków działkę. Jedną z kilku, które mają. Mają do nich takie podejście, że "jak się dziecko chcesz budować to się tam buduj, a jak nie to niech leżą". To nie jest tak, że jakby ja powiedziała, że nie potrzebuje ich pomocy i poradzę sobie sama, to babcia z dziadkiem by sprzedali tą działkę, wzięli kasę i wyruszyli w podróż dookoła świata. Nie. Ta działka by po prostu" leżała". Jako lokata kapitału, której się nie rusza i by mi ją po prostu zapisali w spadku. Na marginesie, działkę kupił mój pradziadek, jako rolną, wtedy w okolicy były pojedyncze domy, a tak to pola i łąki i w przeliczeniu na obecną wartość pieniądza, ta działka była niewiele warta. A teraz to jest miejska dzielnica z rozbudowaną infrastrukturą. 

to co innego. Ja pisalam o tych ktorzy nie maja majetnych rodzicow. Ja mam w pracy kolezanke.ktora ma 60 lat, dawno po rozwodzie, meza miala alkoholika. Pracuje w 3 miejscach, zamierza pracowac jeszcze 7 lat bo nabrala pozyczek zeby corka mogla studia skonczyc, I ktorej dala na duze wesele mimo ze nie miala pieniedzy, dolozyla sie im.do mieszkania w warszawie. I w sumie.tylko po to zeby jej.corce bogata rodzina.meza nic nie.zarzucila 

Co za paskudna sytuacja... Biedna kobieta ?? Nie znam jej osobiście, a autentycznie zrobiło mi się przykro. Oby tylko zdrowie dopisało i dało jej siłę... 

Córka chociaż doceniła poświęcenie matki? Czy ma to w głębokim poważaniu?

Wsparcie finansowe na studiach jestem w stanie zrozumieć ale kredyt na wesele, nigdy w życiu.

Pasek wagi

Pracuję od prawie 10lat lat w IT. Włożyłam w to mnóstwo pracy, zrobiłam dodatkowe studia, co najmniej kilkanaście kursów, wiele certyfikatów, cały czas się dokształcam. Od kilku lat zarabiam przyzwoicie, ale nie zawsze tak było. Jako piękna 20-kilku letnia dziadowałam i zarabiałam w okolicach minimalnej. Jadłam 101 potraw z ziemniaków i kapusty, a szczytem rozrzutności było kupienie sobie lakieru do paznokci marki Wibo. Pamiętam jak mój szef profesor mnie pocieszał i mówił, że on też na doktoracie pożyczał pieniądze od brata. A ja mu na to, że ja niestety nie mam brata :( to przelało czarę goryczy. Znam kilka osób, które przeszły podobną ścieżkę.

Użytkownik4101115 napisał(a):

W pojedynkę już coraz ciężej się żyje. Tak naprawdę to jest wegetacja i życie z ołówkiem w ręku. Nawet przenosząc się z mieszkania na wynajecie pokoju zbyt wiele nie zmienia dla takiej osoby.

ja jestem sama , mieszkam w BE i w ogóle nie odczuwam braku pieniędzy .. i nie wegetuje z ołówkiem w ręku 😊

Pasek wagi

menot napisał(a):

cancri napisał(a):

menot napisał(a):

Ja myślę, że nikt nie ma pretensji o to, że informatyk zarabia 20tys a ktoś inny 3tys. Bo to nie na tym poziomie rozwarstwienia dochodów jest problem. Problem jest chociażby tutaj: https://mkorostoff.github.io/1... godne życie - myślę, że ogromną częścią problemów z godnym życiem biedniejszych ludzi, czy nawet tzw bieda klasy średniej są problemy z mieszkaniami. A rynek mieszkaniowy jest bardziej skomplikowany niż tylko popyt i podaż.

Mi sie wydaje wlasnie, ze informatycy zarabiaja pieniadze wlasnie z jakiejs banki, niewspolmierne do zarobkow reszty spoleczenstwa. Moze dlatego, ze to swieza branza w porownaniu do np. lekarzy i tu po prostu sie to tak uplasowalo. Dla mnie ich zarobki to kosmos - a jestem architektem. Jasne, ze potrzebne sa umiejetnosci i wiedza, ale w budownictwie czy medycynie rowniez.

