Aż wstyd się przyznać, ale jestem dietetykiem. Grubym (sic!) dietetykiem!
Co z tego, jak moja wiedza o żywieniu człowieka jest bardzo duża? Co z tego, jak nie potrafię tego wprowadzić u siebie? Wiecie, jest mi wstyd przed każdym komu mówię jakie studia skończyłam i kim bardzo chcę być w przyszłości (właściwie to już jestem). Jestem pewna co taki ktoś sobie myśli: "Dietetyk? Chyba jakieś żarty. Zanim zacznie dawać ludziom dobre rady niech najpierw zacznie od siebie!". No cóż, taka prawda. W przyszłym roku chcę otworzyć swój gabinet. Chcę m.in pomagać ludziom pozbyć się nadmiaru kg. I co, ktoś taki do mnie przyjdzie, spojrzy na mnie i od razu będzie chciał wyjść, bo skoro sama nie potrafię się ogarnąć, to jak mam pomóc jemu? Jest mi strasznie wstyd. Idąc na studia byłam niesamowicie szczęśliwa. Dlaczego? Myślałam, że w końcu moja dieta będzie stabilna, pozbędę się kompulsów i wiecznych diet głodówek (aby zdążyć do sylwestra, wakacji itd.). Niestety nie wiem dlaczego, ale przez 3 lata studiów przytyłam 20 kg! Znam przyczynę. Siedzenie całymi dniami przed komputerem + słodycze!
Ze słodyczami u mnie jest tak, jak obiecam sobie, że nie będę ich jeść to mnie do nich nie ciągnie Jak tylko przyjdzie okazja, gdy postanawiam np. zjeść malutki kawałek tortu urodzinowego, robi się tragedia. wracam do starych nawyków i tyje tyje tyje.
W tym roku miałam już 2 miesiące bez słodyczy. Czułam się naprawdę świetnie! Ale przyszły moje urodziny, pozwoliłam sobie na jeden malutki kawałeczek tortu. To był ogromny błąd, bo później już jakoś poleciało..
Dobra, koniec rycia bani :) Nie chcę się już dołować.
Jak wspominałam w styczniu będę otwierać gabinet. Nie chcę myślenia, że "koniecznie schudnąć przynajmniej 15 kg!" Bo nie chcę wywoływać u siebie presji i niepotrzebnego stresu, bo "co jak nie zdążę?". Ile schudnę, tyle schudnę. Ważne jest, aby w końcu zacząć coś ze sobą robić!
Myśl przewodnia mojej diety: Wszystko z umiarem!
Mam zaplanowany trening, mam też już ułożoną dietę. Każdego dnia będę tu pisać, jak na spowiedzi :) Nie przewiduję porażki!
Caffettiera
17 października 2015, 11:41Tak jak mówisz, bez presji :) Zauważyłam u siebie że kiedy planuje "5 kg do sylwestra, 10 kg do urodzin" etc. i mi to nie wychodzi, pozwalam sobie na tydzień, dwa rozpusty (bo jak nie schudłam przez miesiąc to te 2 tygodnie i tak nie zaszkodzą - wiem, bez sensu) i potem zaczynam "od zera" iiii tak w kółko :P Mam nadzieję że uda Ci się chudnąć bez tego wyścigu w głowie, bo ja dalej mam problem, żeby sie z tym uporać. Z tym gabinetem to niestety jak mówisz, Twoja wiarygodność spadnie kiedy będziesz miała takie same problemy z wagą jak Twoi pacjenci. Wyobraź sobie jak świetnie byłoby im opowiadać historię swojego schudnięcia, to by była reklama! ;)
Wertam
17 października 2015, 20:29Oj tak... po kolejnej nieudanej próbie postanawiam sobie: zacznę od poniedziałku. A że mamy czwartek rano, to całe 4 dni się objadam. Później 2 dni idealnej diety, a już trzeciego włącza się "ssanie" :( Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby być wzorowym dietetykiem pod każdym względem :)
Caffettiera
18 października 2015, 11:41i trzymam kciuki! I czekam na jakieś dietetyczne ciekawostki :D
hwhwhw72
16 października 2015, 23:13. Jak wiesz jedzenie tu dla wielu jest nałogiem, a w zdrowieniu potknięcia są nieuchronne....lepiej powiedzieć ,ze w razie potknięć szybko wrócisz do pionu....
megan292
16 października 2015, 23:06Podobno szewc bez butów chodzi... Życzę zastosowania teorii w praktyce!
soulamte98
16 października 2015, 22:56Powiem tak. Jestes dietetyczka. Dziewczyno masz podstawy udowodnic sobie i innym ze da sie. Pokaze ze jestes dawka motywacji do dzialania, ze warto z toba wspolpracowac. Bedziesz tylko jednym z najlepszych przykladow aby uzyskac lepsza sylwetke. Zycze ci powodzenia i z przyjemnoscia bede czytala twoj pamietnik. uwierz w siebie, stosuj sobie jeden posilek na tydzien oszukany moze pomoze opanowac twoje napady
Wertam
17 października 2015, 20:26Masz rację, chcę być swoją najlepszą reklamą :)
Maimade
16 października 2015, 21:56Powodzenia (: Też wiem, co to znaczy próbować 500 razy i się poddawać. Może oprócz diety i ćwiczeń powinnaś zainwestować czas w przeczytanie jakichś poradników motywacyjnych? One czasem potrafią zdziałać cuda.
Wertam
17 października 2015, 20:25Dzięki :) Masz rację, kiedyś czytałam taki jeden i w jakimś stopniu mi pomógł. Tak więc wiem przy jakiej książce spędzę dzisiejszy wieczór :)