Dzisiaj zastanawiałam się, ile pieniędzy potrzebowałabym, żeby wszystkie swoje defekty rozmaite zniwelować, a przynajmniej te, które najbardziej mnie denerwują. Ogółem jest tego całkiem spora lista:
- rozszerzone pory (ale tu już wyprowadzono mnie z błędnego myślenia, że kiedykolwiek po nawet milionie rozmaitych zabiegów będę się cieszyć skórą gładką jak pupcia niemowlaka, "taka uroda"),
- ślad po odcisku na stopie (dziś byłam w jakimś salonie od pielęgnacji stóp i dowiedziałam się, że samo mi to nie zejdzie - co jest racją, bo mam to już ponad 2 lata - i że zrobiła się z tego brodawka, więc zostałam wygoniona do dermatologa, jutro zamawiam wizytę),
- rozstępy na tyłku (naprawdę wyglądam jakbym ciążę przebyła, jakoś strasznie mi to nie przeszkadza, no ale gdybym już się miała robić na bóstwo to na pewno zainwestowałabym w zabiegi zmniejszające ich widoczność),
- owłosienie na całych nogach i na przedramionach (drażni mnie ciągłe golenie się, wyszykowanie się na randkę jest czasami naprawdę mordęgą, już się w tej kwestii zaczęłam rozglądać za jakimiś zabiegami laserowymi),
- wybielenie zębów (tu już nigdy nie poszłabym do salonu, miałam raz wybielanie, efekt był powalający i natychmiastowy, to fakt, ale ból okropny. Za to znalazłam jakieś paski wybielające, ponoć bardzo dobre, tylko ze Stanów sprowadzane, więc miesiąc czekania),
- przedłużanie rzęs (może nie cierpię na ich całkowity zanik, ale chętnie bym je trochę wydłużyła, oczywiście bez przesady),
- pyzata buzia (taką miałam odkąd pamiętam, nawet będąc bardzo szczuplutka, więc niestety o ile na pewno po zrzuceniu tych paru kilo, które mam zamiar, będzie deczko szczuplejsza, ale szału nie będzie. Gdzieś kiedyś widziałam/czytałam o zabiegach zmniejszający nadmiar skóry?/tłuszczu? na twarzy i podbródku, ale to raczej w jakichś burżujskich klinikach, w których ceny zaczynają się od trzech zer).
Czyli pójdę z torbami jeśli będę chciała wszystkie punkty z tej listy zrealizować
Ale najważniejsze, czyli figurę, niestety muszę zrobić sama ćwiczeniami i dietą, buuu