Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem osobą, która uwielbia jeść i to właśnie moje przekleństwo. Rodzice zaczęli męczyć mnie z tym, że powinnam się wziąć za siebie. Mają rację, ale to jednak nie ich słowa skłoniły mnie do odchudzania. Może to głupie, ale nie chcę być grubsza a co za tym idzie brzydsza od dziewczyn przyjaciół mojego chłopaka. Zwłaszcza, że nie darzę ich sympatią :). To raz, a dwa - czas o siebie zadbać by czuć się lepiej i mieć wyższą samoocenę :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1976
Komentarzy: 34
Założony: 6 stycznia 2015
Ostatni wpis: 14 stycznia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Oldzina

kobieta, 31 lat, Warszawa

155 cm, 85.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Wczorajszy 7 siódmy dzień minął tak leniwie, że mogłabym to zawrzeć w jednym krótkim zdaniu: Cały dzień grałam w simsy. Koniec pieśni :P Jako że zazwyczaj moje posty są dosyć obszerne to chciałabym jakiś poziom trzymać i napiszę coś więcej :)

Nie, nie będę opisywać mojej pasjonującej gry :P Powiem co zjadłam. Na śniadanie owsianka, na drugie śniadanie 4 kromki chrupkiego pieczywa i trochę soku pomidorowego z tabasco. Na obiad ok 150 ziemniaków i na oko jakieś trzy garście sałatki greckiej (ser Favita niebieski, mix sałat, oliwki, pomidor, ogórek, cebulka i sos francuski na bazie 1 łyżki oleju). Reszta domowników miała jeszcze kotlety mielone, ale ja mimo wielkich chęci zrezygnowałam z tych pyszności :) Kolacji nie było, bo gra mnie pochłonęła i nawet nie czułam potrzeby :) Niedziela bez aktywności, zrobiłam sobie wolne od skalpela i od spacerów. Z resztą pogoda nie sprzyja, tak u nas wieje pod Warszawą, że mało łba nie urwie. 

A jak u Was dziewczyny? 

PS. Mój chłopak chudnie jak szalony, już ponad 5 kg zleciał w ciągu 10 dni. A ja? Marne 2 kg :P 

10 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Dzisiejszy dzień spędziłam jeżdżąc po Warszawie z rodzicami, najpierw Castorama, potem Tesco, jeszcze jakieś sklepy sportowe, żeby znaleźć buty dla taty, Media Markt, bo przecież wagę kupić trzeba... o 16 usiadałam z samochodzie i na II śniadanie zaczęłam chrupać pieczywo "lekkie" popijając sokiem pomidorowym z tabasco. Wykończył mnie ten dzisiejszy wyjazd :) Rano klasycznie owsianka <3, później moje wspaniałe drugie śniadanie o 16 :P, o jakiejś 17 zjadłam obiad, bo już nie miałam siły czekać do 19, głowa przeokropnie mnie bolała, wzięłam tabletkę i zjadłam kawałek piersi i małe udko z kurczaka z rożna. Położyłam się później żeby się zdrzemnąć, bo myślałam, że ta boląca głowa mi pęknie :P wstałam o 20 a o 21:20 zebrałam się i zrobiłam Skalpel. Miałam zamiar dzisiaj pobiegać, to znaczy spróbować, bo kondycję mam marną :) No ale nie udało się, około 18 zaczęło baaardzo wiać i padać, więc darowałam sobie wyprawę. Może jutro się uda :)

Wiecie co, zamarzył mi się koktajl z truskawek, kiwi i ewentualnie kawałka banana. Mniaaaaam! Z mlekiem 1,5% i posłodzony miodem chyba nie był by strasznie kaloryczny, co? Jako drugie śniadanie albo podwieczorek? Chyba się pofatyguję po mrożone truskawki :)

10 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Wczoraj dzień minął prawie bezproblemowo, wieczorem jednak znowu było mi trochę ciężej psychicznie, ale przeszło :) Skalpel z Chodakowską zaliczony, tym razem już bez zakwasów. Oby bylo co raz niżej :P

Wkurzyłam się za to dzisiejszym ważeniem. Kupiłam nową wagę łazienkową, bo poprzednia się zepsuła. Kiedy rozebrałam się i stanęłam, aby się zważyć to raz na wadze widziałam 80,2 a raz 81,7. No kurde. Zależy jak się leży, a raczej jak stoi. Na swoją korzyść, po ważeniu się po raz setny przyjęłam, że 80,4 jest ok. 

