Hello :)
Po pierwszym tygodniu diety.
Jestem mega padnięta na ryj i do tego zaraz muszę pisać podanie do dziekanatu o zaliczenie mi semestru bez zaliczenia kursu BHP (okazało się że wprowadzili jakiś e-learning który był dostępny tylko przez miesiąc lol) i przesyłać skan mailem. Chyba jak zrobię foto to będzie ok, bo nie mam skanera? Nie cierpię takich urzędowych pierdół, wrrr.
Dlatego ten wpis pozwoli mi przypomnieć sobie dobre chwile z tygodnia i podnieść się na duchu! Przede wszystkim:
1) prawie cały tydzień faktycznie wszystkie posiłki przyrządzałam w domu! (JEDYNY wyjątek to smoothie w miarę podobne do tego co miałam w jadłospisie chociaż chyba nieco większe) w centrum handlowym w sobotę na zakupach. No nieźle!
2) Nie załamałam się mimo kilkudniowego podziębienia i słabości (jak to się dzieje że te cholerstwa zawsze przychodzą kiedy człowiek jest taki zmotywowany coś zmienić na plus w swoim życiu? no i niech mi ktoś powie że diabeł nie istnieje ). Niestety opuściłam przez to kilka posiłków i pewnie byłam jeszcze słabsza niż powinnam, bo ta dieta ma dość wysoką kaloryczność, ale jest fajnie zbilansowana pode mnie. Jak zjem wszystko w ciągu dnia to czuję się dobrze. Ale nie wpadła żadna pizza mrożona, żadna czekolada, żadne wyjście do knajpy. BRAWO!
3) zaliczyłam 3 spacery które były czymś więcej niż podróżą do sklepu (poważnie, nie chodziłam do tej pory, oprócz jednego długiego i męczącego wyjścia z mężem w każdy weekend gdy nie byłam na zajęciach w Polsce. Oslo jest górskim miastem, więc łażenie tempem mojego męża po tych górkach przez 2-3 godziny jest chyba za dużym wysiłkiem dla mnie jak na razie, a wczoraj mnie tak właśnie przeciągnął, do tego odkurzałam i dzisiaj mam znowu nerwobóle. Ale zaraz sobie zrobię jogę na nogi to je porozluźniam i na pewno z czasem będzie coraz lepiej). A takie robienie posiłków dla dwóch osób, czasem o różnych porach, schylanie się, stawanie na jednej nodze w kuchni itp. to też ćwiczenia, czego się często nie docenia i nie zauważa, dopóki się tego nie robi hahaha. Pamiętam, że gdy brałam tę dietę pierwszy raz miałam dokładnie to samo. Leżałam w niedzielę, chciałam ryczeć i miałam dosyć. Ale potem było coraz lepiej W tym tygodniu zrobiłam też 4 jogi przed snem, wprawdzie takie najprostsze, ale czułam zbawienny wpływ za każdym razem. Poza poniedziałkiem, pierwszym dniem, nie miałam migren. No i teraz jest wreszcie porządnie odkurzone to mogę się rozłożyć z matą.
4) Mniej więcej kosztowo to wychodzi OK. Wiadomo, Norwegia, drogo jak cholera. Staramy się oszczędzać, ale powiedziałam mężowi że nie kosztem zdrowia. Mimo wszystko bałam się co to wyjdzie jak zacznę kupować naprawdę te produkty, które są mi potrzebne. Ale nie wyszło to źle. Muszę jeszcze podliczyć, ale chyba tylko trochę przekroczyłam bilans na tydzień który sobie założyłam z pieniędzy na moim koncie. Przy czym też przez katar i dziwne godziny spania opuściłam kilka posiłków w drugiej części tygodnia, co też nie jest dobre dla diety i zazwyczaj będzie cięższe dla portfela, ale podsumowując nie ma tragedii, więc to budująca wiadomość. W ten weekend lecę do Polski to sobie przywiozę orzechy, kakao, więcej przypraw i bazę pomidorową z Pudliszek buahahaha .
Przez cały tydzień się nie ważyłam ani nie mierzyłam, w niedzielę zjadłam wszystkie 5 posiłków, więc nie powinno być zaniżeń. Zobaczmy co tam wyszło. Na razie - jak widać - leci górna partia. A 0,6 kg w tydzień to jest zdrowy, prawidłowy spadek. Let's go!
POMIAR nr 2:
65,6 kg (-0,6 kg).
biust: 102 cm (-0,5 cm)
talia: 79,5 cm (-1 cm)
brzuszek: 87,5 cm (-1 cm)
biodra: 105 cm (0)
udo: 63 cm (0)
łydka: 39,5 cm (0)
tracy261
25 lutego 2019, 19:43Brawo Ty! Za jakiś czas to mąż będzie Cię gonił po tych górkach :)
inlassable
25 lutego 2019, 15:26Co do skanowania bez snanera, to są super apki, na telefon, ja chyba mam Fast Scan czy coś w podobnie, naprawdę daje rade. ;)
Shahrazad
25 lutego 2019, 15:29O dzięki, jak mi odpiszą że się nie da wydrukować albo coś, to na pewno skorzystam!
alexsaskee
25 lutego 2019, 13:01Ja jestem w NO od 7mcy i dalej nie moge sie do tutejszych cen przyzwyczaic... bo z jakiej racji pietrucha kosztuje tu 99 krn za 1kg?;)))
Shahrazad
25 lutego 2019, 13:17Hahaha no moja pierwsza reakcja na widok pietruszki: "CO DO WUJA???" Kupiłam, spróbowałam, była okropna. Ostatnio przywiozłam sobie z Polski. Dopóki latam na zaoczne to mam dostęp do normalnej pietruszki i koperku :).
ZdrowieJestGit
25 lutego 2019, 12:49Tak trzymaj!
Shahrazad
25 lutego 2019, 13:17Tak jest, pani sierżant!