Dzieciństwo było takie proste i bajeczne. Pamiętam smak tamtych dni. Każdy z nas pamięta, bo jak można zapomnieć ten pierwszy, własnoręcznie robiony kogel-mogel. Smaki dzieciństwa mają ogromny wpływ na nasze dorosłe życie. Zazwyczaj pozostają w nas na zawsze, a czasem z wiekiem się zmieniają. Taki prosty przykład. Szpinak, nie pamiętam nikogo, kto lubił szpinak. To był koszmar dzieciństwa, ale dzisiaj zajadamy się nim bo okazuje się, że do niektórych smaków trzeba dojrzeć.
Uwielbiam słuchać opowieści ludzi,
którzy z błyskiem w oku opowiadają o łapaniu ryb w Bugu za pomocą chustki i
smaku jaki miała na ognisku.
Ciężko też zapomnieć o wiejskim chlebie z Podlasia. Miałem dwa ulubione sposoby na rozkoszowanie się tym rarytasem. Jadałem go z masłem robionym przez ciocię, posypany cukrem i popijany świeżym mlekiem albo kruszony i zalany mlekiem… jak niewiele dziecku trzeba do szczęścia. Kto z nas nie pamięta smaku makaronu z serem i cukrem, czy ryżu na mleku. Wychowałem się w czasach, gdzie cukierek był ogólnie dostępny. Z opowiadań znam historie dzieci, które robiły sobie karmel, wylewały na talerzyk i miały cukierek. Był jeden problem. Jak oderwać tego cukierka od talerza? Trzeba zbić talerzyk. I tak po słodkich akcjach dzieci, magicznym sposobem znikała z domu porcelana.
Pamiętam pampuchy odsmażane na
maśle z cukrem, znane w Poznaniu jako pyzy. Te niezapomniane klasyki z dawnych
czasów jak jajko na twardo w sosie chrzanowym albo serdelek, czy inny produkt
mocno przetworzony w sosie pomidorowym. To były czasy, a jeszcze te młode
ziemniaczki z koperkiem i zsiadłym mlekiem.
Po ostatnich podróżach przywiozłem przepis
z Zakopanego od zaprzyjaźnionego szefa kuchni, który poczęstował mnie białym
barszczem z kapustą kiszoną i grzybami. Po prostu szok dla podniebienia. Nie
zapomnę uśmiechu na jego twarzy jak opowiadał, że babcia mu taki robiła jak był
mały.
Wspominając lato i upały w mieście
od razu widzę saturatory na ulicach rozstawione w cieniu rzucanym przez wysokie
kamienice. Pod wielką szklaną bańką bulgotał kolorowy zazwyczaj napój podawany
w szklankach mytych pobieżnie w tym dziwnym urządzeniu. Nie znano wówczas
plastikowych jednorazówek i spragnieni przechodnie w pośpiechu spożywali
oranżadę przy sprzedawcy.
Lato to również wspomnienie waty
cukrowej. Pojawiała się obowiązkowo na
festynach z okazji świąt partyjnych. Taki słodki prezent od PZPR-u dla
najmłodszych obywateli socjalistycznego państwa.
Teraz coś z czasów przedszkolnych.
Kasza manna lub budyń (chociaż nie wiem, czy to miało coś wspólnego z budyniem)
z sokiem owocowym. Tragedia tamtych czasów dla czterolatka czyli fasolowa i
grochówka.
Makaron z jajkiem jaki robiła mama
pamiętam do dziś i mimo, że to tylko makaron i jajka, nie potrafię odtworzyć tego smaku. Chyba też
nie chcę. Chcę by właśnie pozostał w pamięci jako niezwykły.
Z deserów pamiętam ten niesamowity
zapach pieczonego ciasta. Z drożdżówki najpierw zjadało się kruszonkę, z resztą
robię to do dziś.
Dzisiaj, gdy wszystko można kupić, a bary typu fast food nas okrążają zastanawiam się co będzie tym smakiem dzieciństwa za 20 lat? Pizza czy Hamburger?
Życzę każdemu, by mógł na chwilę
się zatrzymać i przypomnieć sobie tamte czasy. By mimo tempa w jakim żyjemy nie
zatracić dziecka w sobie. Niech smaki z dzieciństwa przypominają nam, że życie
jest kolorowe, jak ta oranżada w proszku, która na sucho dawała więcej frajdy
niż zalana wodą i żeby życie było tak słodkie jak skondensowane mleko w tubce,
które dzieci jadły w tajemnicy przed rodzicami, bo podobno na zęby szkodziło.
