Temat: czy to wystarczający powód, żeby odwołać randke?

dzięki

ggeisha napisał(a):

No tak. Na podstawie jednej historyjki nie da się mieć wglądu w cały związek. Ale można zobaczyć, jak reaguje facet w trudnych sytuacjach. A to, niestety, nie wróży dobrze. 

niby tak, ale jak pomyślę, że człowiek spędza parę dni mrozów bez ogrzewania (jeśli dobrze zrozumiałam tam jest jeszcze jego matka), ma wypatosić przed świetami pewnie około dwumiesięczne dochody, to doprawdy, autorka mogła wybrac lepszy czas na otwieranie się na związek ;)

Akurat problem z piecem jest poważny. Nie dziwie mu sie, że chodzi wkurzony i nie chce randkowac... 

modernaa napisał(a):

no jestem w totalnej rozsypce. nie mam pojęcia co robić. on twierdzi, ze ja go nie doceaniam, tego ile mi poświęcil czasu, ze rozmaiwał tyle o moich porbelach i próbował je rozwiązywać (pożyczył mi sporą sume itd) że jestem egoistka i widze tylko siebie...a ja serio nie potrafie nagle zakonczyc tego, bo czuje sie strasznie. cały czas chce mi się ryczec. wśród ludzi oczywiscie też i jest mi juz wstyd chodzic taka w miejscach publiczynych, a sama w mieszkaniu nie daje rady wysiedziec. i wiem, że tak bedzie wyglądać moje zycie przez kika tyg

haha, kilka tygodni do nastepnej klotni -)

modernaa napisał(a):

bo pisząc to, że ewentualnie kiedyś się zgadamy naprawde nie miałam niczego złego na myśli, więc nie chciałam, żeby on to tak odebrał i wyszło na to, że on faktycznie miał problem, a ja zrobiłam wyrzuty itd. no ale nie rozumiem teraz jego zachowania.. aż się w głowie nie mieści jaki on jest dla mnie chamski

Wyzwiska juz poszly, jak wczesniej napisalas - z dowch stron, teraz pora na rekoczyny. Nie martw sie,  beda szybciej niz ci sie wydaje i niewazne, czy ty jego pierwsza pacniesz, czy on ciebie.

modernaa napisał(a):

 Tylko, ze ja tez w tym wszystkim święta nie jestem :/ No muszę to otwarcie przyznać, ze tez go milion razy zaatakowałam swoimi humorkami itd raz przy takiej kłótni przyszedł do mnie do pracy przeprosić. Wyrzuciłam go i siedział przed wejściem 2 h, prosił żebym wyszła pogadać, potem mu padł tel, wiec wrócił do domu i napisał mi, ze jestem najlepsza dziewczyna jaka poznał i ze te spotkania to były jego najlepsze randki w życiu. Kiedyś przy podobnej kłótni i moim milionowym tekście, ze koniec tej znajomosci wysłał mi upominek który kupi wcześniej i chciał mi dać na spotkaniu które soe nie odbyło przez ta kłótnie.. No sporo było takich sytuacji. Nie wiem czy to jest fair, ze tutaj opisałam jedna na jego niekorzyść i wiadomo, ze wy nie znając całej sytuacji widzicie to wszystko tak jak ja przedstawiłam, a nie on

Jednych "w kupie" trzyma milosc, innych nienawisc. teraz sie jeszcze przepraszacie, bo was to jara, ale zycie uczy, ze po jakims czasie bedziecie sie tylko zadreczac. Ale co kto lubi.

* tak zupelny off

Zalozylas kilka dni temu temat pytajac, czy to normalne, ze do niczego nie doszlo miedzy wami, nawet do pocalunku. Wiec owszem, doszlo, wy sie podniecacie klotniami. Niejednej kobiecie taki jeden porzadny foch zastapic moze nawet orgazm. 

W tamtym temacie na tak samo 15 stron wszyscy radzili ci zerwac, ale doszlas do wniosku, ze nawet bez pocalunkow dla rocznej znajomosci z facetem, ktory mieszka w jednym miescie co ty, i ktorego widzialas chyba ze 6 razy w zyciu - nalezy dac szanse -)

Sorry, ze mnie to juz smieszy -)

Nabilas 900 postow piszac  o tym facecie, a czy to przegiecie jak on sobie  z ciebie zartuje, a czy to przegiecie, ze wiesz, ze mu sie nie podobasz ,a czy to przegiecie, ze wolisz znajomosci online..... Nudzi ci sie?

