.
Witam :)
Ciągnie się jak flaki z olejem ten koniec karnawału! Kto to wymyślił, żeby się zaczynało w czwartek, a kończyło we wtorek? Najpierw pączki, potem weekend- ostatni weekend, to sobie można pozwolić, a potem wtorek, może coś zrobić już w poniedziałek, bo potem zostanie, a w środę nie można, a w czwartek będzie już stare... :)Tyle w te dni nagrzeszyłam, że aż nie wiem czy się przyznawać...:) no ale to serio- od środy koniec:) Ale dzisiaj widziałam fajny przepis w takiej gazecie 'Moje gotowanie", czy jakoś tak, nie kupiłam jej, bo kosztowała 8zł, to trochę dużo. Przepis był na sałatkę z kaszy perłowej i pieczonych warzyw:) Muszę ją zrobić:) Nie wiem czy zauważyliście, że era sałatek z majonezem jużminęła i nie wiem jak Wam, ale mi się kojarzą z takimi wiejskimi imieninami, gdzie się na stół stawia tyle żarcia, że nawet jak goście zjedzą 3/4 to, żeby wyglądało, że nic nie zjedli. Staropolska, ociekająca tłuszczem gościnność. I jeszcze trzeba na siłę wpychać wszystkim- spróbuj ego, tym się poczęstuj, no dalej, dalej...masakra! Moja teściowa tak robi, jak zaprasza swoich sąsiadów (bo zaprasza tylko ich, bo z wszystkimi innymi jest pokłócona). Kiełbacha na stół, porcje placków 10x10cm i jechane... Ale jak ja jej nieraz coś upiekę, bo wiem, że akurat lubi ,np bezy, to słyszę komentarz "tak, żeby nam dupy rosły"... żenada...
No dobra, więc wracając do tematu: nie ważę się w tym tygodniu:) W następny:) PA!
Pączkujecie jutro? :)
No i jak? Zamierzacie jutro odpuścić sobie dietkę i opchać się pączkami? :) Bo ja tak:) I nawet zamierzam sama te pączki usmażyć:) A wczoraj coś pysznego zjadłyście na walentynkową kolację lub deser? Ja ostatecznie na deser wymyśliłam brownies z nutellą, totalna rozpusta, maleńkie ciasto z 2 tabliczek czekolady i kilku łyżek nutelli... ludzie...zjadłam go tyle, że głowa boli:) ale dzisiaj sobie poodśnieżałam i mam nadzieję, że tym samym spaliłam chociaż część tego nadmiaru:) No a po kolacji były truskawki i bita śmietana i...:):):)...cudownego męża mam...:):):) A po wszystkim włączyliśmy sobie TV i chcieliśmy obejrzeć jakiś film, nie spojrzałam wcześniej w program niestety:( Zatrzymałam się na Polsacie i niemal zwróciłam całą kolację...:/ Obleśny, wstrętny film Brokeback Mountain i to jeszcze chyba jedna z najohydniejszych scen... Wiedzą jak człowiekowi popsuć dobry nastrój... No tak, homo to ja nie lubię i z dala od takich... dla mnie to nie jest normalne, a już w ogóle niezdrowe jest promowanie tego i stawianie na równi z normalnym związkiem. Jak ktoś z Was w komentarzach by chciał mnie "nawracać", to i tak żadnej dyskusji nie podejmę, to dla mnie bezdyskusyjne.
