No i skończył się kwiecień - przeleciał praktycznie nie wiadomo kiedy . Najpierw czekanie na święta i przygotowania a teraz już weekend majowy... Dzień mija za szybko, trudno się zmobilizować do napisania choć paru słów. Mozolnie realizuję swoje postanowienia. Wyzwanie "deska" zakończyłam na 4 minutach . Lekko nie było ale dałam radę i jestem z siebie dumna! Moja przygoda z tym ćwiczeniem trwa nadal - codziennie staram się wykonać chociaż 3-4 jednominutowe serie. Drugi sukces to chodzenie. Popadłam w nałóg i po 70 dniach mój krokomierz pokazał, że przeszłam ponad 370 km . Były dni kiedy naprawdę nie miałam czasu wyjść z domu, były dni z brzydką pogodą tak jak chociażby wczoraj, kiedy to uciekałam przed burzą i ulewą, ale nawyk się wytworzył i staram się go pielęgnować . Mam coraz lepszą kondycję, szybki marsz mnie nie męczy, mięśnie ud i pupa zrobiły się jędrniejsze i bardziej "ubite". Ruch na świeżym powietrzu i dotlenienie bardzo dobrze wpływa mi na wygląd skóry, czuje się lżejsza i sprawniejsza. Wodę wypijam, owoce zjadam, gorzej z warzywami a najgorzej było ze świątecznym jedzeniem . Co pojadłam to moje, co odcierpiałam to też moje... Tradycji podtrzymana .
Dzisiaj zaczęłam dłuuugi weekend. Jutro dojedzie mój mąż i razem będziemy sobie pracować i odpoczywać. Dietowo znowu pewnie będę pod kreską bo gotowanie inne i więcej pokus się szykuje... Ale pomyślę o tym później - raz się żyje . Pogoda na dworze cudownie wiosenna a pogody ducha życzę sobie i wszystkim .
Kristina_isia
28 czerwca 2019, 13:52dzikeuje za slowa wsparcia. ogarniam sie powoli, i musye powaznie wzynaczyc sobie cel wagowy. juz sie zle y tzm czuje, ale ostatnio byl taki stres, ze nic nie mailam pod kontrola.
Kristina_isia
10 maja 2019, 07:49ja już dobijam do mojej granicy szczytowej, muszę włączyc przynajmnije wiećej wody i spacery!
eszaa
1 maja 2019, 07:29ja sobie nie stawiam zadnych wyzwan, bo nie jestem konsekwentna ;) spacery raz są , raz ich nie ma, ale gdzies tam gniecie, ze sie nie ruszam, a mogłabym.Ja sie nauczyłlam gotowac na dwa gary i zadne "normalne" żarcie mnie nie kusi. Miłych dni z mężem, choc pewnie takie będą ;)