.....ogarnęła. Przyszła dziś po południu i rozgościła się we mnie. Skutki? Po obiadku i meczu(Polacy wygrali z Kubą 3:0) zabrałam książkę i pod pretekstem czytania...płożyłam się. (Chyba codziennie spanie po 5godziny wyczerpało mój organizm.) Zdrzemnęłam się.I co było później, jak już wstałam?
Poszłam biegać!Normalnie jestem dumna z siebie(choć dystans trochę słabszy) Dziś tylko 5,8, ale najważniejsze że :
1)ruszyłam się z domu
2)wykonałam plan
3)nie zawiodłam się
4)do Zakopanego zostało jeszcze 811,6
Więc dzień mogę zaliczyć do udanych.
Dodatkowo wreszcie ciepło się zrobiło!!!!!
Dziękuję za odzew pod moimi wcześniejszym wpisem. dzięki temu wiem że ktoś tu zagląda, a to dla mnie dodatkowa motywacja.
Cudne jesteście!!!!!
szabadabada
8 lipca 2012, 00:54dobrze wiedzieć, że Ty wciąż biegniesz do tego wyimaginowanego Zakopanego. Jeszcze Vitalia nie upadła, póki wojnierz biegnie!
patih
6 lipca 2012, 22:38dobrze tak czasem kimnąć popołudniu :)
i.am.Sherri
6 lipca 2012, 21:53ważne się ruszyć w końcu i od razu lepiej :D Ty biegaczko! Podziwiam, motywujesz
Mikaa94
6 lipca 2012, 21:53to znaczy, ze nie dużo jem?
Kateshikikatotoka
6 lipca 2012, 21:49brawo !! ja też miałam dzisiaj ciężko, ale ruszyłam dupsko !!