Wczoraj malutki sukcesik. Pięć posiłków, w tym dwa to owoce, dużo wody, zero słodyczy, udało się też bez kawy. No i nie byłam głodna, wieczorem, kiedy zwykle chce mi się słonego, zjadłam kanapkę ze śledziem, wiec ochota zagłuszona przyzwoicie. Poza tym zaliczyłam piętnaście minut na orbitreku, co przy dwóch sporych spacerach z dzieciakami daje nie najgorszy wynik. Po prostu nie miałam siły na więcej, a o 22 nam wodę wyłączyli i musiałam z prysznicem zdążyć :) Dziś dalej.
Na razie jestem po owsiance na mleku zwykłym i kokosowym (bo zwykłego ciut malutko było, jakaś 1/3 szklanki), dynią, słonecznikiem i pestkami granatu. Na obiad i kolację plany są :)
Martwi mnie nieco jutro - cały dzień będę u mamy, muszę wziąć sobie składniki na owsiankę po prostu. Na 19 idziemy z mężem na Comę, wiec dobrze by było zjeść konkret przed wyjściem, nie wiem, jak wyjdzie przy ogarnianiu dzieci na wieczór z babcią i podpimpowaniu siebie :)
Jest zapał, może wreszcie uda mi się wyregulować normalnie, bez głodu, bez rzucania się na słodkie, czy chipsy po tygodniu - dwóch. Nie jem fast foodów, ale sama robię fajną, szybką pizzę na bardzo chrupiącym cieście, po prostu zrobię ją za jakiś czas z mąki razowej. Zawsze jest tam warstwa pomidorów, czosnek, odrobinka oliwy i oliwki plus odrobina sera, więc nie jest to ogromny, tłusty placek. To będzie danie awaryjne, jak już będę miała dość poprawnych potraw. Tym czasem dziś indyk, a pojutrze łosoś (chyba zapiekę z pomidorkami koktajlowymi i czosnkiem). Na jutro do mamy muszę wymyślić coś, co będzie dobre dla mnie, a przy ,okazji nie będzie krzyczało "JESTEM NA DIECIE, A TY DZIŚ RAZEM ZE MNĄ!!"
Novalia1984
30 października 2014, 12:18Dylemat każdej odchudzające się kobitki, jak tu zrobić by jeść, ale nic co jest poza moją dietą !! Ja ostatnio unikam kawuś ze znajomymi bo nie czuję się na tyle silna, by nie rzucić się na coś słodkiego. Chociaż ciasteczka małej w półce są a i tak ich nie podjadam. Może warto zrobić sobie w domu jakieś posiłki ale tak jak piszesz, produkty wziąć ze sobą ... cokolwiek zrobisz trzymam za Ciebie kciuki :)
jamarja
30 października 2014, 10:13Wspaniale, widzę, że udało Ci się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Trzymam kciuki :)
Yrithee
30 października 2014, 10:37Zobaczymy, na jak długo. To nie pierwsza próba, choć żadna dotychczas nie była jednocześnie tak przemyślana i... desperacka :) Obierając kiwi i pomarańczę na drugie śniadanie uświadomiłam sobie, ze tydzień temu wsunęłabym to, co akurat jest w domu, np. chałkę (z masłem lub moczoną w mleku, wrzuconą na patelnię i z cukrem...). Cóż,dobrze wiem, z czego jest ten syf, który na sobie noszę, ciężko na to zapracowałam miksem głupoty, depresji, samotności i zerowej wiary w siebie i swoje możliwości. Na razie mam siłę, mam w sobie moc i staram się ją wykorzystać. Tylko boję się, ze za jakiś czas znów pomyślę "aaa, pieprzyć to, mam dość".
Magga74
30 października 2014, 08:39Dobrze ci idzie :)