Temat: czemu grubi ludzie udaja ze malo jedza

Z moich obserwacji wynika ze grubi malo jedza. W pracy mam kolezanke. No wielka. 175 i ze 100kg jak nic. Dzis przyniosla sobie duza bulke i zjadla na 2sniadanie-pół. Serio ja waze 54kg i opieprzylabym takie dwie. Inna tez gruba tylko serek wiejski. I jeszcze mowia ze nie jedza sniadania. Serio? Grubi nic nie jedza. Odmawiaja pizzy, bo sie tak strasznie najedli jednym kawalkiem. Pija wode a jak ja pilam slodki napoj lub cole potrafili mi co niektorzy zwrocic uwage. Jak ty to mozesz pic. Albo cos w ten desen. Grubi malo jedza to skad te wielkie tylki?:)))

LeiaOrgana7 napisał(a):

ggeisha napisał(a):

FabriFibra napisał(a):

Czytam wypowiedzi uzytkowniczki innykwiat i nie moge wyjsc z podziwu. Nie poznalam jeszcze nigdy osoby, ktora bylaby otyla mimo aktywnosci fizycznej i zdrowej zbilansowanej diety.Sama wazylam 100kg, sama przechodzilam glodowki i rozne diety cud. Schudlam kiedy na stale polubilam sie ze sportem i zaczelam na powaznie zastanawiac sie co jem. Nigdy nie probowalam siebie i innych oszukiwac co do powodow mojej wagi. To nie geny, nie jestem zuplenie zdrowa, ale to nie zadne choroby. To po prostu bylo lenistwo i obzarstwo.
Ja jestem otyła mimo aktywności fizycznej.
Ja tez jestem otyla mimo aktywnosci fizycznej, ale wiem, ze za duzo jem i o tym Fabri wspomina, wiec czemu ty pomijasz?

Oczywiście, że za dużo jem. Przecież nie tyję z powietrza!

Sweetestthing napisał(a):

Z czystej ciekawości: post Dąbrowskiej nie pomógł Ci na te wszystkie dolegliwości? Zrobiłaś pełne 6 tygodni? 

