Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Sami oceńcie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1755
Komentarzy: 17
Założony: 19 grudnia 2013
Ostatni wpis: 23 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Veganka22

kobieta, 41 lat, Nowy Sącz

167 cm, 65.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Jutro ważenie, a ten tydzień już jako kolejny mogę spisać na starty. Zaczynam wątpić czy dane mi jest schudnąć więcej niż 5 kg. Moja waga też jest przeciwko mnie ;) wyczerpały się w niej baterie. I tak się zastanawiam czy w ogóle jest sens się jutro ważyć. Bo może to walka z wiatrakami? Powiedzmy sobie szczerze - kocham jeść i zawsze będę, więc nawet jak schudnę to znowu przytyję. Przecież tak już było! Jestem beznadziejna! Do wszystkiego mam słomiany zapał. Nawet do odchudzania. Dzisiaj nie zjadłam nic co by wykraczało po za mój jadłospis przygotowany przez dietetyczkę, no i jestem głodna. Cały dzień obsesyjnie myślę o jedzeniu. Co chwilę myślę sobie, że przecież robię to dla siebie. Nikt mnie nie zmusza, odchudzam się bo chcę, bo wiem jak to jest być szczupłą, nosić modne ciuchy, cieszyć się tym co się widzi w lustrze. Ale może to nie dla mnie? Może ja mam być już zawsze taka "w sam raz". Tracę wiarę...

21 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Zaczynam wychodzić na prostą. Staram się. Nie stawiam sobie wygórowanych celów. Ważne, żebym chudła. Powoli. Nie musi to być 2 kg tygodniowo. Po prostu staram się przetrwać każdy dzień. Parę dni odpuściłam sobie i są tego efekty. Codziennie muszę ze sobą walczyć żeby się na coś nie skusić. Muszę to przetrwać, wiem że będzie lepiej. W tym tygodniu mój cel to 0,4 kg. Będzie dobrze! Musi być

15 stycznia 2014 , Skomentuj

Ten tydzień to jakiś koszmar. Właściwie to zaczęło się już w niedzielę. Zaginą mój pies. Szukałam jej wszędzie, samochodem jeździłam po mieście, po osiedlach, chodziłam nad rzeką - tam gdzie zawsze spacerowałyśmy. Przepłakałam cały dzień. Nie miałam na nic ochoty. W pracy też nieciekawie, cały czas zamieszanie i codziennie inne "niespodzianki". Załamałam się. To wszystko mnie przerosło. I skończyło się jak zwykle - jedzeniem. A tak dobrze mi już szło. Dlaczego reaguje na stres jedzeniem? Co z tym zrobić? Jak to zwalczyć w sobie? Jedno moje JA wie, że to stres, że jedzenie nie ma sensu, że i tak nie pomoże, a drugie JA chce się pocieszyć czekoladką, kanapką, frytkami i wszystkim tym, co jest w lodówce. Strasznie to trudne. Dzisiaj jest środa. Pies się znalazł, bardzo się z tego cieszę, bo już straciłam nadzieję. Ale wszystko ma swoje konsekwencje, a wynikiem tego tygodnia będzie brak wyniku... na wadze. Wczoraj ćwiczyłam, dzisiaj też. Ale wiem, że już za późno. Muszę się pogodzić z tym, że nie podołałam. Trudno. Ten tydzień trzeba spisać na straty. Tylko czy będę umiała wyciągnąć z tego wnioski???

10 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Dzisiaj jest dzień ważenia. Przed chwilą stanęłam na wagę i wynik wprawił mnie w osłupienie. Mniej o 1,7 kg!!! Czegoś takiego się nie spodziewałam! Po prostu cudownie! Jeszcze dwa dni temu byłam tak zdesperowana, że chodziły mi po głowie różne głupie myśli, takie jak tabletki na odchudzanie. A dzisiaj - wynik, z którego jestem bardzo dumna. Do końca odchudzania pozostało niecałe 6 kg, teraz muszę się skupić na następnym kilogramie, który ma zniknąć do piątku! Jakoś tak się szczęśliwie złożyło, że na ostatnim ważeniu widziałam na wadze 67 kg, a dzisiaj 65 kg, czyli ominęło mnie moje pechowe 66 kg! To dobry znak

5 stycznia 2014 , Skomentuj

Dobrze, że dzisiejszy dzień już się kończy. Bo mam dość i czuję się byle jak. Napisałam byle jak, bo sama nie wiem co mi jest. Czuję się dzisiaj wyjątkowo gruba, a po za tym jak myślę o tych moich kilogramach, które mi zostały do zrzucenia, to mnie to przeraża. Jeszcze 7,5 kg. Nie wiem jak sobie poradzę. Mam doła. Zaczął się dla mnie najtrudniejszy etap. Koszmarne 67-66 kg. Zawsze jak tyle ważę to mam kryzys i zamiast zejść do 65 kg - znowu tyję. I tak bardzo się tego boję, że nie mogę przestać o tym myśleć. Cały czas mam w głowie następne piątkowe ważenie. Przeraża mnie myśl, że stanę na wadze i nadal będzie 67,5 kg albo co gorsze jeszcze więcej! Wczoraj trenowałam półtorej godziny, dzisiaj też spaliłam trochę kalorii, jutro mam zamiar iść rano na spacer z psem nad rzekę, a potem zrobić następny trening, a we wtorek rano jadę do sklepu po zestawu ciężarków i nowe dresy. Byle by wytrwać na diecie i ćwiczyć...