Pasek wagi

nobliwa napisał(a):

modernaa napisał(a):

no jestem w totalnej rozsypce. nie mam pojęcia co robić. on twierdzi, ze ja go nie doceaniam, tego ile mi poświęcil czasu, ze rozmaiwał tyle o moich porbelach i próbował je rozwiązywać (pożyczył mi sporą sume itd) że jestem egoistka i widze tylko siebie...a ja serio nie potrafie nagle zakonczyc tego, bo czuje sie strasznie. cały czas chce mi się ryczec. wśród ludzi oczywiscie też i jest mi juz wstyd chodzic taka w miejscach publiczynych, a sama w mieszkaniu nie daje rady wysiedziec. i wiem, że tak bedzie wyglądać moje zycie przez kika tyg
haha, kilka tygodni do nastepnej klotni -)

modernaa napisał(a):

bo pisząc to, że ewentualnie kiedyś się zgadamy naprawde nie miałam niczego złego na myśli, więc nie chciałam, żeby on to tak odebrał i wyszło na to, że on faktycznie miał problem, a ja zrobiłam wyrzuty itd. no ale nie rozumiem teraz jego zachowania.. aż się w głowie nie mieści jaki on jest dla mnie chamski
Wyzwiska juz poszly, jak wczesniej napisalas - z dowch stron, teraz pora na rekoczyny. Nie martw sie,  beda szybciej niz ci sie wydaje i niewazne, czy ty jego pierwsza pacniesz, czy on ciebie.

modernaa napisał(a):

 Tylko, ze ja tez w tym wszystkim święta nie jestem :/ No muszę to otwarcie przyznać, ze tez go milion razy zaatakowałam swoimi humorkami itd raz przy takiej kłótni przyszedł do mnie do pracy przeprosić. Wyrzuciłam go i siedział przed wejściem 2 h, prosił żebym wyszła pogadać, potem mu padł tel, wiec wrócił do domu i napisał mi, ze jestem najlepsza dziewczyna jaka poznał i ze te spotkania to były jego najlepsze randki w życiu. Kiedyś przy podobnej kłótni i moim milionowym tekście, ze koniec tej znajomosci wysłał mi upominek który kupi wcześniej i chciał mi dać na spotkaniu które soe nie odbyło przez ta kłótnie.. No sporo było takich sytuacji. Nie wiem czy to jest fair, ze tutaj opisałam jedna na jego niekorzyść i wiadomo, ze wy nie znając całej sytuacji widzicie to wszystko tak jak ja przedstawiłam, a nie on
Jednych "w kupie" trzyma milosc, innych nienawisc. teraz sie jeszcze przepraszacie, bo was to jara, ale zycie uczy, ze po jakims czasie bedziecie sie tylko zadreczac. Ale co kto lubi.* tak zupelny offZalozylas kilka dni temu temat pytajac, czy to normalne, ze do niczego nie doszlo miedzy wami, nawet do pocalunku. Wiec owszem, doszlo, wy sie podniecacie klotniami. Niejednej kobiecie taki jeden porzadny foch zastapic moze nawet orgazm. W tamtym temacie na tak samo 15 stron wszyscy radzili ci zerwac, ale doszlas do wniosku, ze nawet bez pocalunkow dla rocznej znajomosci z facetem, ktory mieszka w jednym miescie co ty, i ktorego widzialas chyba ze 6 razy w zyciu - nalezy dac szanse -)Sorry, ze mnie to juz smieszy -)Nabilas 900 postow piszac  o tym facecie, a czy to przegiecie jak on sobie  z ciebie zartuje, a czy to przegiecie, ze wiesz, ze mu sie nie podobasz ,a czy to przegiecie, ze wolisz znajomosci online..... Nudzi ci sie?
No ja jakoś widzę, ze odpowiedzi są podzielone 

No i odnosząc się do tego co napisałaś.. ja bym nie przypisywała nam zamiłowania do kłótni, jarania się nienawiścią i przepraszaniem. Ja jestem tym zmęczona i myśle, ze on tez. Po prostu widzę w tym jakiś potencjał mimo wszystko i polubiłam go przez ten czas. Trudno tak przekreślić znajomość z dnia na dzień, jeśli tak naprawdę się nie spróbowało.

