Temat: Mam męża, ale kocham kogoś innego

Każdemu z nas zdarza się zauroczenie. Kiedy jednak przeradza się ono w uczucie, a dodatkowo jesteśmy w związku małżeńskim, sytuacja staje się o wiele bardziej poważna. Co mówią na forach kobiety, które mają taki problem?

Wydaje nam się, że jesteśmy szczęśliwe w małżeństwie. Mąż o nas dba, nie jesteśmy zaniedbane, ale czegoś jednak brakuje. Kiedy na naszej drodze pojawia się mężczyzna, który jest dla nas atrakcyjny, zdarza się, że ulegamy zauroczeniu, wpadamy we flirt, a niekiedy nawet pozwalamy sobie na romans. Takich sytuacji jest wiele, często nie mają znaczenia, jednak kiedy niewinny flirt czy romans przeradza się w uczucie, jak możemy sobie z tą sytuacją poradzić?

Zdarzylo sie Wam cos takiego?

Dodam , ze ja mam fajnego meza i jestem szczesliwa mezatka.... Zaczelam sie zastanawiac po przeczytaniu artykulu: Tutaj co musialo by sie stac by Zdradzic?

Ktos byl w podobnej sytuacji?

ps.luzna pogadanka, taka na piatkowy wieczor!:D

19Nika86 napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

19Nika86 napisał(a):

KEYMAK napisał(a):

Monogamia jest nudna, to dlatego
No a milosc , wieronosc i slubuje ci az po grob.......Nic nie znacza w dzisiejszych czasach czy jak? To po co wychodzic za maz czy po co wiazac sie na stale....?
Przyznam zupełnie szczerze, że nigdy bym nikomu nie ślubowała związku po grób. Różnie w życiu bywa, o czym przekonałam się przy okazji rozwodu z pierwszym mężem. Na szczęście ślub cywilny nie narzuca pobierającej się parze obowiązku składania takiej deklaracji. Z drugim mężem układa mi się doskonale, ale i tak nie jestem w stanie teraz stwierdzić, że będę z nim trwała póki śmierć nas nie rozłączy. 
Mialam na mysli taka ironie.....Wiesz , ze jak sie jest w jednym zwiazku to tylko z tym jednym bez osob trzecich.....I jak cos nie pasuje to trzeba sie rozstac i ewentualnie potem znalesc kogos innego.....Bo jak to tak byc mezem-zona i miec kogos na boku.Troche nie feir....
 

To zależy. W moim pierwszym małżeństwie długo źle się działo, ale byłam bardzo młoda, brakowało mi silnego charakteru i nadal trochę bałam się życia. Impulsem do zmian była nowa miłość, która dodała mi nadludzkiej siły. Owszem, zdradziłam, ale natychmiast poinformowałam swojego męża o tym fakcie i wyprowadziłam się z naszego domu. Coś takiego nie zdarzyło mi się ani wcześniej, ani później i przed tym zdarzeniem nigdy bym nie podejrzewała, że mogę się tak zachować. Jakkolwiek to zabrzmi - nie dało się najpierw rozwieść i dopiero wtedy rozpocząć nowy związek. Nigdy nie określiłabym tego jednak jako "mieć kogoś na boku". Nie grałam na dwa fronty. 

EgyptianCat napisał(a):

19Nika86 napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

19Nika86 napisał(a):

KEYMAK napisał(a):

