Temat: Zarobki a życie

Tak się zaczęłam zastanawiać. Wielu ludzi zarabia najniższą krajową. Nie każdy dostaje od rodziców majątki czy pomoc finansową. W dwie osoby można może coś uciułać, ale nie będą to kwoty, za które się kupi mieszkanie. Co wtedy? Wyobraziłam sobie np singli zarabiających np 2500-3 tys. Ceny wynajmu mieszkania u mnie w mieście to ok 1500 zł. Zostało by tysiąc na miesięczne życie. Jak wtedy w ogóle żyć? Porąbane. 

cancri napisał(a):

menot napisał(a):

Ja myślę, że nikt nie ma pretensji o to, że informatyk zarabia 20tys a ktoś inny 3tys. Bo to nie na tym poziomie rozwarstwienia dochodów jest problem. Problem jest chociażby tutaj: https://mkorostoff.github.io/1... godne życie - myślę, że ogromną częścią problemów z godnym życiem biedniejszych ludzi, czy nawet tzw bieda klasy średniej są problemy z mieszkaniami. A rynek mieszkaniowy jest bardziej skomplikowany niż tylko popyt i podaż.

Mi sie wydaje wlasnie, ze informatycy zarabiaja pieniadze wlasnie z jakiejs banki, niewspolmierne do zarobkow reszty spoleczenstwa. Moze dlatego, ze to swieza branza w porownaniu do np. lekarzy i tu po prostu sie to tak uplasowalo. Dla mnie ich zarobki to kosmos - a jestem architektem. Jasne, ze potrzebne sa umiejetnosci i wiedza, ale w budownictwie czy medycynie rowniez.

Heheh, ostatnio na glassdoor przeglądałam pozycje wyszukując "architecture" i wiadomo, wyskakiwało mi od groma "software architecture". I tak mi się smutno zrobiło, że pozycje w mojej branży osiągają sufit najczęściej w połowie zarobków jakiegoś bazowego informatyka. Tyle, że nie wiem na czym by miała polegać bańka na informatyków? poza może tym, że sami nie są gotowi pracować za gówno-pieniądze, tak jak, niestety, architekci co cierpią dla idei, rąbią nadgodziny i sami sobie niszczą rynek, a można ich zastąpić bardzo często sprawnym studentem pracującym za darmo. 

Plus - mój mąż pracował w IT, co porzucił. Jakby nie porzucił, to bym go nie poznała, ale i tak czasem mam ochotę go pacnąć w durny łeb. Wracając do tematu, ja mam ogrom szacunku dla informatyków, bo  przynajmniej po moim mężu widzę bardzo specyficzną logikę pracy, która służy maksymalnej ergonomii. Dobry informatyk tak sobie zorganizuje wszystko, żeby pracować jak najmniej. Akurat w tej branży liczy się optymalizacja i za to się płaci. Za oszczędność czasu sobie i potencjalnie innym - przynajmniej tak sobie idealizuję. W Archi w dużych biurach miałam poczucie, że siedzi się kto dłużej. Bo się człowiek wykazywał poświęceniem w zbliżonym stopniu do wydajności. Może jestem niesprawiedliwa, ale pracowałam w niezłych biurach i dokładnie tak to wyglądało.

cancri napisał(a):

Julian98 napisał(a):

cancri napisał(a):

Julian98 napisał(a):

cancri napisał(a):

AnabelLee napisał(a):

Milosniczka! napisał(a):

cancri napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Użytkownik4101115 napisał(a):

W pojedynkę już coraz ciężej się żyje. Tak naprawdę to jest wegetacja i życie z ołówkiem w ręku. Nawet przenosząc się z mieszkania na wynajecie pokoju zbyt wiele nie zmienia dla takiej osoby.

Pokoj przynajmniej u mnie w mieście to z 500 zł, więc jest różnica. Ale też w dojrzałym wieku ciężko sobie wyobrazić życie ze współlokatorami. A gdzie tu pieniądze na te wspominane  pasje i podróże? To chore, że normalnie pracujący człowiek tak żyje.... 

No nie wiem, w takim Berlinie na przyklad to normalne, ze wielu doroslych ludzi po studiach mieszka w wynajmowanych mieszkaniach z innymi, malo kogo stac wynajac samemu cale mieszkanie, mieszkan jest deficyt a tez nikt problemu z tym nie ma. W PL tylko takie podejscie, ze kazdy przed 30 nie dosc, ze musi mieszkac sam, to jeszcze na wlasnym mieszkaniu.

To nie jest kwestia podejścia. Mam 34 lata, oszalałabym, mieszkając ze współlokatorami. Jeszcze na studiach zaczęło mi to przeszkadzać, ale nie miałam wyjścia. 

