Tik, tak, tik, tak... Czuje się jak biały królik z Krainy Czarów, który nieustannie spogląda na zegarek... Jestem spóźniona... Nasze życie jest zdeterminowane przez czynnik czasu (to profesjonale zdanie przypomina mi o zepchniętych na bok notatkach). Ostatnio budzę się rano i już jestem spóźniona - podświadomość rozwija w mojej głowie listę rzeczy do zrobienia. Kurczę dlaczego nie jest krótsza skoro tyle poskreślałam wczoraj? Znam odpowiedz - życie dopisuje nowe punkty na liście. Jestem zmęczona.
Dzisiaj właściwie jest jedyny dzień w którym wszytko jest pozamykane i nie mogę nic załatwić w związku z tym znalazłam czas żeby wejść w internet i zająć się sobą. Moja hedonistyczna natura ma serdecznie dosyć tego maratonu... Ale jeszcze dwa tygodnie....
Kupiliśmy mieszkanie. To ile pracy wymaga doprowadzenie go do stanu używalności wiedzą tylko ci, którzy już przeszli przez to piekło. Koczuje sobie w pustostanie, bo właściwie mam zrobioną łazienkę i jeden pokoik w którym poza stertą ubrań i toreb leży materac. Tyle. Bez podłóg, bez kuchni, bez stołu... Postanowiliśmy wykańczać mieszkanie sami, nie z oszczędności, ale głównie dlatego, że narzeczony jest rasowym specjalistą od wykańczana wnętrz. Pierwsza noc w nowym domku miała być romantyczna - skończyło się na eskimoskim pocieraniu nosków, bo piec odmówił posłuszeństwa. Drugiego dnia rozwaliłam samochód wracając z uczelni i spałam u rodziny, bo mnie nie dość, że nie było ciepłej wody to jeszcze z dojazdem na uczelnie komunikacją miejską jest kiepsko. Trzeciego dnia było pogotowie gazowe, naprawili usterkę i wreszcie było ciepło w domu. Otworzyliśmy winko wkrętarką i spędziliśmy miły wieczór. A potem się zaczęło... szpachlowanie, malowanie, zamawianie, wymienianie, szlifowanie, wylewanie.....negocjacje, mediacje, rotacje, wariacje... A najgorszy z tego wszystkiego jest wszechobecny pył przez który człowiek czuje się wciąż brudny. Można dostać szału sprzątając kilka razy dziennie i wciąż go widząc.
Do tego wszystkiego dochodzi sesja. W weekend mam 7 egzaminów... Więc uczę się pomiędzy umawianiem się na podpisanie ubezpieczenia na mieszkanie, a wybieraniem koloru rolet... A w pracy, cóż, wróciła nam główna księgowa i teraz mamy atak z dwóch stron - z jednej sprawdza szefowa, z drugiej podatkowiec, więc też jest ciekawie...
Dzisiaj patrząc na datę ostatniego wpisu zdębiałam... jak ten czas szybko leci, szok... Nie pytajcie o dietę, bo przy przeprowadzce spakowałam wagę i nie mogę jej znaleźć w tym bałaganie, a poza tym żywię się serkami i bułką, bo nie mam nawet lodówki ;D
Cel główny : wytrzymać jeszcze dwa tygodnie
tik, tak, tik, tak...