A więc jestem mamą. Moja córcia jest cudowna 😍 wiem, że każdy rodzic mówi tak o swoim dziecku, teraz to rozumiem. Minęły już prawie trzy tygodnie od porodu. Chyba nie da się tego zapomnieć, ale chcę go tutaj opisać - na pamiątkę, żebym mogła kiedyś do tego wrócić.
Tak jak opisywałam poprzednio, wg USG dziecko miało być duże (w badaniu dzień przed porodem prawie 4kg). Byłam już prawie tydzień po terminie. Razem z moją położną i lekarzem ustaliliśmy przyjęcie do szpitala celem wywołania porodu. Pierwszego dnia miałam założony cewnik (tzw balonik), żeby poszerzyć szyjkę. Chodziłam z nim cały dzień, początkowo skurcze były bardzo silne, po kilku godzinach złagodniały. Następnego dnia rano przyszła moja położna, wyjęła cewnik, zbadała mnie i stwierdziła, że szyjka jest gotowa na podanie oksytocyny. I tak o 9 rano rozpoczął się wlew. Początkowo efekt był mizerny, więc stopniowo zwiększałyśmy dawki. O 12 zdecydowałam się na przebicie pęcherza. Po tym zabiegu poród przyspieszył, skurcze nabrały na sile i częstości. Ratowałam się gazem rozweselającym, który do pewnego momentu nawet pomagał. O 14 ból był na tyle silny, że poprosiłam o znieczulenie zewnątrzoponowe. Polecam każdemu - ból praktycznie zerowy. Dzięki temu podczas skurczy mogłam się wyluzować i pomóc zejść dziecku niżej do kanału. Po ok 2-3 godzinach zaczęło puszczać, więc podano mi kolejną dawkę. Wtedy poczułam, że dziecko jest już zdecydowanie niżej. Przy badaniu rozwarcie było jedynie na 7cm. Po całym dniu wlewu oksy to zdecydowanie za mało. Ponadto szyjka okazała się bardzo mało podatna i twarda w jednym miejscu. W dodatku dziecko zaczęło się źle wstawiać w kanał rodny 🙁 Na domiar złego zaczęłam odczuwać coraz silniejsze bóle. Położna powiedziała wprost, że biorąc pod uwagę problemy z szyjką, złe zrotowanie główki i przewidywaną dużą masę dziecka musimy rozważyć cesarskie cięcie. Postanowiliśmy spróbować jeszcze jednego 'zabiegu' - usiadłam na toalecie, co miało pod wpływem grawitacyjnego napierania główki na szyjkę spowodować jej rozwieranie. Niestety wtedy znieczulenie mi zupełnie puściło, ja zaczęłam z bólu wymiotować, dostałam dreszczy. W okropnych bólach wróciłam na fotel, przyszedł lekarz, po zbadania okazało się, że szyjka obrzękła, rozwarcie zmniejszyło się do 6cm, a główka dalej źle się wstawia. Wspólnie uzgodniliśmy, że nie uda mi się urodzić naturalnie. Wtedy już było mi słabo z bólu i dreszczy, więc info o cc przyjęłam z ulgą. Dalej wszystko toczyło się już błyskawicznie. Położne w kilka chwil mnie przygotowały do zabiegu i zawiozły na blok operacyjny. Gdy wjeżdżałam na salę cały czas miałam dreszcze i zaczęłam płakać. W pewnym momencie jedna z pielęgniarek złapała mnie za ramiona, spojrzała w twarz i powiedziała ostrym głosem "USPOKÓJ SIĘ" 🤪 najwyraźniej potrzebowałam tego, bo powiedziałam tylko "dobrze" i przestałam płakać, a skupiłam się na oddychaniu. Po chwili miałam już zrobione znieczulenie podpajęczynówkowe, na szczęście szybko chwyciło. Zaraz mnie rozszarpali i za moment, o 18.53 usłyszałam płacz mojej kochanej córeczki. Przystawili mi ją do policzka, żebym mogła ją zobaczyć, wtedy już się poryczałam na dobre, gdy zobaczyłam te śliczne oczka sarenki. Dziecko zanieśli do męża, który kolejne dwie godziny ją kangurował. Mnie w tym czasie zaszyli i odwieźli na salę. Ahh i finalnie dzidzia wcale nie była taka duża, bo ważyła 3470g i mierzyła 55cm.