Monogamia jest nudna, to dlatego
No a milosc , wieronosc i slubuje ci az po grob.......Nic nie znacza w dzisiejszych czasach czy jak? To po co wychodzic za maz czy po co wiazac sie na stale....?
Przyznam zupełnie szczerze, że nigdy bym nikomu nie ślubowała związku po grób. Różnie w życiu bywa, o czym przekonałam się przy okazji rozwodu z pierwszym mężem. Na szczęście ślub cywilny nie narzuca pobierającej się parze obowiązku składania takiej deklaracji. Z drugim mężem układa mi się doskonale, ale i tak nie jestem w stanie teraz stwierdzić, że będę z nim trwała póki śmierć nas nie rozłączy. 
Mialam na mysli taka ironie.....Wiesz , ze jak sie jest w jednym zwiazku to tylko z tym jednym bez osob trzecich.....I jak cos nie pasuje to trzeba sie rozstac i ewentualnie potem znalesc kogos innego.....Bo jak to tak byc mezem-zona i miec kogos na boku.Troche nie feir....
 To zależy. W moim pierwszym małżeństwie długo źle się działo, ale byłam bardzo młoda, brakowało mi silnego charakteru i nadal trochę bałam się życia. Impulsem do zmian była nowa miłość, która dodała mi nadludzkiej siły. Owszem, zdradziłam, ale natychmiast poinformowałam swojego męża o tym fakcie i wyprowadziłam się z naszego domu. Coś takiego nie zdarzyło mi się ani wcześniej, ani później i przed tym zdarzeniem nigdy bym nie podejrzewała, że mogę się tak zachować. Jakkolwiek to zabrzmi - nie dało się najpierw rozwieś i dopiero wtedy rozpocząć nowy związek. Nigdy nie określiłabym tego jednak jako "mieć kogoś na boku". Nie grałam na dwa fronty. 

Nowa miłość chyba jednak potrzebowała trochę czasu, aby nazwać ją miłością,  aby relacja stała się bardziej zażyła i to wszystko w trakcie trwania małżeństwa. Zachować można się różnie, ale właśnie od tego człowiek ma jakieś zasady,  wartości, żeby kierować się nie tylko instynktem. Człowiek ma wolną wolę  oraz kontrolę nad swoim zachowaniem ( poza zaburzeniami i byciem pod wpływem alkoholu, jakiś środków). 

To naprawdę miło  z Twojej strony, że jak już kochałaś kogoś innego, jak już zdradziłaś to poinformowałaś męża i zakończyłaś małżeństwo. Jednak dobra i uczciwa z Ciebie kobieta.

Dało się rozwieść wcześniej zanim znalazłaś innego. Nikt Cię nie ubezwłasnowolnił. 

Zawsze powtarzałam, że nigdy nie zdradzę faceta i  będę wierna. No cóż, będąc w związku, który wydawał się szczęśliwy poznałam kogoś innego. Długo byliśmy znajomymi, ale poznając faceta spodobał mi się na tyle, że rozstałam się z partnerem i związałam z tym drugim. Może dla mojego ex było to podłe, bo został rzucony dla innego, ale co miałam niby zrobić, rozstać się z nim, odczekać jakieś pół roku dla zmyłki i wtedy zacząć działać? Od tego czasu więcej nie mówię słowa ''nigdy".

19Nika86 napisał(a):

araksol napisał(a):

brzydula99 napisał(a):

araksol napisał(a):

Całe życie byłam za wiernością. Nie uznawałam kontaktów z innymi mężczyznami poza zwiazkiem.Nawet kolegów nie miałam gdy byłam w związku. Krytykowałam niewierne zony. Życie pisze jednak rózne scenariusze. To co mnie spotkałomiało mnie czegoś nauczyć. Chyba elastyczności i nieoceniania innych, a może jeszcze czegoś innego. Stało sie jednak.Teraz jestem zaangazowana uczuciowo w dwa związki i z żadnego nie chcę zrezygnować. Czy fizycznie to pozostanie moja tajemnicą. To trwa prawie trzy lata i nazywa sie poliamoria. Obaj partnerzy sie znają, nawet lubią. Są różni i uzupełniaja się. ani jeden nie jest ideałem.
Poważnie? A jak reaguje facet nr 1 jak idziesz się spotkać z nr 2 i on o tym wie? 
Nr 2 przyjeżdża  do nas na dwa tygodnie kilka razy w roku. Pomaga w domu i obejściu.Teraz będzie na święta.
I w tym czasie Ty spisz z mezem czy z kochankiem? Czy raz z tym czy z tym........Sorry ze tak pytam wprost ( bez zlosliwosci oczywiscie) ale czy maz nie jest zly, zazdrosny i czy zgadza sie na to wszystko???Pytam bo to taka troche abstrakcja dla mnie.