3 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Bardzo się cieszę z wyniku dzisiejszego ważenia. Schudłam 1,5 kg. Wiem, że to jest mój mały sukces, mały bo przede mną 7,5 kg jeszcze. Ale udowodniłam sobie przez ostatni tydzień, że można, że się da. Wystarczy trzymać się diety i ćwiczyć. To naprawdę niesamowite jak waga może zmienić wszystko. Wiem, że to nie jest właściwe , żeby poczucie własnej wartości opierało się na wyniku ważenia ale u mnie tak jest. Czuję się zupełnie inaczej, bardziej atrakcyjna i szczęśliwsza.
Kolejny cel - 10 stycznia ma być na wadze 66,5 kg!!!
Zabieram się do pracy nad sobą!

1 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Mój plan sylwestrowy nie został zrealizowany nawet w paru procentach
Miało być dietetycznie, grzecznie, a było tak:
Pojechaliśmy z mężem na zakupy, bo wiadomo w Nowy Rok wszystko pozamykane, a lodówka świeciła pustkami. Zamiast grzecznie wejść do spożywczego i kupić same potrzebne produkty, zaczęliśmy od rundki po sklepach z ciuchami i butami. Oczywiście nie muszę dodawać, że z mojej inicjatywy :)
Kupiłam sobie przepiękne buty! Taka byłam szczęśliwa. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko torebki i nawet mam już wybraną ale nie chciałam żeby mój mąż dostał zawału przy kasie, więc kupię ją następnym razem, jak będę w galerii sama :)
Po tym jak kupiłam te buty, to stwierdziłam, że nie mam spodni, które by do nich pasowały. Nie lubię kupować dżinsów, bo zawsze kończy się to tak samo: te, które mi się podobają to są oczywiście za małe, w rozmiarach dla chudych, patykowatych nastolatek bez tyłka. No a ja odbiegam wymiarami od tej "normy", więc zawsze wychodzę ze sklepu sfrustrowana. Pomyślałam sobie, że tym razem się nie poddam. Czuję, że już trochę schudłam, zważę się dopiero w piątek ale mogę już to stwierdzić po ubraniach. Lepiej na mnie leżą, spodnie, które wcześniej mnie opinały, a brzuch się wylewał, teraz wyglądają na mnie lepiej i czuję luz w talii :)
I teraz najlepsze: kupiłam sobie spodnie w rozmiarze 38!!! i weszłam w nie! wcześniej w tym samym sklepie musiałam kupować 40, a wczoraj już o rozmiar mniejsze. Bardzo się ucieszyłam. Wiadomo, że jak schudnę więcej to będą na mnie super leżały, teraz są takie "na styk" ale i tak się bardzo cieszę.
W wieczór sylwestrowy wypiłam 3 puszki cydru gruszkowego, lampkę szampana i zjadłam grzanki z serem żółtym. Menu nie miało nic wspólnego z dietą ale nie martwię się tym. Dzisiaj poćwiczę ok 3 godzin, jutro zrobię trening i mam nadzieję, że w piątek będzie dobrze.
A buty są zjawiskowe

30 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Kolejny dzień walki z tłuszczem
Czuję się bardzo dobrze, wczoraj zrobiłam trening, diety trzymam się bardzo dokładnie, ważę wszystko co do grama. Nie mogę się już doczekać piątkowego ważenia, szkoda, że dzisiaj dopiero poniedziałek. Mam tylko jeden problem... Sylwester. Będę się bardzo starać, żeby jutrzejszy dzień nie zniweczył moich dotychczasowych starań ale obawiam się, że ogólna atmosfera świętowania i radości może mi w tym przeszkodzić. Najważniejsze żeby nie dać się namówić na pierwszego drinka, bo po pierwszym będzie drugi, a potem pewnie i trzeci a na końcu wilczy apetyt na wszystko! Już ja siebie znam, na pewno by tak było. Dlatego plan na jutro jest następujący: dieta, trening , zero alkoholu i niezdrowego żarcia. Wprost wymarzony Sylwester!

28 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Nie wiem co się dzieje, nie wiem o co chodzi ale mam bardzo dobry humor. Od samego rana. Jadąc do pracy śpiewałam głośno z radiem, wstąpiłam nawet po moją ulubioną kawę na wynos. W pracy - ciężko i spore zamieszanie. Ale to nie ważne! Bo jestem z siebie zadowolona. Wczoraj wieczorem po mimo ogromnego zmęczenia i niespodziewanego wezwania do firmy, zrobiłam trening, dzisiaj też ćwiczyłam i nie było żadnych odstępstw od diety! Oby tak dalej!!! Wierzę, że w piątek zobaczę na wadze już nie 69 kg, a w końcu 68!

27 grudnia 2013 , Skomentuj

Niestety nie pomyliłam się. Dzisiaj waga po Świętach pokazała +0,7 kg. Zaskoczona nie jestem, wręcz przeciwnie tego się spodziewałam. Pocieszające jest jedynie to, że to tylko 0,7 kg :)
Trzeba wyciągnąć wnioski i dać z siebie wszystko. Bo przecież robię to dla siebie! Teraz albo nigdy. Dość odkładania odchudzania na później.
Za chwilę zaczynam trening :)
Dzisiaj nie było żadnych odstępstw od diety. Jestem na dobrej drodze. Mam nadzieję, że na kolejnym piątkowym ważeniu udowodnię to sobie.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.