Komentarze
Magga74
2 sierpnia 2014, 09:54
Oh fajne wspomnienia:). Az moje dIecinstwo mi sie przypomnialo, dokladnie to samo jadlam:). Jeszcze moge dodac ze pamietam z dziecinstwa podjadane ukradkiem z bratem przed rodzicami mleko w proszku (takie w niebieskim worku). Czasem tez w kosciele z darow dawali . Kogel mogel robiony po kryjomu:) Zdarzalo sie ze podczas zajadania takiego kogla mogla mama wracala do domu to szybko chowalam resztki a potem za kilka dni mama znajdowala kubek z zaschnietym koglem:-.) Jeszcze jedna rzecza ktora dobrze pamietam z dziecinstwa to u babci chleb polany woda i posypany cukrem.Ah to byly czasy, mozna pisac i pisac o tym ksiazki .
belferzyca
30 lipca 2014, 07:54
świetny tekst... wiele tych smaków nadal budzi moje obrzydzenie... mleko w szkole - nabierane chochlą z metalowego wiadra... kto pamięta te kożuchy... niestety my nie mieliśmy nikogo za granicą i nie miałam kakao, które rozpuszczało się w serwowanym przez państwo mleku.... dziś dzieci dostają mleko w kartonikach, za symboliczną dopłatą nawet smakowe...
RudaDareczka
29 lipca 2014, 09:28
Lody bambino sprzedawane na plaży w Mrzeżynie. Były pyszne!!
ewcia.1234
28 lipca 2014, 14:47
Mam nadzieję, że tradycja będzie podtrzymywana ;)
blabli
26 lipca 2014, 22:11
Myślę, że niektóre z tych smakołyków przetrwają o ile będzie się je dalej praktykowało przy okazji różnych imprez miejskich.
serce.justyna
25 lipca 2014, 22:40
tez jemy w domu ziemniaczki z maslanką albo parowane kluski z masłem wata cukorwa nadal pojawia się na festynach :)
witaaminkaa
25 lipca 2014, 22:18
Ja do dzisiaj robię ziemniaczki z maślanką, jadamy makaron z serem. Mój smak dzieciństwa to buchty robione przez mamę, gdy ciasto wyrastało pod stertą pierzyn i poduszek i nie można było dopuścić tam ani grama powietrza i przeciągu. Pamiętam świeży chleb od babci z własnym masłem i bitwy kto ma dostać piętkę. Domowy makaron do rosołu, który pyrkał godzinami na starej kurze z jarzynami z ogródka. I ten zapach ciasta drożdżowego. Moje dzieci też to znają i kochają..... Wszystko zależy od nas dorosłych, czy pokażemy naszym pociechom nasze smaki czy pójdziemy na gotowe do MC
belferzyca
30 lipca 2014, 07:56
u mnie podobnie... w pierwszym dorosłym lokum miałam piec węglowy... jak ja za nim tęsknię... to było gotowanie...
Gabi2014
25 lipca 2014, 12:54
Ale wybór owoców i słodyczy jest teraz dużo lepszy.I od rodziców zależy czym karmią swoje pociechy:)
sempe
25 lipca 2014, 08:24
pamiętam te katorgi jak w przedszkolu od karmienia szpinakiem dzieci wymiotowały... ta okropna zielona ciapa!!! a teraz raz na tydzien liscie szpinaku królują u nas... taaa i ta oranżada!! moje dzieci od jakiegos czasu piją sok malinowy z wodą lekko gazowaną.. są zachwycone!
witaaminkaa
25 lipca 2014, 22:20
Ja wymiotowałam od kisielu, i codziennie mi go wciskali mimo iż wiedzieli jak to się skończy. Dzisiaj rodzice oskarżyli by nauczycielki o znęcanie się a wtedy jeszcze ja dostałam wciry od rodziców
Wiedzmowata
25 lipca 2014, 07:59
Pamiętam ser topiony z kminkiem i jajkiem, robiony (smażony) przez Babcię z sera białego "takiego od krowy", który to biały ser najpierw musiał zgliwieć... Teraz z najbardziej tłustego sklepowego białego sera nie udaje mi się odtworzyć tamtego smaku...
witaaminkaa
25 lipca 2014, 22:19
Ahh i ja pamiętam, tego smaku nie da się odtworzyć.