Zrobiłam pełne 6 tygodni, w tym część na turnusie, dwa razy rozmawiałam z dr Dąbrowską na konsultacji, kilka razy z ichnim lekarzem i 2 razy z dietetykiem, po zrobieniu podstawowego testu na nietolerancje pokarmowe. Po czym zrobiłam jeszcze 2 razy 4 tygodnie Dąbrowskiej i kilka razy po 3 tygodnie. Pomogło na astmę, już nie mam kilkunastu ataków dziennie przy normalnym życiu, tylko kilka rocznie, no chyba że wysilam przeponę, bo to astma wysiłkowa. Pomogło na guzek na tarczycy, był wielki i mieli go już wycinać z całym płatem, a zmniejszył się do 2x2cm. Poprawiły mi się nieco wyniki tarczycy, ale postąpiło o wiele mocniej Hashimoto. Pomogło na opuchnięte zatoki, zapalenie małżowiny nosowej i napuchłą wodą twarz, w ogóle wizualnie jak mi woda zeszła to było widać różnicę, mimo że na wadze nie. Za to niestety na Dąbrowskiej nie wyłącza mi się środek głodu mimo trwania w zasadach, wypadają mi włosy, mam skurcze łydek, suchą skórę, i niestety koszmarne zaparcia. Piję minimum 4 litry czystej wody dziennie (dwie butelki 2-litrowe łatwo policzyć) plus zupy i sok np z pomidorów czy kiszonek, sikam co chwilę a zaparcia mam po 10-15 dni zazwyczaj. Niestety, dr Dąbrowska, mimo że Ją bardzo cenię, nie przyjmuje do wiadomości rzeczywistości niestandardowej, i dość fanatycznie podchodzi do swej diety. Np dziewczyna która ze mną była w pokoju miała ostrą schizofrenię, do prób zabójstw i samobójstwa włącznie - dr Dąbrowska stwierdziła, że powinna ostawić leki i robić dużo postu, bo takie dolegliwości w Moskwie leczy się głodówką (!!!) Przy mnie stwierdziła najpierw że pewnie się nie ruszam (to ludzie ją zakrzyczeli że przecież biorę udział we wszystkich zajęciach, wciąż mnie widza jak nie w basenie, to na siłowni, na ćwiczeniach, na gimnastyce, piłkach, nawet na tańcach. To próbowała wmówić mi, że na pewno zjadam mnóstwo jabłek, które kupuję w Lewiatanie - to odparli moi znajomi z którymi tam spędzałam prawie non stop czas (zresztą dopiero wtedy się dowiedziałam, że tam gdzieś jest Lewiatan, poza tym nie lubię jabłek). A na kolejne pytanie już nie odpowiedziała i zamknęła spotkanie. Na szczęście była tam lekarka taka która w ośrodku jest na stałe i mi wyjaśniła już indywidualnie, że tracą wiele na wadze ci ludzie, którzy praktycznie nie jedzą warzyw, obżerają się, jedzą śmieciowo i nie ruszają się - ten pobyt to dla nich rewolucja życiowa. A dla mnie nie, bo to bardzo zbliżone do mojego normalnego trybu życia. I że ona zna kilka takich przypadków jak ja, że np ich organizm zżera prawie wszystko i w jelitach niewiele zostaje więc zamiera ruch robaczkowy, lub na tak dużej ilości warzyw błonnik nie pomaga a przeszkadza, że problemy metaboliczne nie dadzą się ot tak ruszyć dietą, tylko zwiększonym jedzeniem. Ona mi doradziła nie robić pełnych 6 tygodni następnym razem, tylko krótsze, żeby nie zajechać ciała, kazała się skonsultować z dietetyczką bo podejrzewała że wysiłek mi nie służy i powinnam mniej ćwiczyć (to się naturalnie rozwiązuje jak pracuję, bo nie mam całego dnia) a jeść dużo, tłusto i często (to się potwierdziło, ale niezbyt mi to wychodzi) a do tego nawet na diecie suplementować Mg i B complex. Dietetyczka zrobiła testy, załamała ręce nad liczbą i intensywnością moich nietolerancji, powiedziała ze mi będzie bardzo ciężko jeść bezpiecznie i że aż dziw, że z takimi wynikami w ogóle się ruszam i mieszczę w drzwiach, bo nietolerancji jest bardzo dużo i szkodzą na bardzo długo, a sterydy to tylko nakręcają. I kazała oczywiście zwiększyć częstotliwość i kaloryczność posiłków, nie przejmować się tym co mówi dr D. żeby zrezygnować z mięsa, bo przy moich cechach powinnam białko zwierzęce jeść prawie na każdy posiłek (a nabiału i jaj nie mogę). No i stwierdziła, że widać, że walczę, bo mało kto z moją tuszą ma i cukier i cholesterol w dobrej normie, ciśnienie niskie, tak dużą masę mięśniową i taka sprawność. Ale żebym się nie łudziła że kiedykolwiek będę miała figurę modelki, bo nawet pomijając zdrowie to kompletnie nie moja budowa. Ech... :-/

