Obudziłam się, poczekałam, aż A. wstanie i wypijemy razem kawę. Obudził go telefon, bo zapomniał wyciszyć, a miał nockę i był zmęczony, chciał dłużej pospać.
Wstał więc lewą nogą. Podczas picia kawy zwróciłam uwagę na to, że zapomina odłożyć słodyczy/chrupek na miejsce, gdy zmienia zdanie i zostawia je na widoku, a ja wiecznie chowam takie rzeczy, bo chcę je zjeść kiedy mnie najdzie ochota, a nie dlatego, że leży na wierzchu w każdym możliwym pomieszczeniu i kusi. A. odpowiedział, że to moja wina, że takie rzeczy są w domu i że w ogóle nie powinno ich być i że ja nigdy nie schudnę. Zrobiło mi się przykro, zamilkłam. Pierwszy raz usłyszałam z jego ust takie słowa.
Nadal z nim rozmawiałam jak zwykle, może trochę mniej miałam ochotę, ale starałam się nie dać po sobie poznać, że jest mi gorzej. Taki ze mnie typ, wolę pośpiewać z gulą w gardle, niż płakać.
Później starał się być milszy, chciał mi zrobić śniadanie, ale nie wiem, czy powiedział rano te słowa z premedytacją - czy faktycznie tak uważa, że nie schudnę, czy może chciał mnie takim tekstem zmotywować, żebym mu udowodniła? Jego ton wskazywał na to, że raczej to 1.
Zrobił jajka sadzone z pieczarkami, papryką i cebulą. Może nie wygląda super apetycznie, ale było bardzo dobre. Nie dojadłam, zostawiłam część na później. Jadłam dziś śniadanie, owoc, jogurt z muesli i w sumie jest prawie 22, a ja nadal nic więcej nie zjadłam, więc pewnie zaraz pójdę dojeść to, co mi na dzisiaj zostało. Zerknę w fitatu co tam mam. Późno zasypiam, jeszcze przynajmniej ze 4 godziny.
Żeby nie było zbyt długo, to streszczę nasz dialog wieczorny. Mianowicie znów coś mi niemiłego powiedział, na co odpowiedziałam, że kurczę od rana coś do mnie ma i nie podoba mi się to. Najpierw że nie schudnę, teraz znów jakiś uszczypliwy, „o co Ci chodzi?” Na co on, że taka prawda, że choćby świat wywrócił się „do góry nogami”, to ja i tak nadal nie schudnę, a jak schudnę, to na 2 tygodnie. I żebym nie traciła czasu, bo szkoda go na takie odchudzanie. 🤯
Wryło mnie to totalnie. Podziękowałam ironicznie za wsparcie, na co on, że wspiera mnie od 4 lat i wystarczy. Taka prawda, ale w ciągu tych 4 lat kilka razy chudłam, po średnio pół roku faktycznie waga mi wracała i tak wiecznie chudłam i tyłam, źle to robiłam, bo miałam zaburzenia odżywiania. Przeprowadziłam się 4 lata temu do niego, do obcego mi kraju, gdzie jest wiecznie zimno i ponuro, ludzie nie są zbyt otwarci na innych. Siedzą w domach, to małe miasteczko. Ale gdybym chciała, to z pewnością miałabym więcej znajomych. W Polsce byłam duszą towarzystwa, tutaj sama siebie blokuję. Wstydzę się swojego wyglądu i wstydzę się spotykać z ludźmi. Wstyd mi, że nadal nie uporałam się z dodatkowymi kilogramami. Najpierw ED, później kompulsy, emocjonalne jedzenie, zajadanie smutków/radości/złości itd…
Nie będę robić z siebie ofiary i jestem z Wami w 100% szczera - tym drugim razem, gdy „wbił mi nóż w plecy”, odpowiedziałam mu coś, co też mogło go zaboleć (mnie jego słowa bolały cały dzień i czułam złość, poniosło mnie). A mianowicie odpowiedziałam mu, żeby popatrzył na siebie i zastanowił się dlaczego nie mam motywacji do odchudzania, skoro on sam o siebie nie dba (jest szczupły, ale ma większy brzuch, nie ćwiczy regularnie). On na to, że zanim się poznaliśmy, to nie jadł słodyczy, a teraz je niemal codziennie (ja nie jem, on często w pracy je, bo zawsze ktoś przyniesie) i że to moja wina, bo „tego nie powinno w ogóle być w domu”.
