Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co skłoniło mnie do odchudzania? Sama nie wiem. Zapewne to co każdego - chęć zwiększenia atrakcyjności. Największym błędem było osiągnięcie tego za wszelką cenę, co uważam za największą życiową porażkę. Z ponad 100kg zrobiło się mniej niż 60kg - jednak to połowa sukcesu.. Nie wiem jak wrócić do normalności co mnie wyniszcza...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2850
Komentarzy: 35
Założony: 27 grudnia 2014
Ostatni wpis: 10 stycznia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
pokonanaprzezdiete

kobieta, 28 lat, Warszawa

164 cm, 57.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

10 stycznia 2015 , Komentarze (4)

Z każdym dniem uświadamiam sobie coraz bardziej, że ten problem wynika ze zbyt zniszczonej psychiki. Przerwanie diety jest o wiele trudniejsze niż zakładałam na początku. Zbyt często dręczą mnie wyrzuty sumienia. Chciałabym się tego pozbyć, jednak sama już chyba nie potrafię. Muszę poszukać pomocy u psychologa. Podejrzewam, że są to jakieś zaburzenia odżywiania, a oglądając różne materiały na ten temat jestem przerażona...
Jestem na siebie wściekła za to, że nie posłuchałam innych kiedy radzili mi żebym przestała. Wtedy szanse mogły być większe. Wraz z upływem czasu jednak zapędziłam się w ślepy zaułek. Nie sądziłam, że tak łatwo odchudzanie może przerazić się w obsesję. Pomimo tego, że już więcej nie muszę chudnąć, dalej w tym tkwię w obawie przed jojo i przytyciem. To wszystko mnie załamuje. 

Moim marzeniem jest, aby każda odchudzająca się osoba która to czyta (zwłaszcza młoda) pamiętała o zdrowym rozsądku. Nie popełniajcie mojego błędu, nie chudnijcie za wszelką cenę! Uwierzcie, że wcale nie jest tak świetnie jak było w założeniu.

Jeżeli masz podobny problem, lub nie do końca przekonuje Cię to co piszę skontaktuj się ze mną, a opowiem Ci więcej...

2 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Staram się zwiększać kaloryczność. Piszę "staram" bo jest ciężko. Wahania nastroju ogromne - chociaż przeważnie dominuje złość, obrzydzenie i smutek. Sytuacja ciężka. Jedyne co trzyma mnie przy pozytywnej myśli to to, że jeżeli przebrnę przez ten etap to będzie już tylko lepiej. Jak pozbyć się tej myśli "chcę schudnąć"? Wiem, że nie mogę w nieskończoność bo  to zaprowadzi tylko w jedno miejsce. Ale każdy gram na wadze mniej tak cieszy.. Mimo, że już tego nie potrzebuje! Ustabilizować się - to jedyna misja..

1 stycznia 2015 , Komentarze (2)

No i mamy Nowy Rok.. Oby nie był gorszy od poprzedniego :) wkraczam w niego dobrej myśli z pozytywnym nastawieniem, choć ciągle w strachu i niezupełnej "normalności". Wczorajsza zabawa sylwestrowa byla trudna - tyle jedzenia = tyle wyrzeczeń i restrykcji i gdzie tu przyjemność z niej przyjemność? Jednak trochę się przygotowałam ograniczając ilość kalorii robiąc "miejsce" na drobne grzeszki którymi były trzy lampki szampana. Oczywiście wyrzuty były ale starałam sama sobie przetłumaczyć jakie to głupie. Aby jakos sobie poradzić piłam duże ilości wody i herbaty no i udalo sie wytrwać..

W prawdzie mamy dzień jak każdy inny, ale ta szczególna data motywuje mnie do działania i walki. Chcę być normalna, mam tą świadomość na czym polega moja "choroba" teraz pozostaje mi tylko kontrola i dążenie do celu. Nie ważne jak wyglądam - moja waga mnie satysfakcjonuje - teraz tylko aby przy niej zostać i odzyskać radość życia to jest moje najskrytsze marzenie... Będąc na tym portalu odnalazłam osoby które maja taki sam problem jak ja a także takie które sobie poradziły - z czego ogromnie się cieszę bo wsparcie od obcych osób jakie tutaj otrzymuje na prawdę mnie motywuje za co serdecznie dziękuję! ;) Teraz tylko pokonać siebie i swoje lęki a byłoby cudownie...

Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku i wytrwałości w postanowieniach!

31 grudnia 2014 , Komentarze (8)

Powoli kończy się ten rok - rok pracy a zarazem wyniszczenia... Zbliża się nowy - nowe nadzieje, szanse. Walka trwa, dzisiaj dzień 5. Najbardziej przeraża to ile tych dni jeszcze musi być.. Ale trzeba czekać bo nie ma nic od razu. Tak jak chudłam przez szmat czasu tak ustabilizowanie też nie będzie łatwe (o ile w ogóle coś takiego istnieje) nie mam oczekiwań, że będę jadła jak przed dietą. Chcę po prostu żyć normalnie, jedząc zdrowo, żyjąc zdrowo, ale od czasu do czasu pozwolić sobie na coś "niegrzecznego". W obecnej sytuacji to jak wyrok śmierci. Ale muszę z tego wyjść! Staram się zwiększać kalorie wg. planu nie odejmując ich od innych posiłków. Jak to bywa po zjedzeniu pojawiają się wyrzuty sumienia które powoduje uczucie sytości, ale staram się wmówić sobie, że to chwilowe i na pewno nie przytyję. Najgorszy jest okres zimowy - bo duża część społeczeństwa w tym czasie wymienia oponki "letnie" na "zimowe" i nie chciałabym, aby mówiono "o i się zapasła". Chcę także normalności, więc poniekąd odsuwam od siebie to co myśli "społeczeństwo". Mam nadzieję, że w tym nadchodzącym roku uda mi się odnaleźć to szczęście i spokój, które przeoczyłam przez nadmierne odchudzanie. A przecież miało by tak świetnie - schudnąć, lepszy rozmiar, lepsze samopoczucie.. O jeden most za daleko i efekt jest odwrotny. Wierzę w siebie i wiem, że to wszystko jest w mojej głowie dlatego odrobina wysiłku a na pewno uda mi się "poskromić" ten mój głupi organizm :)

Życzę wszystkim w zbliżającym się roku wiele uśmiechu, szczęścia, radości z życiano i przede wszystkim dużo zdrowia! Pamiętajcie o zdrowym rozsądku i o tym, że to wy jesteście PANAMI SWOJEGO LOSU! :)

29 grudnia 2014 , Komentarze (2)

Dzisiaj dzień 3 walki o powrót. Jest to zarazem pierwszy dzień, w którym zauważyłam jak bardzo odizolowałam się od świata. Spotkałam się z przyjaciółkami i jak było do przewidzenia jednym z poruszonych tematów był ten o mojej wadze i wyglądzie. Początkowo byłam nastawiona sceptycznie do tej rozmowy, jednak po czasie zrozumiałam, że potrzebuję szczerej rozmowy. Rozgadałyśmy się niesamowicie. Co po tym zyskałam? Świadomość, że nie jestem sama, świadomość wsparcia którego jak widać potrzebuję, ogromnie mnie podbudowała. Mam nową siłę do walki! Tylko gdybym miała pewność, że ten plan będzie skuteczny.. Niestety nie ma tak dobrze - ryzyko być musi. Ale kto nie ryzykuje nic nie zyskuje!

29 grudnia 2014 , Komentarze (2)

Przeglądam te pamiętniki i wszyscy mają jakieś noworoczne postanowienia.. Fakt, może to i jest jakaś okazja do zmian, ale tak na prawdę to każdy moment jest dobry by podjąć walkę! Ja mam tylko jedno marzenie: zostać przy obecnej wadze i jednocześnie żyć normalnie. Mam tyle "zdrowych" pomysłów na dania, jednak w mojej obecnej sytuacji są one nie dla mnie. Jadam tak dobrze, że aż niezdrowo. Każdy dzień jest dla mnie motywacją, walką o normalność. Jest ciężko. Kiedyś ktoś powiedział mi, że najtrudniej jest schudnąć - bzdura! Najtrudniej jest nie zwariować i żyć normalnie. U mnie ta granica się zatarła, stąd teraz takie problemy. Wiem, gdzie popełniłam błędy dlatego też wiem co muszę zmieniać. Ale to jest o wiele trudniejsze od samego odchudzania. Wierzę, że i tą walkę wygram. Pamiętajcie! Zdrowy rozsądek to podstawa!

