Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wesoła, optymistyczna, mało pewna siebie kobietka. Ciągle szukająca konkretnych zainteresowań, uwielbiam muzykę, taniec no i jak zapewne większość z nas - szaleństwo zakupowe, które poprawia mi humor... Dopóki nie przyglądam się w lustrze i nie patrzę na swoje kompletnie niejędrne ciało. Moje marzenie: zakochać się w codziennej aktywności fizycznej :).

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1870
Komentarzy: 18
Założony: 19 lutego 2014
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sweet81

kobieta, 43 lat, Warszawa

168 cm, 64.90 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 kwietnia 2014 , Komentarze (6)

Dzisiaj sobota, a więc czas porządków, gotowania, prania...

Zaliczone :)

A oto wyżej fotka z dzisiejszego treningu z synkiem

26 lutego 2014 , Komentarze (2)

Dzisiaj 7 dzień moich zmagań ze sobą.
Jest super !!!
Ćwiczę codziennie, przerwę miałam w niedzielę, a w poniedziałek 55minut ćwiczeń na pośladki, uda i brzuszek yt, wczoraj siłownia 1h25min. i dietkowo, tzn. bez wielkich wyrzeczeń, ale staram się.
Zaczęłam jeść śniadanko - to duży sukces, bo przez kilka lat nie jadłam śniadań :(.
Tak więc śniadanie zawsze, obiadek też, różnie a to zupka mamusi kalafiorowa, a to makaron z warzywami...
Na kolację staram się jeść mało, zawsze jakąś kanapkę, najczęściej z wędliną, bo mój żołądek nie toleruje twarogu :(.

Najbardziej cieszę się, że zmusiłam się do ćwiczeń, i chyba zakochuję się w nich.
Orbitrek, bieżnia, rowerek i takie różne wygibasy. Codziennie po godzinie lub więcej.
Mimo, że ćwiczę tydzień, to już widzę poprawę. Rozruszałam się, byłam tak strasznie ociężała, zastała, teraz aż chce mi się żyć.

A oto mój dzisiejszy zakup:
podobne do tych z obrazka, ale bez ściągaczy u dołu.



22 lutego 2014 , Komentarze (1)

Wczoraj dwukrotnie skasowało mi wpis, dlatego poddałam się i dzisiaj będzie 2 w 1 :).

Idzie mi coraz lepiej .

Z jedzonkiem bdb, wczoraj trochę walczyłam ze swoimi słabościami, szczególnie z podjadaniem. Ale dzisiaj już jest duża poprawa :).

Co jadłam?
Śniadanko - kawka i kanapka razowa z sałatą, plasterkiem szynki
Obiadek - 2 kawałki rybki (jedna z serem, druga ze szpinakiem) + surówka z kapusty  i  surimi (3 łyżki) pychaaaa + miseczka zupy ogórkowej
Kolacyjka - 2 kanapki żytniego z sałatą, plastrem szynki, łyżką surówki z obiadu i do tego kisiel (uwielbiam, jem jak bardzo chce mi się coś podjeść)
Moje ulubione kisielki, jeden z wielu:


Jedzonko - jedzonkiem.
Najbardziej cieszę się, że o 16 pojechałam na siłkę i pokatowałam się 50 minut, mam okropne zakwasy po wczesniejszych ćwiczeniach.
To już 3 dzień jak ćwiczę i mam coraz większą ochotę na więcej.
Jutro dzień przerwy w ćwiczeniach, bo wieczorem śmigam na babskie pogaduchy do knajpy.
 

20 lutego 2014 , Komentarze (5)

Dzień 1 zaliczony - jako tako.

Co jadłam?
Śniadanie - kawka, jogurt truskawkowy z musli
Obiad - pół woreczka kaszy pęczak z warzywami
Podwieczorek - 1/2 pomelo (uwielbiam)
Kolacja - bułka z sałatą i 2 plasterkami sera żółtego, 2 łyżki kaszy pęczak i 2 łyżki groszku z marchewką
Co piłam?
Kawkę, 3 szkl.herbaty zielonej, wodę i zakupiłam sobie to:


Tak na dobry początek :).

Zmusiłam się do ćwiczeń.
Ćwiczyłam najpierw 20 minut na stepie, niezłe poty wylałam, czuję mięśnie ud i pośladków :). Następnie usiłowałam zrobić 10 minut na brzuch z MelB, ale moja kondycja jest okropna, bo nie dałam rady zrobić wszystkiego.
W sumie to jest to wytłumaczalne, bo przecież nie ćwiczyłam dotąd nic a nic, więc na początek na pierwszy dzień to oki. Miałam ochotę na coś jeszcze, np. na skalpel, ale zrobiło mi się niedobrze i drżały mi mięśnie, więc dałam sobie spokój na dzisiaj.
Powoli, nie od razu będę mega wysportowana, codziennie będę ćwiczyć, to w końcu się rozruszam. Ale teraz wiem, że mam okropnie "zastałe" ciało.

Tak czy siak, jestem z siebie dumna !!!
Moje motto na dziś:

19 lutego 2014 , Komentarze (4)

To moje kolejne - jak zwykle nieudane - podejście do tematu walki ze swoimi słabościami.

Jestem na vitalii od 2009 roku, ale postanowiłam założyć nowy profil, zacząć wszystko jeszcze raz, od nowa. Zapomnieć o tym co było kiedyś, bo nie daje mi to żadnej motywacji, wręcz przeciwnie, dołuje i zniechęca do tego, aby walczyć ze sobą.

Bo właśnie tu tkwi mój problem.
Własna JA.

Patrzę na wagę, jest: 64kg, nie ma tragedii, przy wzroście 172cm akurat.
Ale... I tu się rozchodzi właśnie o to ale.
Patrze w lustro i co widzę???
Masywne sflaczałe uda z towarzyszącym im cholernym cellulitem, niewyrzeźbiony brzuchol i za duża pupa - konieczność ujędrnienia tych części ciała jest nieuchroniona.

A wszystko przez mój
brak wytrwałości w jakimkolwiek postanowieniu
.

Diet było mnóstwo, co z tego, jak wytrzymywałam na nich 2-3 dni.
Potem zrezygnowana rzucałam się na jedzenie, bo co mi pozostało.

Zawsze planuję wszystko z wyprzedzeniem.
A więc:
- od jutra zaczynam zdrowe odżywianie
- od jutra włączam w życie ćwiczenia
- jutro śmigam do sklepu po sprzęt do ćwiczeń, ubrania do fitnessu, obuwie...


Boże, czego ja już w tym domu nie mam???
Step do ćwiczeń - mam - leży u mamy
(300km ode mnie)

Orbitrek dostałam w prezencie od męża - stoi i kurzy się
Hula hop z wypustkami - mam - u mamy
Stepper - mam - strasznie skrzypi, nie lubię go,
też u mamy

Skakankę zakupiłam ostatnio - wisi na drzwiach
w domciu

Motylek do ćwiczeń na wewnętrzną stronę ud - wisi na orbitreku.

Powiem tak: należy mi się kopniak w dupsko, bo to aż grzech pisać o tym ile super rzeczy marnuje się bezużytecznie a ja gniję użalając się nad sobą.

Zakupiłam sobie super buciki:
jak się podobają???

Wszystko jest zaplanowane, zakupione, tylko czekać jutra :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.