Zdjęcia zrobiłam, nie porównawcze tylko takie ło, w p ołowie padł mi aparat.
Zaczynam fazę beta focusa, jaram się w chuj, bo tamta już robiła się powoli nudna. Dzisiaj poleciał speed 2.0, pierwszy raz w życiu nie wiedziałam kiedy mi się czas skończył, serio!
Nie schudłam, przyczytłam nawet bo nie mieszczę się w sukienkę, myślałam, że to kwestia obżarstwa świętowego, ale nie. Nadal się w nią nie mieszczę i mam chujowe przeczucie tzn tak wygląda na to zdjęciach, że przytyłam. Chociaż czuję jakby odwrotnie, ale jakby to ja się mogę mylić.
Ale ostatnio na mieście dzwoni do mnie przyjaciółka "odwróć się" no i ona przybiega do mnie i mówi "przeszłaś za mną centralnie nie zauważyłas mnie i tak się zastanawiam to Pati? Bo wgl zajebiście z tyłu wyglądasz w chuj, nie wiedziałam czy to Ty" miło mi się zrobiło bardzo, oczywiście potem P. mnie zjebał, że jak on mi tak mówi to ja nie wierzę :D to samo przyjaciółka, która zapytała ostatnio, z której strony mam płaski tyłek. Bo mam.
Ale zdjęcia nie kłamią, centymetr też, wagi nie słucham od dawna, nie wiem może w tym miesiącu... łudzę się tak co miesiąc.
a teraz zdjęcia, które niczym nie różnią się od tych wstawianych 5 miesięcy temu, fajnie.
czy ja tu widzę jakąś talię czy to moje fanaberie są?!
Mam jednak wrażenie, że ta oponka w dolnej części brzucha zrównała się trochę z górą i już nie jest tak strasznie odstająca jak kiedyś.
tutaj dla "porównania" zdjęcie z początku wdrażania ćwiczeń i zdrowego w jakimś sensie stylu bycia, 1.06.2012, po maturach. Wieeeem jak na dwa lata to są strasznie chujowe efekty, ale jestem leniem :D
I sam brzuś, miał być jeszcze tyłek, ale niestety bateria się zbuntowała.
I ten sam brzuś, dwa lata temu, no chyba troszkę lepiej wygląda jednak, ale to nie to.
Btw nutelli potrafię się już oprzeć, dzisiaj wróciłam głodna jak wilk, robię obiad, garnek wyciągam a tam nutella leży i mnie woła, ale nie! Tylko teraz mnie skusiła bagietka z lidla z miodem <3 Chociaż szczerze wydaje mi się, że z jedzeniem się pilnuję w miarę własnych możliwości, kebsy nie (chociaż mój P. zaczął je jeśc codziennie), ze słodkiego to w sobotę tylko bułeczki z nutellą na śniadanie no i lody w ruch poszły. Obiadów na uczelni nie jem już, raz, że mam na prawdę mało kasy, dwa, że no takie postanowienie.
Z alkoholem jest tak jako tako, ale ostatnio coraz częściej jestem kierowcą, i mi to odpowiada i P. też nie narzeka :D
A teraz wzywa mnie teoria tekstu, z której jutrzejsze kolokwium. P. zaraz wróci do domu to już widzę jak sie bd uczyła, a jutro zaczynam praktyki, potem od razu na juwenalia, więc poćwiczyć muszę koniecznie rano.
A! i zaczęłam chodzić na piechotę na uczelnie znowu, taka aktywnośc zawsze przydatna jak nie mogę poćwiczyć w domu, zawsze to coś.
No to chudzinki, chudnijcie ;*