28 grudnia 2014 , Komentarze (1)

Walki dzień 2. Samopoczucie okropne - mam wrażenie że tyję a raczej to chyba boję się przytyć. Dzisiejszy bilans +50kcal do całodziennego jadłospisu. Nie mogę się poddać, nie mogę przytyć, nie mogę się odchudzać. Muszę wrócić do normalności! Wiem, że to nie będzie szybkie i łatwe, ale skoro udało mi się schudnąć, musi mi się udać pokonać tego potwora w głowie który mówi ograniczaj! Plan na najbliższe dwa tygodnie (lub więcej) Dzień 1. +100kcal, Dzień 2. +50kcal i tak na zmianę - chcę jakoś unormować mój rozwalony metabolizm. Jak zwykle robię to na własną rękę, ale ciężko o jakąkolwiek pomoc. Postanowiłam nie ważyć się każdego dnia. Z jednej strony boję się tego co się tam dzieje, a z drugiej strony odczuwam jakiś spokój że nie wiem ile tam jest.. Oby było dobrze.. 

27 grudnia 2014 , Komentarze (14)

Witajcie. Założyłam to konto bo nie potrafię już dłużej bić się z tymi myślami. Schudłam. Wow, blisko 50kg i to w ok. pół roku. Każdy mi zazdrości, niektórzy mnie nie poznają. Na początku było świetnie. A teraz? Jest tragicznie. Dieta mnie dosłownie pokonała. Nie potrafię już normalnie funkcjonować bez ważenia się i produktów, liczenia kalorii, obsesyjnej regularności posiłków. Jedzenie sprawia mi przyjemność a zarazem mnie obrzydza. Wszystko przez chęć bycia FIT za wszelką cenę. Zaczęło się niewinnie - od stopniowej zmiany nawyków, zastępowania produktów "śmieciowych" na pełnowartościowe, lekkich ćwiczeń i spadku wagi. W pewnym zaczęła rodzić się obsesja. Schodziłam coraz niżej z kaloriami aż było ich 1000 a w pewnym okresie nawet 800. Jednak zamiłowanie do jedzenia wprawiało mnie w zły nastrój - bo wszystko takie smakowite lecz zakazane. Powoli postanowiłam wyjść z tej diety. Bałam się przytyć ale małymi kroczkami dobiłam do 1500kcal/dzień. Jakiś sukces, bo nie przytyłam. Na tym pułapie byłam ok 3-4 miesięcy. Jednak to powróciło - znowu zmniejszanie kalorii. Najgorsze jest to że im ich mniej tym lepiej się czuję. Jednak przyszły święta. Każdy raczył się pysznościami, każdy - tylko nie ja. To dało mi do myślenia. Postanowiłam podjąć jeszcze jedną walkę. Walkę o wyjście całkowite - dobić min. do 2000kcal/dzień. Dziś jest dzień pierwszy. Jest bardzo ciężko, zwiększyłam dzienny limit kalorii o 100 jednak czuję się potwornie, a strach jest niesamowity przed każdym kolejnym dniem. Dlatego jest to walka ostateczna - albo ją wygram zyskując to czego pragnę czyli normalnego życia przy obecnej wadze, albo przegram i przytyję lub pozostanę w takim stanie do końca. Po co to opisuję? Raz żeby wyrzucić to z siebie, a dwa NIE POPEŁNIAJCIE NIGDY mojego błędu. Nie przesadzajcie z odchudzaniem, bo prędzej czy później ciało odmówi posłuszeństwa, w moim przypadku głowa wariuje.. Nie wspominając o reszcie ciała (ciągle zimno, niski puls itp.) Jeżeli odchudzanie to tylko zdrowe! Trzymajcie za mnie kciuki...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.