Pasek wagi

Nie przeczytałam całości, ale: kiedyś mój mocno otyły kolega tłumaczył mi, że je bardzo mało i wyliczył, co zjadł od rana. Rzeczywiście było niewiele. Ale pominął całkiem fakt, że w ciągu tego wyjaśniania, które trwało niespełna pół godziny, samodzielnie wrąbał tabliczkę czekolady. Zrobił to zupełnie mimochodem, tak po prostu, wyjął z torby, i po kolei odłamywał kolejne kostki i zjadał. Nawet nie wpadł na pomysł, żeby swoją interlokutorkę (czyli mnie) poczęstować. Nie, żebym miała ochotę, czekolada była mleczna, a ja nie przepadam, sporadycznie zdarza mi się kawałek gorzkiej, ale mój kolega zdawał się nie mieć świadomości, że w ogóle cokolwiek je. Tak jakby, czekolada nie była jedzeniem. No, dobra, nie jest, też czekolady za jedzenie nie uważam, tym się nie najem, to po co w ogóle jeść coś takiego, ja lubię jeść i jem dużo, ale konkret musi być, mięcho z warzywami, a nie jakieś słodycze. Faktycznie tego dnia zjadł bardzo mało. Od rana wszystkiego dwie kromeczki. Gdym go zapytała o czekoladę, wyjaśnił, że zawsze ma ją przy sobie, bo ma niskie ciśnienie i potrafi zasnąć w marszu, a czekolada pomaga mu zachować świadomość. Ja pewnie w takiej sytuacji waliłabym espresso za espresso, oczywiście gorzkie. On tej czekolady nie traktował jako jedzenie, w ogóle jej nie liczył, nawet nie rejestrował. W każdym razie, ja przestałam się zastanawiać, skąd Felek taki gruby, skoro tak mało je. 

Ale Felek schudł. Bez diety. Cudownie. I nie tylko schudł, cudownie ozdrowiał, bo w związku z otyłością miał wszystkie powiązane choroby - cukrzycę i choroby krążenia. Pomogła mu pielgrzymka do Santiago de Compostella. I jak tu nie wierzyć w cudowną moc pielgrzymek. Trochę udało mu się podjechać stopem, ale generalnie szedł i uczciwie co najmniej 1000 km przemaszerował. Kasy miał mało, to nie dojadał, na czekoladę nie starczyło, ale on przecież zawsze miał skromny apetyt. I cud się stał, wskutek pielgrzymki Felek stracił 20 kg, nadciśnienie, cholesterol też mu spadł i cukrzyca się wyrównała. Po powrocie lekarz nie mógł uwierzyć w jego wyniki!

Zamiast diety - pielgrzymka. Byle daleko. Najlepiej - Santiago de Compostella, św. Jakub pomoże schudnąć. Wystarczy przejść na piechotę całą drogę i schudnięcie z cudownym ozdrowieniem ze wszystkich dolegliwości (można nabawić się nowych, ale pomniejszych - otarcia i pęcherze na stopach) gwarantowane.

A jeśli chodzi o to, że grubi ludzie wstydzą się jeść, to coś w tym jest. Niedawno na konferencji, na obiad był szwedzki stół, nałożyłam sobie na talerz, ile się zmieściło, a potem spojrzałam na talerz kolegi i zrobiło mi się głupio. Miał połowę tego, co ja. A chłopak szczupły, wysportowany. Następnym razem chyba będę się ograniczać. Chociaż to trudne, jak tyle dobrego jedzenia i mogę jeść, ile tylko zechcę.

Kurczę, to ja chyba wbrew pozorom mało religijna jestem. Bo jak szłam w pieszej pielgrzymce do Rzymu, przez Alpy i Dolomity, z plecakiem 24 kg na plecach (namiot, śpiwór, buty, ubrania, leki, wszystko ze sobą a raczej na sobie) i nie podjeżdżałam ani metra, z zasady, to przez 3 tygodnie nie straciłam ani kilograma nadwagi. Dobrze, że to było przed najgorszym wybuchem astmy, bo biorąc sterydy bym pewnie przytyła, o ile bym w ogóle przeżyła tę przygodę. A raczej nie miałam sił, by nieść dodatkowe jedzenie i się nim obżerać, nie mówiąc już o kosztach, przerastających moje możliwości gdybym ich nie ograniczyła... No i nie szliśmy raczej miastami czy autostradami, tylko górami, szlakami, parkami narodowymi, małymi dróżkami itd, choć trochę przez to nadrabialiśmy drogi - przeszłam wtedy ponad 520 km. A mimo to waga bez zmian. Ale to pewnie przez to, że miałam tylko 3 tygodnie urlopu i ani nie mogłam wyjść z Polski tylko dołączyłam w Klagenfurcie, ani dojść do samego Rzymu, tylko wróciłam do pracy, z trasy, z Werony. I cud się nie dokonał, niegodnam wielce ;)

