Hej.
Dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych. Godzinę przed wyjściem do pracy znalazłam Fineasza, jednego ze swoich szczurów martwego w klatce. Był dobrym szczurem. Miał 2,5 roku, więc w sumie czas na niego nadszedł, ale pożegnanie, nawet z małym, ogoniastym przyjacielem, zawsze boli :(
Nie umiem sobie zbyt dobrze radzić z żałobą. Zażarłam ją drażami o smaku śmietanowym, lionem i hot-dogiem z sosem tysiąca wysp. Słabo. Wiecie co jest najgorsze? To właściwie w niczym nie pomogło. Dalej mi smutno i pusto.
A pożegnanie z każdym szczurem boli podwójnie. Adoptowaliśmy trójkę z moim byłym. Po rozstaniu zostały u mnie. Pierwszego musiałam uśpić z powodu guza przysadki, drugi zdechł dzisiaj. Został trzeci.
PS. Nie bardzo wiedziałam, co zrobić z takim zwierzakiem, ale dowiedziałam się w lecznicy, że można przywieść go tam, albo zawieść do schroniska. W każdym przypadku obowiązuje opłata za utylizację. Ja za szczurka zapłaciłam 10 zł. Pomyślałam, że ta informacja może się komuś przydać.
Trzymajcie się ciepło w ten zimny, jesienny wieczór.