9 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Piszę dopiero dzisiaj, ponieważ w środę przyjechał mój chłopak i nie chciałam się zdradzać z moim pamiętnikiem na Vitalii :)

Muszę powiedzieć, że w środę, kiedy wybraliśmy się na zakupy (coś jeść trzeba:P) to było mi ciężko. Czułam się naprawdę podle, myśli kręciły się wokół jedzenia, którego obiecałam sobie, że nie tknę. Byłam naprawdę sfrustrowana, sama nie wiem czemu, chyba obecność mojego chłopaka tak na mnie wpływała. On też się odchudza, tyle, że jego styl żywienia nie zdobył mojego uznania. Najzwyczajniej w świecie się głodzi, na śniadanie jedząc 4 łyżki owsianki na chudym mleku (niewiele w maleńkiej miseczce), kiedy ja jem cały talerz. 

 Mimo tego, że mi głupio ile zjadam w stosunku do niego, to obiecałam sobie, że będę trwać przy swoim - uważam, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia, a zjedzenie ok 50 g płatków owsianych ugotowanych w jakiś 300 ml mleka 1,5% tłuszczu z łyżką miodu i łyżką rodzynek to całkiem rozsądna porcja. 

Wracając do środy, po powrocie z zakupów na późny obiad, a właściwie obiado-kolację zjedliśmy po niecałej połowie woreczka kaszy gryczanej i połowie porcji warzyw z patelni (popularna w Biedronce mieszanka grecka). Nie smakowało mi to, poza tym, nie był to do końca obiad po mojemu. To jeszcze bardziej mnie sfrustrowało i pogorszyło mój nastrój. Jedyną rzeczą z której się cieszę to to, że zrobiłam sobie przerwę od Skalpela Chodakowskiej żeby "wyleczyć" męczące zakwasy a w zamian za to wybrałam się na spacer po lesie. Szybki marsz, prędkość pomiędzy 6 a 7,5 km/h i 3,87 km zrobione w 42 minuty :). Włączyłam sobie na czas spaceru Endomondo żeby zobaczyć jaką odległość przeszłam i z jaką prędkością zapierniczałam :) Postanowiłam, że w ten sposób, to znaczy zaczynając od co raz szybszych marszy (marszów? sama nie wiem) chcę przygotować się do biegania :) Kondycję mam słabą, więc myślę, że w ten sposób powoli ją poprawię :P

Następnego dnia zjedliśmy ponownie owsiankę, w takich samych porcjach jak poprzedniego dnia :) na drugie śniadanie zjadłam 3 kromki pieczywa pomidorowego Sante (podobno 19 kcal ma jedna kromka - swoją drogą cienka jak cholera :P) z serkiem kanapkowym - naprawdę nie dużo, tyle o ile, dla smaku i pomidorem :)

Na obiad przygotowaliśmy kapuśniak z Thermomixa. Ktoś ma to urządzonko? Jeśli tak i robiliście ten kapuśniak to wiecie, że jest naprawdę MEGA pyszny :P. Wracając do tematu: zrobiliśmy ten kapuśniak, nałożyłam sobie cały talerz. Jedliśmy go późno, więc byłam bardzo głodna, bolała mnie głowa, miałam stan podgorączkowy i w ogóle humor był niefajny. Ok, zjadłam go, ale czułam niedosyt. Po niedługim czasie zrobiłam sobie dwie kanapki z normalnym ciemnym chlebem, odrobiną serka na kanapki i pomidorem. Uznałam, że to będzie moje drugie danie. 

Później wieczorem, tuż przed snem, zrobiłam coś mega mega głupiego i bardzo mi za to wstyd. Po obiedzie nie jadłam już nic więcej, ale przed snem zjadłam Twixa. I to nie dlatego, że go lubię. Tylko dlatego, że miałam tak ogromną potrzebę na coś słodkiego i niezdrowego, że zjadłam tego batona po kryjomu. Nigdy się tak nie czułam, dałam ciała po całości. Niby nie stała się wielka tragedia, ale jednak powodu do radości nie ma. 

Zdarzyło się komuś coś w tym stylu? Zdaję sobie sprawę, że początki są trudne, a że ja mam słabą wolę to jest mi 2x ciężej. Szczerze się postaram, żeby więcej się to nie powtórzyło. 

