Hej. Dziś dzień spędziłam u mamy bo była msza za mojego tatę 3 lata po śmierci... Że msza była na 9.00 a mam ponad 40 km musiałam wstać po 6 żeby się ogarnąć dzieci obudzić i pojechaliśmy. Mąż pojechał nad ranem do pracy. Oczywiście bez słowa praktycznie... Chociaż on zaczyna się zachowywać jakby nic się nie stało i te słowa nie padły... A ja nie mam zamiaru z nim o tym rozmawiać. Po prostu milczę.
Pogadałam z mamą. Zeszło mi z wątroby bo nie mam z kim pogadać tak sobie szczerze od serca tak po prostu po narzekać bo ona nie ocenia. Słucha i wspiera ale nie ocenia nie radzi rzuć go albo zrób tak czy inaczej. Po prostu słucha. Jak przyjaciółka. Słucha. I lżej mi się zrobiło trochę chociaż nadal ciężko z tym co usłyszałam...
Stanęłam dziś na wagę i 86,9 kg. Kolejny spadek. Ale ostatnio nie jem za dużo za dobrze raczej lekko przez te bóle. Dziś prawie nie boli. Jest lepiej.
Pozdrawiam.
Trollik
27 kwietnia 2025, 21:12Dobrze że masz z kim pogadać
aska1277
27 kwietnia 2025, 20:21Gratuluję spadku
annna1978
27 kwietnia 2025, 19:26Taka mama to skarb.Trzymaj się 😘