Dobry wieczór!
Dzisiejszy dzień pod względem organizacji był kompletnie do niczego. Wstałam za późno, bo dopiero o 09:40, dopiero o w pół do jedenastej zjadłam śniadanie, a potem chciałam koniecznie do ogrodu, co by początek weekendu nie był leniwy. Wyjrzałam za okno, stwierdziłam, że bez sensu, bo zaraz zacznie padać i postanowiłam poszukać jakiegoś fajnego PVC na podłogę do wybiegu królików, bo kartony to żadne rozwiązanie i te cholery wszystko zeżarły.
No więc pojechałam, poszłam do Bauhausu, znalazłam to PVC, stoję i czekam, żeby mi ktoś doradził. Czekam i czekam... 10 minut... 15... Się w końcu wkurzyłam i poszłam do jakiegoś kolesia, pytam, czy mi może pomóc. "Ale tam na dziale jest dwóch pracowników". "Ale ja tam soję od 10 minut i żaden mi nawet nie śmignął". "Tooopsz... to ja zawołam przez mikrofon...". Usmiechnęłam się swoim najbardziej nieszczerym uśmiechem i wróciłam na miejsce czekać jak pies. Czekałam jeszcze 10 minut. Jak w końcu podszedł gościu, to wyjaśniłam, o co chodzi, czego szukam i w jakim celu. Pan pomyślał, pomyślał, polecił mi laminat i wysłał na drugi koniec sklepu :) Tam z drugim pracownikiem przez pół godziny szukaliśmy jakiegoś środka do zabezpieczenia tego laminatu (w końcu i tak go nie znaleźliśmy), potem się okazało, że ten, który wybrałam leży na samej górze, prawie pod sufitem, więc musiał się jeszcze kopsnąć po wózek widłowy, potem ja musiałam się kopsnąć po zwykły wózek... No ponad godzinę tam byłam. Kupiłam dwie paczki, bo tak mi wyliczyli, wybuliłam prawie trzy dychy, ale facet powiedział, że powinno wytrzymać ze 3 lata, więc chyba się opłaci.
Potem pojechałam do zoofilskiego (jak mówi mój Braciszek :)), kupiłam maluchom dwa nowe tuneliki, bo poprzednie (a jakże) zeżarły, jakieś patyki do chrupania, jakies kolorowe coś z warzyw, co strasznie lubią i ogrooooomną kuwetę dla kota. Bo miały dwie, takie dla króliczków, zestawione razem, ale to wszystko gówno warte, bo były za małe. I jak królik chciał poskubać sianko, to przednimi łapkami owszem, wlazł do kuwety, ale kuper wystawał poza... No bez sensu. I wszystko szło na te kartony. Zobaczymy, czy ta duża coś da, teraz już nie mają szansy jej ominąć :) Gizmo w ramach podziękowania za ciężką moją pracę wygryzł mi przepiękną dziurę w "najlepszych" dresach. Jak to mówi moja Mama: "Nie miała baba kłopotów, to se króliki kupiła...". Podpisuję się pod tym wszystkimi czterema.
Później pojechałam do Ruskich po twaróg. Polskiego nie mieli, więc wzięłam rosyjski, zresztą jaka to różnica. Poza tym złapałam też niebieską Favitę, bo strasznie lubię :)
Wróciłam do domu ze strasznym bólem głowy, zeżarłam tabletkę, wypiłam mini koktajl bananowy, ugotowałam obiad... Wszystko późno. Obiad dopiero o 17:00 :(
Wieczorem poszłam do garażu zobaczyć, czy to trudna sprawa z tym laminatem. W godzinę sprzątnęłam stare kartony, pozamiatałam cały garaż i złożyłam sama tę podłogę! :D A co się nasapałam, najęczałam i - za przeproszeniem - naklęczałam :) Ale zrobiłam i to całkiem sama! ^^ Ślicznie to wygląda :) Teraz tylko muszę szukać na gwałt jakiegoś środka zabezpieczającego przed wilgocią, bo laminat ciągnie jak gąbka.
Ok, lecimy z fotomenu.
Śniadanie: puchate pancakes z sosem bananowo-jogurtowo-owocowo-leśnym :) Z białej mąki, bo nie miałam innej.
