Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2670
Komentarzy: 2
Założony: 6 stycznia 2011
Ostatni wpis: 5 stycznia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
UglyTruth

kobieta, 35 lat, Wrocław

161 cm, 62.70 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: To będzie rok zmian!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Dziś mam dzień brzydala! To taki dzień w którym czuję się źle ze sobą i widzę w lustrze strasznego grubasa. To nie jest fajny dzień wieżcie mi i może skończyć sie bardzo źle. Te dni bardzo czesto kończą się wyrzutami sumienia. Zaczyna się niewinnie pierwsze myśli,że źle wyglądam podążają do kolejnych myśli... skoro źle wyglądam to na co mi ta dieta... skoro ta dieta jest na nic to może coś zjem.... jak już coś zjem to czemu nie zjeść więcej! Jak zjem więcej to wpadam w wyrzuty sumienia a one prowadzą do złych rzeczy o czym pisałam we wcześniejszym poście.

A teraz o tym jak skończył się mój dzień brzydala. Zaczęło sie standardowo od mysli jaka jestem szpetna i o tym, że dieta nic mi nie daje. Potem poszłam na przegląd do lustra żeby jeszcze bardziej upewnić sie w tym jak tragicznie wyglądam. Ochota na słodkie wzrosła dramatycznie... Potrzebowałam szybko zjeść coś co poprawi mi humor. I tak sie stało... zjadłam dwie garści śliwek w czekoladzie. Byłam gotowa zjeść całe 0,5kg ale zatrzymałam się i zjadłam kolację. Pyszną kaszkę manną. Byłam najedzona na maksa ale i nie miałam już ochoty na słodkie. Wyrzuty sumienia starałam sie zagłuszyć i tak oto skończylam z bilansem 2000 kcal, który jest bezpieczny a nie jak zwykle to bywało ledwo dychałam z przejedzenia!

Zjadłam coś nadprogramowego bo zdarzają się takie dni! Nie muszę być idealna i mogę pozwolić sobie na wpadkę i to jest zdrowe podejście. Jest mi jeszcze ciężko bo nawet teraz myslę, że zrobiłam źle ale trzeba z tym walczyć i trzymać sie tego co się robi! 

3 stycznia 2015 , Skomentuj

Próbując zmienić nawyki żywieniowe najcięższe było dla mnie zmaganie się z poczuciem winy. Czułam się winna gdy za dużo zjadłam lub za mało cwiczyłam. Poczucie winy ulatwiało mi usprawiedliwienie mojego objadania się. Znacznie łatwiej sięgnąć po kolejna czekoladę kiedy przepełniało mnie poczucie winy, że kolejny raz poległam i nie dałam rady wytrzymać w postanowieniach.

W końcu postanowiłam zaryzykować i zaczęłam jeść więcej. Tym razem moim postanowieniem nie było zmniejszenie ilości jedzenia i zwiększenie liczby ćwiczeń ale skupienie sie na tym by poczucie winy nie opanowało mnie.

Bałam sie strasznie bo wyobraźcie sobie jak ciężko było mi zacząć jeść wiecej i jednocześnie zmniejszając liczbę ćwiczeń. W myślach już widziałam jak się roztyję! Postanowiłam zaryzykować i każdego dnia gdy tylko pojawiały sie wyrzuty sumienia i poczucie winy mówiłam sobie, że to jest jeden tydzień i jeśli po tygodniu będzie gorzej to znów coś zmienię.  I tak minęło 8 tygodni i jakimś cudem nie przytyłam a schudłam! Jednego tygodnia spadała waga, kolejnego cm, jeszcze innego kg i cm a czasem nic się nie zmieniało.

Poczucie winy ciągle się pojawia ale staram sobie mówić, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Nie głodzę sie, nie katuję ćwiczeniami a waga spada i czuję sie lepiej. Przestałam marudzić tak bardzo i zadręczać moich najblirzszych. 

Zatem porzućcie poczucie winy i wyrzuty sumienia!

2 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Od pewnego czasu zmieniłam podejście do diety i wyszlo mi to na dobre. Odkąd pamiętam liczyłam kalorie i ciągle przejmowałam się, że jem za dużo. Przechodziłam przez różne diety od 1000kcal do 1300 a nawet mniej niż 1000, był tez Dukan i inne głupie diety. Do tego dochodziły cwiczenia... ciągle uważałam, że jest ich za mało. Za każdym razem gdy zaczynałam dietę chciałam być perfekcyjna, albo wszystko albo nic. Wystarczyło małe potknięcie i uważałam, że wszystko przepadło i załamana porzucałam dietę na rzecz objadania sie. Kompulsywne objadanie również mi nie pomagało. Jedna kostka czekolady potrafiła wywołać niekończącą się lawinę jedzenia. Wydalam całą masę pieniędzy na słodkości i inne jedzenie, że aż strach pomyśleć jaka to byłaby suma! I tak przez prawie 7 lat się męczyłam, od czasu zrzucenia 25 kg w ostatniej klasie liceum wpadłam w taką niekończącą sie karuzelę. Dieta, objadanie sie i tak w kółko. Szczęście, że przez ten czas nigdy niewróciłam do swojej pierwotnej wagi czyli prawie 90 kg przy wzroście 161. Można sobie wyobrazić jak to wyglądało. 

Byłam już tak przemęczona tą sytuacją, że wielokrotnie szukałam pomocy u psychologów i dietetyków. Zadręczałam nie tylko siebie ale i moją rodzinę i narzeczonego. W końcu w listopadzie 2014 postanowilam to zmienić. Odstawiłam sport na bok bo zawsze uważałam, że muszę  cwiczyć 5-6 razy  w tygodniu. Postanowilam powoli wprowadzać cwiczenia w życie. Spacery, proste zestawy ćwiczeń zajmujące mi 20-30 min tak żeby sie nie zrazić. Czasem ćwiczyłam raz w tygodniu, czasem dwa lub trzy. Nie wyrzucałam sobie ze to za mało. 

Co do jedzenia to dalej liczę kalorie ale jem od 1400 do 1800 kcal dziennie a czasem nawet więcej. Przez pierwszy miesiąc nie jadłam slodyczy a potem pozwalałam sobie na jakiś pierniczek lub cos innego ale nie czyste słodkie batony czy czekolady. Stosowalam duzo miodu może dlatego tak nie ciągnęło mnie do słodkości. 

Tym sposobem z 66 kg doszlam do 61.7 kg. Po świętach mam o 1 kg wiecej wiec 62.7 ale nie przejmuje sie! Będę dalej stosowac moje nowe zasady bo jak widać jedząc wiecej i nie koniecznie katując sie ćwiczeniami tez mozna schudnąc!

Może moja historia komuś pomoże. To mały sktót tego co przeszłam ale teraz jestem juz na prostej i mam zamiar iść tą drogą. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.