Mąż gdy do mnie przyszedł, był cały w skowronkach, od razu zakochał się w córci. Mi przywieźli dziecko tylko na parę minut, żeby trochę postymulować laktację. Sama nie miałam jeszcze władzy w nogach i musiałam leżeć na płasko do rana, więc przez noc opiekę nad dzieckiem sprawowały położne. Ja przez większość nocy nie spałam z bólu. W końcu ok 3 w nocy poprosiłam o morfinę i po niej udało mi się przespać do 6 rano. Wtedy przyszły położne i zaleciły pionizację. Szczerzę mówiąc myślałam, że się nie podniosę. Strasznie mnie bolała blizna, miałam wrażenie, że się rozrywa przy każdym ruchu. Bardzo, baaaardzo powoli udało mi się usiąść na łóżku. Równie powoli udało mi się wstać i przejść dookoła łóżka. A po pewnym czasie pójść pod prysznic, gdzie położna usunęła mi cewnik. Wszystko to trwało chyba ze 3 godziny. Po tym czasie przywieziono mi dziecko i zostawili bez słowa.
Muszę przyznać, że na początku nie poczułam jakiejś fali miłości do dziecka, ani gdy mi ją przystawili na sali operacyjnej, ani po operacji. Jak mi ją przywieźli to nie wiedziałam, co mam z nią teraz robić 😛 Ale jak ją wzięłam na ręce to od razu wiedziałam, że kocham ją najbardziej na świecie i zrobię dla niej wszystko ❤
Pierwsze dni po porodzie były dla mnie dość ciężkie, wszystko mnie bolało, ledwo chodziłam, nie mówiąc już o innych czynnościach. Pierwszy tydzień przepłakałam - zwykle bez powodu albo z jakiegoś błachego powodu. Mój mąż jest cudowny. Opiekował się nami cały czas, gdy wróciłyśmy ze szpitalu w domu czekała na nas ogromna, piękna choinka - oczywiście się poryczałam.
Największym problemem okazał się pies - kompletnie nie rozumiał co się dzieje, szczekał na dziecko, skakał, płakał, nie spał, nie mógł sobie znaleźć miejsca. Musieliśmy przez pierwsze dwa dni podawać mu leki uspokajające. Na szczęście po kilku dniach przyzwyczaił się i teraz już akceptuje dziecko i nie zwraca na nie większej uwagi.
Ja czuję się już dość dobrze, blizna jeszcze pobolewa i pojawiły się problemy z kręgosłupem, ale mam nadzieję, że powoli z tego wyjdę. Do wagi sprzed ciąży brakuje mi jeszcze ok 2kg, ale straciłam też dużo mięśni, więc mam sporo do zbudowania po zakończeniu połogu. Na razie nie mam za bardzo apetytu, mało jem (za to ciągle mam ochotę na słodkie). Ale daję sobie czas do końca roku.
Za sukces uważam też brak rozstępów - całą ciążę smarowałam się balsamem z Palmersa i mogę go śmiało polecić. Brzuch miałam bardzo duży, a mam skłonności do rozstępów (na pośladkach mam ich dużo po czasach gimnazjalnych). Myślę, że kluczowa jest tu przede wszystkim systematyczność.
Podsumowując, po za trudnym pierwszym trymestrem (krwiak, krwawienia, nudności, osłabienie, spadek nastroju) cała reszta ciąży mnie pozytywnie zaskoczyła. Czułam się bardzo dobrze do samego końca, nie miałam obrzęków ani innych typowych objawów ciążowych, byłam aktywna fizycznie i umysłowo. Co do samego porodu - było ciężko, ale cieszę się, że mogłam przeżyć tę pierwszą fazę porodu, jest to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, cieszę się, że personel szybko zareagował na pogarszającą się sytuację. Wszyscy są zgodni co do tego, że nie powinnam już próbować rodzić SN. No i nie wyobrażam sobie rodzić bez ZO. W pewnym momencie bóle robią się naprawdę nie do wytrzymania.
Uff udało mi się w końcu napisać ten post (pisałam go 3 razy, bo dzieci domagały się uwagi 😵 ). życzę Wam drogie vitalijki spokojnych, radosnych, rodzinnych Świąt ✨🎁 Buziaki 💋
gaja102
24 grudnia 2022, 09:27Gratulacje dla Was, dla Ciebie, ze dałaś radę urodziłaś i jesteś mamusią, dla męża , ze jest tatusiem i wsparciem dla Ciebie i dla córeczki , która jest z Wami i na pewno jest cudem . Wszystkiego dobrego dużo zdrowia z okazji Świat 😘🎄🎄🎄
Tonya
25 grudnia 2022, 19:00Bardzo dziękujemy, wszystkiego dobrego!
