Generalnie rzecz ujmując: udało mi się zjeść cztery przyzwoite posiłki.
1. na śniadanie kromka (niestety białego) chleba z rzodkiewką,
2. na obiadek udko z kurczaka bez skóry, małą łyżkę ziemniaków i dwie rzodkiewki,
3. później ponownie dwie rzodkiewki i małą buteleczkę soku pomarańczowego,
4. na kolację kromka chleba (ponownie białego) z jakąś szyneczką + plus szklanka soku pomarańczowego.
Z wodą też idzie mi nieźle. Zdaje mi się, że był już przynajmniej litr.
Z ruchem niestety gorzej ^^ Nie ćwiczyłam nic. To znaczy nic konkretnego. Ale na szczęście miała bardzo ruchliwy dzień. Zakupy, sprzątanie, ponowne zakupy, przygotowanie obiadu, ponowne sprzątanie. Do tego godzinkę w bilard pograłam (to też z pewnością jakiś rodzaj sportu) :D
Dla mnie najważniejsze jest to, że jestem pełna motywacji i pozytywnego nastawienia. Oby mi nie minęło ^^