Pasek wagi

andorinha napisał(a):

Już zaobserwowałam, że te chude osoby które mówią jak dużo jedzą wcale tak dużo nie jedzą, a te otyłe, które mówią, że jedzą mało, im też się tak tylko wydaje (nie mówię o osobach naprawdę chorych). Jest ten program "Supersize vs. Superskinny" i jeszcze im się nie trafiła osoba z otyłością, która by mało jadła i tyła z samego złego metabolizmu, ale żadna z tych osób nie miała świadomości, że jedzą aż tyle (wrzucali tam jedzenie do tuby, żeby szokiem im uzmysłowić) i chyba w tym problem.

(puchar)

Pasek wagi

FabriFibra napisał(a):

Czytam wypowiedzi uzytkowniczki innykwiat i nie moge wyjsc z podziwu. Nie poznalam jeszcze nigdy osoby, ktora bylaby otyla mimo aktywnosci fizycznej i zdrowej zbilansowanej diety.Sama wazylam 100kg, sama przechodzilam glodowki i rozne diety cud. Schudlam kiedy na stale polubilam sie ze sportem i zaczelam na powaznie zastanawiac sie co jem. Nigdy nie probowalam siebie i innych oszukiwac co do powodow mojej wagi. To nie geny, nie jestem zuplenie zdrowa, ale to nie zadne choroby. To po prostu bylo lenistwo i obzarstwo.

Nic dodać nic ująć. Też tak mam i mimo ze największa moja waga to 74 kg to nie wziela się z powietrza.Również wiek obwiniany za tycie ma tu niewiele do żeczy.Mam 50 lat jem średnio 1800 kalorii ruszam się niewiele a jednak pomału chudnę.Czy to znaczy że jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę?Nic podobnego,poprostu kiedyś jadłam więcej nawet nie zdając sobie z tego sprawy.Teraz jem tłuste zeczy jem słodycze,ale wszystko wliczam aby ilość kalorii była niższa niż CPM

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

FabriFibra napisał(a):

Czytam wypowiedzi uzytkowniczki innykwiat i nie moge wyjsc z podziwu. Nie poznalam jeszcze nigdy osoby, ktora bylaby otyla mimo aktywnosci fizycznej i zdrowej zbilansowanej diety.Sama wazylam 100kg, sama przechodzilam glodowki i rozne diety cud. Schudlam kiedy na stale polubilam sie ze sportem i zaczelam na powaznie zastanawiac sie co jem. Nigdy nie probowalam siebie i innych oszukiwac co do powodow mojej wagi. To nie geny, nie jestem zuplenie zdrowa, ale to nie zadne choroby. To po prostu bylo lenistwo i obzarstwo.
Nic dodać nic ująć. Też tak mam i mimo ze największa moja waga to 74 kg to nie wziela się z powietrza.Również wiek obwiniany za tycie ma tu niewiele do żeczy.Mam 50 lat jem średnio 1800 kalorii ruszam się niewiele a jednak pomału chudnę.Czy to znaczy że jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę?Nic podobnego,poprostu kiedyś jadłam więcej nawet nie zdając sobie z tego sprawy.Teraz jem tłuste zeczy jem słodycze,ale wszystko wliczam aby ilość kalorii była niższa niż CPM

