W ciągu miesiąca udało się zrzucić około 3 kg, co na pierwsze dni diety (po naprawdę długiej przerwie) i przy mojej wadze może nie jest jakimś porywającym wynikiem, ale ja jestem bardzo zadowolona. Przede wszystkim wróciłam do zdrowych nawyków, robię swoje, ciułam sobie centymetry i kilogramy małymi kroczkami, ćwiczę (basen + rower + dywanówki + długie spacery), zdrowo i regularnie jem, piję dużo wody - naprawdę nie mam sobie nic do zarzucenia. Po brzuchu widzę zmiany przede wszystkim, taka magiczna granica kilku kilo - pyk, jest wywalony brzuch, pyk, brzuch się zaczyna chować. Fajne jest to, że zaczynam mieć do tego wszystkiego zdrowe podejście - właśnie bez dążenia do perfekcji, daję sobie miejsce na luz gdy wychodzę do miasta z chłopakiem/znajomymi. Nie czuję się nawet jak na diecie, tak jak to bywało kiedyś z moimi super restrykcyjnymi i niedojrzałymi planami typu "jedno-odstępstwo-o-nie-o-nie-już-po-mnie-wróci-mi-0.4kg-oboże". Jest jakoś tak okej, i przede wszystkim zaczynam czuć się z każdym dniem lżej, zdrowiej, lepiej.
Co prócz Vitalii? Zaczynam nową pracę w bardzo fajnej firmie (nie korpo, uff!), tak jak chciałam na +/- pół etatu, żebym po wakacjach była w stanie powiązać to ze studiami dziennymi i magisterką, a przy tym jeszcze czasem pomóc chłopakowi, który właśnie założył własną firmę (dumna ja!). Miałam też drugą propozycję, zdecydowanie bardziej rozwojową, ale niestety na cały etat na drugim końcu miasta... więc na kolejnym etapie rekrutacji jednak wolałam zrezygnować, bo patrząc dalekosiężnie - zatyrałabym się. Miałam takie olbrzymie ciśnienie, że o boże, 24 lata, już wypadałoby zarabiać miliony, niektórzy w tym wieku już tyle osiągnęli... ale dupa tam, staram się wyczilować, niektórych rzeczy nie przeskoczę, póki nie jestem w pełni dyspozycyjna naprawdę ciężko myśleć o czymś docelowym, jeśli fart akurat nie dopisuje. No nic, na razie żyję tym, że do września mam zgłosić temat magisterki, i mam już co prawda nakreślony obszar w którym chciałabym się z tą pracą znaleźć, natomiast muszę wgryźć się w literaturę żeby jakoś to wszystko doprecyzować. Tyle na dziś!
kellislaw
27 lipca 2017, 09:00Ważne, że waga w dół i że mówisz do siebie z rozsądkiem i starasz się zachować harmonię :) Nie ma co sobie ciągle odmawiać i się zamartwiać. Trochę luzu, ale też bez przesady :) Trzymam kciuki za kolejne sukcesy :*
zapomnialamnazwy
27 lipca 2017, 15:58Oczywiście - uroczyście przysięgam, że nie knuję nic niedobrego, tylko kontrolowany luz :D Dzięki wielkie!
5hari
22 lipca 2017, 16:11to wynik taki w sam raz! Gdzieś słyszałam, że im wolniej waga spada, tym mniejsza szansa na efekt jojo.
zapomnialamnazwy
27 lipca 2017, 15:57Na to też liczę, byle do przodu i bez jojo! ;-)
Devorah
18 lipca 2017, 10:38Świetny wynik :) Pozdrawiam :)
zapomnialamnazwy
21 lipca 2017, 17:25Dziękuję! :-)
j.lisicka
17 lipca 2017, 00:163 kg to super wynik! Nieważny jest czas, ważny jest efekt, a Ciebie jest mniej o kolejne 15 kostek masła :) Marny astrolog z tego koteła :O Powodzenia w nowej pracy :)
j.lisicka
17 lipca 2017, 07:12Aaa no i ja też zawsze widzę po brzuchu :D
zapomnialamnazwy
21 lipca 2017, 17:24A tam marny astrolog, ja śmiechłam :D Boże, 15 kostek masła, dobre porównanie.. chociaż wizualizacja jest trochę przerażająco-obrzydliwa :D A dziękuję, dziękuję, nowa praca po pierwszym tygodniu naprawdę super :)
Maya27kc
16 lipca 2017, 23:21Ohoho, czyli że gonisz mnie z wagą!! :D To muszę się przyłożyć i szybciej uciekać, haha ;D Co do pracy i decyzji to gratuluję! :) Masz 24 lata, daj sobie czas na te miliony ;)
zapomnialamnazwy
21 lipca 2017, 17:22Haha, no nie bądź taka, nie uciekaj, daj pobiec razem :D Dzięki, jestem z siebie mega zadowolona! I z pracy też, jest dużo lepsza, niż się spodziewałam - firma i ludzie są niesamowici! :-)
Grubaskaaa13
16 lipca 2017, 20:24Mega mnie motywujesz, wiesz? Ważyłaś prawie tyle co ja, dałaś radę schudnąć tak dużo, nie poddałaś się i dalej walczysz! Dokładnie to, co chcę osiągnąć :D Gratuluje i powodzenia dalej :D
zapomnialamnazwy
21 lipca 2017, 17:20Bardzo mi miło, dzięki! Ja natomiast trzymam kciuki za Ciebie, na spokojnie rób swoje i będzie dobrze! :-)
kbuziaczek
16 lipca 2017, 19:44haha dobry kocur haha moim zdaniem małymi krokami zajdziemy dalej :)
zapomnialamnazwy
21 lipca 2017, 17:19Ofkors! Małymi krokami, ale patrzymy dalekosiężnie - coś z tego będzie! :-)
theSnorkMaiden
16 lipca 2017, 13:36Podoba mi sie Twoje podejscie i do odchudzania i do zycia. Masz dopiero 24lata...siostra mojego faceta jest w Twoim wieku i wyobraz sobie ze ona ani mysli o pracy...uwaza ze studiuje to niemusi pracowac...jej chlopak tyra w zakladzie produkcyjnym a ona co robi w wakacje? Siedzi i oglada od rana do wieczora ukryte prawdy i dlaczego ja i wszystko inne...
zapomnialamnazwy
21 lipca 2017, 17:18Dziękuję za miłe słowa! No niestety, w moim otoczeniu też jest sporo takich ludzi - studenciaki balują za hajs rodziców, wszystkim się wszystko należy. Mnie natomiast zżera od zawsze ambicja i taka moja wewnętrzna "zosia-samosia", i mimo że mam wiele życzliwych osób na których mogę polegać, w życiu nie chciałabym tego wykorzystywać w żaden sposób. A prócz tego po prostu mnie nosi energia, nie lubię siedzieć na tyłku, tylko działać, działać, działać! ;-)
zapomnialamnazwy
21 lipca 2017, 17:18Komentarz został usunięty