Dzień pierwszy.
Dzisiejszy dzień był czymś nowym. Zawsze kiedy postanawiałem się odchudzać, czyniłem z jakiegoś powodu. To znaczy teraz też mam powód, ale jest to po prostu moja wewnętrzna chęć wyglądania dobrze. Za pierwszym razem musiałem przejść na dietę dla zdrowia, a ostatnio kiedy się odchudzałem, robiłem to dla mojej dziewczyny, więc kiedy zerwaliśmy ze sobą zaprzestałem wszelkich działań. Teraz robię to tylko i wyłącznie dla siebie. Czy to dobrze? Nie mam pojęcia, może tym razem mi się uda.. Nie... Nie mogę myśleć w sposób "może". Tym razem po prostu mi się uda. Mam zamiar regularnie wpisywać się w pamiętnik, co doda mi sił. Zawsze to dodatkowa motywacja.
Ale przejdźmy do tego co dzisiaj robiłem.
Obudziłem się rano, zjadłem śniadanko. Dwie kromki chleba z czymś (nie bijcie, nie przypomnę sobie z czym, było zbyt wcześnie :D). W szkole jedną kromkę po ok. 3h. Po powrocie do domu, przyszła kolej na talerz zupy ogórkowej i na kolację również dwie kromki z pomidorem. Wiem, że na kolację powinno się jeść mniej, jednak nie chciałem "wskakiwać" od razu na ścisłą dietę. Chcę dać sobie na to dzień, może dwa, żeby przyzwyczaić moje myślenie. Bo z tego co zauważyłem przez wszystkie te próby odchudzania, to problem leży w psychice. Jak raz się przemogę, to już mi tak zostanie, dlatego nie martwię się na zapas.
Dzisiaj był dzień biegów. Wracam do planu "40 minut bez przerwy", który przerwałem po zerwaniu z dziewczyną. Moje dzisiejsze osiągi wcale mnie nie zaskoczyły. Przebiegłem 2 km w 15 minut, co uważam za porażkę, którą mogę przypisać sobie tylko sobie, bo to ja przerwałem biegi. Kiedyś byłem w stanie biec więcej, no ale cóż... Wrócę do tego ;) Poza tym, biegło się całkiem przyjemnie mając słuchawki w uszach i słuchając muzyczki, pomimo tego że było -9C :D Ludzie patrzeli na mnie jak na wariata, no ale cóż ^^
Mój plan wygląda następująco.
Poniedziałek - Biegi
Wtorek - Ćwiczenia (brzuszki, pompki, podciąganie)
Środa - Biegi
Czwartek - Ćwiczenia (brzuszki, pompki, podciąganie)
Piątek - Biegi
Sobota - Ćwiczenia (brzuszki, pompki, podciąganie)
Niedziela - Wolne
Pomierzyłem się i uaktualniłem stare dane, kupiłem też kalendarzyk, w którym wszystko sobie zapisuję. Na dzisiaj to tyle, mam już temat na jutro, który chcę opisać. Na ostatniej diecie bardzo mi pomógł, więc pragnę się podzielić nim z wami. Musimy się wspierać, c'nie? :)
Do jutra!
