Udało mi się troszku zaktywować moich towarzyszy i dwa dni z rzędu wyciągnęłam ich na tuptanko. Co prawda nie były to wysokie szczyciory, ale zawsze coś.
Wczoraj Gęsia Szyja w Tatrach Wysokich przez Rusinową Polanę. Wejście makabra, po drewnianych schodach. Nie lubię, nie polecam. Żmudne i nudne. A zejście jeszcze mniej przyjemne, zwłaszcza dla małych ludzi o krótkich nóżkach i starych kolankach 😁. Ale na samej Rusionowej obejrzeliśmy z zaciekawieniem pracę psów przy zaganianiu owiec i kupiliśmy ogrom sera w bacówce, jeszcze cieplutkiego po wędzeniu, prosto z produkcji. Bosheee, jaki smak!
A dziś ponowna wizyta w Dolinie Kościeliskiej i wejście na Suchy Wierch z Polaną Stoły na górze i zabytkowymi szałasami pasterskimi po drodze. Polecam, jeśli lubicie trochę się zmęczyć i gdy wolicie by obcy ludzie nie słuchali jak sapiecie 😁 Na szczyt prowadzi urokliwy i mało uczęszczany szlak.
Mam troszku zdjęć tatrzańskich roślin, ale zanim Wam pokażę to muszę nad nimi popracować. A dziś pochwalę się tylko na gorąco szarotkami alpejskimi, jakie udało mi się w Kościeliskiej spotkać.
Klęcząc przy szarotkach kątem oka zobaczyłam młodą żmiję zygzakowatą, grzejącą grzbiet na kamieniu. Mam szacunek pomieszany z lękiem więc wycofalam się szybcikiem, nawet nie próbując robić zdjęcia. Uważam, że nie warto żmij niepokoić, dla dobra obu stron. Zatem pożegnałyśmy się z daleka i każda poszła w swoją stronę, cała i zdrowa.
A oto szarotki. Jeszcze małe, z delikatnie rozwiniętymi kwiatami. Za kilka dni będą naprawdę piękne. Ale wtedy ja już będę mieć Tatry wyłącznie w sercu. A myślami przy planowaniu kolejnych szwendaczek...
kawonanit
18 czerwca 2023, 10:45To się nazywa dobrze spożytkowany urlop ☺️
Mirin
18 czerwca 2023, 08:13Pięknie u Ciebie, juz dawno nie chodziłam tamtymi szlakami. Czekam na kolejne fotki, dobrego dnia!