Dziś już na pewni lepiej niż przez ostatnie trzy dni choć i tak szału nie ma.
Na śniadanie zjadłam dużą łyżkę gulaszu z chlebem. Niezbyt trafione śniadanie ale nic innego w lodówce nie było :D
Drugiego śniadania zabrakło ponieważ wstałam dość późno.
Na obiad natomiast zjadłam smażoną pierś z kurczaka, ziemniaczki i surówkę (babciny obiadek <3)
Na deser (tak, był deser...) zeżarłam resztę czekolady, która wczoraj mnie dobiła. Stwierdziłam, że muszę wyeliminować wroga (w tym przypadku czekoladę) i walecznie ją pochłonęłam. Teraz przynajmniej nie będzie mnie kusiło. A dzięki Bogu nie mam tendencji to samodzielnego kupowania jakichkolwiek słodyczy.
Na kolację planuję zjeść ponownie gulasz i chleb.
Z wodą tak średnio natomiast zakochałam się w soku pomarańczowym i piję go hektolitrami co skutkuje ciągłym bulgotaniem mojego żołądka. Ale lepszy sok pomarańczowy niż cudowna czekolada z karmelem i orzechami :D
Ćwiczyłam niewiele. Piętnaście minut na skakance. Więcej nie dałam rady przez beznadziejny ból kolan.
Ale zamiast ćwiczeń było trochę latania i załatwiania różnych duperelnych spraw - zawsze to kilka kroków więcej w stronę szczuplutkiego ciałka.
A jutro zamierzam wstać z myślą, że będzie lepiej niż do tej pory.
MUSI BYĆ LEPIEJ!!!
northfork
2 sierpnia 2013, 02:05zgadzam się z poprzedniczką i trzymam kciuki, też bym chętnie schowała tę dietę do szuflady (taki dzień), ale nie chcę zaprzepaścić 3 tygodni pracy nad sobą i to mnie trzyma, w końcu dietkowanie wejdzie ci w krew, tylko musisz porządnie zacząć i wytrwać parę tygodni, tak mi się przynajmniej wydaje :)
foxberry
1 sierpnia 2013, 17:32Musisz poczuć, że Ci się chce , by się nie poddać w jakimś etapie drogi :) poza tym to ma być Twoj styl życia by nie wracać do porażek, ale ciągle cieszyć się zdrowiem i figurą :) powodzenia!