Hej wszystkim vitalijkom ! ;)
l@dy_rose ten wpis dedykuję Tobie, ponieważ pytałaś mnie jak to zrobiłam, że schudłam. Otóż bardzo przytyło mi się w okresie dojrzewania (6kl podstawówki). Byłam chodzącym "pączkiem", tak też mnie nazywano.. Sama dobrze zdawałam sobie sprawę ze swojego wyglądu, widziałam, że moje koleżanki są chudziutkie a ja niestety nie :( Moje pierwsze podejście do diety to masakra. Nie wiedząc totalnie nic na temat zdrowego odżywiania i odchudzania wzięłam się za to sama. Gdzieś tam usłyszałam "dieta 1000 kcal", babcia czy tam ciocia poradziły "nie jedz ziemniaków". Tak więc do dzieła! Od zawsze byłam maniakiem gier komputerowych (wciąż lubię sobie pograć^^ ) także całe dni wakacyjne (tak zaczęłam się odchudzać w wakacje przed 1 kl gimnazjum) spędzałam przed monitorem. Plan dnia & diety wyglądał tak:
- pobudka 12-13 śniadanie -> jedna kromka chleba pszennego z pasztetem
- cały dzień grania na komputerze -> było to GTA SA:MP, CS 1.6, Simsy
- 18 godzina biegania
- 19 obiadokolacja -> potężna porcja
- komputer do późnej nocy
- sen
I tak w kółko. Mama upiekła sernik? Utne sobie malutki paseczek, potem znowu malutki paseczek i znowu i znowu bo przecież od małego nic mi się nie stanie... Po nie za długim czasie moja dieta upadła i jadłam słodycze, ziemniaki i wszystko tak jak kiedyś.
Przełom nastąpił w 2 kl. gimnazjum po nowym roku. O tak, możecie się śmiać lub nie ale postanowienei noworoczne w sylwestra było takie "dziś po raz ostatni nawżeraj się wszystkich słodyczy a od jutra 1.01 nie zjesz już nic takiego"
Pierwszy tydzień był tragiczny bo mnie ciągnęło do słodyczy, ale udało mi się pokonać chęci. Wyeliminowałam cukier, sól, słodycze. Jadłam 1000kcal <- niestety. Muszę przyznać, że odżywiałam się bardzo, bardzo zdrowo ale jadłam za mało. W psychice zaczęła rodzić się anoreksja. Podliczałam sobie na ilewazy kalorie i nie daj Boże o kilkanaście przekroczyłam ten tysiąc to od razu czułam się źle, widziałam, że tyje itd. Waga wyjściowa to było 63-65kg, najpierw chciałam schudnąć do 55kg. Oprócz tak restrykcyjnej kaloryczności ćwiczyłam: bieganie, brzuszki, pompki itd. Dość szybko straciłam siły, z osoby zawsze pogodnej i wygadanej, zmieniłam się w poważną, cichą dziewczynę. Znajomi zwracali na to uwagę, mówili, że zachowuje się jakbym miała jakiś mega poważny problem życiowy... po części mieli rację.
Od zawsze kochałam sport, wszelkie gry zespołowe, pływanie itd. Teraz nie miałąm już siły ćwiczyć, doszłam do 53-54 kg kiedy powiedziałam sobie, że nie daje rady zaczynam jeść więcej. Kaloryczność podniosłam do 1200-1300 i waga poleciała jeszcze w dół. Podczas mojego odchudzania zatrzymał mi się okres. Prawdą jest, że nie zdążył mi się jeszcze uregulować, wtedy po prostu zniknął. Zrobiłam badania, wyszły dobre nie miałam anemii, ale miesiączki też nie. Chudłam sobie dalej. Było 47 kg, już dawno przekroczyłam wagę docelową, ale chwila? Mi podobało się to chudnięcie. Ciągle stawałam przed lustrem i widziałam te wszystkie niedoskonałości, chciałam mieć nogi chude, z dziurą między udami, najlepiej żeby udo było grubości łydki, nie chciałam mieć boczków. Niestety to już urok mojej figury boczki były zawsze, a raczej wystające kości miednicze..