Po czym wyszedł na papierosa, wrócił, wziął kołdrę i poszedł spać na sofę. Ma na 23:30 do pracy, więc poszedł od razu spać.
Ja wzięłam się w garść. Zamknęłam się w innym pokoju, wzięłam słuchawki, włączyłam głośno muzykę i zaczęłam dość intensywnie tańczyć. Trwało to około godziny. Nabiłam w tym czasie dodatkowe 5560 kroków. W ciągu ostatniego 1,5 miesiąca schudłam około 5 kg.
Na tej redukcji niczego sobie nie zabraniam. Nie ma produktów zakazanych. Po prostu niektóre ograniczam, ale mam w domu na takie chwile, gdy najdzie mnie ochota. Przestałam się rzucać na takie rzeczy. Ograniczam. Nie jadam ich codziennie. Jem dużo warzyw. Moje porcje są sycące. Jestem zadowolona. 🥰
Dzisiaj po prostu mi nad wyraz przykro. Myślę, że oboje zawiniliśmy. Oboje powinniśmy niektóre słowa zachować dla siebie. Najgorzej będzie, gdy on po przebudzeniu/jutro będzie na mnie obrażony. Pęka mi serce w takich chwilach, gdy wiem, że to nie jest w 100% moja wina, a on chce sprawić, żebym była za wszystko odpowiedzialna i czuła się winna. Z drugiej strony wiem, że to dla najbliższej mi osoby musi być męczące. Wieczne zmagania z wagą.
Czy to wszystko ma sens?
Shagii
9 grudnia 2021, 21:14dasz radę .. jesli on w ciebie nie wierzu . to mu udowodni na złość. Ja też swoim otoczeniu mam taka osobe która cały czas podcina mi skrzydła
Kaliaaaaa
9 grudnia 2021, 08:48Faktycznie było to nie miłe... Ale starając się spojrzeć z jego perspektywy: To ty jednak zaczęłaś temat , mówiąc o tym chowaniu słodyczy. Myślę że to może być meczace... Nie sam fakt chowania oczywiście, ale pamiętania o tym. I pretensji o coś co jest obiektywnie bzdura. Wyobrażam sobie że mogłabym zapomnieć (bez złych intencji) a na takie czepialstwo też mogłabym ostrzej zareagować. I potem spirala się nakręca. Trochę racji w tym jest- w sumie po co ci te słodycze/chrupki w domu? Dzieci jak rozumiem nie macie, partner może jeść w pracy jak musi(też mu na zdrowie z wyjdzie), w ty jak już musisz to pójdziesz do sklepu . Po mnie patrząc 9/10 nie pójdziesz. A jak pójdziesz to chociaż ruch wpadnie. Druga rzecz która zwróciła moja uwage- z tego co piszesz nie jesz zbyt regularnie. To może być problem po diecie. Bo generalnie -5 kg to świetny wynik , szczerze gratuluję. Myślę że twój partner mógł mieć zupełnie inne intencje-patrzy od lat jak się męczysz, może odkładasz życie na potem(np to towarzyskie) i chciał zdjąć z ciebie trochę presji? Że cię kocha i akceptuje w tej wadze i żebyś przestała się męczyć skoro efekty są marne? Mój w ten sposób(w innym temacie ) próbował mówić a ja miałam pretensje że mnie nie wspiera.