modernaa napisał(a):

nobliwa napisał(a):

modernaa napisał(a):

no jestem w totalnej rozsypce. nie mam pojęcia co robić. on twierdzi, ze ja go nie doceaniam, tego ile mi poświęcil czasu, ze rozmaiwał tyle o moich porbelach i próbował je rozwiązywać (pożyczył mi sporą sume itd) że jestem egoistka i widze tylko siebie...a ja serio nie potrafie nagle zakonczyc tego, bo czuje sie strasznie. cały czas chce mi się ryczec. wśród ludzi oczywiscie też i jest mi juz wstyd chodzic taka w miejscach publiczynych, a sama w mieszkaniu nie daje rady wysiedziec. i wiem, że tak bedzie wyglądać moje zycie przez kika tyg
haha, kilka tygodni do nastepnej klotni -)

modernaa napisał(a):

bo pisząc to, że ewentualnie kiedyś się zgadamy naprawde nie miałam niczego złego na myśli, więc nie chciałam, żeby on to tak odebrał i wyszło na to, że on faktycznie miał problem, a ja zrobiłam wyrzuty itd. no ale nie rozumiem teraz jego zachowania.. aż się w głowie nie mieści jaki on jest dla mnie chamski
Wyzwiska juz poszly, jak wczesniej napisalas - z dowch stron, teraz pora na rekoczyny. Nie martw sie,  beda szybciej niz ci sie wydaje i niewazne, czy ty jego pierwsza pacniesz, czy on ciebie.

modernaa napisał(a):

 Tylko, ze ja tez w tym wszystkim święta nie jestem :/ No muszę to otwarcie przyznać, ze tez go milion razy zaatakowałam swoimi humorkami itd raz przy takiej kłótni przyszedł do mnie do pracy przeprosić. Wyrzuciłam go i siedział przed wejściem 2 h, prosił żebym wyszła pogadać, potem mu padł tel, wiec wrócił do domu i napisał mi, ze jestem najlepsza dziewczyna jaka poznał i ze te spotkania to były jego najlepsze randki w życiu. Kiedyś przy podobnej kłótni i moim milionowym tekście, ze koniec tej znajomosci wysłał mi upominek który kupi wcześniej i chciał mi dać na spotkaniu które soe nie odbyło przez ta kłótnie.. No sporo było takich sytuacji. Nie wiem czy to jest fair, ze tutaj opisałam jedna na jego niekorzyść i wiadomo, ze wy nie znając całej sytuacji widzicie to wszystko tak jak ja przedstawiłam, a nie on
Jednych "w kupie" trzyma milosc, innych nienawisc. teraz sie jeszcze przepraszacie, bo was to jara, ale zycie uczy, ze po jakims czasie bedziecie sie tylko zadreczac. Ale co kto lubi.* tak zupelny offZalozylas kilka dni temu temat pytajac, czy to normalne, ze do niczego nie doszlo miedzy wami, nawet do pocalunku. Wiec owszem, doszlo, wy sie podniecacie klotniami. Niejednej kobiecie taki jeden porzadny foch zastapic moze nawet orgazm. W tamtym temacie na tak samo 15 stron wszyscy radzili ci zerwac, ale doszlas do wniosku, ze nawet bez pocalunkow dla rocznej znajomosci z facetem, ktory mieszka w jednym miescie co ty, i ktorego widzialas chyba ze 6 razy w zyciu - nalezy dac szanse -)Sorry, ze mnie to juz smieszy -)Nabilas 900 postow piszac  o tym facecie, a czy to przegiecie jak on sobie  z ciebie zartuje, a czy to przegiecie, ze wiesz, ze mu sie nie podobasz ,a czy to przegiecie, ze wolisz znajomosci online..... Nudzi ci sie?
No ja jakoś widzę, ze odpowiedzi są podzielone No i odnosząc się do tego co napisałaś.. ja bym nie przypisywała nam zamiłowania do kłótni, jarania się nienawiścią i przepraszaniem. Ja jestem tym zmęczona i myśle, ze on tez. Po prostu widzę w tym jakiś potencjał mimo wszystko i polubiłam go przez ten czas. Trudno tak przekreślić znajomość z dnia na dzień, jeśli tak naprawdę się nie spróbowało.

E tam... Nie trudno. Ja w tym roku zakończyłam 3 wieloletnie bliskie znajomości. Czasem trzeba zrobić miejsce na nowe.