Myślę, że większość z osób po 30, które wynajmują pokój, po prostu właśnie nie ma wyjścia. 

ja tak samo, na studiach mieszkałam ze współlokatorami i faktycznie trzeba się było dostosować (i czasem myślałam, że oszaleję ;)). Odetchnęłam, jak zamieszkałam z chłopakiem. 

Mieszkanie ze studentami a mieszkanie z ludzmi, ktorzy chodza na pracy na etat chyba rzadzi sie innymi prawami, nieprawdaz?

Pisze tylko, ze w wielu miejscach na swiecie jest problem z wynajeciem mieszkania jednej osobie, zwlaszcza jak malo zarabia. I w wielu miejscach ludzie dziela mieszkania i jest to normalne. Jak sie zarabia minimalna, to nie mozna miec wszystkiego, trzeba w ktoryms miejscu pojsc na kompromis - albo wynajmuje sie z kims mieszkanie, albo sie nie podrozuje ile sie chce.

Cancri proszę cię. W Niemczech żyje się 2x lapiej. Nie ma co porównywać... 

Mieszkalas kiedys w Niemczech i zarabialas minimalna, ze wiesz?

Noo, 9 lat mieszkam i znamy się nawet ;) napisz do mnie, bo blokujesz to ci przypomnę... ? Jak masz ochotę oczywiście 

No ale wiesz tez, ze ta minimalna to nie sa jakies kokosy na zycie tak naprawde jak sie rozpowiada, nawet jak sie zyje lepiej niz w PL na minimalnej. Jak dochodza oplaty za dzieci, ubezpieczenie auta etc. to tak naprawde malo co zostaje... Moj D zarabia minimalna tu i nie mam pojecia, jak mialby sie utrzymac tylko z tej pensji sam, a na wschodzie jest duzo taniej ponoc...

Mój robił tu na mnie 7 lat nim pracę znalazłam będąc w mojej sytuacji. W Polsce pracowaliśmy oboje, ja miałam 2 pracę i nie było mnie na nic stać spłacając kredyt. Tu na jego pensji wszystko miałam co chciałam na luzie 8 odkładaliśmy. Teraz przy dwóch pensjach mogę powiedzieć że żyje normalnie. Może punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A kokosów nie zarabiamy. Tak samo jak w Polsce tylko ze w euro. Miałam 35 lat jak wyjechałam i ciezko tyralam na to by mieć teraz jak mam. Opłacało się i nigdy nie wrócę do Polski. N i g d y

cancri napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Użytkownik4101115 napisał(a):

W pojedynkę już coraz ciężej się żyje. Tak naprawdę to jest wegetacja i życie z ołówkiem w ręku. Nawet przenosząc się z mieszkania na wynajecie pokoju zbyt wiele nie zmienia dla takiej osoby.

Pokoj przynajmniej u mnie w mieście to z 500 zł, więc jest różnica. Ale też w dojrzałym wieku ciężko sobie wyobrazić życie ze współlokatorami. A gdzie tu pieniądze na te wspominane  pasje i podróże? To chore, że normalnie pracujący człowiek tak żyje.... 

No nie wiem, w takim Berlinie na przyklad to normalne, ze wielu doroslych ludzi po studiach mieszka w wynajmowanych mieszkaniach z innymi, malo kogo stac wynajac samemu cale mieszkanie, mieszkan jest deficyt a tez nikt problemu z tym nie ma. W PL tylko takie podejscie, ze kazdy przed 30 nie dosc, ze musi mieszkac sam, to jeszcze na wlasnym mieszkaniu.

No nie. Po studiach w PL też wynajmują pokoje. Ale założenie rodziny, dzieci itd. ze współlokatorami za ścianą to już słaba opcja. A jednak do 30 to optymalny czas na takie rzeczy.

Pasek wagi

cancri napisał(a):

menot napisał(a):

Ja myślę, że nikt nie ma pretensji o to, że informatyk zarabia 20tys a ktoś inny 3tys. Bo to nie na tym poziomie rozwarstwienia dochodów jest problem. Problem jest chociażby tutaj: https://mkorostoff.github.io/1...A godne życie - myślę, że ogromną częścią problemów z godnym życiem biedniejszych ludzi, czy nawet tzw bieda klasy średniej są problemy z mieszkaniami. A rynek mieszkaniowy jest bardziej skomplikowany niż tylko popyt i podaż.

Mi sie wydaje wlasnie, ze informatycy zarabiaja pieniadze wlasnie z jakiejs banki, niewspolmierne do zarobkow reszty spoleczenstwa. Moze dlatego, ze to swieza branza w porownaniu do np. lekarzy i tu po prostu sie to tak uplasowalo. Dla mnie ich zarobki to kosmos - a jestem architektem. Jasne, ze potrzebne sa umiejetnosci i wiedza, ale w budownictwie czy medycynie rowniez.