torabora
9 grudnia 2021, 10:12I to jest właśnie ta druga strona medalu. Ktoś, kto widzi sytuację obiektywnie, z innej strony. Tego było mi trzeba. Być może zbyt pretensjonalnie zapytałam, być może źle moje pytanie odebrał, może za dużo się czepiam. Porozmawiam z nim o tym. I postaram się nad tym popracować, żeby obojgu nam się żyło lepiej. Dziękuję ❤️
ognik1958
9 grudnia 2021, 05:53musisz przerwać to błędne koło złych relacji spowodowanych być może twoją nadwagą...musisz zainwestować w siebie upss!!! redukując swoją wagę poprzez plan i bilansik kaloryczny np co tygodniowy i cholerka jego realizacje z...żelazną dyscypliną...oby czego i sukcesów nie tylko na wadze życzy tomek-:)) pozdro
torabora
9 grudnia 2021, 10:11Dziękuję za wsparcie. Deficyt kaloryczny i ruch jest. Trzeba popracować nad tą „żelazną dyscypliną” :) dzięki
ognik1958
9 grudnia 2021, 13:54Hmm..żelazna dyscyplina to wiesz.... matematyka i to w bilansikach i wychodzi czarno na białym a nie improwizacja i to jak na mojej budowie jak się idzie na improwizacje i odstępstwa i ...zawsze to złe się kończyło niestety to co powodzenia
candywoman.
9 grudnia 2021, 00:25Przykro się to czyta, że starasz się, a facet dodatkowo Cie rani, czasem to działa motywująco, a czasem wręcz przeciwnie... Pytanie tylko czy warto kogoś zranić w takim celu? Słów się cofnąć nie da, a wagę zrzucić zawsze można... Trzymaj się kochana, dasz radę tak długo jak sama jesteś tego pewna! ❤️
torabora
9 grudnia 2021, 10:09Dziękuję za ciepłe, motywujące słowa. Potrzebowałam tego. 🥺❤️
Berchen
8 grudnia 2021, 22:55to czasami tylko takie gadanie, bez zastanowienia i swiadomosci ze kogos moze zabolec. Zapomniji dbaj o siebie, nie dogryzajcie sobie wzajemnie. Bedzie dobrze:) Powodzenia.
torabora
8 grudnia 2021, 23:01Brzmisz bardzo rozsądnie. Dziękuję za słowa otuchy :)
Tonya
8 grudnia 2021, 22:42Może rzeczywiście chciał Cię w ten sposób zmotywować, a nie sprawić Ci przykrość, taka "terapia szokowa". Na facetów często takie coś działa, ale jak Ty miałaś zaburzenia odżywiania to musi zrozumieć, że to nie jest dla Ciebie proste.
torabora
8 grudnia 2021, 22:46Dziękuję bardzo za komentarz. Jakoś mi lżej, że ktoś to w ogóle przeczytał i stara się zrozumieć sytuację. Być może faktycznie tak jest. Sama nie wiem, bo teraz po przebudzeniu totalnie się ode mnie odizolował, poszedł znów do innego pokoju, nie rozmawia ze mną. Niedługo wychodzi do pracy. Ciekawe, czy jutro zechce ze mną rozmawiać.
Tonya
8 grudnia 2021, 22:51Zechce czy nie zechce musicie pogadać, daj mu czas, oboje ochłoniecie i jak wróci z pracy usiądźcie na spokojnie i wyjaśnij mu, dlaczego zrobiło Ci się przykro. W każdym związku zdarzają się drobne konflikty, mozna je rozwiązać jedynie szczerą, spokojną rozmową :) Dacie rade!
Apricottie
8 grudnia 2021, 22:41Pogoń dziada! Po co Ci facet, skoro nawet Cię nie wspiera?
torabora
8 grudnia 2021, 22:43Też mi to przeszło od razu przez myśl w złości, jednak nie pisałabym o tym, gdyby to było u nas na porządku dziennym. To pierwsza taka sytuacja po 4 latach, chciałabym więcej rozmowy zanim podejmę jakiekolwiek decyzje. :(
Aspenn
9 grudnia 2021, 10:51Śmieszne jest to co piszesz... Sam powiedzial ze wspiera od 4 lat!!! a autorka sie buja raz w lewo raz w prawo. Po 4 latach dalej jest gruba to co tu sie oszukiwac? szafki napchane slodyczami po co? Jakby miala zaparcie ze chce schudnac to by schudla a niw tylko o tym gadala. Ja tam faceta rozumiem, juz pewnie wiele razy slyszal ze sie odchudza a efektu brak albo krotkotrwaly. Powiedzial prawde a wy go linczujecie.
Aspenn
9 grudnia 2021, 10:51Komentarz został usunięty