Ponieważ muszę na razie zawiesić mój plan codziennych marszów z kijami, wymyśliłam coś innego. Niby żadna rewelacja, ale jakoś wcześniej mi to do głowy nie przyszło. Otóż przypomniałam sobie, że moja mama zakupiła sobie jakiś czas temu rower treningowy, który to ostatnio wylądował u niej w piwnicy. A więc pożyczyłam go od niej na czas bliżej nie określony i wczoraj przy pomocy brata załadowałam do samochodu i przywiozłam do siebie. Od dziś zaczynam domową jazdę rowerową.
Tylko dziecko znowu chore i znowu nie chodzi do przedszkola, co jest jednak pewnym utrudnieniem, ale zobaczymy może jakoś da się pogodzić jedno z drugim w miarę bezboleśnie.
Słońce świeci nieśmiało na razie, ale i tak nastrój się poprawia :)))
ibiza1984
1 marca 2013, 19:01Uważaj tam na siebie..
AnielaKowalik
28 lutego 2013, 07:04Świetny pomysł z tym rowerem, ale i tak uważaj na nogę. Pozdrawiam. :)
motylek.anna
27 lutego 2013, 11:05Chciałabym mieć taki rower. Zamiast na kanapie przed tv, to na rowerku. Życzę Ci jak najwięcej przebytych kilometrów i spalonych kalorii.
ewusha
27 lutego 2013, 10:34O tak, to słońce, choć jeszcze nieco nieśmiałe, już powoli zaczyna się przedzierać przez chmury. Też bym pragnęła takiego rowerka, ale nie mam go gdzie postawić, już i tak mam dom zawalony różnymi hantlami, piłkami i matami :-) Ale powodzenia, kręć, pedałuj! A dziecko może Ci dopingować :-)
NigdyNieKochalam
27 lutego 2013, 09:50Rower to świetna sprawa ;) 3mam kciuki ! ;))