Mój chłopak może nie ma takiej trudności, bo apetyt na cukry zaspokaja słodką Colą Zero. Radził mi, żebym w ten sposób oszukiwała organizm, ale ja nie potrafię. No i nie chcę. Cola Zero jest bardzo niezdrowa, same sztuczne słodziki. Racja, jest słodka, ale przez tą chemię jest też gorzkawa, a to mnie odrzuca. Fu. Poza tym, obiecałam sobie, że będę pić tylko wodę i herbatę. Całe szczęście nie mam z tym postanowieniem żadnego problemu, bo wodę lubię i piję z przyjemnością :)

Dzisiejszy dzień jeszcze trwa, więc nic o nim nie napiszę. Jak to mówią - nie będę chwaliła dnia przed zachodem słońca :) 

6 stycznia 2015 , Skomentuj

Dzień drugi. Najwyższa pora i czas na dzienny raport :)

Wpis, który dodałam parę godzin wcześniej dotyczy dnia wczorajszego, bo od 5 stycznia faktycznie zaczęłam. 

Dziś, 6 stycznia jest równie dobrze, choć muszę przyznać, że po pierwszym treningu z Chodakowską (Skalpel) ledwo przewracałam się na łóżku w nocy :P

Dziś również poćwiczone, Skalpel ok 14 - ledwo siadam i chodzę. 

O dziwo nie myślę o jedzeniu, nie mam chorobliwych napadów apetytu. Co prawda odczuwam głód, ale staram jeść co 3 godziny. Odkąd zwolniłam się z pracy to pozwalam sobie na spanie niemalże do południa, wstaję ok 10 a nawet później, tak jak dziś :)

Może to głupie, ale znalazłam sposób jak przetłumaczyć sobie kiedy napadnie mnie na jedzenie i będę chciała koniecznie słodyczy albo jakiś tuczących rzeczy: w takim wypadku od razu myślę o tym, że to coś pysznego co pojawiło się na horyzoncie to nie ostatnia porcja na świecie. Teraz jestem na diecie, do tej pory się nie ograniczałam, więc teraz dla równowagi wypadałoby powiedzieć sobie STOP i powinnam darować sobie słodycze i inne rzeczy. Kiedy schudnę będę mogła śmiało raz na jakiś czas zjeść coś w tym stylu, nic mi nie ucieknie, jeszcze zdążę :) Wszystko w swoim czasie :)

Dziś zjadłam:

ŚNIADANIE: 2,5 płata śledzia w sosie śmietanowym (śledzie dokładnie "oczyściłam" z sosu, zostały w lodówce, więc musiałam je dokończyć żeby nie marnować jedzenia), 2,5 kromki ciemnego chleba oraz herbata z dwoma łyżeczkami cukru.

II ŚNIADANIE: mandarynka

OBIAD: talerz zupy mlecznej z kluseczkami lanymi (250 ml mleka 2%, 50 g kaszy jaglanej, 1/2 jajka, 12 g cukru)

KOLACJA: jeszcze nie zjedzona (jest 18:30) ale zjem chyba trochę kurczaka bez skóry z rosołu.

_________ 

Uprzedzę ewentualne komentarze: tak wiem, że odchudzając się powinnam zrezygnować z cukru, ale szczerze nie potrafię. Herbatę robię zawsze w kubku, który ma aż 500ml i to na niego słodzę 2 łyżeczki. Inne potrawy, które zazwyczaj podaje się na słodko również słodzę, ale oczywiście sporo mniej, tak do smaku. Nie eliminuję cukru, a ograniczam.

6 stycznia 2015 , Komentarze (6)

Dziś postanowiłam zacząć walkę z moim lenistwem i grubą dupą.

Po pierwsze nie mogę pozwolić na to żeby pewne nielubiane dziewczyny były ładniejsze i szczuplejsze ode mnie. Chyba to mnie najbardziej boli :P

Po drugie: w czerwcu wesele, którego nie mogę się doczekać :/. Trzeba jakoś wyglądać. A chce wyglądać normalnie, bo jak wspominam moją kreację na studniówkę to aż mnie ściska :P

Po trzecie i nie ostatnie: Lubię zakupy. Bardzo! A kupowanie ciuchów w rozmiarach XL i większych jest z deczka upokarzające. No i niewygodne. Poza tym nie we wszystkim wyglądam jak człowiek. Lubie ładne ciuchy i nie chcę być ograniczona rozmiarem.

