Znowu zaczynam...
Trochę niestety nadrobiłam tych kg które udało mi się zrzucić. Jednak tragedi nie ma.
Motywacja jest średnia, raczej wchodzi rozsądek. Synek ma już 8,5 miesiąca, wiecznie nie będzie na piersi, a wiadomo, karmienie to naturalny spalacz kcal. Zawsze jakieś ułatwienie. ;) Wiosną zaczynamy maraton imprezowy, miło byłoby dobrze wyglądać, zwłaszcza, że znowu będę chrzestną. :) To już trzeci Chrześniak, samych samców mam. :)
Przy poprzednim razie szło mi świetnie, mam nadzieję że tym razem będzie podobnie. :) Muszę kupić elektroniczną wagę, bo moja mechaniczna ma 3 kg rozbieżności. :-\
Ogólnie co do mnie, to zauważyłam, że muszę narzucić sobie reżim, bo jak popuszczam sobie pasa, to zupełnie tracę kontrolę. Szło mi super, wystarczyło, że osiągnęłam poprzedni cel, to już spoczęłam na laurach. Wróciły słodycze, niezdrowe przekąski... Sama marnuję swój trud. Wracam do regularności posiłków, wykluczenia białego pieczywa, liczenia kcal do 2500, picia dużej ilości wody i zielonej herbaty oraz będę jeść regularnie dobre tłuszcze. Zaraz ruszy praca w ogródku, a mam co tam robić, więc dojdzie ruch. Zrobi się cieplej, to dzieciaki też więcej czasu będą na zewnątrz, a ja z nimi. Same plusy. :)