Jestem lżejsza , wprawdzie spadek niewielki bo tylko 1,2 kg w miesiąc , ale biorąc pod uwagę , że w tym czasie był tygodniowy wyjazd nad morze to i tak nie jest źle :)
Dzisiaj biegałam , fajnie bo mąż się wkrecił i możemy sobie razem pobiegać. Na razie idzie mozolnie, ale wierzę , że będzie lepiej. Dzisiaj przesadziłam z kaloriami i jak znam życie jutro bedzię płacz jak rano stanę na wadzę , ale czasami bywa i tak :( kończy się trzeci miesiąc odkąd zmieniłam sposób żywienia , a wpadek miałam może dwie może trzy łącznie z dzisiejszą , więc i tak nie jest źle, oby tak było zawsze !!!
Agacia280
5 sierpnia 2013, 10:20No to dobrze że schudłaś a prace znajdziesz lepszą ;* A z ang to ciocia mi kazała i przekonała, powiedziała że mam się uczyć by dobrze się uczyła :D powodzenia ;*
Kaska81
5 sierpnia 2013, 10:19małymi krokami do przodu:) najwazniejsze, że leci w doł a nie w górę ;) Wpadkami nie ma co sie przejmować, mi tez się zdarzały, zdarzają i zdarzać się będą:) ale nigdy nie można odpuszczać!:) Powodzenia:)
crewliq
3 sierpnia 2013, 10:57ważne aby postępować z własnym sumieniem - jeżeli nie mogłaś zaakceptować to dobrze zrobiłaś, na pewno niebawem będziesz miała lepszą propozycję -
chiddyBang
2 sierpnia 2013, 23:32Super, że się wkręcił w 2 zawsze się lepiej biega ;) Gratuluję spadku, a wpadkami się nie przejmuj każdemu się zdarza ;)
Skania79
2 sierpnia 2013, 08:26Ale to tylko czasami :)))
.Kicia.
1 sierpnia 2013, 14:04nie wiem o co chodzi ale skoro zrezygnowalas to napewno mialas sluszny powod glowa do gory
wiwii
30 lipca 2013, 23:55Będzie dobrze, znajdziesz inną pracę :)
Festuca21
30 lipca 2013, 23:29Przykro mi z powodu pracy... Ale głowa do góry ! może jeszcze coś znajdziesz ;) Jak na 3 miesiące tylko 3 wpadki to jestem pod wrażeniem Twojej wytrwałości :) Oby tak dalej albo jeszcze lepiej :)
Skania79
30 lipca 2013, 23:20Wiem, niestety. Najwięcej w życiu ważyłam 78 kilo i to było po śmierci taty. Jak weszłam na wagę i zobaczyłam ile ważę omal nie dostałam zawału.. zwłaszcza, że ostatnie ważenie, dwa lata wcześniej opiewało 65 kilo. Byłam przekonana, że waże ciut wiecej, ale trochę mniejsze...ciut, niż sie później okazało.
zaczaruj
30 lipca 2013, 23:12Zazdroszczę spadku bo ja zazwyczaj po wyjeździe jestem cięższa. Dobrze, że męża "przekabaciłaś" na bieganie- we dwójkę zawsze raźniej:)
marzena2015
30 lipca 2013, 08:43Fajnie masz :-) Mnie dopadł dzisiaj kryzys jakoś mam doła. Nie wiem dla czego ale płakać mi się chcę. Czuję się jak mała dziewczynka stojąca na skrzyżowaniu sama, która nie wie którędy iść dalej. Super masz że ktoś kto cię kocha cię wspiera.
Skania79
30 lipca 2013, 08:40Super, że mąż sie wkręcił :)) Na zdrowie mu wyjdzie... Nie biegałam rano...(*&^%$#@*((*%%$# fak! deszcz padał! Wrrrrr...
Aguilerra
29 lipca 2013, 23:48Nie jest źle, nie masz często takich akcji, więc nie przejmuj się :)
sziszazi
29 lipca 2013, 23:26Mi też ślinka cienkie jak sobie pomyślę, że mam to w lodówce ;) 1.2 kg w miesiąc to bardzo dobrze! Gratki:)) i super że masz kompania do biegania, razem zawsze raźniej!;)
bellezaaa
29 lipca 2013, 20:53jeżeli miałabyś postępować jakoś wbrew swoim zasadom to chyba lepiej, że zrezygnowałaś... Praca się znajdzie jakaś na pewno :)
dorciaw1980
29 lipca 2013, 16:37To byla dla ciebie pewnie ciezka decyzja, nie lam sie i szukaj dalej :)