No i tak oto 27 maja o godzinie 3 w nocy na świat przyszło moje drugie szczescie Artus :-) A jak to się zaczęło.
W czwartek bylamy na ktg wyszły jakieś skurcze ale lekarz stwierdził że jeszcze nic się nie dzieje i ustalił mi termin cesarki na 29 maja. Poza tym dowiedziałam się że mały waży powyżej 3 kg wiec jest super. W piatek zaczęłam odczuwać skurcze nie były one mocne i zaraz przechodziły. No i tak do poniedziałku. Od rana cos pobolewal mnie brzuch ale poza tym nic się nie działo. W nocy za to o 24 obudziły mjie dość mocne skurcze myślałam że przejdą ale one się tylko nasiliły. Od razu obudzilam męża i postanowiliśmy jechać do szpitala. Pech chciał ze wcześniej oddaliśmy auto do naprawy na szczęście było jeszcze auto teścia stary fiat :-) Jadąc do szpitala modliłam się żeby się nie rozpadło.
W szpitalu byliśmy coś ok 1 w nocy skurcze miałam co 3 minuty i rozwarcie ok 3 palców. Położna mówi że to długo nie potrwa i czy decyduje się na poród naturalny bo jest szansa na wmiare szybki poród Szczerze nie wiedziałam co wybrać. Przyszedł jednak lekarz i stwierdził że cesarka. Na sale zabrali mnie o 2. Skurcze miałam już bez przerw. Nawet nie czułam jak mi dawali znieczulenie w kręgosłup bo skurcze bolały bardziej. No i tak po przygotowaniu mnie o 3 na świat wyciągnęli mojego skarba. Gdy usłyszałam jego płacz sama się popłakałam. Pokazali mi go na sekundę był prześliczny. Dostał 10 p ważył 3180 kg i mierzył 54 cm. Zabrali go do tatusia który czekał z niecierpliwością za dzwiami.
Ok godz 3:30 przywieźli mnie na sale pooperacyjna i kazali iść spać. Ok 11 przywieźli mi Artusia i od tamtej chwili już razem :-)
Niestety okazało się że Artus ma zrosnieta malzowine w lewym uchu przez co nie słyszy na to uszko. Czeka więc nas dość dużo jezdzenia po specjalistach. W najlepszym razie korekta uchw w najgorszym... Aż boję się myśleć. Poza tym Artur jest grzeczny jak aniołek i podoby do starszego brata jak brat bliźniak.
W piątek wypisano nas ze szpitala. W domu o wiele lepiej :-)