Śniadanie zjedz jak król, obiad jak mieszczanin, a kolację jak żebrak.
Przeczytałam to zdanie kilka lat temu w gazecie, a dziś, szukając autora, oczywiście nie odnalazłam tej informacji, znalazłam za to inne, bardzo podobne przysłowie, ale również motywujące.
Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi.
Nie mam problemu ze zjadaniem śniadania, choć wiem, że pełno osób nie jada śniadań, bo nie są do tego nauczeni. Nigdy tego nie zrozumiem. Moim zaś problemem nie jest ilość, tylko jakość. Wiem, że powinnam jeść zdrowiej, na razie dalej sama siebie oszukuję.
1. Zaczęło się dobrze. Śniadanie postanowiłam zjeść jak król. A były to płatki owsiane z mlekiem na zimno (dalej bez niczego, bo nie miałam żadnych sensownych dodatków), 2 kanapki ciemnego razowego chleba z serkiem wiejskim i szczypiorkiem (i margaryną, rozpędziłam się). Do picia miętowa herbata (niesłodzona) i cappucino z magnezem (również niesłodzone - nigdy nie słodzę cappucino, bo moim zdaniem jest już samo w sobie słodkie). Stwierdziłam, że mogłam sobie jednak te cappucino oszczędzić, bo miałam lekko wydęty brzuch. Płatki owsiane były z mlekiem, do tego herbata miętowa i cappucino - za dużo ilości płynu.
2. Później wypiłam 2 szklanki coli z lodem (wytłumaczę się: nie było przegotowanej wody, gorącej pić nie będę, a tej czystej z kranu nie ufam). Jedną po przyjściu do domu z praktyk, a drugą podczas ćwiczeń: wyzwanie z Mel B + Tiffany (http://www.bycidealna.pl/2013/07/wyzwanie-30-dni-z.... Jestem mięczakiem - w połowie rozgrzewki miałam dość. Ale zacisnęłam zęby i wytrwałam do końca. I wiecie co? Nic mi nie jest! Jedyne co mogę powiedzieć, to, że jestem bardziej zmęczona, ale to normalne dla kogoś kto dopiero zaczyna, a ma kondycję bardzo złą.
3. Obiad zjadłam bardzo późno, bo dopiero po upłynięciu 6,5 h od śniadania. Ale nie miałam wyboru: albo zrobić ćwiczenia i dopiero po nich zjeść obiad (wcześniej byłam na praktykach, a po praktyce jeszcze musiałam posprzątać w domu), albo zjeść obiad, a nie robić już ćwiczeń A na obiad: większe pół talerza zupy kalafiorowej, małe udko z kurczaka (bez ziemniaków), garstka chipsów wiejskie ziemniaczki (pokusa wygrała... pocieszałam się tym, że dawno ich nie jadłam, ale jak już zjadłam, to miałam ogromne wyrzuty sumienia i czułam się napchana, mimo, że to była tylko garść chipsów) i 1/3 szklanki koktajlu truskawkowego. Po obiedzie - opalanie (aż godzinne, bo nie było aż takiego słońca jak wczoraj).
4. Podwieczorek - 2 kawałki arbuza i szklanka koktajlu truskawkowego.
5. Kolacja - za karę, że uległam pokusie - nie jem. Wypiję jeszcze tylko herbatkę pokrzywową (piję ją na lepszy porost włosów i wzmocnienie cebulek). A jak zgłodnieję, to będę się ratować miętową gumą do żucia.
Stwierdzam, że się za bardzo tłumaczę. Komu? Chyba sama przed sobą. Nie, następnym razem będzie bez zbędnych komentarzy, po prostu podane na tacy to co zjadłam.
A teraz zdjęciowa inspiracja - tak będę wyglądać jeśli nie będę ulegać pokusom *.*
sylwcia1704
12 czerwca 2014, 20:59Jednak ja polecam mini kolacyjkę bo jak nie jesz organizm odkłada zapasy....nawet coś mało kcl ...ogórek pomidor czy cokolwiek .... pozdrawiam ;) ...
OdchudzanieBezKitu-MojaPrzemiana
11 czerwca 2014, 23:22ja też będę wyglądać podobnie :) :)
Wiosna122
11 czerwca 2014, 19:09ja dziś bez kolacji..., nie mam chęci... chodze i piję jedynie wode z cytrynką,... pogoda nie nastraja dobrze ;/
whatislife
11 czerwca 2014, 19:12Myślę, że jak się kolacji od czasu do czasu nie zje to nic się nie stanie, gorzej, jak się nie zje śniadania. Poza tym taki dzień oczyszczania (oczywiście raz na jakiś czas), przy piciu samej wody z cytryną przez cały dzień wpływa korzystnie na organizm, gdzieś to kiedyś wyczytałam. Też będę musiała sobie taki niedługo zrobić. Najłatwiej właśnie przy wysokich temperaturach, bo wtedy serio nie chce się nic jeść.