powracam na dobre tory!
Bardzo było mi trzeba takiego postępu, żeby przywrócić sobie wiarę w to, że warto, że dam radę, że potrafię!
Cudowne rozpoczęcie dnia!
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (4)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 2894 |
Komentarzy: | 42 |
Założony: | 5 września 2017 |
Ostatni wpis: | 8 czerwca 2018 |
kobieta, 39 lat, Chełmża
165 cm, 70.50 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
powracam na dobre tory!
Bardzo było mi trzeba takiego postępu, żeby przywrócić sobie wiarę w to, że warto, że dam radę, że potrafię!
Cudowne rozpoczęcie dnia!
Po postępach w odchudzaniu (a raczej ich braku) widzę, że przede mną ta gorsza, trudniejsza połowa do osiągnięcia.
Podjęłam kilka myślę,że ważnych decyzji, które mam nadzieję pomogą mi w osiągnięciu celu. Ta pierwsza połowa jakoś za łatwo, za szybko mi przyszła. Było to prawie bezbolesne i dlatego tak motywujące. Teraz straciłam motywację, bo brak efektów, ale ja wiem, że potrafię. Dlatego zamierzam walczyć!
I tak:
- od tygodnia zero słodyczy, ciasteczek, cukiereczków itp.
- wracam do picia wody, ostatnio zaniedbywałam nawodnienie i pewnie miało to też negatywny wpływ na postępy
- zmieniłam dietę w sposób ułatwiający mi gotowanie - cały tydzień takie same lunch'e i obiady - mam nadzieję, że dam radę tak jeść :P a gotuję raz cały kocioł żarcia i dzielę na 5 porcji :P
- ćwiczenia muszą być! pierwsza połowa poszła prawie bez wysiłku, z drugą już tak łatwo nie będzie i muszę się ruszyć z dupą, bo wiem, że to daje efekty, ale niestety nie da się od razu na głęboką wodę, trzeba powoli, w sb już się poruszałam trochę i brzuszek czuje się lepiej :) więc staram się chociaż trochę się poruszać przynajmniej 3 razy w tyg plus moje bieganie i basen, bo tego nie liczę, bo organizm się już przyzwyczaił
Uff... teraz trzymać kciuki, żeby się udało! i żeby dało efekty! bo bez efektów znów motywacja spadnie poniżej dna :P
Matko jak nie chce mi się gotować:( straciłam jakąś taką lekkość w przyjmowaniu diety, nie mam czasu albo ochoty na gotowanie, zakupy itp. Jem masakrycznie, tak mnie ciągnie do słodkiego, że to jakiś obłęd :( wiem, że muszę, mówię sobie to już drugi miesiąc i nic z tego :( zawsze jest coś, co mi nie pasuje, co pokrzyżuje plany, czego nie mam akurat w lodówce :(
plus zero ćwiczeń przez miesiąc :(
jak wrócić na tę dobrą drogę??
od kiedy przeszłam na dietę jem dużo więcej warzyw, owoców, bakalii, generalnie jem znacznie bardziej różnorodnie, dietetycy dopasowują produkty zgodnie z wytycznymi zapotrzebowania na poszczególne grupy składników odżywczych i wszystko powinno być w jak najlepszym porządeczku, a niestety nie jest... od jakiegoś tygodnia zaczynają łapać mnie kurcze, co wskazuje na niedobory magnezu :( najbardziej uciążliwy skurcz jest ten dotykający mięsień trójgłowy uda, łapie tak głęboko, że nie jestem w stanie tego rozmasować i dochodzi do "wznowy" w tym samym miejscu... suplementacja sporadyczna też nie pomaga :( więc co teraz? co robić?
kurcze nr 2 - waga zamiast spaść wzrosła :( mięśnie się rozbudowały? nie miałam czasu zbytnio na pomiary dokładne w sobotę... może jak nadrobię to się okaże, że obwody poleciały mocno w dół??
ostatnio stwierdziłam, że to moje 1900 kcal to za dużo, czasem musiałam opuszczać niektóre posiłki, bo nie byłam w stanie ich zjeść będąc najedzoną jeszcze po poprzednim, zmieniłam ustawienia w diecie, a tu dziś głód się pojawił... jeszcze na starych ustawieniach.... więc co to znaczy? psychologiczna reakcja - boję się, że się nie będę najadać? :P ehhh nie wiem co teraz zrobić.. zobaczę jeszcze kilka dni, najwyżej wrócę do pierwotnych ustawień :P w końcu waga idzie w dół jak przykazano :)
korci mnie, żeby się codziennie ważyć i sprawdzać czy są efekty! chociaż wiem, że to zgubne! na razie się trzymam! ale po tym jak stanęłam w sobotę na wadze i ujrzałam 2,5kg mniej niż w momencie startu to strasznie mnie ciekawi jak ta waga się zmienia teraz, w drugim tygodniu, szczególnie, że niedziela to był dzień cały cheat day, a do kolejnej soboty tak daleko ;)
jak na razie przestrzeganie diety w miarę idzie, przepisy w 90% są bardzo smaczne, zapewniają dawkę słodyczy, więc nie ciągnie tak do ciast, ciasteczek i innych słodkości, porcje są tak duże, że się zastanawiam jak to możliwe, że chudnę jedząc TYLE :P ale najważniejsze, że działa (mam nadzieję, bo oczywiście nie wiem jak ten tydzień wypadnie :P )
Y
poranne wazenie było cudne! 2KG w tydzien
Potem miało być 5km biegu, z czego dałam radę 2,5, bo zostałam zaatakowana przez szerszenie i skonczylo się pobytem w szpitalu. Część jedzenia na szczescie była przygotowana w pojemnikach, ale moze po tym stresie takim byłam tak strasznie glodna, że nie pogardzilam szpitalna kuchnia :P jutro na szczescie wychodze, ale dieta jutro idzie na urlop, bo chrzestna zostaje :)
A mówią, że sport to zdrowie ;P
bylam przekonana, że mąż rozumiał moje stanowisko, popierał i chciał wspierać, w końcu to on nastawiał budzik i 'wyciągał' na poranną przebieżkę... Ale ciągle jęczy, że coś mu nie pasuje, teksty 'czy ja się tym najem' też nie poprawioną mi samopoczucia, a kiedy jeszcze przynosi pizzę lub McD to już cios poniżej pasa
Wiele razy to słyszałam, ale dopiero dziś w to uwierzyłam :) chociaż syn już rano mnie pytał "mamo a czy już zawsze będziemy jeść tą dietę" w kontekście tych samych kanapek co wczoraj :P jak sam wybiera codziennie to samo to mu nie przeszkadza :P :P :P
Pierwszy dzień za nami, znaczy za mną. Nie jestem z siebie do końca zadowolona. Dieta trzymana jak przykazano, woda pita wzorowo, ale siły na trening wieczorem już nie starczyło :( Mam w planach dziś go nadrobić. Nigdzie nie wyjeżdżam, to i czasu będzie więcej, a jak więcej czasu to i możliwości jednocześnie.
Jeśli chodzi o przepisy, to fajne, łatwe i szybkie do wykonania. Całkiem nawet smaczne, chociaż ciężko się przestawić np na pomidory z oliwą jak zawsze jadło się przynajmniej z jogurtem ;) Brak soli w niektórych przypadkach też działa mocno na niekorzyść i to co się je smakuje trochę jakby się wsuwało siano :P Ale pierwsze koty za płoty, będzie dobrze, co ma nie być ;) Ciekawa jestem efektów po tym pierwszym tygodniu ;)