No dobra, co dalej? A! Najważniejsze! Nie pisałam jeszcze, że w poniedziałek się ważyłam i na szczęście waga pokazała ten 1 kg mniej:) Ciekawe jak będzie w najbliższy poniedziałek:) Moze nie tak źle:) Po wczorajszym zaklejeniu browniem dzisiaj w ogóle nie miałam miejsca na śniadanie, taki zapas energii miałam z tej czekolady, że starczyło na przerzucenie sporej kupy śniegu:), który dzisiaj był dość ciężki:) A jutro smażymy pączki :D Jak tłusty to tłusty, nie? :) No:)
A to mój maleńki cukieruś, śpi sobie na dworku:)
czarymarydladagmary
Dobry wieczór wszystkim :)
Drogi pamiętniczku, tak się powinno zaczynać wpis tutaj;) Może będę miał chwilkę, żeby napisać wśród codziennej rodzinnej zawieruchy:) Przez kilka dni nie miałam internetu, no po prostu masakra nie mieć internetu:) no ale do rzeczy:) Jutro poniedziałek, więc wypadałoby się zważyć, ale nie wiem, może będę się ważyć po prostu co 2 tygodnie, tak chyba będzie rozsądniej, bo fajniej jest widzieć na liczniku więcej niż 1 kg w dół:) Denerwują mnie cyfry po przecinku, nie biorę ich pod uwagę:) Bo pomimo, że niby należy się ważyć na czczo rano, to nie wiem, przecież np 2 szklanki wody to 0,5kg:) Ok, co do jedzonka w tym tygodniu, to nie było źle, teoretycznie powinnam do jakiegośtam etapu bez problemu gubić kg, bo dość drastycznie zmieniłam swoje nawyki żywieniowe, jem o wiele mniej i o wiele zdrowiej. Niestety z powodu codziennej rodzinnej zawieruchy (dziękuję Ci mój mały, kochany synku, że nie mamy z tatą w ciągu dnia ani chwili spokoju...:) często mi się zdarza, że coś mi wypadnie z jadłospisu, ale to głównie podwieczorek, kolacja lub 2 śniadanie, nie mówiąc już, że prawie nigdy nie mogę zdążyć zjeść śniadania o zaplanowanej godzinie... No ale cóż, jakoś idzie :)
W czwartek oglądałam Sprawę Dla Reportera, rany, jak ja tej baby nie lubię:) Poza tym te jej sprawy to jest chaos totalny, ludzie się kłócą, nigdy nie wiadomo o co tam chodzi. Ale jeden reportaż mnie tak poruszył, że cały czas o tej sprawie myślę. Ten, gdzie w zapowiedziach była Doda. Nie będę tu opisywac o czym był, bo kto oglądał, ten wie. Ludzie obok nas tak żyją! To jest wstrząsające, każdy szczegół tej sprawy jest wstrząsający! Ja wiem, że są jeszcze dziesiątki podobnych spraw, a nawet i gorzej ludzie mają, ale co mnie poruszyło najbardziej, to jak ojciec tej małej całą parą brnie do przodu. Miłość...co my tak na prawdę wiemy o miłości, o bezgranicznej miłości...skromne i pokorne serce- w takich mieszka najpiękniejsza miłość, właśnie prosta i pokorna...nie umiem tego nazwać. Nie umiem też nazwać rodziców, którzy odrzucają swoje dziecko i w milczeniu pozwala mu tak okrutnie cierpieć... Mówię tu o dziadkach tej dziewczynki, którzy dali umrzeć jej rodzeństwu. Na forum programu dowiedziałam się o stronie internetowej http://czarymarydladagmary.pl/, może ktoś z Was zechce jakoś pomóc:) Jak bym miała, to sama bym im dała mieszkanie, na prawdę! Miejmy oczy i miejmy serce, nie oceniajmy, kochajmy!!! Miejmy miłość do ludzi! I do siebie samych:)
A co na walentynki przygotowujecie dla swoich ukochanych? Albo co oni dla Was? Ja mam narazie 2/3 menu opracowane:)
- przystawka: kurczak na grzance:) Znalazłam to w książce, którą kiedyś dostałam od męża, polega na położeniu na podpieczonego tosta plasterka kurczaka i polania sosem z dżemu brzoskwiniowego, sosu chili, musztardy i miodu:) Wygląda zachęcająco:)
-danie główne: cytrusowy łosoś 3 kolory z brązowym ryżem i nie wiem jeszcze czym:) Tak sobie wymyśliam, na święta zrobiłam łososia ze skórką pomarańczową, to teraz pomyślałam, że posypię go skórką z cytryny, limonki i pomarańcza, rewelacyjny aromat:) Rybka oczywiście pieczona w folii:) Nie wiem jeszcze jakie warzywko by do tego pasowało, może po prostu dam mrożoną zieloną fasolkę:)
-deser: jeszcze nie wiem. Najlepiej coś małego i czekoladowego:) Chodzi za mną taka babeczka na gorąco z płynnym środkiem, tzw fondant, czy jakoś tak, ale nie mam takich kokilek:(
No dobra, kończę na dziś:) Czytajcie i do następnego:)
z tytułem wpisu zawsze jest problem!
Sekcja i po sekcji. Madzia nie cierpiała. Pamiętajmy, że jest wiele dzieci, którym przez długi czas rodzice zadają ból fizyczny, celowo! O psychicznym nie mówię... Tyle na ten temat, mała nie żyje i nic już tego nie zmieni.
Dobra, dzisiaj zjadłam tą okropną owsiankę, wkroiłam kiwi, które w tej owsiance zrobiło się gorzkie...ale nic, zjadłam :D
Na obiad barszcz ukraiński, jakiś czas temu się zakochałam w tej zupie, jest genialna:) Na łopatce ją gotuję. Ale dzisiaj był taki średni:)
Na podwieczorek chciałam najpierw zjeść ryż dmuchany z jogurtem naturalnym, ale potem sobie wkroiłam drobiową szyneczkę, kukurydzę, kiełki i kukurydziane płatki i tak powstała całkiem niezła sałatka na kolację:) Chociaż sceptycznie bym podeszła do tego ryżu, w końcu biały jest...