No do zdrady to ja sie publicznie nie przyznam:)

Pasek wagi

19Nika86 napisał(a):

araksol napisał(a):

brzydula99 napisał(a):

araksol napisał(a):

Całe życie byłam za wiernością. Nie uznawałam kontaktów z innymi mężczyznami poza zwiazkiem.Nawet kolegów nie miałam gdy byłam w związku. Krytykowałam niewierne zony. Życie pisze jednak rózne scenariusze. To co mnie spotkałomiało mnie czegoś nauczyć. Chyba elastyczności i nieoceniania innych, a może jeszcze czegoś innego. Stało sie jednak.Teraz jestem zaangazowana uczuciowo w dwa związki i z żadnego nie chcę zrezygnować. Czy fizycznie to pozostanie moja tajemnicą. To trwa prawie trzy lata i nazywa sie poliamoria. Obaj partnerzy sie znają, nawet lubią. Są różni i uzupełniaja się. ani jeden nie jest ideałem.
Poważnie? A jak reaguje facet nr 1 jak idziesz się spotkać z nr 2 i on o tym wie? 
Nr 2 przyjeżdża  do nas na dwa tygodnie kilka razy w roku. Pomaga w domu i obejściu.Teraz będzie na święta.
I w tym czasie Ty spisz z mezem czy z kochankiem? Czy raz z tym czy z tym........Sorry ze tak pytam wprost ( bez zlosliwosci oczywiscie) ale czy maz nie jest zly, zazdrosny i czy zgadza sie na to wszystko???Pytam bo to taka troche abstrakcja dla mnie.

Ciekawe dlaczego nikt nie pyta czy kocha ich obu równie mocno :D

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

19Nika86 napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

19Nika86 napisał(a):

KEYMAK napisał(a):

Monogamia jest nudna, to dlatego
No a milosc , wieronosc i slubuje ci az po grob.......Nic nie znacza w dzisiejszych czasach cy jak? To po co wychodzic za maz czy po co wiazac sie na stale....?
Przyznam zupełnie szczerze, że nigdy bym nikomu nie ślubowała związku po grób. Różnie w życiu bywa, o czym przekonałam się przy okazji rozwodu z pierwszym mężem. Na szczęście ślub cywilny nie narzuca pobierającej się parze obowiązku składania takiej deklaracji. Z drugim mężem układa mi się doskonale, ale i tak nie jestem w stanie teraz stwierdzić, że będę z nim trwała póki śmierć nas nie rozłączy. 
Mialam na mysli taka ironie.....Wiesz , ze jak sie jest w jednym zwiazku to tylko z tym jednym bez osob trzecich.....I jak cos nie pasuje to trzeba sie rozstac i ewentualnie potem znalesc kogos innego.....Bo jak to tak byc mezem-zona i miec kogos na boku.Troche nie feir....
 To zależy. W moim pierwszym małżeństwie długo źle się działo, ale byłam bardzo młoda, brakowało mi silnego charakteru i nadal trochę bałam się życia. Impulsem do zmian była nowa miłość, która dodała mi nadludzkiej siły. Owszem, zdradziłam, ale natychmiast poinformowałam swojego męża o tym fakcie i wyprowadziłam się z naszego domu. Coś takiego nie zdarzyło mi się ani wcześniej, ani później i przed tym zdarzeniem nigdy bym nie podejrzewała, że mogę się tak zachować. Jakkolwiek to zabrzmi - nie dało się najpierw rozwieś i dopiero wtedy rozpocząć nowy związek. Nigdy nie określiłabym tego jednak jako "mieć kogoś na boku". Nie grałam na dwa fronty. 
Nowa miłość chyba jednak potrzebowała trochę czasu, aby nazwać ją miłością,  aby relacja stała się bardziej zażyła i to wszystko w trakcie trwania małżeństwa. Zachować można się różnie, ale właśnie od tego człowiek ma jakieś zasady,  wartości, żeby kierować się nie tylko instynktem. Człowiek ma wolną wolę  oraz kontrolę nad swoim zachowaniem ( poza zaburzeniami i byciem pod wpływem alkoholu, jakiś środków). To naprawdę miło  z Twojej strony, że jak już kochałaś kogoś innego, jak już zdradziłaś to poinformowałaś męża i zakończyłaś małżeństwo. Jednak dobra i uczciwa z Ciebie kobieta.Dało się rozwieść wcześniej zanim znalazłaś innego. Nikt Cię nie ubezwłasnowolnił. 

