Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pracuję w biurze, lubię basen i siłownię. Niestety lubię też jedzenie na wynos... Od pewnego czasu waga rośnie i rośnie... Czas to zmienić. NIECH SPADA!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10654
Komentarzy: 53
Założony: 2 września 2018
Ostatni wpis: 25 kwietnia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
onedayearlier

kobieta, 32 lat, Warszawa

160 cm, 83.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 kwietnia 2019 , Skomentuj

Załamałam się, porzuciłam Vitalię po ok miesiącach walki.

Teraz wracam, znów zdeterminowana.

Trochę chudsza (-10kg od krytycznego punktu w styczniu 2019).

Obecnie w chwilowej rozsypce (nie mogę wziąć się za siebie po świętach :|)

Ale jednak nadal z tyłu głowy zdeterminowana :)


Czy to w końcu jest mój czas?

Czuję, że może w końcu się udać :)

Jutro pierwszy trening z trenerem :)

Myślę, że razem z treningiem przyjdzie siła na powrót do zdrowszego jedzenia (salatka)

Usunęłam wszystkie poprzednie wpisy, bo chcę zapomnieć o tym co się wtedy działo :<

Zostawiam tylko początek i info o insulinooporności.


Teraz zaczynam od nowa ;)


Mój obecny cel:

-10 kg do 19.07.2019r. (wtedy zaczynam urlop)

czyli mam na to 85 dni - myślę, że jest to do wykonania (puchar)


29 października 2018 , Komentarze (33)

Dawno mnie tu nie było.

Przez ten czas :

*dużo się działo.

*nic się nie działo.

A co się działo?

1. Odbyłam z mężem poważną rozmowę. Z płaczem, żalem, wyrzutami, zwątpieniem i jeszcze większym płaczem - a to wszystko z mojej strony, on siedział i słuchał. Ale słuchał ze zrozumieniem. 

Wytłumaczyłam mu jak źle czuję się sama ze sobą, jak źle mi w moim ciele, jak bardzo dość mam ciągłych prób i że już nie daję rady. Moja frustracja na samą siebie, była tym większa, ze odbywaliśmy tą rozmowę nie pierwszy raz - takie wywody mój mąż słyszał średnio co +3kg.

Obiecał, że nie przyniesie do domu żadnych słodkich napojów i nie kupi chipsów, chociażbym go na kolanach błagała.

Rozważaliśmy też zamówienie cateringu dietetycznego na miesiąc, aby mieć wolne głowy i czas na planowanie dalszych i poważniejszych zmian, zaczerpnąć inspiracji i mieć czas na ambitne ćwiczenia a nie stanie w kuchni. No ale doszliśmy do wniosku, że prędzej czy później i tak będziemy musieli się nauczyć zdrowiej gotować, wiec lepiej zrobić to od razu.

Mąż obiecał też pomagać mi w kuchni.

Wszystkich tych słów dotrzymuje i dzielnie mnie wspiera.


2. Przemyślałam swoje przyzwyczajenia, życie, plan dnia, plan jedzenia... I zrozumiałam, że muszę codziennie (lub co kilka dni) siadać, robić dokładny plan: zakupów, posiłków, dnia... Że muszę też poświęcić trochę czasu wieczorami na przygotowanie jedzenia na następny dzień, nawet jeśli miałby to być zwykłe kanapki (chodzi o to, że już nie kupuję gotowych kanapek w piekarniach, co do tej pory było moją codziennością)... Nauczyłam się też gotować dania lunchowo/obiadowe, które smakują dobrze na zimno, bo jak wspominałam kilka razy, nie mam możliwości podgrzania ich w pracy ani na studiach, a nie cierpię jeść na zimno rzeczy, które powinny być ciepłe.


I najświeższe informacje:

3. Przebadałam się i... Padła diagnoza. W poprzedni poniedziałek.

Jak pisałam wcześniej, szykowałam się na wizytę u endokrynologa. Zlecono badania: insuliny, glukozy, FT3, FT4, cholesterol, test blokowania kortyzolu, USG tarczycy... Pewnie coś by się jeszcze znalazło, ale już nie pamiętam, no nie ważne, pobiegałam po laboratoriach, portfel mi uszczuplał, ale... Ale wyjaśniło się, dlaczego tyłam od samego patrzenia na czekoladę, dlaczego mogłam biegać na siłownię, biegać na siłowni i po i nie dawało to żadnych efektów... Dlaczego tylko bym spała, byłam "roztrzepana" i nie mogłam się skupić. 

Insulinooporność przy PCOS.

Plan działania: metformina, ścisła dieta i ruch, ruch, ruch

Od tygodnia staram się pozbierać siebie, myśli, świat i plan dnia do kupy. Przeczytałam milion stron i blogów, dołączyłam do grup na facebooku. Moja biblioteczka zamiast wzbogacić się o nowe kryminały, zyskała nowy dział: poradniki i książki kucharskie dla IO. Moja kuchnia przeszła rewolucję godną Magdy Gessler: makarony rozdałam, zachomikowanymi słodyczami nakarmiłam koleżanki z pracy, mąki wylądowały w koszu, a cukier... Cukier został dla gości.

Tydzień to krótko, by coś wyjątkowo się zmieniło, a jednak... Bardziej się wysypiam, łatwo się budzę (ostatnio nawet równo z budzikiem), jestem bardziej skupiona, a nie rozbita na milion kawałków (w sumie jestem, ale teraz z innego powodu). Ciągła ospałość też zniknęła.

A co się nie działo?

