Kurde dziewczyny, po dzisiejszych rolkach tak mi się nie chce ćwiczyć, że szok! Przejechałam 7 kilometrów w pół godzinki, było mega (ciężko) :) Pod wiatr jeździ się niezbyt komfortowo.
Dzisiaj jak rano zobaczyłam na wadze 79,3 to w przypływie euforii postanowiłam zrobić sobie nagrodę i na śniadanie zjadłam grahamkę! Całą! :D Taka była pyszna, że ojej :) Jedna połowa z hochlandem twarogowym a druga z plasterkiem szynki, obie z pomidorkiem i cebulką. Mniam!
Na drugie śniadanie jabłuszko. A na obiado-kolację... 120 g ziemniaków do tego 150 g marchewki gotowanej (babcia dosładzała i "zapalała" z mąką). Ziemniaczki polałam 3 łyżkami sosu od pieczonej karkówki w cebuli i ketchupie, którą jedli pozostali domownicy. Ja z uwagi na to, że karkówka jest bardzo tłusta postanowiłam, że jej nie zjem.
Trochę czuję się głodna, nie wiem czy nie zrobię sobie małej kanapeczki z ciemnego chleba. A może przetrzymam... dobra, zjem wafle ryżowe i pogrzeję mleczko :). Zawsze trochę zaoszczędzę kalorii :)
Gorzej będzie jutro. Mamy babskie spotkanie u koleżanki :) Z jedną z koleżanek wiecznie "odchudzałyśmy" się w liceum a owe odchudzanie trwało jeden dzień, może dwa...potem lądowałyśmy na piwie w Sphinxie albo w McDonaldzie czy NortFishu :P.
Przygotuję na jutro sałatkę grecką i zabiorę do dziewczyn, wezmę do tego chlebka i postaram się nie skusić na nic innego. Szkoda byłoby zaprzepaścić mój dziewięciodniowy trud :)
Chyba się przemogę i zrobię ten Skalpel... żeby później nie żałować i nie mieć sobie tego za złe, że odpuściłam :)
Tak więc lecę ćwiczyć, o 21:30 usiądę sobie i będę dalej leniuchować. Pogram w simsy, o ;)