II śniadanie (?): bardzo późno, bo dopiero o 16:00: mini koktajl bananowy
Obiad: mielone, puree ziemniaczane i ćwikła z chrzanem :) Takie proste, a takie pyszne :)
Kolacja: też późno, bo dopiero o 21:00 (przez ten laminat): ponad pół kostki półtłustego twarogu z odrobiną dżemu, który był smaczny, ale zupełnie niepotrzebny, bo dawno tak nie wcinałam suchego twarogu :)
I tyle. Teraz lecę jeszcze trochę poćwiczyć, póki nie jest strasznie późno, później kąpiel i do wyrka czytać o komunistycznych Chinach Mao Zedonga, bo mnie ostatnio strasznie fascynuje ten temat :)
Trzymajcie się cieplutko i do napisania! :*
ula
Monika123kg
16 lutego 2015, 15:27Jakie pyszności :D
emigrantka230
16 lutego 2015, 08:45super smacznie i zdrowo
EwaFit
15 lutego 2015, 18:33Ale pysznie wyglądają te pancakes :)
UlaSB
15 lutego 2015, 18:44Dziękuję, były całkiem niezłe :)
RuthEden
15 lutego 2015, 17:52Co to za rosyjski twaróg? Ja, taka fanka nabiału i nic nie wiem...! Też muszę wyczarować jakieś fajne pankejki na dniach! Mam mąkę gryczaną, ryżową i żytnią. Masz może jakiś sprawdzony przepis na jakieś niezbyt kaloryczne gadziny? :)
UlaSB
15 lutego 2015, 17:59Rosyjski twaróg jest dokładnie taki sam jak nasz, a nazywa się "Ура!" :-) Strasznie mnie to słowo zawsze śmieszy :D Jeśli chodzi o pancakes, to ja robię zawsze z tego przepisu: http://wege-vita.blogspot.de/2014/05/penoziarniste-placki-z-rodzynkami-i.html Z jednego jajka i 1/3 szklanki mąki wychodzi taka ogromna porcja jak na zdjęciu, a do tego są mięciutkie i puchate :) I kcal też chyba nie mają za dużo, ja niestety mam taką patelnię, że musze dać sporo tłuszczu, żeby się nie poprzylepiały, ale teflon na pewno da sobie radę :)
nataliaccc
15 lutego 2015, 10:31ja tam nie widzę różnicy między polskim a ruskim:P więc kupuję ten i ten:D a co to jest ta niebieska Favita??:p
UlaSB
15 lutego 2015, 13:38Ja to tak bardziej z powodów patriotycznych ;) Bo różnicy faktycznie nie ma :) A favita (kupiłam jednak zieloną, a nie niebieską) to taka polska feta. Jest łagodniejsza w smaku, o wiele bardzij kremowa i robiona z krowiego mleka. Jak dla mnie o wiele lepsza np. w sałatkach. A niebieska, zielona i żółta to kolor opakowania - żółta jest tłusta, zielona półtłusta, a niebieska chuda, tam chyba 0% czy coś :) Produkt Mlekovity :)
nitktszczegolny
15 lutego 2015, 09:56Możesz udostępnić przepis na pancakes ? Wyglądają przepysznie ! ")
UlaSB
15 lutego 2015, 13:36Jasne, prosze bardzo :) http://wege-vita.blogspot.de/2014/05/penoziarniste-placki-z-rodzynkami-i.html
nitktszczegolny
15 lutego 2015, 16:36Dzięki ! Na pewno spróbuję :)
Kasia_88
15 lutego 2015, 07:28ja poprosze na prywatna przepis na TE pancakesy
UlaSB
15 lutego 2015, 13:35Przepis znajdziesz tutaj :) http://wege-vita.blogspot.de/2014/05/penoziarniste-placki-z-rodzynkami-i.html Trochę go zmieniłam, pancakesy były bez rodzynek (bo myślałam, że nie mam), z białej mąki (bo naprawdę nie miałam), ze skóką z pomarańczy i trochę innym sosem :)
angelisia69
15 lutego 2015, 06:06niezle stresy,ale tak jest w tych wiekszych sklepach,niby pelno gosci od obslugi,wlaza w tylek klientom a jak co do czego to nie ma nikogo kto by mogl nam naprawde pomoc.Ale wazne ze w koncu zalatwilas.A ty hodujesz kroliki do jedzenia czy z pasji??tak z ciekawosci pytam :P Twarog z dzemem mniam
UlaSB
15 lutego 2015, 13:34E nieee, ten gościu, co mnie obsługiwał, był w porządku :) Tylko do tej pory się zastanawiam, gdzie się zdematerializował ten drugi, bo przecież miało ich być dwóch... A co do króliczków, to to są miniaturki, domowe zwierzaki :) W życiu bym nie zjadła królika :) moje służą do miziania ^^
Magdalena762013
14 lutego 2015, 23:45Sporo sie u Ciebie dzis dzialo... A w sklepie to chyba szybciej bym sie poddala...
UlaSB
15 lutego 2015, 13:32Staram się, żeby moje dni nie były nudne ;) A co do sklpu, to niestety musiałam wytrzymać, bo strasznie mi zależało na tej podłodze ;)
Grubaska.Aneta
14 lutego 2015, 23:45I love pancakes ;) a mój W. To je zjada zupełnie w ilościach hurtowych he he he. Z tymi marketami i obsługą tak juz bywa wiem z własnego doświadczenia.
UlaSB
15 lutego 2015, 13:32Ja robię je dość rzadko, bo to jednak sporo pracy. A może nawet nie tyle pracy, co po prostu za długo mi to trwa :) A co do marketu, to ja na szczęście należę do tych niekrzyczących, na gościa, który mi potem pomagał akurat nie miałam powodu się wściekać, bo przyszedł, przeprosił, że musiałam czekać i w ogóle był bardzo miły :)