1. Nie chodziłam na siłownię. Trochę chorowałam, trochę robiłam nadgodziny, trochę byłam tak rozbita że nie dałam rady, trochę byłam zmęczona, trochę przedłożyłam czytanie o IO nad ruch... I tak jak te wszystkie "trochę" złoży do kupy to... Wyszło 3 tygodnie... Musi się to zmienić, bo takie jest najważniejsze zalecenie od lekarza.

2. Waga się nie zmieniła. Z jednej strony to niefajnie. Z drugiej dobrze że nie wzrosła.

No nic, uczę się ambitnie nowego stylu życia. Już czuję pozytywne zmiany, więc na pewno będzie mi łatwiej wytrwać. Ale trochę przeraża mnie wizja takiego pilnowania się do końca życia. Ale, na pewno będzie łatwiej, gdy się tego nauczę i przyzwyczaję. 

Najważniejsze, że wiem co mi jest i że można to "łatwo kontrolować".


2 września 2018 , Komentarze (6)

Już dziś tu pisałam, wpis był popełniony  pod wpływem impulsu i nie żałuję, bo tak jak pisałam, "jak zaczniesz dzień wcześniej, efekty również zobaczysz dzień wcześniej" więc również po co zaczynać wieczorem, jak  można rano? :)

No ale może trochę o sobie i co tu robię:

Byłam już członkinią społeczności Vitalii (w 2013r.) intensywnie się wtedy odchudzałam, z rozpisaną na 30 dni dietą, efektami i codziennymi rozterkami dzieliłam się na bieżąco i było super, dlatego postanowiłam wrócić podczas mojej kolejnej batalii.

We wspomnianym już 2013r. schudłam 10 kg w 1,5 miesiąca i ktoś może krzyknąć, że to nie zdrowo, ale to nie moja wina, dieta była rozpisana przez dietetyka, aktywność fizyczna również zbilansowana (1-2h prawie codziennie roweru, siłowni lub basenu), porcje były takie że czasami nie mogłam ich przejeść... Po prostu z 5 białych kromek przerzuciłam się na 2 pełnoziarniste, ze smażonego schabowego na gotowanego kurczaka, a z batonów na domowe maliny i winogrona (bo był wtedy sezon :D). Ale wtedy miałam wakacje, czas na pilnowanie godzin posiłków, gotowanie i siłę na regularne ćwiczenia...

Wróciłam na studia, zaczął się nieregularny tryb życia, waga utrzymywała się jeszcze przez pół roku, no ale i mój organizm stwierdził "ile można" i zaczął się powiększać... w "między czasie" skończyłam studia, wyszłam za mąż (nawet to mnie nie zmobilizowało do schudnięcia, chociaż miałam taki plan)... Miałam kilka przebudzeń, że chyba czas coś z tym zrobić, ale to były chwilowe zrywy... Tydzień/ dwa - sałatki, twarożki, chude mięso, fitness i basen (nawet miałam przez 2 miesiące trenera personalnego, ale zamiast ćwiczyć jak przykazał 3-4 razy w tygodniu, to chodziłam tylko raz na tydzień na spotkanie z nim). 

Teraz znów się budzę, po 5 latach od mojego wiekopomnego sukcesu 20kg cięższa i nie chce nawet wiedzieć ile cm szersza...

Próbowałam pisać pamiętnik odchudzania, wiecie, taki tradycyjny papierowy... Ostatnio pojawiały się w nim wpisy równo co miesiąc, przez 3 dni i znów miesiąc przerwy... No i przypomniałam sobie nagle o Vitalii, jak społeczność się wspierała, jak wzajemne komentarze dawały powera w gorsze dni, i jak każdy potrafił się cieszyć z sukcesów swoich i innych. Także witam ponownie (pa)

Mam nadzieję, że taka sama atmosfera panuje tu nadal i znów pokażę sobie i innym na co mnie stać :)


A co z rzeczonym w tytule "dobrym startem"? Jedzeniowo było średnio Bo były bułeczki i biały makaron w sosie, ale aktywność jak na pierwszy dzień po prawie 3 tygodniowej przerwie mnie zadowala: 1h jazdy na rowerku stacjonarnym = 11,5km = 370kcal

                            nie wiem czemu wstawia mi odwrócone zdjęcie :< spróbuję to później rozgryźć :?

I w sumie na dziś to chyba tyle. O moich dokładnych postanowieniach i wymiarach postaram napisać jutro, bo muszę się jeszcze z tym wszystkim "przespać" :)


2 września 2018 , Komentarze (14)

Znalazłam kiedyś takie fajne zdanie, że jeśli zaczniesz dziś, to efekty zobaczysz dzień wcześniej, niż jeśli zaczniesz jutro. 

Trochę to abstrakcyjne, bo jak dużą różnicę można zobaczyć w jeden dzień, ale najważniejsze, że mnie zmotywowało. Dlatego też profil nazywa się "one day earlier"

Więc właśnie po dwutygodniowej przerwie pakuje się na siłownię, no i podczas ćwiczeń, będę intensywnie myśleć, jakie dokładnie kroki chcę podjąć, aby osiągnąć swoje cele. 

Pewne na pewno jest odstawienie do końca roku: słodkich napoi, słodyczy oraz fastfoodów pod każdą postacią (owoce)

Na razie. chcę osiągnąć przynajmniej 85kg na wadze do 1 października. 

Ogólnie do utraty w tym momencie mam 30 kg (kreci) (do wymarzonej wagi, ale każdy spadek będzie sukcesem). Wieczorem również się zmierzę i zapiszę tu wyniki i cały plan działania. 

Mam nadzieję na wspólne wspieranie się z forumowiczami, jestem tu nie pierwszy raz i wiem. że potraficie dać kopa :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.