Nastał moment kiedy moi rodzice się przestraszyli, kazali mi jeść, czasami grożąc, że jak nie zjem to coś tam ( o to paradoks, wcześniej kazali mi przestać jeść, jak schudłam kazali mi żreć więcej ). Pare razy zdarzyło mi się wymiotować, ale było to max. 3.
Pod koniec 2kl gimnazjum mielismy wycieczkę szkolną do Anglii. Tam schudłam do 45kg bo dziennie żyłam na 2 tostach z odrobiną dżemu, 2 bułkach pszennych z szynką, bez masła i odrobinką zupki bo bałam się, że to jedzenie którego ja nie przygotowałam, że na pewno ma milion kalorii i przytyje. Nauczyciele również zauważyli, znajomi w szkole gratulowali. Najbliższa mi nauczycielka, z którą miałam (i mam wciąż) super kontakt nawet na mnie nakrzyczała, żebym się uspokoiła z tym chudnięciem...
Włosy zaczęły mi się przerzedziły. Okresu nie było. W reszcie w lustrze zobaczyłam, jak wystają mi kości żebrowe, jak się nachyliłam cały kręgosłup to było okropne. Wtedy się popłakałam i zdecydowałam zacząć normalnie odżywiać. Bo powiem Wam, że co to jest dieta, racjonalne odżywianie, co jest dobre dla organizmu, co ma jakie witaminy - tego wszystkiego nauczyłam się podczas odchudzania. Najśmieszniejsze jest to, że spokojnie mogłabym być dietetykiem z tą wiedzą, radzić innym ale sobie nie mogłam pomóc.
Przyszedł taki czas gdzie chciałam przytyć, odzyskać okres ale z drugiej strony odzywała się świadomość anorektyczki.
Przytyłam do 50-51kg i tak się trzymałam do końca gimnazjum i 1 kl liceum. Niestety pomimo już racjonalnego żywienia okres nie powrócił. Byłam na wielu wizytach u Pani ginekolog, która podała mi pare powodów dlaczego moja miesiączka mogła zaniknąć i faszerowała mnie proszkami róznego rodzaju. Do dnia dzisiejszego nie unormował mi się okres, ale jestem już na jak najlepszej drodze, ponieważ w ubiegłym miesiącu pojawił się, co prawda skąpy ale był.
Najgorsze błędy mojego odchudzania :
- diety nisko kaloryczne
- całkowite obcięcie tłuszczy w diecie
- maniakalne liczenie kalorii
- maniakalne ćwiczenie codzień
Podsumowując
Aktualnie ważę 54kg, okres powraca, czuje się dobrze, ćwiczę dla zdrowia i wyrzeźbienia sylwetki. Uporałam się z natarczywymi "myślami anorektyczki", chociaż szczerze stwierdzam, że czasami powracają. Najgorszy po schudnięciu jest strach, że się znowu przytyje. Nie mogę powiedzieć - cieszę się ze swojego schudnięcia, bo nie każdy jest w stanie mieć tak silną wolę i w wieku dziecięco - nastoletnim coś takiego osiągniąć. Jednak, gdyby czas się cofnął nie wiem, czy brałabym się za to odchudzanie. Jakby nie było wiele mnie zdrowia to kosztowało, powoli prowadziło mnie do choroby, którą na całe szczęście ominęłam.
Każdym odchudzającym się dziewczynom radzę najpierw zebranie ogromnej ilości wiedzy o funkcjonowaniu naszego organizmu, jego potrzebach, o produktach żywnościowych i racjonalne rozplanowanie diety i ćwiczeń. Większość nastolatek jest słabych psychicznie i może nie udźwignąć "ciężaru" odchudzania.
Na koniec wstawiam swoje zdjęcie "before&after" nie wiem czy cokolwiek na nim widać, ale nie mogłam znaleźć żadnego "before", tak jakby strasznie nie lubiłam wtedy być fotografowana ;)
Pozdrawiam wszystkich i przepraszam za tak obszerny wpis ;)