Co do wieku tez sie zgadzam, moja mama lat 60 odchudza sie "cale zycie". Raz, z 20 lat temu udalo sie jej schudnąć na glodowce, wyglądała jak smierc, potem przytyla z nawiazka. Wazy +/- 100kg na 158cm. Różne rzeczy mówiła, a to, ze w tym wieku gorzej schudnac, a to metabolizm nie ten.  Jakies leki przyjmuje, jest po operacji tarczycy. Teraz była chora, brak apetytu (ale tyle co zapotrzebowanie jadla, bo ile czlowiek lezacy ma zapotrzebowania) i schudla 6kg w tydzien. Dalo rade, metabolizm pozwolił. 

innykwiat napisał(a):

FabriFibra - zapraszam do stolicy, poznasz mnie i od razu wzbogacisz doświadczenia życiowe. Pójdziemy na mały, trzy czy czterogodzinny spacerek po mieście i parkach, mam nadzieję że wytrzymasz, skoro już się nie obżerasz i nie jesteś już leniwa :-P

Nie sil sie na zlosliwosci, bo akurat uprawiam sport mozna powiedziec wyczynowo. Spacer, to nie silownia, od spaceru nie wzmocnisz miesni, ktore wlasnie spalaja najwiecej kalorii. Ja tez kiedys myslalam, ze jestem aktywna fizycznie, bo jezdzilam na rowerze i chodzilam na imprezy, aha, no i oczywiscie,ze malo jem :)  Dobry trener mnie odchudzil na 'diecie' 2100 kcal i furach jedzenia. Zdrowego.

edit/ jak ktos jest bardzo ciekawy, moge podeslac przykladowy jadlospis.

edit2: mam bardzo potezna sylwetke, nie bede nigdy wygladac drobno, mam szerokie biodra, szerokie plecy i bardzo duzy biust. Przy 175cm, 62kg mam rozmair 70G, takze przez same cycki nie wygladam szczuplo. Moja siostra wazy ze 120kg, moglam sobie rozne bajki wmawia, ze otylosc rodzinna, czy ze mam grube kosci ... ale oszukujadc sie najwieksza krzywde robimi sobie.

Pasek wagi

FabriFibra - hej, ja jestem ciekawa jadlospisu i ile musze cwiczyc i ruszac sie faktycznie :)

Pasek wagi

InnyKwiat w czasach swojej najgorszej w życiu kondycji (czyli 2 miesiące temu), w trakcie kontuzji, zrobiłam ze znajomymi kilkudniowy trekking zdobywając 4 tys metrów, w mega ciężkich warunkach i z ciężkim plecakiem, na strasznie ubogim wyżywieniu (bo żarcie waży mega dużo więc się cięło racje żywnościowe). 
Nie znaczy to, że miałam w tym czasie jakąkolwiek kondycję. Było ciężko, oddechowo na takiej wysokości to jest masakra bez porządnej aklimatyzacji a na taką czasu nie mieliśmy, ale jednak to był marsz. Nic więcej. I co z tego, że cały dzień? O czym to może świadczyć? O sile charakteru co najwyżej, nie mięśni. 

Dopiero teraz odbudowuję kondycję, widzę jak jest ciężko, jak się przez te parę miesięcy zalałam tłuszczem ale się nie oszukuję, że nie jest źle bo mogę cały weekend po górach chodzić ;) 

W kilku tematach już próbujesz przekonywać, że jesteś dla wszystkich mega atrakcyjna, mężczyźni sugerują, że woleliby być z Tobą niż z kimkolwiek innym, sugerujesz, że kto inny nie wytrzyma 3-4h spaceru (ja jak wyjeżdżam na weekend to "spaceruję" 8-10h a wcale kondycji nie mam super) ale no... serio to nie jest coś czym można się niesamowicie cieszyć bo moja babcia po 80tce jak do mnie przyjedzie to też chętnie spaceruje 3h :) Niestety otyła ciocia, o której wcześniej wspominałam, mimo 12 lat mniej ledwo wchodzi do tramwaju bo tak ją nogi już bolą - jeszcze 6-7 lat temu chodziły razem na spacery, dziś to niemożliwe ;) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.