Trzeba go było bardzo, bardzo niewiele. Nie będę przytaczała całej historii, bo to moja prywatna sprawa.

Mam jakieś zasady i wartości, ale są one inne od Twoich. Zresztą, znikąd się moja nowa miłość nie wzięła i wręcz uważam, że mi się ona w pełni należała i cieszę się, że pomyślałam wtedy wyłącznie o swoich potrzebach. Mój były mąż latami niszczył uczucia, którymi go darzyłam i nazywaj to jak chcesz - wszystko mi jedno - nie miałam i nie mam poczucia winy z powodu tamtego romansu. A rozwieść się przed miłością nie dało. Nie było mnie ani w kraju, ani na tym samym co mój mąż kontynencie. A gdy już byłam mąż mi nie chciał dać rozwodu. Nie zamierzałam zawieszać życia na kołku, do momentu, aż łaskawie zmieni on zdanie. 

@EgyptianCat, życie to nie bajka prawda? Weryfikuje. To o czym pisze Mariska - jak zwykle czarno biało - jest sztywne jak trup, a życie i relacje między ludzkie takie nie są. Zasady i wartości są różne, każdy ma inne. Nigdy nie wiemy co się wydarzy. Oczywiście perfekcyjna sytuacja to taka, kiedy ktoś dokładnie wie czego chce, ale ludzie perfekcyjni nie sa. Niektórzy nawet nie zauważają, że się w kimś innym zakochali, bo nie szukają przygód.

A co do deklaracji po grób, to również w nie nie wierzę, ludzie się zmieniają, związki się zmieniają... znajomy, znajomych, który mocno w mediach społecznościowych chwalił się rodziną i żoną w szczególności, nagle założył nowego fb itp. bo się jednak zdecydował na bycie z kochanką. 

Gdzieś ostanio czytałam, że kobiety zdradzają średnio w 7/8 roku związku, a mężczyźni 10. 

"Gdzieś ostanio czytałam, że kobiety zdradzają średnio w 7/8 roku związku, a mężczyźni 10. " tez o tym czytalam ..........

Magdzior1985 napisał(a):

@EgyptianCat, życie to nie bajka prawda? Weryfikuje. To o czym pisze Mariska - jak zwykle czarno biało - jest sztywne jak trup, a życie i relacje między ludzkie takie nie są. Zasady i wartości są różne, każdy ma inne. Nigdy nie wiemy co się wydarzy. Oczywiście perfekcyjna sytuacja to taka, kiedy ktoś dokładnie wie czego chce, ale ludzie perfekcyjni nie sa. Niektórzy nawet nie zauważają, że się w kimś innym zakochali, bo nie szukają przygód.A co do deklaracji po grób, to również w nie nie wierzę, ludzie się zmieniają, związki się zmieniają... znajomy, znajomych, który mocno w mediach społecznościowych chwalił się rodziną i żoną w szczególności, nagle założył nowego fb itp. bo się jednak zdecydował na bycie z kochanką. Gdzieś ostanio czytałam, że kobiety zdradzają średnio w 7/8 roku związku, a mężczyźni 10. 

Z moich doświadczeń tak to właśnie wygląda. W teorii to zawsze wszystko jest proste, w życiu już niekoniecznie. Dobrze jest mieć zasady, chyba każdy ma jakieś, ale dobrze jest mieć również otwarty umysł i uczucia. 

Jedną z moich zasad jest absolutna transparentność w związku (jaki on by nie był), dlatego od razu ówczesnego męża o swojej zdradzie poinformowałam. Jednak nie mieści się w moich zasadach przedkładanie dobra osoby, która mnie krzywdzi, nad dobro własne. Dlatego też moje zasady złamane nie zostały.

Ktoś kiedyś powiedział, że znamy siebie tylko tyle na ile nas sprawdzono. 

Zgadzam się z tym. Nigdy nie wiemy co przyniesie życie. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.