Mimo to czuję się dziś jakoś tak spełniona. Może dlatego że poznałam tutaj u mnie w Holandii miłą starszą panią, która przypomina mi babcie, okazało się że to polka i mieszka od 40 lat na mojej ulicy. Przyszła do mnie wrzucić mi anonimo polskie gazety do skrzynki a ja ją zobaczyłam i szybki zaprosiłam na kawe. Bardzo miło mi się jej słuchało, tak jak bym słuchała opowieści mojej babci o wojnie.
Ale co do jadłospisu
śniadanie - 2 krązki ryżowe z serkiem i wędliną + kawa z mlekiem - 300 kcal
II sniadanie - ogórki + jabłka + 2 chlebki wasa z serkiem + kawa latte - 360 kcal
obiad - zupa rybna 100 kcal + sałatka z majonezem 150 kcal
podwieczorek - ciastko czekoladowe + kawa - 450 kcal
kolacja - sałatka + jajko - 280 kcal
lampka wina - 85 kcal.
RAZEM - 1725, czyli kolejna lipa - przekroczylam prawie dwukrotnie dawke dzienna, jaka sobie wyznaczylam.
Trace wiare w to ze kiedykolwiek mi się uda. Może jak w kncu zaczelam liczycn co jem i ile to jest kalorii przestane sie ludzic, bo juz przynajmniej wiem jak wiele jem i o ile za dużo.
Manu na jutro zaplanowane, max 1200 kcal. W pracy jutro kantyna zamknieta, kawiarnia również więc jest nadzieja, że kupię sobie nic zabronionego. Chyba że podję do strey grzechu i kupię coś słodkiego w automacie. Najlepiej dla mnie było by nie brać z sobą żadnych pieniędzy.
kasiiik123
12 maja 2012, 16:00Bardzo fajna historia z ta babcią:)) A co do jedzenia w pracy to coś lekkiego weź do przegryzienia:))
orbitkaa
11 maja 2012, 22:581725 kcal dziennie to nie tragedia, średnie dzienne zapotrzebowanie jest troszkę wyższe, także nie masz się czym aż tak rpzejmować:). A do pracy kup sobie jakieś suszone owoce, czy coś w tym stylu:). Uda się, jeśli uwierzysz!:)