Do tego wszystkiego jabłko i mandarynkę. Mało warzyw. Dużo wody wypiłam:) Ciągnęło mnie bardzo do milki, która czycha w szafce kuchennej, ale dałam radę:)
tylko 2 kg!
Jak obiecałam, zważyłam się. Przez te 2 tyg. 2 kilo w dół. Nie jest źle, ale liczyłam na więcej. Teraz widze, jak najmniejsza ilość słodyczy robi swoje.Ugotowałam owsiankę na śniadanie. Fuj:) Wolę płatki namoczone i zalane mlekiem. Muszę zacząć się ruszać:) Więcej:) Wczoraj niestety upomniał się o czekoladę. Obliczyłam, że jednak trochę kalorii miała ta filiżaneczka. Cóż... ale za to potem było tak romantycznie:) I trochę tej czekolady się spaliło:) Jadnak jest sprawiedliwość na tym świecie, skoro takie kobiety jak my mogą mieć takich wspaniałych facetów:) A jeśliu któraś z Was nie ma jeszcze, to cierpliwie, z odpowiednim podejściem...spokojnie, on gdzieś czeka. Tak jak mój na mnie czekał:)
Dziś ma być ta sekcja Madzi. Oby wykazała, że był tak, jak mówi matka. Łatwo wszystkim ją osądzać, źle o niej mówić. Nie tak powinno być. Nie znamy jej, nie wiemy jak żyła ze swoimi bliskimi, na ile silna była, jak sobie umiała radzić z codziennością. Każda osoba jest inna. Jak łatwo jest zaszczuć człowieka, jak psa, zabić w nim człowieczeństwo,że nie potrafi już zdrowo myśleć. I chociaż każdy z nas, dorosłych sam odpowiada za to co robi, to wszystko z czym mamy kontakt wpływa na nas, czy tego chcemy, czy nie. Nie chcę jej oceniać, jestem daleka od oceniania kogokolwiek, kto skrzywdził swoje dziecko. Sama mam 2-latka w domu, jak był malutki był prawdziwą zmorą, nie mogłam go odłożyć, bo zaraz wrzeszczał, niemiłosiernie, nigdy nie był zadowolony, wszystko było mu źle, tak przez kilka miesięcy. Ile razy miałam ochotę solidnie go przetrzepać, raz a skutecznie go uciszyć, nie miałam do tego cierpliwości, dlatego, że moja mama nie miała też wyrozumiałości do mnie, nie chciało jej się zrozumieć małego dziecka, chciała mieć tylko lalkę i spokój (zresztą chyba jak wiele matek z naszego pokolenia). Niektórzy niestety nie zauważą granicy, gdzie należy przystopować, nie dać się aż tak ponieść swoim uczuciom. Na prawdę, nie oceniajmy, bo ani się obejrzymy, aż nas ocenią za jakiś czyn, chociaż nie znają naszej sytuacji.
No. Moze mi się uda zejść do 90 do końca miesiąca:) Jakież to mamy okazje w lutym? Imieniny koleżanki. Walentynki. Tłusty czwartek. No to moje postanowienie na luty: zjeść coś słodkiego tylko w te dni:)
Czy jestem zgubiona? :)
Cześć Wam :) Jak pisałam ostatnio- w tym tyg. się nie ważyłam:) Jutro się zważę:) Mam wrażenie, że będzie lepiej:) W tym tyg. było trochę łamania zasad, ale nie było tak źle:) Obiecałam mojemu mężu;), że jak spadnie pierwszy śnieg w te mrozy to zrobię gorącą czekoladę. Śnieg jest. Wczoraj już był. Ale wczoraj miałam beznadziejny pierwszy dzień kataru i jakoś się wymigałam od tej przyjemności:) Dziś już się czuję ok. Dzieciaki śpią. Mógłby być jakiś romantyczny wieczór, przy świecach...no zobaczymy. Jak się chudy nie upomni, to nie zrobię:) A jak się upomni, to jestem zgubiona...:) Chociaż mała filiżanka czekolady gorzkiej na skondensowanym mleku to chyba nie tek źle:) Ale ja nie dam rady czekolady bez bitej śmietany...na moje nieszczęście została mi kremówka i to nie 30, tylko 36%!!!!! po tym jak nie użyłam wszystkiego do tortu na chrzest Niuni:) Dobra, raz się żyje, raz to mi chyba w boczki nie pójdzie, co? taka mała filiżanka to chyba ze 100ml tylko:) Ale cicho, narazie siedzi chudzina na przeciwko mnie przy stole, ogląda "Galimatias" i obżera się chlebem z twarogiem i powidłami, może da spokój :D Kończe, juro obiecuję nie stchórzyć i się zważę :) I może jutro coś mądrego napiszę, a nie same pierdoły :)