Dorota3101
8 stycznia 2015, 08:58Na pewno jeśli już chcesz się odchudzać musisz to robić dla siebie, a nie dla kogoś. Jeśli ktoś nie akceptuje Cię takim jakim jesteś to nie jest Ciebie wart. U mnie z biegami też na początku było ciężko, a teraz czekam na wiosnę, by znowu powrócić do tej czynności, która jest bardzo fajna, a kiedyś w szkole była najgorszym utrapieniem :) Życzę powodzenia i pozdrawiam :)
ReggaeBoy
8 stycznia 2015, 16:43Dzięki, będzie coraz lepiej! ^^
Zieroga
8 stycznia 2015, 00:312 km w 15 minut uważasz za porażkę, hmmm, nie narzucaj sobie zbyt dużych wymagań, pierwszym krokiem przynajmniej u mnie do zmian było zdystansować się wobec samej siebie, nie traktowanie swoich błędów czy potknięć zbyt poważnie, bo od tego to tylko deprecha, a jak człowiek smutny i niezadowolony z siebie to mu się nic dla samego siebie zrobić nie chce. Ja to biegam około 10 km trzy dni w tygodniu mniej więcej, ale kilometr to zdarza mi się i 9 czy 10 minut truchcikiem męczyć jak akurat mam taki dzień żeby się wlec i oglądać drzewka i krzaczki wokół... i się nie przejmuję, że co rusz mnie ktoś przegania na mojej leśnej ścieżce. Luuuuuz przede wszystkim, nie można się dać zwariować, nie porównuj się do samego siebie z przeszłości, nic Ci to nie da, będziesz się tylko smucił i rozmyślał nad tym ile już kiedyś osiągnąłeś, potem zawaliłeś i ile masz teraz do nadrobienia... tamto oddziel grubą krechą, weź sobie tylko do serca, że już kiedyś dałeś rade, potrafiłeś się ogarnąć, więc teraz masz expa i już wiesz jak to zrobić i potrafisz się zmotywować... i staraj się tylko każdego dnia być lepszą wersją siebie z wczoraj, ale nie rozpamiętuj tego co było X czasu temu. Posłuchaj rad starszej koleżanki, ja już to wszystko przerobiłam za młodu i efektu nie dało żadnego, prócz gigantycznego efektu jo-jo. ;) Co do diety, to kalorycznie wydaje się spoko, ale przydałby się ktoś kto by Cię poinstruował co do produktów jakie należałoby do niej wprowadzić, według mnie za dużo węglowodanów, przez cały dzień chleb i chleb... Ja tam w sumie rozumiem, bo uwielbiam pieczywo i ciężko mi się było odzwyczaić, ale myślę, że jeśli chodzi o chleb to 3 kromki na dzień to jednak takie optimum w przypadku odchudzania, przynajmniej tak wywnioskowałam po przewertowaniu mnóstwa artykułów o zdrowym odżywianiu itp., na posiłek typu śniadanie czy kolacja to zjadam jedną kromkę, a do tego coś jednak z innej grupy produktów, jakaś szybka sałatka z pomidorów, ogórków, cebulki czy co tam zielonego mam pod ręką, albo jakiś twaróg z rzodkiewką, za dużo węglowodanów przy diecie redukcyjnej to jednak być nie może, ale do skrajnego minimum też ciąć nie można bo są one niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu, zwłaszcza gdy się ćwiczy. Złoty środek znów okazuje się być najrozsądniejszy. Trzymam kciuki biegaczu, powodzenia!
ReggaeBoy
8 stycznia 2015, 16:42Dzięki ^^ Wezmę twoje rady do serca i nie będę się porównywał do dawnych czasów, ani do kogokolwiek. "Masz expa" - rozbroiłaś mnie :D
l@dy_rose
7 stycznia 2015, 21:11O tak !!!! Bardzo dobrze robić to tylko dla siebie :) Wow, właśnie mi otworzyłeś na coś oczy!! Za miesiąc spotykam się z moim przyjacielem, z którym nie widziałam się huhu i jeszcze dłużej i jest we mnie taka wewnętrzna spina "muszę wyglądać dobrze dla niego!" a to nie prawda! muszę wyglądać dobrze dla siebie! :)
ReggaeBoy
7 stycznia 2015, 21:13No to jedziemy na jednym wózku ^^
Klytek0701
7 stycznia 2015, 20:53powodzonka kolego tym razem napewno sie uda :)
Traktorkowa
7 stycznia 2015, 19:58Bardzo fajny plan! W sumie muszę pomyśleć o czymś takim. Bardzo dobrze, że nie wskoczyłeś od razu na ścisłą dietę bo pewnie by cię to zniechęciło :) Oby tak dalej.