Wiesz, w sytuacji, kiedy większość czynności wykonywanych przez społeczeństwo - od zapłacenia za bułkę po fakt, czy przycisk atomowy zadziała, to dzieło tych informatyków, to nie odważyłabym się mówić, że zarabiają pieniądze "z bańki". Sama siedzę od lat w bankowości, międzynarodowej i mam świadomość że od tego, jakiej jakości kod wpuszczę do bankowej sieci, zależy sukces albo krach wielu milionów ludzi i ich pieniędzy w różnych walutach, od jenów do rubli, chcę wiedzieć, że moi ludzie są opłacani za swoją wiedzę i zaangażowanie. Bo ich wiedza jest naprawdę dużo warta...

menot napisał(a):

cancri napisał(a):

menot napisał(a):

Ja myślę, że nikt nie ma pretensji o to, że informatyk zarabia 20tys a ktoś inny 3tys. Bo to nie na tym poziomie rozwarstwienia dochodów jest problem. Problem jest chociażby tutaj: https://mkorostoff.github.io/1... godne życie - myślę, że ogromną częścią problemów z godnym życiem biedniejszych ludzi, czy nawet tzw bieda klasy średniej są problemy z mieszkaniami. A rynek mieszkaniowy jest bardziej skomplikowany niż tylko popyt i podaż.

Mi sie wydaje wlasnie, ze informatycy zarabiaja pieniadze wlasnie z jakiejs banki, niewspolmierne do zarobkow reszty spoleczenstwa. Moze dlatego, ze to swieza branza w porownaniu do np. lekarzy i tu po prostu sie to tak uplasowalo. Dla mnie ich zarobki to kosmos - a jestem architektem. Jasne, ze potrzebne sa umiejetnosci i wiedza, ale w budownictwie czy medycynie rowniez.

Heheh, ostatnio na glassdoor przeglądałam pozycje wyszukując "architecture" i wiadomo, wyskakiwało mi od groma "software architecture". I tak mi się smutno zrobiło, że pozycje w mojej branży osiągają sufit najczęściej w połowie zarobków jakiegoś bazowego informatyka. Tyle, że nie wiem na czym by miała polegać bańka na informatyków? poza może tym, że sami nie są gotowi pracować za gówno-pieniądze, tak jak, niestety, architekci co cierpią dla idei, rąbią nadgodziny i sami sobie niszczą rynek, a można ich zastąpić bardzo często sprawnym studentem pracującym za darmo. Plus - mój mąż pracował w IT, co porzucił. Jakby nie porzucił, to bym go nie poznała, ale i tak czasem mam ochotę go pacnąć w durny łeb. Wracając do tematu, ja mam ogrom szacunku dla informatyków, bo  przynajmniej po moim mężu widzę bardzo specyficzną logikę pracy, która służy maksymalnej ergonomii. Dobry informatyk tak sobie zorganizuje wszystko, żeby pracować jak najmniej. Akurat w tej branży liczy się optymalizacja i za to się płaci. Za oszczędność czasu sobie i potencjalnie innym - przynajmniej tak sobie idealizuję. W Archi w dużych biurach miałam poczucie, że siedzi się kto dłużej. Bo się człowiek wykazywał poświęceniem w zbliżonym stopniu do wydajności. Może jestem niesprawiedliwa, ale pracowałam w niezłych biurach i dokładnie tak to wyglądało.

taka sytuacja jak archi dotkneła dziś grafików. Panuje przeświadczenie, że na grafice sie nie wiadomo jak zarabia. No nie, zarabiało, może jeszcze 15 lat temu, kiedy grafik to był Pan Grafik, artysta z drogim pakietem Adobe i komputerem od Apple. Taki to umi i wi, a reszta to się bawi w grafikę co najwyżej. To się zmieniło, bo akurat obecnie asp jest przeszkodą, uczą tam jakichś archaizmów nieprzystających do wspólczesnego świata i potrzeb rynku. Te bawiące się w grafikę dzieciaki robią kariery w game devie, a identyfikację wizualną robi sobie sam każdy kto ma spójny profil w social mediach. Graficy od grafiki są nikomu do niczego nie potrzebni, a jak komuś się przydają to opłacani sa do granicy średniej krajowej. Trzeba się specjalizowac albo w concept artach, albo 3D, albo przygotowaniu pod konkretne nośniki i maszyny. A taki przyszłościowy zawód... ;)

Myślę, że to samo może czekać w przeciągu kilkunastu lat programistów bo to szybko ewoluujaca dziedzina, już dziś apka na apce apka pogania, a kto najwiecej może się uczyć nowości? Ten kto nie pracuje tylko sie bawi w programowanie. Nastepnym krokiem będzie zalążek SI, czyli programy do programowania i zarządzania systemami zarządzania. 