Nowy tydzień :)
No hej:) Dawno mnie tu nie było:) A dzisiaj mamy wtorek, zbliża się południe, mróz taki, że na rynku wczoraj nie było żadnego stoiska:) W weekend mieliśmy chrzcinki naszego Cukierka:) Wszystko wypadło super:) Teściowie nie przyjechali ze względu na focha na swojego syna, cóż...sami sobie wystawiają świadectwo. No ale przynajmniej nie będą obrażeni za to, że przyjęcie po kościele nie było tradycyjną polską posiadówą przy zarciu, gdzie się w gości na siłę pcha pcha i pcha chabas,żeby się popisać swoją majętnoscią:) Było skromnie i elegancko, jedno danie na talerzu, do wyboru roladka z kurczaka lub pieczony łosoś:) A potem trochę słodkości w domu:) Myślę, że dzisiaj tak jest bardziej na poziomie:) Niestety przez to, że piekłam i w domu były słodkości to nie mogłam się im oprzeć:( Na szczęscie zjadłam ich zdecydowanie mniej niż bym zjadła kiedyś:) Chyba:) Ale przez ten weekend to postanowiłam się nie ważyć w tym tygodniu , tylko w przyszłym:) Na śniadania wciąż jem płaki zbożowe z mlekiem i miodem, są sycące:) Obiady staram się robić gotowane lub pieczone, nie smażone:) Kolacja mi przeważnie ucieka, podobnie jak drugie śniadanie. Wodę piję:) Więc nie jest tak źle. Nadal nie podjęłam żadnych ćwiczeń. Nie wiem... ALe jak w niedzielę zakładałam bluzkę, którą sobie na tą okazję kupiłam jakieś 1,5 tyg. wcześniej, to była ciut luźniejsza:) I stara spódniczka też leżała troszkę mniej ciasno:) Dzisiaj przychodzi ksiądz, na zaległą kolędę, bo w czasie planowej nas nie było. Zastanawiam się, czy zostanie na kawe, jak mu zaproponujemy, a jak zostanie to wypadałoby coś upiec, znów...ludzie...tak za mną chodzą pomarańczowe muffinki, puszyste, wilgotne, aromatyczne...może jedną, jedyną, maluteńką... :) Zobaczymy :)
drożdżowa rozkosz :D
Cześć wszystkim (jeśli w ogóle ktoś to czyta...)!!!
Wczoraj się ważyłąm i jest jakieś 4 kilo mniej. Przez 2 tygodnie. Około:) Bo to nie wieadomo na ile można tym elektronicznym wagom wierzyć:) W tym tyg. (to jest wczoraj i dzisiaj) to z dietką było różnie, bo jak się ma małe dzieci, a w szczególności takie do karmienia piersią, to godzinowy plan czegokolwiek może ulec zachwianiu. I tak wczoraj jadłam kolację chyba rochę za późno, ale to byłą tylko sałatka z buraka i jajka i groszku:) A dzsiaj to w ogóle drugie śniadanie mi uciekło i podwieczorek też poniekąd. Starałam się ułożyć menu tygodniowe, ale na prawdę czasami się ciężko tego trzymać:)
Myślę o ćwiczeniach, bo z tym jest mi jakoś nie po drodze. Może któraś z Was mi podpowie co będzie najlepsze na początek, nie na jakąś konkretną część ciała, tylko po prostu:) MOże namówię mężą, żeby ćwiczył ze mną, w kupie raźniej:)
Tak poza tym to dzisiaj trochę stres mnie zżerał, przez moją teściowa, która nigdy nie umie się cieszyć z tego co jest i dała mi wyraźnie do zrozumienia jak mało dla niej znaczę i jak jej na mnie nie zależy... To trochę boli w kontekście tego, że niedawno zmarła moja mama i o teściowej trochę zaczęłam myśleć jak o drugiej mamie, do któej będę mogła się zawsze zwrócić... no ale cóż, teściowa to teściowa i nic tego nie zmieni... Wymyśliłam niespodziankę dla mojego mężusia, żeby mu trochę poprawić humor, bo fochy teściowej dotyczą też jego. Jutro zabiorę go do Drożdżowej Rozkoszy, czy jak to się tam nazywa:) W Bydgoszczy. Jest tu kilka takich cukierni, gdzie serwują tylko drożdżowe wypieki,proso z pieca, gorące:) coś wspaniałego!!! Przeprowadziłam się tu z Poznania, gdzie takich miejsc nie było, nie wiem jak w innych miastach:) Nie wiem, może sama też się na coś skuszę:)
No to pa:) Oby do przodu:):):)