Heheh, ostatnio na glassdoor przeglądałam pozycje wyszukując "architecture" i wiadomo, wyskakiwało mi od groma "software architecture". I tak mi się smutno zrobiło, że pozycje w mojej branży osiągają sufit najczęściej w połowie zarobków jakiegoś bazowego informatyka. Tyle, że nie wiem na czym by miała polegać bańka na informatyków? poza może tym, że sami nie są gotowi pracować za gówno-pieniądze, tak jak, niestety, architekci co cierpią dla idei, rąbią nadgodziny i sami sobie niszczą rynek, a można ich zastąpić bardzo często sprawnym studentem pracującym za darmo. Plus - mój mąż pracował w IT, co porzucił. Jakby nie porzucił, to bym go nie poznała, ale i tak czasem mam ochotę go pacnąć w durny łeb. Wracając do tematu, ja mam ogrom szacunku dla informatyków, bo  przynajmniej po moim mężu widzę bardzo specyficzną logikę pracy, która służy maksymalnej ergonomii. Dobry informatyk tak sobie zorganizuje wszystko, żeby pracować jak najmniej. Akurat w tej branży liczy się optymalizacja i za to się płaci. Za oszczędność czasu sobie i potencjalnie innym - przynajmniej tak sobie idealizuję. W Archi w dużych biurach miałam poczucie, że siedzi się kto dłużej. Bo się człowiek wykazywał poświęceniem w zbliżonym stopniu do wydajności. Może jestem niesprawiedliwa, ale pracowałam w niezłych biurach i dokładnie tak to wyglądało.

Akurat architekt systemów to jeden z lepiej opłacanych zawodów w IT. 😉 Architektem nie zostaje osoba po studiach czy po dwóch kursach na udemy, to jest stanowisko które wiąże się z ogromną odpowiedzialnością i wymaga ogromu wiedzy - teoretycznej i praktycznej - z projektowania systemów, programowania, bezpieczeństwa, administrowania systemami czy wdrożenia. Wiedzy aktualnej i ciągle aktualizowanej. W dodatku to nie jest tak, że co druga osoba pracująca w IT to architekt. Przykładowo na zespół kilkudziesięciu osób uczestniczących w projekcie (programistów, analityków, testerów itd.) przypada jeden architekt.

Pasek wagi

Mala_Kobietka napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Smutne jest też to, że większość osób przez słowo "zaradnosc" określa status majątkowy. Mało jest osób naprawdę zdolnych, przedsiębiorczych, odważnych, którzy od zera są w stanie się czegoś dorobić. W większości przypadków to rodzice kierują rozwojem dzieci i pomagają im spełniać marzenia. Poza tym jest bardzo dużo ludzi umysłowo ograniczonych. Nie mówię tu o niepełnosprawności, ale z inteligencją się albo rodzisz albo nie. Takie osoby może i nadają się tylko "do łopaty", ale czy to świadczy o tym, że są gorsze i mniej zaradne? Nie. Ktoś musi się napracować, żeby taki dyrektor mógł jeździć swoją furą po autostradzie czy jeść cieple6bulki. Przerażające są po prostu te zarobkowe dysproporcje. 

Gorsze może nie, ale mniej zaradne tak.

czym innym jest praca przejściowa, czym innym godzenie się na taki los i nie zmienianie niczego bo "tak ciężko".

to jest brak zaradności. Albo się godzisz na słabsze życie albo coś z tym robisz, by swój status poprawić.

i tak, finanse + miejsce w życiu w którym jesteśmy jest ogromnym wyznacznikiem zaradności - każdy, nawet dostając ogromny spadek, pomóc od rodziców etc jeśli nie będzie w stanie włożyć minimum pracy w utrzymanie majątku to go szybko straci. Popatrz też na losy ludzi, którzy wygrali w loteriach - jak szybko wracają do niskiego poziomu życia.

czy przerażające to nie do końca się zgadzam - dlaczego osoba ucząca się wiele lat dość trudnego zawodu ma zarabiać tyle samo co ktoś, kto np wykonuje pracę niewymagającą kilkuletniego przygotowania?

dlaczego osoby słabe w tym co robią mają dostawać takie same pieniądze jak specjaliści, którzy są w danym fachu świetni?