Rozmawiasz z architektem grafikiem (taka przyszłościowa specjalizacja - ja pie... młoda menot, ty ćwoku) :D "Pocieszam się", że nie tylko moją profesję wytnie automatyzacja i globalizacja w połączeniu z pracą zdalną (mam wrażenie, że to nas wszystkich w tyłek ugryzie bardziej niż podejrzewamy). Może powinnam się przebranżowić, ale w sumie licho wie na co. Na dziado informatyka? Ostatnio czytałam na ten temat artykuł na wyborczej - że ludzie porzucają swoje branże, żeby robić jakieś podstawowe zlecenia IT bo z tego i tak są lepsze pieniądze. Smutne trochę. Lubię swoją pracę. 

cancri napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

cancri napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Użytkownik4101115 napisał(a):

W pojedynkę już coraz ciężej się żyje. Tak naprawdę to jest wegetacja i życie z ołówkiem w ręku. Nawet przenosząc się z mieszkania na wynajecie pokoju zbyt wiele nie zmienia dla takiej osoby.

Pokoj przynajmniej u mnie w mieście to z 500 zł, więc jest różnica. Ale też w dojrzałym wieku ciężko sobie wyobrazić życie ze współlokatorami. A gdzie tu pieniądze na te wspominane  pasje i podróże? To chore, że normalnie pracujący człowiek tak żyje.... 

No nie wiem, w takim Berlinie na przyklad to normalne, ze wielu doroslych ludzi po studiach mieszka w wynajmowanych mieszkaniach z innymi, malo kogo stac wynajac samemu cale mieszkanie, mieszkan jest deficyt a tez nikt problemu z tym nie ma. W PL tylko takie podejscie, ze kazdy przed 30 nie dosc, ze musi mieszkac sam, to jeszcze na wlasnym mieszkaniu.

5 lat po studiach to jeszcze może być ok, ale już 15 lat po to słabo.

Ale czemu slabo? Nie kazdy chce miec rodzine. Jak ktos jest sam i tak mu dobrze, to dlaczego znalezienie sobie wspollokatora, zeby z kims mieszkac i miec do kogo gebe otworzyc mialoby byc slabe? ;-) 

Btw. to moja tesciowa, lat 53 tez wynajmuje pokoj w Krakowie. Krakow byl jej marzeniem cale zycie. Nie stac jej na mieszkanie, ale na pokoj juz tak i zyje tak juz 13 lat co najmniej i jest szczesliwa, bo mieszka w miescie, ktore kocha. 

Dokladni to samo miałam napisać,jak się trafią fajni współlokatorzy to jest lepsza opcja niż siedzenie samotnie w własnych 4 kątach. Sama swego czasu zaproponowałam znajomej że jeśli chce to może u nas zamieszkać.Pol domu stoi puste a ona ma trudną sytuację bo rozwiodła się z mężem który groził jej nożem. Jest osobą prawie niesłysząca więc boi się wrócić do domu,czeka na podział majątku po rozwodzie. Mój syn gdy pracował w Belgii mieszkał z kolegami w wynajmowanym domu, wychodziło bardzo tanio. To byli Polacy i nawet jedzenie wspólnie gotowali. Super sprawa jak dla mnie.

Pasek wagi

menot napisał(a):

Rozmawiasz z architektem grafikiem (taka przyszłościowa specjalizacja - ja pie... młoda menot, ty ćwoku) :D "Pocieszam się", że nie tylko moją profesję wytnie automatyzacja i globalizacja w połączeniu z pracą zdalną (mam wrażenie, że to nas wszystkich w tyłek ugryzie bardziej niż podejrzewamy). Może powinnam się przebranżowić, ale w sumie licho wie na co. Na dziado informatyka? Ostatnio czytałam na ten temat artykuł na wyborczej - że ludzie porzucają swoje branże, żeby robić jakieś podstawowe zlecenia IT bo z tego i tak są lepsze pieniądze. Smutne trochę. Lubię swoją pracę. 

Na BIM :P

cancri napisał(a):

menot napisał(a):

Rozmawiasz z architektem grafikiem (taka przyszłościowa specjalizacja - ja pie... młoda menot, ty ćwoku) :D "Pocieszam się", że nie tylko moją profesję wytnie automatyzacja i globalizacja w połączeniu z pracą zdalną (mam wrażenie, że to nas wszystkich w tyłek ugryzie bardziej niż podejrzewamy). Może powinnam się przebranżowić, ale w sumie licho wie na co. Na dziado informatyka? Ostatnio czytałam na ten temat artykuł na wyborczej - że ludzie porzucają swoje branże, żeby robić jakieś podstawowe zlecenia IT bo z tego i tak są lepsze pieniądze. Smutne trochę. Lubię swoją pracę. 

Na BIM :P

heheh, sprawdziłam z ciekawości - też wychodzi bardzo zbliżony sufit zarobków jak w mojej branży i generalnie na wyrobnictwie architektonicznym :D 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.