Ale co tu można doradzać-do tego trzeba terapeuty, bo oboje jesteście zupełnie niedojrzali  jeśli chodzi o budowanie związku i rozwiązywanie konfliktów... Jeszcze tak naprawdę nie ma związku, a już z obu stron są takie dziecinne zachowania że po prostu nie ma szans żeby na nich związek budować. Oboje powinniście poszukać sobie kompletnie innych potencjalnych partnerów- którzy spokojniej i dojrzalej reagując na sytuacje konfliktowe będą wyciszać wasze reakcje. Ludzie różnie się kłócą- jedni dyskutują przerzucając się argumentami, inni walą tygodniami fochy kisząc frustracje, a inni mogą się obrzucić stekiem wyzwisk-ale po 20-30 minutach po konflikcie nie ma śladu, nie ma urazy,emocje, wielki deszcz i wszystko zmyte. No ale jak ktoś nie dość że robi burzę a potem dokłada do niej focha,no to nie ma żadnych szans na porozumienie-bo a to ona atakuje,on leci z prezentami a ona wali focha, no to potem on się obraża,odpyskuje jej i też wali focha-a potem na odwrót, zaczyna on itd... po prostu na okrągło ktoś na kogoś obrażony i co tu się dziwić że przez rok jest ledwo kilka spotkań i guzik czułości?Cud że w ogóle to jeszcze się ciągnie bo dawno powinien pod tym granat p...lnąć i rozwalić to w drobny pył.

Przeczytałam część Twoich wypowiedzi w poprzednim wątku "Jestem uzależniona od tej znajomości" gdzie opisujesz swój poprzedni związek i obecny, napomykając na początku o problemach ciągnących się od dzieciństwa, w kontekście tego co piszesz tutaj. Nie wygląda to wszystko dobrze. Porównałabym Was do pary topielców, którzy nawzajem uchwycili się kurczowo i ciągną w głębinę, bo żadne nie umie pływać. Trudno tu oceniać kto jest bardziej winien, po prostu oboje nie potraficie dać sobie tego czego ta druga strona potrzebuje. Nie dlatego, że nie chcecie sobie tego dać, ale raczej nie potraficie.  Nie można dać tego, czego samemu się nie posiada. Żeby być ratownikiem trzeba najpierw samemu nauczyć się pływać. Nie oczekuj od chłopaka zbyt wiele i sama pracuj nad własnym rozwojem. Może gdy ustaną wzajemne pretensje i wygórowane oczekiwania, a w ich miejsce pojawi się zrozumienie i chęć wspierania, Wasze relacje przybiorą inny kształt. Na zbyt wiele nie licz, a przynajmniej nie szybko, bo sporo jeszcze musicie nad sobą popracować.

Liandra napisał(a):

Ale co tu można doradzać-do tego trzeba terapeuty, bo oboje jesteście zupełnie niedojrzali  jeśli chodzi o budowanie związku i rozwiązywanie konfliktów... Jeszcze tak naprawdę nie ma związku, a już z obu stron są takie dziecinne zachowania że po prostu nie ma szans żeby na nich związek budować. Oboje powinniście poszukać sobie kompletnie innych potencjalnych partnerów- którzy spokojniej i dojrzalej reagując na sytuacje konfliktowe będą wyciszać wasze reakcje. Ludzie różnie się kłócą- jedni dyskutują przerzucając się argumentami, inni walą tygodniami fochy kisząc frustracje, a inni mogą się obrzucić stekiem wyzwisk-ale po 20-30 minutach po konflikcie nie ma śladu, nie ma urazy,emocje, wielki deszcz i wszystko zmyte. No ale jak ktoś nie dość że robi burzę a potem dokłada do niej focha,no to nie ma żadnych szans na porozumienie-bo a to ona atakuje,on leci z prezentami a ona wali focha, no to potem on się obraża,odpyskuje jej i też wali focha-a potem na odwrót, zaczyna on itd... po prostu na okrągło ktoś na kogoś obrażony i co tu się dziwić że przez rok jest ledwo kilka spotkań i guzik czułości?Cud że w ogóle to jeszcze się ciągnie bo dawno powinien pod tym granat p...lnąć i rozwalić to w drobny pył.

Żuraw i czapla
Jan Brzechwa

Przykro było żurawiowi,
Że samotnie ryby łowi.
Patrzy - czapla na wysepce
Wdzięcznie z błota wodę chłepce.

Rzecze do niej zachwycony:
„Piękna czaplo, szukam żony,
Będę kochał ciebie, wierz mi,
Więc czym prędzej się pobierzmy”.
Czapla piórka swe poprawia:
„Nie chcę męża mieć żurawia!”

Poszedł żuraw obrażony.
„Trudno. Będę żył bez żony”.