Po czwarte: chce wyglądać ładnie dla swojego chłopaka, chcę się mu podobać. Chce widzieć że szaleje za mną w seksownym ubraniu nie mówiąc w o tym gdy byłabym samej bieliźnie, która swoją drogą również byłaby seksowna. Fajne stringi i staniczek to już nie spadochrony na cycki czy pantalony na dupę. No i +milion do pewności siebie i wyższej samooceny

Po piąte: kurde sporo tego. No ale cóż, między pochłanianiem kanapki drwala a pizza miałam sporo czasu na myślenie i marzenia o wymarzonej figurze :P chce wyglądać ekstra dla samej siebie. Chce się czuć pewnie. Chce być piękna i mieć dobrą kondycję nie chcę wiecznie uchodzić na grubszą a co za tym idzie brzydszą od swojej młodszej siostry. Wrr. Zazdrość...tak wiem, że jest niezdrowa, ale co poradzę. Widzę że ona ma się za lepszą, ładniejszą i atrakcyjniejszą. Trzeba to zmienić :P

Po szóste: czy mówiłam już, że chce być piękna? Chyba tak :P. Mówiąc poważnie: chce udowodnić sobie i przy okazji innym, że to ja rządzę jedzeniem a nie jedzenie mną. Chcę udowodnić sobie, że wcale nie potrzebuję słodyczy i tuczących rzeczy. Moim głównym grzechem i największą wadą jest łakomstwo. Chcę to pokonać.

Po siódme: nie chcę być wiecznie grubą Olgą. O nie, zdecydowanie nie. A fe.

Po ósme: zapał do diety zawsze znikał równie szybko co kebab w moich rękach. Sama dieta na mnie nie działa, bo od razu się nudzę i zaczynam kombinować a co za tym idzie szybko sobie odpuszczam i idę coś zeżreć. Ot cała ja . Ale koniec kurde mol, koniec z tym. Nie ze mną te numery :P. Poza tym każdy już na wieść, że postanowiłam się odchudzać dostaje ataku śmiechu. Dlaczego? Piszę sama do siebie więc się przyznam bez bicia: bo u mnie nie ma czegoś takiego jak dieta. Ośmieszam się byciem na diecie przez 5 godzin. Nakupię do mojej diety milion różnych dietetycznych składników i jak już wyżej wspomniałam kombinuję. To tak zwany "słomiany zapał". Bardzo nie fajna rzecz.

Po dziewiąte: zauważyłam, że u mnie dieta idzie w parze wyłącznie z aktywnością fizyczną. To taki mój bat nad tyłkiem. Ale żeby nie było tak kolorowo - to działa tylko wtedy kiedy sama uznam, że chcę i poczuje prawdziwą potrzebę. Muszę do tego dojrzeć. Dlaczego? Już tłumaczę.
Dieta u mnie jest zbyt nudna i męcząca. Ale kiedy pokonam swoje psychiczne lenistwo to jest bombowo, bo decyduję się na ćwiczenia. Ćwicząc z Chodakowską pocę się i męczę jak nie wiem co. Spalam kalorie, spalam tłuszcz, którego tak bardzo chcę się pozbyć. Uwalniają się przy tym endorfiny, wspaniała wymiana . Tłuszcz za szczęście . Czadowe, no nie? Niestety, trzeba się troszeczkę poświęcić - podczas wymiany tłuszczu na szczęście trzeba się zmęczyć, spocić i znieść ból mięśni. Na początku kiedy nie jesteśmy w formie to wykańcza, ale progres w naszej wydajności, który możemy zaobserwować dosłownie z dnia na dzień dodaje skrzydeł. To uczciwa wymiana.
Wracając do tematu - kiedy zdecyduję się na ćwiczenia i faktycznie poćwiczę to trzymam dietę. Trzymam ją, bo żal mi spalonych kalorii, nie chcę syzyfowej pracy, nie chcę zaprzepaścić swojego trudu, który w to wkładam.

Dzisiejszy dzień zleciał mi bez żadnych problemów. Na samej diecie juz bym dawno sobie odpuściła. A tymczasem nie mogę doczekać się jutra żeby znowu poćwiczyć . Póki nie pracuję to mam super możliwości.

Postaram się codziennie spisywać co zjadłam. Nie zapisze ile ważę, bo nie mam wagi. Nadrobię to.

Dzień pierwszy: 5 stycznia 2015 r.
ŚNIADANIE: 2,5 kromki ciemnego chleba z jednym plasterkiem hochlanda twarogowego, dwa jajka na miękko, trochę ogórka i pomidora z cebulą. Herbata z dwiema łyżeczkami cukru.

DRUGIE ŚNIADANIE: dwie mandarynki

OBIAD: talerz zupy warzywnej

KOLACJA: gotowane udko z kurczaka bez skóry i sałatka grecka z fetą i sosem z jedną łyżką oleju. Herbata z dwiema łyżeczkami cukru.

PRZED SNEM: kubek mleka 2% z łyżeczką Inki i cukru.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.