Jest ciężko. Oczywiście jak na mój niedostosowany organizm.
Ale będzie dobrze.
Powoli ogarniam plan działania. Grafik tygodniowy w pracy jest ustalony na stałe, więc mogę rozplanować ćwiczenia. A w weekendy gdzieś się znajdzie czas.
Ostatnio jak ćwiczyłam moje dwa głosy w głowie zaczęły się trochę spierać. Jeden mówił 'matko i córko przecież to nie daje żadnych efektów', ale drugi mu odparł 'ale to nie jest na już, spokojnie przyniesie'. Często się kłócą. Zazwyczaj wygrywa ten pesymistyczny, ale tym razem został zagłuszony.
Małe efekty widzę, może to tylko kwestia psychiki, ale co ja się będę tym przejmować.
Drugi tydzień T25Focus zroooobiooony!
Jakieś spacery, mało hula hop, bo braknie mi czasu, no ale.
Co mnie dziwi, jak mierzyłam się tydzień temu to mialam w talii 74cm, mierzyłam się przedwczoraj 77 wprawie. No co za czort.
Z jedzeniem dobrze, są jakieś tam słodkości, ale nie jestem tyranem dla siebie,
tak mi łatwiej utrzymać to w ryzach. Ewidentnie rezygnuję z fast foodów i tym podobnych,
o ile mam możliwość ;D
Nawet naukę zaczęlam ogarniać.
I chociaż jestem zmęczona, boli mnie głowa i każda część ciała,
w pracy zasypiam na stojąco, a w szkole na siedząco,
nie mam na nic czasu, nie mogę pobalować z koleżankami
(a wczoraj zadzwoniły, wiedząc że jestem w pracy z tekstem 'jesteśmy tu i tu wpadaj')
macki mi opadły,
to jednak czuję się bardziej spełniona, niż gdyby tego nie było.
A teraz żegnam Was na rzecz Adasia i jego Konrada
oraz frazeologii i innych ciekawych aspektów języka polskiego.
<3
Żeby tak wyglądać!