A już czapla myśli sobie:
„Czy właściwie dobrze robię?
Skoro żuraw tak namawia,
Chyba wyjdę za żurawia!”

Pomyślała, poczłapała,
Do żurawia zapukała.
Żuraw łykał żurawinę,
Więc miał bardzo kwaśną minę.
„Przyszłam spełnić twe życzenie”.
„Teraz ja się nie ożenię,
Niepotrzebnie pani papla,
Żegnam panią, pani czapla!”

Poszła czapla obrażona.
Żuraw myśli: „Co za żona!
Chyba pójdę i przeproszę…”
Włożył czapkę, wdział kalosze,
I do czapli znowu puka.
„Czego pan tu u mnie szuka?”
„Chcę się żenić”. „Pan na męża?
Po co pan się nadweręża?
Szkoda było pańskiej drogi,
Drogi panie laskonogi!”

Poszedł żuraw obrażony,
„Trudno. Będę żył bez żony”.

A już czapla myśli: „Szkoda,
Wszak nie jestem taka młoda,
Żuraw prośby wciąż ponawia,
Chyba wyjdę za żurawia!”

W piękne piórka się przybrała,
Do żurawia poczłapała.

Tak już chodzą lata długie,
Jedno chce - to nie chce drugie,
Chodzą wciąż tą samą drogą,
Ale pobrać się nie mogą.

Annne17 napisał(a):

Przeczytałam część Twoich wypowiedzi w poprzednim wątku "Jestem uzależniona od tej znajomości" gdzie opisujesz swój poprzedni związek i obecny, napomykając na początku o problemach ciągnących się od dzieciństwa, w kontekście tego co piszesz tutaj. Nie wygląda to wszystko dobrze. Porównałabym Was do pary topielców, którzy nawzajem uchwycili się kurczowo i ciągną w głębinę, bo żadne nie umie pływać. Trudno tu oceniać kto jest bardziej winien, po prostu oboje nie potraficie dać sobie tego czego ta druga strona potrzebuje. Nie dlatego, że nie chcecie sobie tego dać, ale raczej nie potraficie.  Nie można dać tego, czego samemu się nie posiada. Żeby być ratownikiem trzeba najpierw samemu nauczyć się pływać. Nie oczekuj od chłopaka zbyt wiele i sama pracuj nad własnym rozwojem. Może gdy ustaną wzajemne pretensje i wygórowane oczekiwania, a w ich miejsce pojawi się zrozumienie i chęć wspierania, Wasze relacje przybiorą inny kształt. Na zbyt wiele nie licz, a przynajmniej nie szybko, bo sporo jeszcze musicie nad sobą popracować.
 

no tylko, że ja tak czy inaczej muszę w to włożyć mnóstwo pracy. nie wiem czy jest sens teraz menatlnie uciekać na bezludną wyspe i palić mosty, bo przecież jestem taka niegotowa. wiem, że jak zakończe tą znajomość, to na pewno będę cierpieć. w jakiś sposób mi zależy. zacznę nad sobą pracować, zacznę wychodzić do ludzi, ale energii, która wyleci bokiem na ogarnięcie smutku nic nie wróci.. do tego będzie mi towarzyszyć myśl, że nie spróbowałam.

ja chyba jednak widze szanse i chciałabym pracować nad sobą i równoczesnie nad tą znajomością. na pewno chce się zdystansować ograniczyć kontakt online do minimum, skoncentrować na innych rzeczach i obserwować czy to się prostuje

Ja uważam, że przede wszystkim powinnaś jasno określić swoje oczekiwania względem niego. To, że chcesz, żeby Wasze kontakty przeszły do reala, że chcesz urwać albo ograniczyć do minimum kontakt internetowy, że chciałabyś, żebyście sobie wszystko wyjaśniali zamiast się wzajemnie oskarżać i strzelać fochy. Przeprowadź taką rozmowę, asertywnie, ale nie oskarżając go o nic. Chodzi o Was, o Wasz związek, a nie o to, że on coś tam, a Ty coś tam. Nie przejmuj się tym, że on po czymś takim może to wziąć do siebie, jako zarzut - to jego problem. Z niczego się nie tłumacz, po prostu siądźcie razem i ogarnijcie to, jeśli decydujesz się na budowanie tej relacji. Weź pod uwagę, że on może zacząć strzelać fochy, manipulować Tobą, oskarżać Cię. Ale bądź nieugięta i nie daj się wciągnąć w grę. Po prostu miej jaja i wyprostuj to, bo z każdym kolejnym fochem będzie gorzej.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.