Joanna19651965
24 grudnia 2022, 03:48Gratulacje dla Ciebie, zdrówka dla obu, wytrwałości dla męża. Też miałam cesarkę, tyle że zaplanowaną ze względu na wzrok. Opieka po była koszmarna - dzień po zostałam sama z dzieciakiem, pielęgniarka tylko wieczorem myła. Usiłowano mnie zagłodzić - przez 4 dni dostawałam same sucharki, dopiero 5 po awanturze w wykonaniu siostry męża (lekarka) dali coś więcej. Dostałam zastrzyki z żelaza, po których miałam 5 żelaznych kul w tyłku. Jak nas wypuścili po 10 dniach (ze względu na wcześniactwo i żółtaczkę), to wiałam jak diabeł przed święconą wodą. W domu był hard core, bo mąż nie mógł wziąć urlopu, a obie babcie pojechały sobie na wakacje. Było "wesoło", ale niczego nie żałuję.
Tonya
25 grudnia 2022, 19:01Brzmi fatalnie :/ ale dziecko wynagradza wszystkie trudy :)
waskaryba
23 grudnia 2022, 16:09Pomyślności dla Was i cieszcie się sobą 🎁🍀🎁
Tonya
23 grudnia 2022, 23:05Dziękujemy;*
mamazabki
23 grudnia 2022, 14:32Gratulacje! Niech się córcia zdrowo chowa! Jakbym czytała moje porody. 2 dzieci prawie 5 kg nn bez znieczulenia. Tak się bałam cesarki. Zdrowych Spokojnych Świąt!
Tonya
23 grudnia 2022, 23:06Wesołych Świąt! :)
eMalutka
23 grudnia 2022, 14:21Tak Wam kibicowałam z cicha❤witamy malutką i mamę:)
Tonya
23 grudnia 2022, 23:06Dziękujemy, to bardzo miłe;*
dorotka27k
23 grudnia 2022, 14:21Gratulacje;) cieszcie się wspólnym czasem;) pozdrawiam ;)
Tonya
23 grudnia 2022, 23:06Dziękujemy, pozdrawiam!
lincia_7
23 grudnia 2022, 14:04Gratulacje! Dużo zdrówka i pięknych Świąt! 😊
Tonya
23 grudnia 2022, 23:07Dziękujemy, wzajemnie - cudownych Świąt!
Wisterya
23 grudnia 2022, 13:37Gratulacje :) Ale fajny miałaś szpital, ja dostałam dziecko zaraz po wyjściu z sali pooperacyjnej do opieki, i musiałam się nim sama cały czas zajmować, nawet po morfinie -.- Zero wsparcia.
Tonya
23 grudnia 2022, 13:49:O nie do pomyślenia! Szpital miałam wspaniały, cały personel był bardzo miły i pomocny :)
laveau
23 grudnia 2022, 10:53Gratulacje :)
Tonya
23 grudnia 2022, 13:48Dziękuję;*
106days
23 grudnia 2022, 06:39Gratulacje, pięknych świąt Wam życzę:)
Tonya
23 grudnia 2022, 13:48Dziękuję, wzajemnie! ;)
Berchen
23 grudnia 2022, 06:17zycze wam duzo zdrowia i pieknych Swiat:)
Tonya
23 grudnia 2022, 13:48Dziękujemy i wzajemnie :)
PACZEK100
22 grudnia 2022, 19:08Gratuluję!
Tonya
22 grudnia 2022, 19:24Dzięki!
Julka19602
22 grudnia 2022, 16:21Gratuluję narodzin córeczki. Każdy ma jakieś wspomnienia poporodowe. W latach 80 tych niestety rodzilo się w strasznych bólac, ale po urodzeniu człowiek zapomniał natychmiast. Życzę Wam wszystkiego najlepszego niech ta maleńka kruszynka będzie dla Was drogowskazem wspólnego życia. A rodząc się przyniosla wam dużo milosc i i radości na dalszą drogę Waszego życia. Pozdrawiam i pieknych swiąt Wam życzę :)))
Tonya
22 grudnia 2022, 19:25Bardzo dziękuję za piekne życzenia:)
Mila&Timeo
22 grudnia 2022, 12:33Gratulacje
Tonya
22 grudnia 2022, 19:24Dziękuję!