Wczoraj moja aktywność fizyczna wyglądała osobliwie, a mianowicie biegałam po przychodniach publicznych i nie tylko w celu odwiedzenia specjalistów maści różnej. Na szczęście nie ja byłam obiektem ich zabiegów tylko moja rodzina, niektórych musiałam zawieźć do ortopedy ze złamaną ręką a innych do ortodonty z krzywymi zębami. I tak to, jak nie dzieci to rodzice dostarczają mi rozrywki i zatrudniają w roli szofera ;)
A co do menu:
Śniadanie: 1/3 melona zielonego, duże jabłko, moja herbata
Drugie śniadanie: surówka z kiszonej kapusty z marchewką i cebulą, 500 ml soku wielowarzywnego meksykańskiego z kartonika,
Obiad: duszone warzywa śródziemnomorskie, pomarańcza, moja herbata
Kolacja: fasolka szparagowa z wody, grapefruit, jabłko, moja herbata
ibiza1984
21 lutego 2013, 10:10W zasadzie jedyny sok warzywny do którego jestem w stanie się przekonać to ten z marchewki/pietruszki/selera robiony w domu. Wszystkie inne kombinacje nie podchodzą mi tak bardzo (nawet sok z pomidorów mimo że pomidory same w sobie uwielbiam) i nie potrafię tego zmienić.
motylek.anna
21 lutego 2013, 08:57Menu palce lizać, a bieganie po przychodniach, jak każdy ruch jest dobre w spalaniu kalorii. Trzymaj się!!! :)
svana
21 lutego 2013, 08:53oooo nabrałam ochoty na fasolkę :)