np tacy fryzjerzy

są w tym fachu osoby wybitnie dobre, po wielu szkoleniach, które na usłudze mają dużą marżę, są też marką samą w sobie.

są też osoby średnie, które na tych samych produktach nie potrafią wykorzystać całości potencjału, ich usługi kosztują mniej.

i są też osoby, które używają najtańszych produktów i nie posiadają wielu umiejętności - najtańsze. Tez mają swoją klientelę, bardzo dobrze, co nie zmienia faktu, że aby wyjść finansowo na tym samym poziomie co grupa druga muszą obsłużyć więcej klientów...

dlaczego Ci lepsi mają pobierać za usługę tyle co Ci gorsi? To jest niesprawiedliwe.

Jest jeszcze takie coś jak wyuczona bezradność. Często ludzie żyjący w ubóstwie, korzystający z zasiłkow, nierobiący nic bypolepszyć swój los to właśnie ludzie z wyuczoną bezradnością. Poczytaj o tym. 

Gdyby wszyscy mieli zarabiać po równo to by nikomu nie chciało się kształcić i nie byłoby lekarzy, informatyków, nauczycieli. Uważam jednak że każdy kto podejmuje prace zarobkową powinien godnie żyć. I każdego w pracy powinno się godnie traktować - czy to dyrektor, czy pracownik fizyczny. 

Też uważam, że wiele osób które zajmują dobre stanowiska są tam przez szczęśliwy zbieg wydarzeń, które wydarzyły się w ich życiu: urodzenie w dobrej rodzinie, pokierowanie edukacji przez rodziców, dodatkowe lekcje, korepetycje, możliwość podróżowania, spokojne,beztroskie dzieciństwo dzięki czemu mogli się skupić tylko na nauce i zabawie. Dzieci z bardzo biednych rodzin przeważnie zawsze słabo się uczyły - nie dlatego że są głupsze od tych z bogatych ale dlatego że często są niedożywione. Jak ktoś ma myśleć o nauce, skoro jest głodny i myśli o jedzeniu i o tym że jest głodny? Każdy powie że przecież edukacja jest w Polsce darmowa, każdy może skończyć studia. No właśnie uważam, że nie każdy ma szanse. Zaniedbywane dzieci mają inne priorytety. Jak w domu jest alkoholizm czy inna patologia to już w ogóle. Pamiętam jak na studiach miałam praktyki na oddziale psychiatrycznym. Miałam zebrać wywiad z panem ze schizofrenią, lat ok 40. Zaczęłam od podstawowych pytań, m.in. o wykształcenie. Pan miał chyba tylko podstawowe. Okazało się że jego matka też chorowała na schizofrenie. Był jedynakiem. Ojciec porzucił jego i matke jak był mały. Choroba matki ujawniła się jak mial ok 12 - 13 lat. Nie pamiętam jak to dokładnie było ale chłopak musiał zacząć kraść żeby mieć na jedzenie bo matka nie była w stanie pracować. Ogólnie miał problemy z prawem, ale nie dlatego że był złym czlowiekiem tylko życie go zmusilo, byl głodny. Po kilkunastu latach okazalo się że on też ma schizofrenie. A jak z nim rozmawialam to nie odczuwalam, że rozmawiam z kimś kto skończył tylko podstawówke. Czasem ludzie po studiach gorzej skladają zdania niż ten Pan. Ja pamiętam że potem długo o tym myślałam, że życie jest bardzo niesprawiedliwe, że często dzieciństwo i warunki jakie mieliśmy w tamtym okresie mają tak ogromny wpływ na nasze późniejsze życie.

Zawód lekarz - żeby zostać lekarzem trzeba mieć: spokojne dzieciństwo, zaangażowanych w edukacje rodziców, warunki do nauki (biurko, spokój), chociaż przeciętną inteligencje, pieniądze na korepetycje, pieniądze na studia (utrzymanie się na nich) no i chęci do nauki lub wymagających rodziców.

Ogólnie żeby mieć bardzo dobry zawód to trzeba mieć te warunki ale również zaznaczam że są przypadki gdzie dzieci mają wszystko ale nie chce im się uczyć. Więc mimo wszystko szacun, że po prostu wykorzystali to co dostali od rodziców bo w sumie nie wszystkim dzieciom chce się uczyć. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.